<<< Dane tekstu >>>
Autor Giovanni Boccaccio
Tytuł Rogi za rogi
Pochodzenie Dekameron
Wydawca Bibljoteka Arcydzieł Literatury
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Współczesna
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Boyé
Źródło Skany na commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


OPOWIEŚĆ VIII
Rogi za rogi
Dwaj Sjeneńczycy żyją w wielkiej przyjaźni z sobą. Jeden z nich uwodzi żonę drugiego. Ów, dowiedziawszy się o tem, zamyka swego przyjaciela do skrzyni, poczem na wieku z jego żoną miłosnym igraszkom się oddaje

Ciężko i boleśnie było damom słuchać o okrutnem ukaraniu Heleny, ponieważ jednak przyznać musiały, że kara ta w części zasłużona była, pomiarkowały tedy współczucie swoje. W każdym razie uznały uczonego za okrutnego i nieubłaganego człeka. Gdy Pampinea opowieść swoją skończyła, królowa wezwała Fiammettę, która w te słowa ochoczo mówić zaczęła:
— Urocze przyjaciółki! Ponieważ, jak mi się zdawa, zbyt żywo odczułyście surowość obrażonego filozofa, sądzę tedy, iż nie od rzeczy będzie czemś weselszem smutne myśli wasze zająć. Dlatego też mam zamysł opowiedzieć wam krótką opowieść o pewnym młodzieńcu, który ze spokojniejszym umysłem obrazę przyjął i w umiarkowany sposób pomścił się za nią. Z historji tej poznacie, że każdemu wystarczyć powinno, gdy odmierzy tą samą miarką, którą mu odmierzono i że w pomście przesadzać nie należy.
Wiedzcie tedy, że, wedle tego co słyszałam, żyli niegdyś w Sjenie dwaj młodzieńcy, bogaci i ze znacznego rodu idący — jeden nazwiskiem Spinelloccio Tanena, drugi Zeppo di Mino. Byli oni właścicielami sąsiednich domów na ulicy Camollia. Przestawali ciągle tylko z sobą, tak iż, wedle wszelkich pozorów, wydawać się mogło, że miłują się jak bracia, a nawet więcej jeszcze. Każdy z nich miał wielce urodziwą żonę. Owóż zdarzyło się, że Spinelloccio, przebywający często w domu Zeppy, zaprzyjaźnił się tak z jego żoną, że sypiać u niej począł. Działo się to przez długi czas, nie zwracając niczyjej uwagi. Pewnego razu jednak tak się zdarzyło, że Zeppa, podejrzewając, iż małżonkę jego z Spinelloccio zbyt poufałe stosunki łączą, ukrył się za szafą w sieni.
Po chwili zjawił się Spinelloccio, wbiegł żywo na schody, wpadł do sieni, a widząc, że urodziwa białogłowa sama się w domu znajduje, chwycił ją w objęcia i począł ją czule całować, nie bez hojnego odwzajemnienia się z jej strony. Zeppo, patrząc na to ze swojej kryjówki, nie mruknął ani słowa i nie zdradził się najmniejszym ruchem, pragnął bowiem dowiedzieć się, jak się ta igraszka skończy. Po chwili ujrzał żonę swoją w objęciach przyjaciela, a potem usłyszał szczęk klucza. Dłużej słuchać nie miał ochoty. Pierwszą jego myślą było rzucić się na winowajców, zważywszy jednak, że wrzaskiem despektu swego nie zmniejszy, tylko go głośniejszym uczyni, pohamował się i począł rozmyślać, jakby się pomścić bez zwrócenia uwagi obcych ludzi, a ku pełnemu ukontentowaniu swojemu. Zeppo, wszystko dobrze rozważywszy, postanowił nie wychodzić z kryjówki swojej, póki przyjaciel jego w domu gościć będzie. Po jego odejściu gniewny małżonek wszedł do sypialnej komnaty swej żony i zastał ją poprawiającą sobie włosy, które jej Spinelloccio dla figlów rozpuścił.
— Żono — rzekł, stanąwszy na progu — co czynisz?
— Czy nie widzisz, co robię? — odrzekła.
— Oczywista, że widzę — odparł Zeppo — tak jak i wiele innych rzeczy widziałem, których nie pragnąłem wcale oglądać.
To rzekłszy, po krótkiej chwili biedną białogłowę k‘temu przywiódł, iż w największej trwodze przyznała się do wszystkiego (czemu zresztą żadną miarą już zaprzeczyć nie mogła) i łkając, o przebaczenie błagać go poczęła.
Zeppo wysłuchał jej spokojnie, a potem rzekł:
— Postąpiłaś wielce niegodziwie, występna białogłowo. Jeśli jednak chcesz, abym na ten raz ci przebaczył, musisz wypełnić jaknajściślej rozkazy moje, o których w tej chwili usłyszysz. Dasz tedy znać Spinelloccio, aby jutro o trzeciej godzinie uwolnił się od mego towarzystwa i przybył do ciebie. Gdy się już tutaj zjawi, wejdę i ja do domu; wówczas ty, słysząc moje kroki, każesz mu się ukryć w tej wielkiej skrzyni i zamkniesz go w niej. Gdy to uczynisz, powiem ci, jak masz dalej poczynać sobie. Przy tem wszystkiem nie obawiaj się o nic, przyrzekam ci bowiem, że najmniejszej krzywdy mu nie wyrządzę.
Żona szczęśliwa, że mąż poprzestał na tem, obiecała mu ślepe posłuszeństwo i dotrzymała słowa. Nazajutrz o trzeciej godzinie Spinelloccio, znajdujący się właśnie z Zeppą w domu jednego z przyjaciół, a pamiętny, że dama czeka na niego, rzekł w te słowa:
— Darujcie, że was opuszczę; zaproszony dziś jestem na obiad do jednego z przyjaciół, który na mnie będzie oczekiwał.
— Do obiadowej pory jeszcze daleko — odparł Zeppa.
— Nic to nie szkodzi — rzekł Spinelloccio. — Muszę z nim pomówić o różnych sprawach, dlatego też wcześniej przybyć wolę.
To rzekłszy, pożegnał się, wyszedł i udał się wprost do domu Zeppy, którego żona, jak zwykle, serdecznie go przyjęła. Oboje w sypialnej komnacie się znajdowali, gdy naraz dały się słyszeć kroki Zeppy w dalszych komnatach. Na ten odgłos, piękna dama, udając wielce zatrwożoną, wezwała Spinelloccia, aby ukrył się w skrzyni, którą mąż jej wskazał, poczem zamknęła go w niej starannie i wyszła. Zeppa spotkał ją na progu i spytał się jej donośnym głosem:
— Żono, wszak to już czas na obiad.
— Tak jest, w samej rzeczy — odrzekła.
— Spinelloccio — ciągnął Zeppa dalej — zaproszony został dzisiaj do jednego z przyjaciół, żona jego tedy musiałaby sama obiadować. Dobrze będzie zatem, jeśli pójdziesz do niej i poprosisz ją, aby do nas na obiad przyszła.
Żona, drżąca ze strachu o swój los i dlatego też ślepo posłuszna, uczyniła, co jej rozkazano i udała się do małżonki Spinelloccia, która na gorące jej prośby i zapewnienia, że Spinelloccio gdzieindziej dziś obiadować będzie, dała się do odwiedzin nakłonić. Zeppa przyjął ją wielce dwornie, schwycił ją za rękę i dawszy skinieniem znać żonie swojej, aby się do kuchni oddaliła, powiódł damę do sypialnej komnaty. Wszedłszy tam, drzwi od wewnątrz zaparł. Na ten widok żona Spinelloccia zawołała:
— Biada mi! Co to ma znaczyć, Zeppo? Po to tedy tu mnie zwabiłeś? Takaż ma być owa miłość i przyjaźń, którą mężowi memu okazujesz?
Zeppa, trzymając ją silnie w ramionach, zbliżył się do skrzyni, w której siedział Spinelloccio, i rzekł w te słowa:
— Zanim dalsze wyrzuty czynić mi poczniesz, wysłuchaj, co ci powiem. Miłowałem Spinelloccia i jeszcze jak brata go miłuję, wczoraj jednak odkryłem, że ufność, jaką go obdarzałem, tylko taki skutek miała, że począł mnie przy żonie mojej zastępować.
Właśnie dla tej przyczyny, że go miłuję, nie chcę bynajmniej mścić się na nim, jeno mu równą miarą odpłacić. Posiadł moją żonę, tedy i ja postanowiłem ciebie posiąść tak samo. Jeśli się nie zgodzisz należeć do mnie, będę sobie musiał inaczej poradzić. Ponieważ zaś hańby tej płazem puścić nie mogę, wypłatam mu figla, który ani tobie, ani jemu nie będzie miły.
Żona Spinelloccia, usłyszawszy tę wiadomość, uwierzyła w nią. Dając posłuch przysięgom i zaklęciom Zeppy, tak rzekła do niego:
— Miły Zeppo, jeśli ci ta zemsta, na mnie wywarta, wystarczyć może, to już niechaj i tak będzie. Przyrzeknij mi jeno, że postarasz się, aby to, co czynić będziemy, nie stało się powodem waśni między mną a żoną twoją, z którą mimo, że przeciwko mnie zawiniła, chciałabym w przyjaźni pozostać.
— Oczywista, że tak uczynię — odrzekł Zeppa — a krom tego, obdarzę cię tak cennym i pięknym klejnotem, jakiego równego na całym świecie nie znajdziesz.
Rzekłszy te słowa, uścisnął ją, ucałował, a potem ułożył ją na wieku od skrzyni, w której mąż zamknięty siedział, i ucieszył się nią dowoli.
Spinelloccio, który z ukrycia swego całą tę rozmowę słyszał, a potem trewizański taniec nad głową swoją poczuł, z początku o mało się ze złości nie rozpukł. Gdyby nie obawa przed Zeppą, byłby, ani chybi, żonie swojej obelgę jakąś rzucił lub groźbami ją zasypał. Zważywszy jednak, że Zeppa miał prawo postąpić z nim tak jak postąpił, i że po ludzku z nim się obszedł, postanowił w duszy zostać jeszcze gorętszym jego przyjacielem, niż był nim dotąd.
Zeppa tymczasem, używszy, ile dusza zapragnęła, zszedł ze skrzyni. Gdy żona Spinelloccia upomniała się o obiecały jej klejnot, otworzył drzwi od sypialnej komnaty i zawołał na żonę swoją. Białogłowa, stanąwszy na progu, rzekła do swojej przyjaciółki:
— Madonno, oddałaś mi pięknem za nadobne.
— Otwórz skrzynię — rzekł mąż.
Gdy wieko podniesiono, Spinelloccio ukazał się oczom swojej żony. Długoby się nad tem szerzyć należało, kto z nich większy wstyd odczuł: Spinelloccio, który wiedział, że Zeppie nic tajne nie jest, czyli też żona, która w tej chwili dowiedziała się, że mąż słyszał i czuł wszystko, co nad jego głową wyrabiano. Wreszcie Zeppa rzekł:
— Oto klejnot, który ci daję!
Spinelloccio, wyszedłszy ze skrzyni, rzekł w te słowa:
— Jesteśmy skwitowani należycie, dlatego też dobrze będzie, jeśli na przyszłość przyjaciółmi pozostaniemy. Wszystko mieliśmy dotąd wspólne, krom żon, należy przeto, abyśmy i je wspólnem dobrem uczynili.
Zeppa bardzo się uradował, słowa te usłyszawszy. Po chwili wszyscy czworo w przykładnej zgodzie do stołu zasiedli. Od tej pory każda z dwóch białogłów miała dwóch mężów, a każdy z dwóch mężów dwie żony, jednakoż z tego powodu nigdy między nimi do waśni i kłótni nie dochodziło.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Giovanni Boccaccio i tłumacza: Edward Boyé.