Rok dziewięćdziesiąty trzeci/Część trzecia/Księga druga/V

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wiktor Hugo
Tytuł Rok dziewięćdziesiąty trzeci
Wydawca Bibljoteka Dzieł Wyborowych
Data wyd. 1898
Druk Granowski i Sikorski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Quatrevingt-treize
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


V.
Drzwi żelazne.

Drugie piętro zameczka mostowego, wzniesione go na filarach, odpowiadało drugiemu piętru wieży; na tej to aż wysokości, dla większego bezpieczeństwa, umieszczono owe drzwi żelazne.
Otwierały się one od strony mostu do biblioteki, a od strony wieży do wielkiej sali sklepionej, z filarem w środku. Sala ta, jak nadmieniliśmy, stanowiła drugie piętro wieży. Okrągła była jak i ona, oświetlały ją długie strzelnice, wychodzące na pola. Ściany, dziko wyglądające, nagie były i nic w nich nie pokrywało kamieni, zresztą bardzo starannie dopasowanych. Wchodziło się do tej sali po wschodach kręconych, urządzonych w grubości muru, co nie było rzeczą trudną, skoro mury miewały po piętnaście stóp grubości. W wiekach średnich zdobywano miasto po jednej ulicy, ulicę po jednym domu, dom po jednej komnacie. Fortecę oblegano po jednem piętrze. Wieża Tourgue była pod tym względem bardzo sztucznie zbudowana, nader odporna i nader trudna do wzięcia. Z jednego piętra na drugie wchodziło się po wschodach kręconych, niełatwo dostępnych; drzwi były skośne i nie miały wysokości człowieka; chcąc wejść, trzeba było schylać głowę, a głowa schylona to samo znaczy, co głowa roztrzaskana; w każdych drzwiach oblegany czyhał na oblegającego.
Pod salą okrągłą z filarem były dwie podobneż komnaty, stanowiące pierwsze piętro i dół, a nad nią trzy; ponad temi sześcioma komnatami, które się jedne nad drugiemi piętrzyły, była pokrywa kamienna, stanowiąca platformę. Wychodziło się na nią przez ciasną komorę.
Piętnaście stóp grubości muru, które trzeba było przebić dla umieszczenia wrót żelaznych i w pośrodku których były one wmurowane, trzymało je jakby w pudełku sklepionem, w ten sposób, że drzwi zamknięte znajdowały się od strony wieży równie jak od strony mostu w przysionku, głębokim na sześć do siedmiu stóp z każdej strony; za otwarciem zaś tych drzwi przysionki owe łączyły się z sobą i stanowiły jedno przejście sklepione.
W przedsionku od strony mostu otwierała się w grubości muru furtka do schodów kręconych w ślimaka, prowadzących do korytarza pierwszego piętra pod biblioteką; była to jeszcze jedna trudność dla oblegającego. Zamek mostowy przedstawiał od strony płaskowzgórza ścianę prostopadłą, most był w tem miejscu ucięty. Połączenie go z płaskowzgórzem stanowił most zwodzony, przytykający do nizkich drzwi, ten zaś most zwodzony, który z powodu wysokości płaskowzgórza spuszczał się tylko w kształcie równi pochyłej, prowadził do opisanego już długiego korytarza, zwanego salą straży. Opanowawszy ten korytarz, oblegający, żeby się dostać do drzwi żelaznych, musiał zdobywać schody kręcone, któremi wchodziło się na drugie piętro.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: anonimowy.