Rada Zwierząt (La Fontaine, 1876)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jean de La Fontaine
Tytuł Rada Zwierząt
Pochodzenie Bajki
Księga siódma
Wydawca Jan Noskowski
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Franciszek Dionizy Kniaźnin
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Księga siódma
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


BAJKA  I.
RADA ZWIERZĄT.

Złe, które wszędy trwogę rozpościera,
Złe, które niebo w swym gniewie wywiera
Na karę ziemi za zbrodnie przeklętej,
Dżuma (albowiem trzeba ją wymienić),
Gotowa we dniu cały świat wyplenić,
Walczyć poczęła z Zwierzęty.
Nie wszystkieć, prawda, umierały, ale

Zaraza wszystkich zesłabiła wcale:
Nie widać było, by który
Pokarmu dla się szukał i napicia;
Każdy z nich chory, smutny i ponury,
Czekał na koniec mdlejącego życia.
Liszki do kaczek już się nie skradały,
Wilk się nie czaił na niewinne cielę,
Synogarlice z krzaków pozmykały...
Zniknęła miłość, zniknęło wesele!
Lew zatem, zwierzęcego król udzielny państwa,
Uczynił walną radę z swojego poddaństwa:
«O moi, rzecze, mili przyjaciele!
Czujemy złe powszechne, i wątpić nie trzeba,
Że to za nasze winy jest z wyroku nieba.
Kto tu z nasz najwinniejszy, niechaj na ofiarę
Pójdzie gniewu boskiego; może srogą karę
Ubłagamy tym czynem; może (kto zaprzeczy?)
Jednego zguba skazę powszechną uleczy.
Dzieje stare nas uczą, że w takowej mierze
Za niewinnych szło jedno najwinniejsze zwierzę.
Nie pochlebiajmy sobie, i bez pobłażenia
Chciejmy ściśle rozważyć stan swego sumienia.
Co się więc tyczy najprzód mnie samego,
Wyznaję, iżem dość poczynił złego.
Nieraz bez prawa żadnego napadłem
Na cudze stada i sąsiedzkie sioła,
Bydląt niewinnych tysiące pojadłem,
Cóż mi te, proszę, zrobiły? nic zgoła.


RADA ZWIERZĄT.

Nawet zjadałem — (jeśli wyznać szczerze)
Pasterze.
Jeżeli tedy ze mnie jest potrzeba,
Pójdę sam za was na ofiarę nieba;
Lecz sądzę, by rzetelnie, jakem ja uczynił,
Każdy z was równym siebie sposobem obwinił;
Bowiem podług słuszności życzyć nam należy,
By zginął najwinniejszy.» A wtem Lis wybieży
Na środek koła: «Miłościwy panie,
Skrupuł ci, rzecze, podał to wyznanie.
I cóż to za grzech, uważcie zwierzęta,
Jeść niewolnicze i głupie bydlęta?
I owszem, dla nich honor czynisz, panie!
Jeślić się które na pokarm dostanie.
Co zaś pasterze, o! ci wszyscy warci,
By żywcem byli ze skóry obdarci!
To są tyrani, co w srogiej zniewadze
Chcą mieć nad nami chimeryczną władzę.»
To Lis wymówił, a podchlebce mili
Zgodnie toż samo stwierdzili.
Nie chciano zatem zbytnie przetrząsać i innych
Potężniejszych matedor, choć najbardziej winnych;
Ni zajadłość Lamparta, ni Tygrysa zbrodnie:
Wzgląd miano na każdego, kto broił swobodnie.
Zgoła wszystkie Zwierzęta, lubo grzeszne były,
Za mniej winnych, za świętych jednak się sądziły.
Nareszcie Osioł, w podobnym sposobie
Zaczyna spowiedź: «Przypominam sobie

Iżem raz, rzecze, o wieczornej chwili,
Szedł po święconej Kamedułów łące:
Głód wielki, pochop, i ziółka pachnące,
Czyli też, myślę, djabli mnie skusili,
Że garstkę trawy zerwałem;
Źlem to uczynił, bo prawa nie miałem.
— Łotr i złoczyńca!» wszyscy krzyknęli.
Wilk na trzy części kazanie podzieli,
Że winien Osioł pójść na ofiarę.
Cały go naród lżył i przeklinał,
Że na nich ściągnął tak srogą karę.
Jeść cudzą trawę: co za kryminał!
Zatem na Osła padł wyrok śmierci:
Żywcem roztargać na ćwierci.

Kniaźnin.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jean de La Fontaine i tłumacza: Franciszek Dionizy Kniaźnin.