<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Bartoszewicz
Tytuł Słownik prawdy i zdrowego rozsądku
Data wyd. 1905
Druk Jan Cotty
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały słownik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
C.

Całus, towarzysz poprzedniej. Bliższemi objaśnieniami mogą służyć poeci wszystkich czasów i narodów. Szymonowicz w swoich „Sielankach“ podaje taki djalog:

— Jeszcze tu nie masz z czego chełpić się, mój panie:
Marna rzecz, powiadają, samo całowanie...
— Marna rzecz całowanie, ale w tej marności
Są też swoje przysmaki, są swoje słodkości.

Nie od rzeczy może będzie zanotować, że w starej polszczyźnie był wyborny wyraz na amatorów i amatorki całusów, nazywano ich „całusiami“. Mówiono np. „dziewczyna ta wielki całuś“, Często całusy posyłane są w listach, ale wartość ich mała, zwłaszcza jeżeli pochodzą od pięknej kobiety, bo tylko owoc wprost z drzewa zerwany jest smaczny.
Cambronne, dowódca gwardji napoleońskiej, który bardzo ładnie wymówił bardzo nieładny wyraz pod Waterloo.
Chłop. X. Skrzetuski w Prawie politycznem pisze: „Wyraz chłop, najużyteczniejszych krajowi obywatelów oznaczający, nie wiem przez jaki przesąd wzięty jest za nazwisko żelżywe; bo Kromer świadczy, że już za czasów jego poczytano je za takie appelationem probrosam“. Tegoż zdania jest i Bohomolec; „jeszcze dziś — pisze on — o godnych ludziach mówimy: słuszny, łepski chłop...“ A król Stanisław Leszczyński mówił do szlachty: Nie byłbyś szlachcicem, gdyby chłop nie był chłopem. Jeżeli kogo wynosząc mówimy: „pan z panów“ słuszniejby mówić: „pan z chłopów“. Wreszcie przytoczmy zdanie Kochowskiego:

Gdy Ewa kądziel przędła, Adam ziemię kopał,
Kto tam był szlachcic wtenczas i kto komu chłopał?

Tęż samą prawie myśl, tylko drastyczniej wypowiedział jeden z naszych historyków; słysząc księżnę C. unoszącą się nad wielkością rodów magnackich, odezwał się: „Niech księżna nie zapomina, że świat istnieje tysiące lat, a nasze wielkie rody zaledwie po kilkaset, że przedtem wszyscy byliśmy chłopami i że między moim rodem a księżny jest tylko ta różnica, że moi przodkowie może o sto lat później, niż przodkowie księżnej, świnie paść przestali — a i to jeszcze wielkie pytanie, którym wcześniej zajęcie to się sprzykrzyło“.
Chłopiec może być do usługi, u majstra, do butów i t. d. W ogłoszeniach często czytamy: „Potrzebny jest chłopiec!“ — prawdopodobnie są to ogłoszenia panieńskie, gdyż każda potrzebuje chłopca.
Choroba, rzecz często bardzo pożyteczna. Są ludzie, którzy chorują na zawołanie. Dygnitarze dostają zwykle dymisję z powodu choroby, choć często są zdrowsi od swych następców. Gdy człowiek ciężko na zdrowiu zapadnie, wmawia w siebie i w drugich, że to głupstwo, lekka niedyspozycja; kiedy zaś powstanie z lekkiej słabości, opowiada wszystkim jak niebezpieczną przebył chorobę. Wyrażenie: a niech cię choroba! nie należy do salonowych.
Chrzciny, smutne następstwo wesołego początku. Chrzciny wina odbywają się w piwnicach kupców pierwszorzędnych, drugorzędnych, trzeciorzędnych i t. d. aż do ostatniorzędnych.
Chwalca, gatunek lisa. Nawet najgłupszy i najpłytszy człowiek chwalić potrafi, ale sprawiedliwie wytykać błędy umie tylko człowiek rozumny i uczciwy. Przypowieść mówi: nie chwal dnia, aż po zachodzie słońca, a żony aż po śmierci.
Cierpliwość, cnota, zalecana biednym przez bogatych, nieszczęśliwym przez szczęśliwych. „Łatwo jest żyjąc w rozkoszach, mówić drugiemu o cierpliwości, ale nie łatwo samemu być cierpliwym gdy trzeba. (Birkowski)“. Szczytem cierpliwości jest cierpliwość mężowska.
Ciocia patrz: wąsy i wujaszek.
„Cnota skarb wieczny, cnota klejnot drogi, tegoć nie wydrze nieprzyjaciel srogi“, powiada Kochanowski, i ma zupełną słuszność, gdyż przyjaciele i nieprzyjaciele wydrą ci wszystko: sławę, zasługi, pieniądze, żonę, kochankę, zarobek, serce z piersi, włosy z głowy, nawet fotografie z albumu, ale pozostawią ci cnotę, jako rzecz bezwartościową.
Cognac napis na flaszkach, zawierających wódkę na ciemno-żółtą zafarbowaną. Fabryka koniaku znajduje się w każdym szynku.
Cud bywa wtedy, jeżeli literaci i wszelkiego rodzaju artyści zadowoleni są z recenzentów.
Cukiernie bywają pierwszorzędne i drugorzędne. W Warszawie pierwszorzędne po większej części są składem kokot i innych rupieci, drugie przybytkiem lichwiarzy, procesowników, faktorów i małych finansistów. Zdałyby się tabliczki z napisem dla pierwszych: „Wstęp porządnym kobietom surowo wzbroniony“, dla drugich: „Strzeżcie się złodziei“.
Cywilizacja — samo brzmienie dowodzi, że jestto rzecz cywilna, a więc nie mająca nic wspólnego z militaryzmem. Cywilizacja niemiecka święciła niedawno swe tryumfy we Wrześni.
Cyrulik v. golarz, to samo co urzędnik podatkowy.
Cygan patrz pod: Dyplomata.
Człowiek, jedyny ssak, nieposiadający ani naturalnego futra, ani tak grubej skóry, aby chroniła od zimna. Natomiast miewa zazwyczaj „grubą skórę“ moralną. Jestto wogóle najnędzniejsze stworzenie, skrępowane nietylko ubraniem, ale i formami, które samo sobie narzuciło. Nawet koń, najnieszczęśliwsze bydlę, jest w lepszem od niego położeniu, bo choć ciężko pracuje, ma zapewniony dach nad głową i jakie takie pożywienie; nie myśli przytem za co kupić buty, nie trapią go długi, nie zajmuje się polityką, nie czyta gazet, nie kłania się wyższym, nie męczy go troska o byt dzieci, wolno mu zachowywać się nieprzyzwoicie, może rżeć jak mu się podoba, nie schnie z miłości, nie strzeże go rodzina od mezaljansów, nie skraca sobie życia pijaństwem, nie uczy się greki i t. d. i t. d. — to też nikt jeszcze nie widział, aby koń sobie w łeb strzelił. — „Dobry człowiek“ synonim głupoty. Najgorszy gatunek: „czuły człowiek“; już Syrokomla ostrzegał przed czułymi ludźmi, „bo zjedzą“. — Jednostki bogate nie mają się za ludzi; mówią one: „hrabia poluje“, „Herbowski się ożenił“, „Idalka flirtuje“, a jednocześnie: „posłałem człowieka do miasta“, „daj temu człowiekowi wódki!“, „utopiło się czworo ludzi i jeden obywatel“. — Filozofowie widzący zawsze to, czego niema, prawią dużo o szczęściu człowieka. Jeden z nich tak rzecz tłumaczy: „czego się człecze martwisz, czego narzekasz? Byłeś prochem i będziesz prochem, a więc wrócisz do stanu pierwotnego, — a przez ten czas zawsześ się trochę najadł, napił, nakochał... O co ci idzie? cóżeś stracił?“.
Czytanie dzienników, zamach na własne oczy i spokój ducha; czytanie powieści, strata czasu; czytanie dzisiejszej poezji, przenoszenie się myślą do Tworek lub Kulparkowa. Czytający wstępne artykuły dostają boleści, czytelnicy pism humorystycznych wpadają w melancholję.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Bartoszewicz.