Rok dziewięćdziesiąty trzeci/Część trzecia/Księga druga/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Rok dziewięćdziesiąty trzeci |
Wydawca | Bibljoteka Dzieł Wyborowych |
Data wyd. | 1898 |
Druk | Granowski i Sikorski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Quatrevingt-treize |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wyłom, przez który wchodziło się do wieży, była to dziura wyszarpana wybuchem miny. Dla znawcy, wczytanego w Evrarda, Sardiego i Pagana[1], mina owa umiejętnie była podłożona. Komora ogniowa w kształcie tak zwanej czapki księżej, ustosunkowana była do mocy wieży, którą miała rozpruć. Musiała mieścić przynajmniej dwa centnary prochu.
Prowadził do niej chodnik kręty, który przydatniejszy jest w takich robotach od chodnika prostego. Rozszarpanie od miny wydobyło na wierzch w odłamie kamienia ślad kiszki prochowej, mającej przepisaną średnicę kurzego jaja. Wybuch sprawił w murze ranę głęboką, przez którą oblegający mogli byli dostać się do wnętrza. Wieża wytrzymywała widocznie w różnych epokach oblężenia prawdziwe i prawidłowe; poorana była kulami, a kule nie wszystkie z jednego pochodziły czasu. Każdy pocisk naznacza mur w swój sposób, a wszystkie pozostawiały blizny, począwszy od kul kamiennych z czternastego wieku, aż do kul żelaznych z ośmnastego stulecia.
Wyłom otwierał wejście do przestrzeni, która musiała być dolną częścią wieży. Naprzeciwko wyłomu, w samej ścianie wieży, otwierała się furta do lochu wykutego w skale i ciągnącego się między fundamentami wieży aż pod dolną salę.
Pieczarę ową, w trzech częściach zawaloną, oczyszczono w 1855 r. staraniem pana Augusta le Prevost z Bernay, starożytnika,