Rok 3000-ny/Rozdział V
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Rok 3000-ny |
Podtytuł | Powieść |
Wydawca | Bibljoteka Powieści i Romansów |
Data wyd. | 1930 |
Druk | Sz. Sikora |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Melania Łaganowska |
Tytuł orygin. | L'anno 3000 |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Paweł i Marja, obejrzawszy zakłady dynamiczne i rynek, poszli zwiedzić pałac rządowy, leżący w samem centrum miasta.
Marja chciała oszczędzić sobie tego i odkładała z dnia na dzień wizytę.
Powiedziała swemu towarzyszowi, że nie rozumie polityki i myśl, że z jednego pałacu rozchodzą się rządy na cały świat, wydaje się jej niepojętą.
— Mój drogi Pawle, ja jestem sobie ograniczoną kobietą, która trudnem już znajduje prowadzenie własnego gospodarstwa. W głowie mi się miesza na myśl, że kilku ludzi z tego pałacu może świat utrzymywać w porządku.
Paweł uśmiechnął się i tkliwie ją pogłaskał.
— Nie, ty nie jesteś ograniczoną kobietą, a centralny rząd Antropolisu nie jest ani kabałą, ani takim zawikłanym i niejasnym mechanizmem, ażebyś nie była w stanie zrozumieć go i podziwiać. Niegdyś sztuka rządzenia polegała podobno na tem, ażeby wydawać o ile możności najbardziej zawikłane administracyjne i polityczne prawidła, miary postępowania i stwarzano coraz nowe koła i kółka w tej machinie, istne sztuki akrobatyczne. Za pomocą nowych urzędów i władz, nowych postanowień i rozkazów, bieg spraw stawał się coraz bardziej zawikłany i zużywano niesłychanych sił, ażeby machinę w ruch puścić.
Władza rozdzielona była między setki i tysiące osób, które sprawować mogły tylko część zarządu, a wskutek sporów rozmaitych autorytetów powstawały na każdym kroku przeszkody.
Ponad izbami i senatem był król, który miał prawo izbę rozwiązać i znieść przez senat i izbę ustanowione prawo.
Od czasu do czasu próbowano uprościć sposób rządu, ale, ażeby dojść do tego, gdzie dziś jesteśmy, potrzebne było kilka wieków walk, co kosztowało niemało krwi i niemało sił.
Gwałtowny krok naprzód uczyniono usunięciem książąt i armji; ale nieszczęsna zagadka kolektywnego socjalizmu zabrała cywilizacji najmniej jedno stulecie jej życia.
Odpowiedzialność jednostki wzrastała jednak ciągle, przyczem zwracano jej i rodzinie to, co jej odebrano i na miejscu państwa powstała gmina.
Zresztą, kochana Marjo, przekonasz się dziś na naszej wizycie w pałacu rządowym, jak łatwo i prosto kierować całą ludzkością z jednego centralnego punktu, jeśli ludzie, rodziny i gminy sami sobą się rządzą.
Tu, w Antropolisie przedstawiona jest wielka jedność Stanów Zjednoczonych świata, a ludzie zajmują się tu jedynie kwestjami kosmicznemi, które zajmują ogół.
Posłowie ze wszystkich stron świata zjeżdżają się tu raz do roku i tylko na jeden miesiąc. Dłużej zatrzymuje się tu jedynie kilku urzędników, przygotowujących pracę na rok następny.
Widzisz więc, z jaką prostotą i porządkiem bieży życie w tem wielkiem ciele politycznem.
Każda gmina z syndykiem na czele i radą, złożoną z kilku członków rządzi sama sobą.
Każdy okręg posiada przełożonego, który nosi tytuł rządcy, jak również i swoją własną radę, która wydaje prawa, wysłuchawszy uprzednio opinji wszystkich rewizorów.
Tu, w Antropolisie, rozpatrywane są tylko kwestje ogólnego znaczenia, ale nie zdarza się nigdy, ażeby uległy zmianie gminne lub prowincjonalne prawa, ponieważ wydawane są przez tych, co zrodzili się i żyją w owym kraju, dla którego prawa te stanowią.
Marja z nadzwyczajną uwagą słuchała słów ukochanego i zdziwiona była jak łatwo pojmowała wielkie kwestje światowej polityki.
Po tym maleńkim wykładzie, który Paweł uważał sobie za obowiązek dać jej jako przygotowanie do wizyty w pałacu rządowym, weszli na wspaniałe schody, które prowadziły do olbrzymiego przedsionka, stąd w formie krzyża rozchodziły się cztery olbrzymie gmachy.
Cztery skrzydła pałacu przedstawiają cztery wielkie sprawy kultury kosmicznej. Rolnictwo, Zdrowotność, Wychowanie, Handel i Przemysł.
Od trzech wieków przestała istnieć na naszej planecie wojna, a wszystkie te potężne siły, jakie nasi ojcowie zużywali na mordowanie ludzi, teraz przeznaczone są ku polepszeniu klimatu, uprawie ziemi i zwiększeniu dobrobytu ludzkiego.
Podróżni weszli do gmachu poświęconego sprawom rolnictwa, gdzie widniał też napis: „Rolnictwo.“
Uprzejmy urzędnik oprowadził Marję i Pawła po różnych oddziałach, opowiadał im o wielkich zagadnieniach, jakie tu studjują liczni uczeni.
Tutaj zwróciła ich uwagę olbrzymia „en relief“ zrobiona mapa, na której przedstawiona była całkowita powierzchnia kuli ziemskiej.
Odznaczone tu były miejsca wcale, mało, albo bardzo uprawne i zamieszkane.
Od jednego rzutu oka po białych plamach poznać było można nieuprawne jeszcze miejscowości, po zielonych uprawne, a po czerwonych miejscowości z dużą kulturą.
— Patrzcie państwo — zaczął urzędnik — jak wiele krain po tylu stuleciach pozostaje nam jeszcze do uprawienia. A jednak od trzech stuleci wojna na całej kuli ziemskiej istnieć przestała, a owe niezmierne siły, niegdyś armji i flocie poświęcone, mogą być dziś obrócone na rolnictwo.
Zagadka dziś studjowana, jest następująca:
Co się ma stać z owemi nieskończonemi lasami, ciągnącemi się po wybrzeżach Amazonki i w głębi Środkowej Afryki?
Czy mamy zniszczyć je, aby uprawiać na tej powierzchni: kawę, kakao, banany, słowem wszystkie tropikalne rośliny, czy też uczynić je zdrowszemi za pomocą drenowania i wykarczowania, niszcząc niepotrzebną i nieładną nawet roślinność.
Botanicy, rolnicy, ekonomiści nie zgadzają się w zdaniu i zwrócili się z zapytaniem do mieszkańców owych okolic, ażeby usłyszeć ich opinję.
Tymczasem rząd centralny Antropolisu wysłał do Afryki i Ameryki kilku uczonych, ażeby na miejscu przestudjowali owo wielkie zagadnienie, cały świat obecnie interesujące.
W Europie żadne już błota nie istnieją, tymczasem jest ich wiele w krajach, dokąd kultura później zawitała i gdzie wszędzie jeszcze lasy, owe rozsadniki szkodliwych wyziewów, przeważają. Bolesne to zniszczyć je, a niebezpieczne utrzymać.
W tym rolniczym oddziale mamy specjalna sekcję, zajmująca się ulicami i wszelkiemi środkami komunikacji miedzy krajami świata.
Dawniej podróżowano tylko lądem i wodą, dziś jeszcze i powietrzem. Skutkiem tego marny wodnych i powietrznych inżynierów, którzy pracują nad udogodnieniem i możliwem skróceniem dróg komunikacyjnych między narodami.
Twierdzą, iż podróż powietrzna nie każdemu odpowiada, a dla tych, którzy przekładają ziemię nad powietrze, muszą istnieć zawsze elektryczne środki komunikacji.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Z ministerjum rolnictwa udali się nasi podróżni do wydziału „Zdrowotności“, gdzie najsławniejsi lekarze badali w swoich laboratorjach dwie wielkie kwestje.
Pierwsza: Usunięcia chorób.
Druga: Przedłużenie ludzkiego życia i śmierci wolnej od bólu i trwogi.
I w roku 3000-ym rodzą się ludzie słabi i krótkie życie mający przed sobą.
Jakkolwiek usuwa się chorowitych noworodków, pozostaje jednak jeszcze wiele istot niedoskonałych fizycznie, które nie znajdują żadnych przyjemności w życiu, ani też stać się nie mogą dla innych użytecznemi: często dosięgają oni wieku dojrzałego i przenoszą swe ułomności na potomstwo.
Badanie ludzi wstępujących w związki małżeńskie zmniejszyło wprawdzie choroby dziedziczne, ale nie usunęło ich jednak zupełnie, bądź to z pomyłek lekarzy badających, bądź ze złych nałogów które podkopują nawet silny ustrój fizyczny.
Od 19-tego wieku medycyna uczyniła olbrzymi krok naprzód przez odkrycie wywołujących chorobę mikrobów; ale choroby panować nie przestały do 25-tego stulecia, kiedy pewien znakomity lekarz francuski odkrył oporną zgniliźnie materję, która działa jak wyżerający sublimat i bez szkody dla zdrowia wstrzykiwać można ją w ciało.
W razie więc ukazania się.cholery, żółtej febry, dżumy i wogóle epidemicznych chorób poddawała się cała ludność zagrożonej okolicy zaszczepieniu i zarazek gasł niezwłocznie.
Życie ludzkie przedłużono, dzięki rosnącemu dobrobytowi klas uboższych i postępowi zdrowotności. Gdy w wieku 19-tym przeciętny wiek człowieka zachwiany był między rokiem 28 i 36, dziś dochodzi do 72, a w zdrowszych okolicach do 85. Wówczas na miljon może jeden umierał nie skutkiem choroby; dziś tymczasem 30 proc. umiera śmiercią naturalną i jest nadzieja, że kiedyś taka śmierć będzie jedyną.
Z Ministerjum Zdrowotności udali się nasi podróżni do Wydziału Oświaty.
Nowy przewodnik dał im następujące wyjaśnienie:
— Widzicie państwo, gdy tam zajmują się zdrowiem ludzkiem i przedłużeniem życia, naszem tu zadaniem jest ludzi kształcić i wychowywać, uczucie ich uszlachetniać, a myśli pogłębiać. Powiększać skarb rozkoszy duchowych i czynić go dla wszystkich przystępnym — oto wysoki i trudny cel naszych studjów.
Nie należy jednak przypuszczać, że z Antropolisu wychodzą surowe prawa, przypisujące system nauki wszystkim okręgom świata.
Gminy i okręgi kierują swemi szkołami, stosownie do upodobania, zaś zarząd centralny nie wywiera w tym kierunku żadnego nacisku. Dyrektor spraw szkolnych, zajmuje najwyższe stanowisko towarzyskie, takie, które porównać tylko można ze stanowiskiem starożytnego katolickiego Papieża.
Dyrektor stoi na czele wszystkich szkół i wszędzie zaznacza prąd swoich własnych idei i swej gorącej miłości dla postępu społeczeństwa.
Gdy zbiera corocznie wokoło siebie radnych inspektorów, którzy składają mu sprawozdanie ze szkół wszystkich części i zakątków świata, mawia zwykle: „Musimy wyczuć puls świata.“
W pismach stolicy możecie państwo codziennie przeczytać doniesienie, ogłaszające jakąś nową szkołę, lub nowy system nauczania.
Istnieją też i szkoły wolne, zakładane przez ludzi bogatych, lub apostołów nowych idei, chcących zjednać sobie uczniów i zwolenników.
Nakoniec istnieją szkoły, do których uczęszczają za opłatą.
Państwo ma tylko nadzór nad tem, aby nauka prowadzona była gruntownie. W każdym okręgu istnieje rada uczonych wybrana przez sędziego państwowego, która raz do roku egzaminuje tych, co chcą mieć patent jako lekarze, inżynierzy lub mechanicy.
Kto się w tym celu przedstawia, nie pytany jest gdzie studjował i czem jest.
Złożyć musi surowy teoretyczny i praktyczny egzamin, poczem następuje decyzja, czy ma otrzymać patent lub nie.
Niema stopni i cenzur, ażeby nie zranić czyjejś miłości własnej, a długie doświadczenie nauczyło, że jakkolwiek surowo bezstronnymi byliby egzaminatorowie, sąd ich jednakże niezawsze odpowiadałby właściwym zasługom kandydatów.
Naturalnie szkoły Antropolisu uważane są za najlepsze w całym świecie; stąd też dyplomy, otrzymywane na naszym uniwersytecie mają największą wartość i codziennie napływają tu z najbardziej oddalonych krain studenci, pragnący otrzymać dyplom.
Nie chcemy zacofanych jednostek w naszem społeczeństwie; kto jednak w wyborze swego powołania błądzi nie znajduje się na właściwem miejscu i dlatego należy do nieszczęśliwych“.
Paweł i Marja, wyraziwszy uprzejmie podziękowanie dyrektorowi udali się do oddziału Handlu i Przemysłu.
Tutaj przedstawił się im do dyspozycji nowy przewodnik.
U wejścia wznosi się olbrzymi majestatyczny posąg Wolności, dla zaznaczenia nowego kierunku pracy ludzkiej w r. 3000-ym, a która jednak przed kilku dopiero wiekami wzięła swój początek.
— Patrz, Marjo — zwrócił się do niej Paweł, — posąg ten przedstawia pięknego niewolnika, który rozerwał swe kajdany; leżą one połamane u stóp jego. Podpiera się na trofeach kół, walców i innych narzędzi. Z drugiej strony powietrzny i wodny statek, wskazują na handel.
Owe kajdany — to więzy, w których niegdyś handel i przemysł jęczały. Myśl o czasach tych przejmuje mnie dreszczem i czuję głęboką litość dla naszych pradziadów, którzy cierpliwie poddawali się wszelkim formom niewolnictwa.
Wyobraź sobie, że jeszcze przy końcu 20-go stulecia nie można było przestąpić wielu miast Europy, a żadnego Włoch, nie będąc poddanym brutalnej i nieznośnej rewizji, ze strony nieokrzesanych urzędników celnych, którzy przerzucali twoje kufry i torby podróżne, ażeby się przekonać czy zawierają rzeczy, cłu podlegające. Bo cło ciążyło wówczas na wszystkich artykułach żywności nawet, na winie, mleku i tysiącu innych przedmiotach.
Teraz wszystkie kraje całego świata mają prawo zamienić swoje produkty, a cła skazano na wygnanie do muzeów ruin przeszłości.
Tutaj wmieszał się do rozmowy uprzejmy przewodnik, by dać potrzebne wyjaśnienia:
— W tym oddziale studjują wielkie kwestje handlu wszechświatowego, ekonomiści, przemysłowcy, handlowcy, którzy zyskali sławę w całym świecie; przez swój genjusz, ducha przedsiębiorczego, lub studja. Dają oni nieocenione rady, dzięki badaniom statystycznym, które tu gromadzą ze wszystkich stron świata i które wychodzą na dobre wszystkim przemysłowcom i rękodzielnikom.
Oto masz pan przykład jednej z czynności ministerjalnych:
Przed trzema czy czterema laty, założono w Kanadzie wielką fabrykę ku zestawieniu nowego materjału budowlanego. Materjał ten składa się z masy drzewnej, otrzymywanej z niezmierzonych lasów klonowych tego kraju, zmieszanej ze sproszkowanemi solami krzemionki.
Trwałość, niska cena, mała zdolność przepuszczania ciepła, uczyniły materjał ten wkrótce bardzo popularnym i zastosowany został we wszystkich niemal krajach całego świata.
Fabryka zachęcona powodzeniem zdwoiła wyrób tej pasty o wiele ponad zapotrzebowania.
Jednocześnie powstała na Jawie fabryka tego samego rodzaju, która również za wiele produkowała.
Tutejszy zarząd centralny, zawiadomiony o tym wypadku przez statystyczne badania, telegraficznie zwrócił uwagę obu fabrykom, aby wytwory swoje ograniczyły do koniecznych potrzeb. Bez tej wskazówki, co właśnie miało miejsce w tym tygodniu, jedna z fabryk zbankrutowałaby z pewnością.
I tak dzieje się z wszystkiemi wielkiemi zakładami przemysłowemi, które z tego środowiska otrzymują wskazówki i rady.
Z handlem postępuje się w ten sam sposób co i z przemysłem.
Ministerjum to nie jest urzędem fiskalnym, lecz prostem biurem wywiadowczem.
Każdy większy kupiec z Pekinu lub New-Jorku, z Genui czy z Londynu telegraficznie może dowiedzieć się jednego dnia o ruchu handlowym całego świata, jak równie i o jakości i ilości ładowanych na okręty towarów.
Podróżni nasi, podziękowawszy przewodnikowi, opuścili pałac rządowy, pełni podziwu dla panującego wszędzie porządku, dumni z przeświadczenia, iż żyją w wieku, w którym kultura zrobiła tak wielkie postępy.
Opuszczając jednak pałac, Paweł i Marja zauważyli przy wyjściu mały jednopiętrowy pałacyk, z którego wychodziła we wszystkich kierunkach niezliczona ilość nici. Nade drzwiami wielkiemi literami wypisane było jedno słowo: „Pieniądz“.
Ciekawi byli, jaki tu mógł być urząd.
Nie było to jednak nic innego, jak tylko kosmiczna instytucja obrachunkowa czyli Bank planety, przedstawiający wszelkie te czynności, które niegdyś pełniły zawikłanym nader sposobem ministerstwa finansów, urzędy celne, biura podatków i wszystkie owe narzędzia inkwizycyjne, za pomocą których wyciągano pieniądze z kieszeni podatkowiczów, ażeby opędzić koszta rządowe.
Cztery wielkie oddziały państwowe zawiadamiają centralne miejsce obrachunków, wiele potrzeba na ogólne koszta dobrobytu, odkryć naukowych, publicznej higjeny. Naczelnik tej izby rachunkowości, po naradzie z niewielu swymi kolegami, udziela całemu światu raz do roku żądaną z Antropolisu sumę podatkową.
Zwierzchność każdego okręgu nakłada podatek na każdego obywatela stosownie do jego środków majątkowych. Rośnie ona też w geometrycznym stosunku dochodów każdego obywatela. Biedni nie płacą nic. To jest bilans kosmiczny, ale każda gmina posiada swój bilans oddzielny, a i tu podatki odpowiadają dochodom, a biedni uwolnieni są również od wszelkich podatków.
Każdy okręg posiada swoje biuro reklamacyjne, przyjmujące odezwy tych, którzy uważają się za zbyt wysoko lub niesprawiedliwie ocenionych.
W Antropolisie znajduje się biuro dla reklamatorów podatków z całego świata.
Od sądu wydanego w tym wydziale niema apelacji.