[20]III.
Przepióreczka.[1]
I pobiegły płoche, rade,
Ja patrzyłem, acz od ziemi,
A patrzyłem wciąż za niemi,
A knowałem wielką zdradę. —
Co raz prędzéj, jak błysk fali,
Jak obłoczek biały, cienki,
Wieją jeszcze ich sukienki,
Jeszcze wieją.. znikły w dali.
A więc milczkiem, w dwoje zgięty,
Pędem strzały, ptaka lotem,
Dołem, rowem, po pod płotem,
Trop w trop, śladem za dziéwczęty.
Padłem, wstałem raz i drugi,
Gdy szły, szedłem, biegł gdy biegły:
Że też cienia nie postrzegły,
Choć był czarny, choć był długi..
Jaka była wtedy pora,
Jaki kwiat gdzie, jakiéj woni,
Widzę wszystko jak na dłoni,
Wszystko pomnę jakby wczora.
[21]
Był na przedzie bór ponury,
Bliżéj rzéka: po nad rzéką
Kwitła łąka wzdłuż, daleko
W prawo skały, w lewo góry.
Nazad ściéżka między zboża,
Widać wioskę mało — wiele,
I trzy wieże na kościele,
I trzy krzyże u rozdroża.
A na niebie żadnéj chmurki,
Słońce sieje blask wspaniale,
Pod dnieprowych wód krzysztale,
Między skały, i pagórki.
Cień się czerni, wiatr przez błonie
Jako fala się rozléwa,
Raz utonie, znów wypływa.
Znowu płynie, znowu tonie.
Był na łące, już na drzewie,
Po tle wody marszczy kółka,
Zdmuchnął listki wyssał ziołka,
Leci, pędzi, sam gdzie nie wie.
Wraz dziéwczęta się zwróciły,
A ja w strachu, jak z kopyta,
Jeszcze prędzéj między żyta;
I przyległem u mogiły.
[22]
I pełzałem niwą żytną,
Rwąc, badając różne kwiatki,
To tymianki, to bławatki,
I jak wonią, i jak kwitną.
Alem nie to miał w pamięci.
Lisiem uchem, orlém okiem,
Wszystkom słuchał, śledził bokiem,
O co chodzi, co się święci.
Jako krążą, brzmią żurawie,
Gdy wracają tu na wiosnę,
Tak wesołe i radosne,
Brzmią i krążą po murawie.
I jak rybka tuż za rybką,
Jak jaskółka za jaskółką,
Dłonie w dłoniach, raźno, w kółko
W pląsach, skokach, krążą szybko.
A Zoryna w środku koła,
W tę i owę bieży stronę:
Wszędzie wyjście zagrodzone,
Wszędy piosnka brzmi wesoła.
„Fit, fit, fit, fit, przepióreczko,
Przepióreczko piękna, hoża!
Nie ucieczesz nam do zboża,
Nie ucieczesz kochaneczko!“[2]
[23]
I wietrznice krążą, nucą,
Taniec, piosnka jedna, druga,
Jak lecąca z dzwiękiem struga,
Nieustannie echa kłucą.
Miałżem siedzieć jak na grzędzie?
Myśl wyborna! napaść na nie!
Napaść z nagła, niespodzianie!
Choć wiedziałem co to będzie.
Jak Zoryna się zachmurzy,
I jak z góry na mnie wpadnie:
„A niegrzecznie, a nieładnie!“
Lecz niebałem się téj burzy.
Gdy gotowy w przedsięwzięciu,
Oglądałem się po niwie..
Aż w tém widzę: dziw o dziwie!
Pięć, sześć, siedem do dziesięciu,
Za górami przy zagięciu
Skał do rzeki, między lasem,
Czasem pierzchnie, mignie czasem,
ęći, Psześć[3], siedem, do dziesięciu.
Już są, już są za sitowiem,
Po za rzekę, po za krzaki,
Co? i skąd? gdzie? i kto taki?
Bij i zabij! — nie opowiem.
|