Słońce szatana/Olbrzymy i karły

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Charszewski
Tytuł Słońce szatana
Wydawca Neuman & Tomaszewski Zakłady Graficzne we Włocławku
Data wyd. 1932
Druk Neuman & Tomaszewski Zakłady Graficzne we Włocławku
Miejsce wyd. Włocławek
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


OLBRZYMY I KARŁY



Oświeconemu słońcem wolnej myśli autorowi katolicyzm przedstawia się jako ślepowierstwo, a katolicy jako ślepowiercy. W tem zastosowaniu powtarza on te określniki „po wielekroć razy“ (masło maślane) z lubością, tyle w tym smołowym produkcie znajduje sacharynowej słodyczy. Stać go wprawdzie na to, by wiedzieć, że to ślepowierstwo nad ślepowierstwy posiada swoją filozofję. Jestto wszakże filozofja umysłów karlich.
Rozum głupca — rozumuje autor — nie jest w istocie swej inny, niż rozum mędrca. Obadwa jednak różnią się między sobą „olbrzymią skalą siły“, co ma znaczyć: olbrzymio pod względem skali siły. Ślepowiercy, np. Paweł, Augustyn, Tomasz z Akwinu, mają rozum karli; natomiast śleponiewiercy są olbrzymami umysłowymi, jak choćby nasz pogromca Pawłów, Augustynów, Tomaszów. Pogromca wszak musi być mocniejszy od pogromionych.

Niechże wszystkie psy mówią; Aj, mopsik malusi,
Skoro szczeka na słonia, jak silnym być musi![1]

Ale nasz pogromca słoniów nie jest gołosłowny. „Ponieważ — rozumuje on dalej olbrzymio — bez udziału rozumu niema wiary, ani niewiary, przeto wołanie, iż wiara jest czemś wyższem od rozumu, to zła wola, najczęściej zaś głupota“.
Olbrzymie to rozumowanie szwankuje nieco.
Nie dlatego „wołamy“, że wiara, jako narzędzie poznawcze, przewyższa rozum, iż w akcie wiary, zarówno jak i niewiary, uczestniczy rozum. Wołamy tak z powodu wyższości, poznawalnych rozumem, motywów naszej wiary. Pochodzą one z Objawienia, którego autentyczność poznajemy z wiarogodnością oczywistą. Rzecz jasna, że wiara, pochodząca z takiego źródła, przewyższa rozum. Umacnia nas ona w prawdach czysto rozumowych, wspólnych teologji i filozofji, do których dochodzimy rozumem praktycznie z wielkim tylko trudem, lubo w zasadzie możemy do nich dochodzić z absolutną pewnością moralną; wręcz zaś objawia nam prawdy, nie już nadzmysłowe, lecz nadprzyrodzone, dla rozumu całkiem niedostępne. Wogóle zagadnienie sprowadza się do aksjomatu, że rozum boski, w którym uczestniczymy przez wiarę, jest wyższy od ludzkiego. Szczególnie, kiedy rozum ludzki, niby beczka, rozkuta z obręczy, zostanie rozkuty z dogmatów, wskutek czego olej zdrowego sensu zeń wycieknie. I jaka wówczas pociecha z tego, że beczki rozumów wolnomyślnych są olbrzymie, skoro są puste?
Nie nasza wina, że autor, ani w Boga, ani w Objawienie, nie wierzy.
Sądzi on tu logikę naszego twierdzenia o wyższości wiary nad rozumem, logikę zaś każdej nauki należy sądzić z jej własnego stanowiska, w oderwaniu od słuszności tegoż, którą sądzić trzeba osobno. Autor jednak nie zadaje sobie tego, niebezpiecznego dla wolnej myśli, trudu; lecz, ułatwiając sobie zadanie, sądzi naszą logikę ze stanowiska swojej niewiary, uznanej zgóry za absolut mądrości; z takiego stanowiska nasza logika musi wypaść antypodycznie, jako „głupota“. „Głupota“ dlatego, że jakoby na to, by dojść do niewiary, trzeba olbrzymiego rozumu!
Jest tu coś olbrzymiego rzeczywiście, zaszło tylko nieporozumienie co do tego „coś”. Co to takiego, poznać nietrudno nie tylko z dziejów, zwłaszcza dziejów filozofji, ale i z codziennego doświadczenia. Bezwierstwo po wszystkie czasy przejawiało olbrzymią pychę wobec pokory wierzących, biorąc wydęty pychą rozum własny za jego olbrzymiość naturalną, a pokorę rozumu wierzącego za jego karlość. Olbrzymia tu więc jest pycha; a że pycha, jak wiadomo, zaślepia, zatem i ślepota; ślepota zaś umysłowa to głupota, która w przeczeniu Mądrości Najwyższej osiąga swój szczyt.
Z faktu, że rozum jest pośrednikiem zarówno wiary i niewiary, wynika, że wartość jego w obu wypadkach może być równa. Różnice między rozumem wierzącym a niewierzącym leżą w płaszczyźnie moralnej. Jako pośrednik niewiary, rozum, wedle wyrażenia Szekspira, jest stręczycielem pożądliwości. Rola nikczemna, która rozum poniża i obniża, — wszystko jedno, czy to będzie rozum profesorski, czy też Antka z nad Wisły. Bezwierstwo, niezależnie od siły rozumu i wielkości nauki, prowadzi do wiary w Pawłowe „nikczemne“ i Piotrowe „uczone baśnie“. Bezapelacyjnie i bez względu na doktoraty i choćby same nagrody Nobla, Pismo zawyrokowało raz na zawsze: „Rzekł głupi w sercu swojem: niemasz Boga“. Głupi, jeżeli w to największe głupstwo wierzy; bo jeżeli nie, a jednak je głosi, jest raczej szatanem.
Szlachetność roli rozumu, jako pośrednika wiary, przeciwnie, sprawia, że faktycznie największe genjusze ludzkości są wierzące. Wielkiego moralnie rozumu trzeba, by wierzyć rozumnie.
Wilk z bajki Fedrusa, który, stojąc powyżej biegu strumienia, oskarżał stojącego poniżej baranka o mącenie mu wody, powiedział wierutne głupstwo. Gdy mu to baranek okazał, wilk chwytał się wymysłów coraz głupszych, aż w końcu ukoronował je głupstwem piramidalnem, lubo perwersyjnem, ujawniającem więc rozum:

Już mi się twoja uprzykrzyła kleć!
Zawiniłeś tem choćby, że chce mi się żreć!

Tak! Wszystkie rozsądne retorsje baranka to kleć, ostateczna zaś wina jego w apetycie wilczym na jego mięso. Oto obraz mądrości wolnej myśli.
Zresztą, nasze rodzime wilki należą do odmiany zachodniej i srożą się przeciw swoim kolegom wschodnim; owcom zaś obiecują, że nie będą ich pożerały dziko, lecz, że będą je spożywały z zachowaniem przepisów cywilizacji Zachodu. O tem, szczegółowo, potem. Tu jeszcze słówko à propos olbrzymów i karłów.
O św. Augustynie, którego 1500-lecie świat katolicki obchodził w r. 1930, rzekł Leibnitz: „Vir sane magnus et stupendi ingenii“ — „Mąż zaiste wielki i zdumiewającego umysłu“. Nie dziwno. Sam Leibnitz, lubo protestant i do kościoła wcale nie chodził, był karłem. Jakże? Zadawał się z karłem Bossuetem...





  1. Z przekładów autora „Słońca Szatana“.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Charszewski.