Rok dziewięćdziesiąty trzeci/Część trzecia/Księga druga/X

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wiktor Hugo
Tytuł Rok dziewięćdziesiąty trzeci
Wydawca Bibljoteka Dzieł Wyborowych
Data wyd. 1898
Druk Granowski i Sikorski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Quatrevingt-treize
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


X.
Zakrój na ocalenie.

Całą noc z jednej i z drugiej strony spędzono na przygotowaniach.
Skoro się tylko skończyła smutna owa rozmowa między szczytem wieży a obozem, pierwszem staraniem Gauvain’a było przywołać swego namiestnika.
Guéchamp, z którym trzeba się nieco zapoznać, był-to człowiek drugorzędny, uczciwy, nieustraszony, średnich zdolności, lepszy żołnierz niż oficer, pojmujący ściśle to tylko, co godziło się pojmować, nie rozczulający się nigdy, niedostępny niczemu, co tchnie przeniewierzeniem się, więc ani przekupstwu niweczącemu sumienność, ani litości, która niweczy sprawiedliwość. Na duszy jego i na jego sercu dwa były pokrowce: karność i rozkaz, niby klapy, osłaniające oba oczy konia; i szedł prosto przed siebie w przestrzeni, którą zdołał objąć pojęciem swojem. Krok jego nie zbaczał, ale droga jego była ciasna.
Zresztą, był to człowiek pewny, surowy jako dowódca i najdokładniej posłuszny.
Gauvain żwawo przemówił do Guéchamp’a.
— Guéchamp, drabiny
— Nie mam jej, komendancie.
— Potrzeba jej koniecznie.
— Do wdrapania się na mury?
— Nie, do ocalenia.
Guéchamp pomyślał i odpowiedział:
— Rozumiem. Ale musi być bardzo wysoka, żeby dobra była do tego, co chcesz, komendancie.
— Najmniej na trzy piętra.
— Tak, panie komendancie, taka jest mniej więcej wysokość.
— Trzeba jeszcze wyżej dosięgnąć, bo należy być pewnym, że się uda.
— Oczywiście.
— Jak się to dzieje, że nie masz drabiny?
— Pan komendant nie uważał za właściwe oblegać zamku od strony płaskowzgórza, kazałeś pan tylko blokować go z tamtej strony; chciałeś pan, żeby przypuścić szturm nie od mostu, ale od wieży. Zajmowano się zatem miną, a o wdarciu się po drabinach nie myślano. To też ich niema.
— To każ zrobić drabinę coprędzej.
— Trudno na razie o drabinę na trzy piętra sięgającą.
— To trzeba krótkie z sobą zesztukować.
— Gdyby były.
— Wyszukaj ich.
— Nikt ich nie znajdzie. Chłopstwo wszędzie niszczy drabiny, tak jak psuje wozy i zrąbuje mosty.
— To prawda, chcą sparaliżować rzeczpospolitę.
— Chcą, żebyśmy nie mogli prowadzić bagaży, przebywać rzek lub wdrapywać się na mury.
— Trzeba mi jednak drabiny koniecznie.
— Myślę o tem, panie komendancie. Pod Fougères w Javené jest wielka ciesielnia. Tam się znajdzie drabina.
— Niema ani chwili do stracenia.
— Na kiedy potrzebna?
— Na jutro, na tę sam ę godzinę najpóźniej.
— Poślę umyślnego do Javené, konno dla pośpiechu; poniesie rozkaz do rekwizycyi. Stojący tam oddział jazdy da eskortę; drabina może tu być jutro przed zachodem słońca.
— To dobrze, będzie na czas — rzekł Gauvain; — tylko się pośpiesz.
W dziesięć minut potem Guéchamp powrócił i rzekł do Gauvain’a.
— Panie komendancie, umyślny już wyprawiony do Javené.
Gauvain wszedł na płaskowzgórze i długo tam pozostał, przypatrując się mostowi, rzuconemu przez parów. Zębato wystający mur zameczka, nie mającego innego otworu, krom nizkiego wyjścia ze zwiedzionego obecnie mostu, wznosił się nawprost urwistej pochyłej ściany parowu. Żeby z płaskowzgórza dostać się do stóp filarów, most podtrzymujących, trzeba było zejść po tej urwistości, od krzaka do krzaka, co nie było niepodobnem.
Ale dostawszy się tam, napastnik byłby wystawiony narażenie go ze wszystkich trzech pięter. Gauvain przekonał się najzupełniej, że w obecnem położeniu stron obojga, oblegającej i obleganej, prawdziwy atak będzie przez wyłom w wieży.
Przedsięwziął wszelkie środki, aby nikt umknąć nie zdołał; dopełnił ścisłego opasania twierdzy; ogniwa straży pozbliżał tak, że nic się między niemi przemknąć nie mogło. Osaczenie forteczki rozdzielił Gauvain między siebie i Cimourdaina; Gauvain zachował sobie stronę od lasu, a Cimourdain’owi oddał stronę od płaskowzgórza. Umówiono się, aby Cimourdain z zapalonemi w bateryi lontami czuwał nad mostem i parowem, podczas kiedy Gauvain z pomocą Guéchamp’a przewodniczyć będzie szturmowi przez wyłom.










Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: anonimowy.