[99]Są lata...
Są lata, w których role odżywione wiosną
Cudownie jednem zielem niesianem porosną,
Tak rumianek i stokłos, mietlica, bławaty,
Naprzemian łany nasze w różne stroją kwiaty,
A gospodarz co posiał pszenicę i żyta...
Wzdycha i o zagadkę Kalendarza pyta...
Tak i na naszej roli rosną naprzemiany...
Owse prozy, kwiat pieśni, albo nie posiany
Chwast dziki, a wie Pan Bóg chyba tylko w niebie
Skąd się ziarno to bierze, kto je w roli grzebie...
Sieją poezyę złotem, prośbami, zachętą —
Rosną czczych słów łopuchy lub łodygą krętą,
Dowcipnie o swej sile na tyczkę się spina,
I chce drzewko udawać... a przyjdzie godzina,
Że choć nikt nie pomaga, nikt nawet nie słucha,
Wykwita pieśń, gdzie była ziemia tylko sucha,
Bo duch wieje kędy chce... z krwawego zagona
Nim pszenica urodzi... ot trawa skoszona...
Osty, gorzkie piołuny i dziewanna płoną,
Garść zapiekłego bólu i żółć czczego słowa.
Wiele słów się przelało przez niewdzięczne uszy,
Mało poszło do serca, trafiło do duszy,
Ale słowo wiekuje, choć zbutwieje karta —
Żyje, jeśli ma życie pieśń na niej zawarta.
[100]
I w lat tysiąc poświadczy o cierpianem bólu.
Nie troszcz się — jeśli siejesz pustą garść kąkolu —
To zginie — jeśli myśl jest w twej pieśni ukryta —
Ktoś ją kiedyś odgrzebie, chwyci i przeczyta.
Nie nam dziś pisać słowy... krwią piszemy dzieje,
W tej krwi umaczam pióro i żółci doleję
I piersi me rozedrę, wezmę prawdę całą,
Wyrzucę, by się choć raz zadość duszy stało!
Patrzę... szukam człowieka — drobne pełzną karły,
Naród jakiś bez woli, lud jakiś zamarły,
Głowy bez oczu, usta bez głosu, a czoła,
Na które i policzek wstydu nie wywoła.
Gdzie życie? chyba w grobach! gdzie życie wyciekło?
Przez szpary egoizmu wyssało je piekło...
Pusto, okropnie cicho na polu cmentarnem
Siedzi błazen z uśmiechem i licem poczwarnem
I dmie w jakąś fujarkę na grobie macierzy...
Otóż, co nam zostało z kapłanów, rycerzy...
Zniewieściałe pacholę, co śmiechem i płaczem
Świadczy, że żyje życiem bez życia... żebraczem...