Rozstanie (Tarnowski, 1865)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Buława
Tytuł Rozstanie
Pochodzenie Krople czary. Część druga
Wydawca Paweł Rhode
Data wyd. 1865
Druk A. Th. Engelhardt
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część druga
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozstanie.

Stary mój domu! bywaj mi zdrów,
Przedmiocie wieczny, mych cichych snów,
Żegnajcie stare, drogie komnaty,
I stara salo, ty! z antenaty,
I ty kaplico cicha, milcząca,
Echem najmilszych wspomnień dzwoniąca,
Żegnajcie drzewa, coście nademną
Szumiały pieśnią dziką, tajemną,
O! żegnaj niebo, nad łany temi,
Piękne nad nieba wszystkie na ziemi!
I ty o stary cieniu dąbrowy,
Szumiący jakby słowem Jehowy,
Jakby narodu wielką przeszłością,
Poemat snuty przed potomnością!...
I ty mój dębie! o druchu stary!
Coś dni Grunwaldu widzieć mógł chwałę,
Druchu mój niemy, wiosenny, jary,
Szum nadal dumy, tęskne, zuchwałe,
Na twych konarach lęgnij orlęta,
A u stóp twoich, kiedy dzwon rzewny
Rozmdleje dźwięk swój przez łan powiewny,
To przyjm go wspomnień kaplico święta
Jak westchnień odgłos, niemy, daleki,
Co z kądziś płynie, przez morza... wieki!
Ty stawie cichy i tajemniczy,
Oprawny w niebo i Karpat smugi,
Szumiący w trzciny, śpiew smętny, długi,

Jęczący w czajek pojęki smutne,
We mgłach, czyścowe, dzikie, pokutne!...
Łany skowrończe! łany kwieciste,
Na których nieraz klęcząc, wschód słońca
Witałem, albo w noce gwieździste
Prężąc ramiona w przestrzeń bez końca!...
Niewiele wspomnień rodzinna strono,
Unoszę z Ciebie,... nic prócz tęsknoty,
Z złotą dzieciństwa przędzą wyśnioną
W dzikiéj rozpaczy, wieków sieroty...
I nic — nic więcéj! — matko miłości!
Prócz łez dzieciństwa i snów młodości,
Prócz przekleństw zlanych w błogosławieństwa,
I nocy dzikiéj — jak śmiech szaleństwa!...
Gdziekolwiek pójdę, drogę mą znaczy,
Rozdarty uśmiech niemej rozpaczy,
Dziki, jak nocy cmętarnych śpiew
Jak niemy odgłos sosnowych drzew!...
Jak pierś zdziczała wichrowych skał,
Gdzie przegrzmiał burzy wiosennéj szał!...
O stare drzewa w smutnym ogrodzie,
Co pieśń szumicie w głuchym rapsodzie,
W wichrowéj nocy, dziki wasz bal,
Jak oceanu grzmot wzdętych fal...
Kiedy się wichry już rozkiełzane
Rozryczą, w koło burzą pijane —
Ha! taki dziki północy śpiew!...
To jest polonez mych starych drzew...
Grzmot ich muzyką, Karpackich łun
Piorun świecznikiem, ich dzikich dum —
Stary dąb trzęsąc się cały, na przedzie,
Lipę matronę na gody wiedzie,
A stara lipa Wielka, Piastowa,
W szumie konarów dumę swą chowa,
Za niémi matron lip szpaler cały
Parami stąpa w taniec zuchwały...
Dalej modrzewie, świerki wzburzone,
Jako rycerze w zbrojach zbudzone,
Ich rozczochranych powiewy grzyw,

Zbudziły ptaków ponocnych śpiéw...
Smętne topole, brzozy płaczące,
Coraz się liczniéj polonez plącze,
Aż z trzaskiem w lipy konarach coś jękło,
Jak gdyby wielkie serce gdzieści pękło,
Drgnęła jak matka nad trupem dziecięcia,
I padła — w dębu starego objęcia...
W tém jasion huknął — odbijanego!
Z jękiem puszczyka od wypłoszonego,
Dziki polonez! obchodzą dom,
Trzykroć — aż trzasnął północny grom,
I ciszéj szumią — zapadły mgły,
I pieją kury nad kwiatów łzy
A wichry tłuką okiennicami,
Gdzieś stary obraz runął ze ściany,
I w ciemnym kącie, kędyś świerszczyk śpiéwa,
W kaplicy lampa cicho dogorywa...
I widno, kiedy łóny zamigoczą,
Niedoperzami, wiatr ciska, jak procą...
Rada puszczyków w głębi się odbywa —
I wstały wichry zerwane znów,
Szumią jak sztandar ludzkości głów,
O szyby deszczu bije kurzawa,
I północ bije — król wichrów wstawa!...
I antenaty w piorunów noc
W oku znów miały wiekową moc,
Zeszli z portretów! o! wyszli z ram!
Podali rękę orszakom dam,
Suną po sali! suną o! biali!
A grom po gromie wśród wichrów wali!
I gdzieś z wichrami wieją!... powiali!...
Dzwonią buławy, i pastorały
O ziem stukają,
Wielkie postacie!... chód ich wspaniały!...
Naprzód stąpają!...
Kroki ich dumne, że aż szyby dzwonią,
A tam się wichry za wichrami gonią!...
Hetmany stare potęgi i chwały
I ze dni spisków męże olbrzymy,

Dłonie na głowy młodych składały
Co mają zerwać się w pomsty syny...
Woli potęgą — grób matki odwalić —
I piekła zbawić — i światy ocalić!...
Poszli, w komnaty — na wielki tan,
Na ścianie tylko, wśród duchów biesiady,
Rejtan pozostał — samotny i blady,
A niżej także sam został — Zan!...
Bo skamieniali — i tylko głos
Wolnéj ojczyzny zwolni ich los!...
A za Czarnieckim Puławski już
Poszedł za niémi Kościuszko tuż...
Gdzieś z Polonezem łączą się drzew,
Aż grom zagłuszył chóralny śpiéw...
Pieśń ich nad gromy wśród komnat wionęła:
„Jeszcze Polska niezginęła!...“
O! naprzód! naprzód! tam już zorza ranna
Krwawo nad ziemią ojczystą powstaje,
Ojczyzna z grobu rękę nam podaje,
Trzęsą się kości w kurhanach... Hozanna!...
Idą — wstrzymuje się ich orszak biały —
Umilkły wichry — gromy poznikały,
A ja krzyknąłem, aż sala zadrgała
Ojcowie moi! Polska zmartwychwstała!...


1863.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.