[140]RADA NA SMUTEK.
(Z ANTONIA TREUBY.)
I.
Westchnienie bracie, pierś twoją targa,
Z ust twoich rzewna wybiega skarga,
Boleść tę sercem dzielę ja całem:
To co ty cierpisz i ja przetrwałem.
W długiej tęsknocie zbiegł mi wiek młody,
Jak ty poznałem życia zawody;
Sny, co się wyśnić nie miały wcale,
Sny o miłości, szczęściu i chwale.
Rzewniem ja płakał we dnie i w nocy,
Łzami słodziłem ból mój sierocy;
Daremno łzami słodzić złą chwilę:
W łzach tyle jadu! goryczy tyle!
[141]
Raz widzę w tłumie, dziad jakiś stary,
Z pieśnią potrąca w struny gitary,
Ślepy kaleka! on śpiewać może,
Kiedy ja łzami zalewam łoże.
Przez tłum do starca przystąpię z boku:
— Ty dziadku śpiewasz! a w mojem oku
Łza łzę potrąca, jam tak zbolały,
Choć widzę kwiaty i dzionek biały!
Serce mi truje czarna zgryzota,
Ciebie otucha kołysze złota;
Powiedz mi dziadku, zkądże te dziwy!
Tyś taki biedny a tak szczęśliwy! —
— Słuchaj, odrzecze, i ręką trąca
W struny gitary, odjękła drżąca:
Nie płacz a śpiewaj, pieśń w twojej duszy,
Zbudzi wesele, smutek przygłuszy!
II.
Ślepy rozbudził moc we mnie nową,
Błogosław Boże! poczciwe słowo;
Odtąd mi w szarą tkankę żywota,
Jakby niteczka wprzęgła się złota,
[142]
I balsam pieśni uroczo goi,
Ślady bolesnych ran w duszy mojéj.
Gdy ja z miłością lirę mą pieszczę,
Cudowniej twoje brzmią struny wieszcze,
Pod biegłem tknięciem mistrzowskiej ręki,
Co dnia zaklęte płyną z nich dźwięki:
Gdy się twe niebo chmurą przyćmiło,
Rozprosz ten pomrok twórczą ich siłą.
Nie masz-li barwnych kwiatów do sytu?
Na jasnem niebie brakłoż błękitu?
Morskaż się fala z pluskiem nie pieni?
Brak-że w dolinie czystych strumieni?
Czyż ci na polu nie dzwonią kłosy?
Czyż nie utkane w gwiazdy niebiosy?
Nie masz-li dziewcząt co cię pochwycą
Za serce, czarów pełną źrenicą,
Ciepłą jak słonko, co żary swemi
Roztapia śniegi kastylskiej ziemi.
Nie masz dla ciebie ten kraj wspaniały,
Drogich pamiątek wiekowej chwały?
Brak że tu zamczysk o wzniosłej wieży,
Które dziś powój oplata świeży;
[143]
Alboż ich widok w sercu nie budzi
Wspomnienia dawnych olbrzymów ludzi,
Co szafowali zdrojem krwi wrzącym,
Aż w końcu przemógł krzyż nad miesiącem?
Proch że Numancyi wichry rozwiały?
Czyż tu nie istniał Sagunt wspaniały?
Pamięć tych czasów wiekiż nam wydrą,
Gdy Kantabr z rzymską walczył tu hydrą?
Czyż tu do pieśni wątku nie staje,
By sławić Cydy, uczcić Pelaje?
Nie godneż dźwięków twej liry złotéj,
Wiara praojców, ich wielkie cnoty?
Niezwyciężona ich woli siła,
Miłość, co serca żarem paliła,
Mądrość, co ryła bruzdy na czole:
Nie godneż pieśni ojców niedole?
Śpiewaj!... Ach, śpiewak pieszczon od braci,
Błogosławieństwem niebo mu płaci;
Gdy wątek pieśni z serca wymota,
Pod jej zaklęciem pierzcha tęsknota:
Nie płacz a śpiewaj, pieśń w twojej duszy,
Zbudzi wesele, smutek zagłuszy.
[144]III.
Pomnisz, bywało, gdy zorza wschodzi,
Szliśmy do lasu krzepcy i młodzi;
Dusza radosna trosk nie pamięta,
Krążym tu, owdzie, istne ptaszęta:
Rzewna piosenka z duszy nam płynie,
Odgłos jej rosą brzmi po dolinie.
Śpiewają z nami trawki i drzewa,
Ziemia i niebo pieśń z nami śpiewa,
Huczą potoki, grają nam zdroje,
Wtórzą nam chórem skrzydlate roje;
Kwiaty i zioła i ptacy leśni:
Wszystko przygwarza w takt naszej pieśni.
Słodkoż to było śnić tam na jawie,
Śnić o miłości, marzyć o sławie;
Uczcić pamięcią te święte ściany,
Gdzie tęskni ojciec mój ukochany;
Gdzie niespokojnie drzy pieśń matczyna,
Kędy czekają powrotu syna!
Słodkoż to było pomarzyć we śnie
O tych dziewojach, co nam tak wcześnie
Pasmo żywota oplotły czarem!
Czemuż dziś zgięty pod trosk nadmiarem,
[145]
Gdy ci tęsknota padła na czoło,
Ty jej nie spłoszysz pieśnią wesołą?
Już dach ojczysty cieni twę głowę,
Depcesz twe święte progi domowe,
I czemuż, bracie, lira twa złota
Milczy tak głucho, istna sierota?
Kędyż te zdroje przeczystej wody,
Co żar gasiły twej piersi młodéj?
Śpiewaj-że bracie, pod czarem pieśni
Odleci smutek, boleść się prześni;
Śpiewaj wytrwale, Bóg dobry po to
Zesłał ci darem tę lirę złotą.
Śpiewaj a nie płacz, pieśń w twojej duszy
Zbudzi wesele, smutek przygłuszy.
IV.
Gdy nam tęsknota serce owładnie,
Jeżeli czujem ukrytą na dnie
Iskierkę Bożą, któż siłą ducha
Onej iskierki w żar nie rozdmucha?
Któryż to śpiewak bolem stargany,
Nie szukał w pieśni ulgi na rany?
Śpiewał on ślepy Homer przed wieki,
Śpiewał i Milton, choć na powieki
[146]
Upadł im pomruk! nie znali oni
Zielonych gajów, kwiecistej błoni,
Jasnych błękitów, gwiazd, ani słońca,
Tylko noc czarną, wieczną, bez końca!
Śpiewał i Tasso pieśń swą natchnioną,
Choć ból śmiertelny szarpał mu łono,
Gdy miłość serce paliła żarem!
Nie padł Cerwantes pod trosk ciężarem;
Nad rozpacz wyższy natchnieniem jeszcze,
Kamoens trącał w swe struny wieszcze.
Wznosił król prorok psalmy do Boga,
Gdy nim miotała boleść i trwoga;
Gdy go odbiegli słudzy i krewni:
Co raz to cudniéj, co raz to rzewniéj
Zdradzony ojciec, król znieważony,
Z lutni prorocze dobywał tony.
Bóg wyrył pieczęć na twojem czole,
Dał ci natchnienie, usłał niedolę,
Jak tym łabędziom u świata w cześci;
Czemuż jak oni skąpan w boleści
Nie wydobędziesz tej pieśni z siebie
Co w lot piorunem przeniknie po niebie?
[147]
Śpiewaj o bracie! śpiewaj poeto!
Boleść do pieśni dzielną podnietą,
W żałobie serca, w ucisku ducha,
Płomień natchnienia silniej wybucha.
Śpiewaj a nie płacz, pieśń w twojej duszy,
Zbudzi wesele, smutek przygłuszy.
Seweryna Duchińska.
|