Rozmowa z bramą
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Rozmowa z bramą |
Pochodzenie | Poezye Katulla |
Wydawca | Jan Czubek |
Data wyd. | 1898 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Jan Czubek |
Ilustrator | Włodzimierz Tetmajer |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
— Ty, którą mąż z lubością i ojciec otwiera,
Witaj, bramo, i niech cię dobry Jowisz wspiera.
Tyś, bramo, Balba pono była niegdyś służka,
Póki i dom należał do tego staruszka.
Lecz gdy po jego śmierci małżonków cię dwoje
Bierze na własność, zdradnie otwierasz podwoje.
Więc nam, bramo, dziś powiedz, czemu z zmianą pana
Razem cnoty u ciebie nastaje odmiana?
— »Na Cecyliusa[1] klnę się, co mię dziś posiada,
»Jam niewinna jak dziecię, niech kto, co chce, gada!
»I nikt mi w całem mieście nie dowiedzie zdrady.
»Lecz jak się plotek ustrzedz? — niema pono rady.
»Niech tylko jaka gruchnie po mieście nowina,
»Wszyscy w lot do mnie z krzykiem: bramo, twoja wina!
— Ba, zaprzeczyć poprostu zbyt słaba obrona:
Mówić należy, aż się słuchacza przekona.
— »Ale jak? — nikt nie pyta, tem mniej słucha chętnie«.
— My chcemy, więc nam powiedz wszystko dokumentnie.
— »Więc naprzód, żeby z wiankiem przybyła dziewiczym
»Tu do nas pani, plotką jest i więcej niczem.
»A mąż jej także pewnie pierwszy nie tknął wcale,
»Gdyż pod wiadomym względem niedomaga stale.
»Zato się ojciec męża rozprawił z jej cnotą
»I okrył dom nieszczęsny ohydną sromotą,
»Czy zbrodniczą miłością pałając szalenie,
»Czy też, żeby ciemiędze wskrzesić pokolenie,
»Dostać wnuka, tęższego od ojczulka chwata,
»Wnuka, co sławy rodu nadpsutej podłata.
— Dobry to ojciec widać, szczerze kochał syna,
Że go w pracy wyręczał: zacny starowina!
— »Ale nie tylko o tem Bryksya[2] gawędzi,
»Gród, co usiadł na góry chinejskiej krawędzi,
»Co mu wolnymi nurty Mela skrapia łany,
»Bryksya, macierz mojej Werony kochanej —
»Głosi też, że Postumi z Kornelim, dwaj znani
»Cnót niewieścich pogromcy, hołd składali pani.
»Lecz zarzuci kto może: skąd masz te nowiny?
»Wszak nigdy swej nie możesz odlecieć futryny,
»Ani słyszeć mów ludzkich, w próg bowiem wetknięta
»Wtył i naprzód kręceniem zawsześ tu zajęta.
— »Nieraz ja ją słyszałam, jak głosik przygłuszy
»I swe zbrodnie tajemne sługom kładzie w uszy.
»Nieraz jej się z ust imię to, owo wymyka,
»Tuszy bowiem, że nie mam uszu ni języka.
»Nieraz był jej na ustach — kto? — nie zdradzę pewnie,
»Bo gotów brwi czerwone zmarszczyć na mnie gniewnie:
»Chłop wysoki, miał niegdyś w sądzie proces brzydki
»Za jakieś tam zmyślone bez ciąży przybytki.