Słownik prawdy i zdrowego rozsądku/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Słownik prawdy i zdrowego rozsądku | |
Data wyd. | 1905 | |
Druk | Jan Cotty | |
Miejsce wyd. | Warszawa | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Kazimierz Bartoszewicz
SŁOWNIK PRAWDY
i ZDROWEGO ROZSĄDKU
WARSZAWA
Druk. i lit. Jana Cotty
—
1905
|
Bez tego być nie mogło, aby w poważnych rozmowach czasem i pożartków pomiernych nie było.
Żartem się prawdy domówić nie wadzi.
Nie zawsze żart tylko żartem, — najdzie się w nim połowa prawdy.
Satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka.
Humor rodzi się w sercu; — nawet wtedy ludzi kocha, gdy ich karci.
Żart i prawda, choć się pozornie trzymają od siebie zdaleka, pozostają jednak często w ścisłych stosunkach przyjaźni i wzajemnie sobie pomagają. Często zabierasz się do napisania żartu, a tymczasem zamiast niego napiszesz prawdę.
Abecadło, jedyne dzieło przynoszące uczącemu się prawdziwy pożytek, pozbawione przytem wszelkiej domieszki blagi. W dawnej polszczyźnie nazywano je rownież „obiecadło“, zapewne z tego powodu, że kto go się uczył, obiecywał sobie ciągnąć korzyści z nauki. Za naszych czasów forma „obiecadło“ zginęła, jako nie będąca w zgodzie z obecnemi stosunkami; dziś można obiecywać sobie korzyści ze sprytu, protekcji, zuchwalstwa, blagi, dobrego ożenku, związków familijnych, tytułu, łapówki, doppingu, reklamy, lokajstwa i t. d., ale nigdy z nauki. Znajomość abecadła co najwyżej można uważać jako pierwszy i główny krok do zostania redaktorem pisma, lub członkiem Akademji Umiejętności.
Abonent, osobistość niezmiernie szanowana, zwłaszcza przy końcu każdego roku kalendarzowego. Dla uzyskania jego względów, wydawcy są gotowi do wszelkich poświęceń. Ogałacają papiernie, zakupują nienapisane powieści, — nie pozwalają nawet w tym czasie ginąć z głodu literatom i artystom.
Absurd, ulubiona forma wyrażania myśli przez niektórych poetów i publicystów. Najwięcej absurdów pisze się na temat chwały lub hańby narodowej. Jeżeli np. występuje w Ameryce jakaś nasza aktorka, popisuje się jakiś nasz cymbalista lub tenor, to dowodzi się szanownej publiczności, że damy te i ci panowie roznoszą chwałę narodową; jeżeli zaś jakaś hrabina lub hrabia dostanie się przed kratki, to ciż sami publicyści każą nam się wieszać, abyśmy nie przeżyli hańby narodowej. Sami zaś tę hańbę i chwałę bardzo sobie chwalą, bo biorą za nie po kilka centów lub kopiejek od wiersza.
A conto, specjalność artystów, literatów, dziennikarzy, urzędników i t. d. Narzeczone powinny wystrzegać się udzielania à conto tak posagu, jak innych małżeńskich należytości.
Adam, pierwszy pantofel, a zarazem jedyny szczęśliwiec, który nie miał teściowej. Żona jego była pierwszą prenumeratorką pism codziennych, gdyż poszukiwała „wiadomości złego i dobrego“. Cerwantes w Don-Kichocie jest zdania, że Adam musiał już wiele zgrzeszyć, kiedy mu Pan Bóg dał żonę, — bo za cóż miałby go tak srogo karać?
Adjutant, patrz pod: małżeństwo.
Admiracja po części toż samo co asekuracja (ob.), bractwa bowiem wzajemnej admiracji są jednocześnie bractwami wzajemnej asekuracji. Zawiązują te kółka najczęściej młodzi literaci i artyści, żeby przy pomocy wzajemnej reklamy, asekurować swą wielkość od ognia i gradu krytyki. Prawdziwe talenty albo całkiem do bractw tych nie należą, albo z nich po pewnym czasie występują.
Adres może być dokładny lub niedokładny. Jeżeli np. ktoś napisze: „Wielmożna Pani Świdrzycka, wielmożna pani dobrodziejka w Europie, poste-restante“, to adres taki wszystkie poczty uznają za niedokładny, — jeżeli jednak zamiast: „w Europie“ adresujący napisze: „w Poznaniu“, to adres taki za dokładny uznają wszystkie poczty całego świata, z wyjątkiem poczty niemieckiej. Zkąd to pochodzi, wyjaśniła bajka: „Osieł i kultura“. Bohater jej chciał z początku uczyć się u papugi obcych języków, ale
Nauka mu najmniejszej korzyści nie niosła:
Z osła w szkole nie będzie nic więcej prócz osła.
Widząc, że u papugi trudził się daremnie
Zawołał wreszcie osieł: A to osieł ze mnie!
Mozolę się nie wiem czemu,
Jak gdybym lingwistyczne posiadał talenta,
Ot! lepiej zmuszę zwierzęta.
Niech się uczą po oślemu.
A wtedy im dowiodę moim własnym rykiem,
Że jestem ich kulturnikiem.
Są także adresy uznania, któremi czci się przeważnie 25-tą, 30-tą, 40-tą, lub 50-tą rocznicę pracy literackiej. Jest to najtańszy sposób uczczenia, gdyż teka z arkuszami zepsutego papieru może kosztować 20 do 50 rubli, — a podpisów bywa w niej koło 10,000, czyli, że przecięciowo każdy z wielbicieli ponosi wydatek 1/5 do 1/2 kopiejki.
Akcent, jeden z największych tyranów młodzieży uczącej się starych i nowych języków. Akcent paryski najwyższa doskonałość na świecie, to też nasze mamusie nie cofają się przed zupełnem zniszczeniem floty mężowskiej, aby tylko ich córunie przyswoiły sobie wymowę gryzetek paryskich.
Akcyjne towarzystwa, patrz pod: „Grabież“ i „Kryminał”.
Akuszerka, osoba mile widziana w pierwszych latach pożycia małżeńskiego, w następnych znienawidzona.
Aleje Ujazdowskie, ulica w Warszawie, na której za czasów zamierzchłych rosły szeregi (aleje) cienistych drzew, na pamiątkę czego przechowano ich kilka w pobliżu Łazienek. Na ulicy tej podczas lata wznosi się fabryka kurzu i zgęszczonego powietrza. Aleje Jerozolimskie sławne są z „Kawiarni udziałowej“, w której można spotkać białe niewiasty, czerwonych kelnerów, błękitną krew, zielone głowy, żółte buty i czarnego murzyna.
Altruizm, wyraz zwycięski, który wygnał z naszego języka: miłość bliźniego. Im więcej frazesów czytamy o altruizmie, tem mniej spotykamy czynów świadczących o miłości bliźniego.
Ameryka, najbogatsza część świata, ponieważ połowa jej ludności składa się ze zbiegłych z Europy kasjerów, lub ich potomków.
Analfabeta, członek Towarzystw i Kół literackich, czasem dzienikarz, zawsze artysta.
Antenaci v. przodki, indywidua zmarłe i dawno pochowane, na których zasługi powołują się ludzie nieposiadający własnej wartości. Im więcej taki przodek jest oddalony, tem więcej pysznią się jego... nieprzodki, co dowodzi ich niesłychanej naiwności, gdyż co wart ród, który przed 400 lub 500 laty wydał jednego tylko wybitnego człowieka, a potem produkował same zera? W Chinach rzecz tę pojmują rozsądniej: znakomitą arystokratyczną rodziną jest ta, której ojciec był mężem zasłużonym lub wielkim dygnitarzem; im ród się więcej od znakomitego przodka oddala, tem jest marniejszy i już w piątem pokoleniu traci zupełnie prawa i charakter arystokracji, jeżeli znowu kogoś ze siebie nie wyda, co do dawnych zasług doda nowe.
Antyk patrz pod: amantka lub naiwna teatralna.
Antykwarjusz, kochanek bohaterki scenicznej.
Architektura, osoba niemoralnego prowadzenia się i dlatego, wyświecona z nowych budynków warszawskich, uciekła na Pragę i schroniła się w kościele św. Florjana.
Austrja, państwo, w którem Węgrzy rządzą Niemcami, Niemcy Czechami, Czesi Polakami, Polacy Rusinami, Rusini Rumunami i t. d. — a wszystkich razem za łeb trzyma pan baron Rotszyld.
Baba, z licznych gatunków najlepsza wielkanocna. Ma to wspólnego z dwunożną, że obie rosną, obie się „ubierają“ i obie o tyle są smaczne, o ile świeże. Wacław Potocki twierdzi, że „snadniej stu mężów, niż dwie zgodzić baby“.
Bale — przeziębienie, odciski na nogach, niezapłacone rachunki u krawców, schadzki miłosne, pożyczki u lichwiarzy, szampan krymski lub węgierski, wystawa golizny.
Balladyna, ta samo co Belladona. Miłaszewski, b. dyrektor teatru lwowskiego, słysząc raz rozmawiających o Słowackim, spytał się kto to taki? — Jakto? tego pan nie wiesz? nie grałeś to pan Mazepy, Balladyny?... — Ach, prawda, prawda, Belladona, miała sukces, — autor zdaje się był na premierze...
Bandyta patrz pod: sekwestrator, egzekutor, bankier, totalizator i t. d.
Bank patrz pod: rzeźnia.
Bęben wynik porywów serca, zastępujący gramofon.
Bibuła specjalność handelków. Bibuły żyjące stanowią najlepsze źródło ich dochodu. Bibułki używane są do papierosów i różnych rękoczynów.
Bilans bywa zazwyczaj smutny. Bilans polityczny wiedeńskiego Koła polskiego patrz pod: Figa.
Blaga — sztuka japońska, styl zakopański, recenzje teatralne, wynalazki Szczepanika, tajemnice Koła polskiego, impresjonizm, mleko prosto od krowy, wino węgierskie, konkursy artystyczne, wyprzedaże po cenie niżej kosztu, koniak francuski, dekadentyzm, rady nadzorcze, jubileusze, budżety i bilanse, religijność konserwatystów, postępowość demokratów.
Bogacz, człowiek pozornie zasługujący na największą litość. Do nieba trudniej mu się dostać niż wielbłądowi przez ucho igielne. Knapski wyraża się o nim bardzo niegrzecznie: „bogacz a św.... po śmierci zwierzyna“ i sądzi, że „kto się prędko zbogaci, cnotą tego przypłaci“. Urąga mu i Kochowski pisząc:
Zwykle bogacz, choć Boga ma w swojem imieniu,
Lecz mało go ma w sercu, mało i w sumieniu.
Święty Franciszek Salezy nazywa bogactwa prawdziwym cierniem, gdyż kolą tysiącem boleści gdy je nabywamy, przynoszą troski gdy ich pilnujemy, kłopoty gdy je wydajemy, zgryzoty gdy je tracimy. Wogóle na wołowej skórze nie spisać tego, co napisano ujemnie o bogactwie i bogaczach, a mimo to niema prawie człowieka, któryby nie pragnął zostać bogatym. Schopenhauer mówi: „Bogactwo jest podobne do morskiej wody; im więcej jej człowiek pije, tem większe pali go pragnienie“. Bogactwo zastępuje: rozum, zdolności, cnotę, naukę, piękność i wszelkie inne przymioty. — „Bogacz pochylony, bywa ratowany od przyjaciół swoich; ubogi gdy upadnie, podepczą go“. (Eklezjastyk). Wprawdzie przysłowie mówi że „i bogacz ma tylko dwie dziurki w nosie jak i ubogi“, ale ubogi ma wszędzie dziury, nietylko w nosie. Bogatemu trzeba życzyć apetytu, a ubogiemu, aby miał co jeść.
Bóg, najwyższa istota, którą jednak ludzie nieustannie pragną się posługiwać. Jeżeli kogo żegnamy, mówimy: niech cię Bóg prowadzi, lub: jedź z Bogiem! Jeżeli nie chcemy biedakowi dać jałmużny, zbywamy go słowy: Niech cię Pan Bóg opatrzy. Wciąż wzywamy Boga „na świadka“, wciąż żądamy Jego „pomocy“. „Broń Boże“, „uchowaj Boże“, „daj Panie Boże“, prawie nam z ust nie schodzi. Uważamy też Pana Boga za naszego kasjera, dziękując bowiem komu za uczynioną nam przysługę, odsyłamy go do Pana Boga po zapłatę, (Bóg ci zapłać!).
Bona może być niemka lub francuska. Przedmiot niezbędny w domach dorobkowiczów. Jedna z nich była nawet królową, ale już dawno umarła.
Brahma, bóstwo indyjskie. Początkowo wyraz ten oznaczał zaklęcie, modlitwę, zmuszającą bóstwa do łask i ustępstw dla proszących. Ztąd zapewne pochodzi nasza brama, czego dowodem nietylko samo brzmienie wyrazu, ale i to, że posiada ona swych kapłanów v. stróżów (braminów), którzy również żądają zaklęć i ofiar za łaskę i ustępstwo otworzenia jej po godzinie 11-ej wieczorem.
Brandes, krytyk duński, który dwukrotny swój pobyt w naszym kraju ciężko odchorował. Z dymów pochwał dostał zawrotów głowy, a z przejedzenia się i przepicia chronicznego kataru żołądka.
Bristol, może być miasto i hotel. Te ostatnie odznaczają się zwykle ładną architekturą — wyjątek stanowi Bristol warszawski.
Bruk, przyrząd do łamania nóg, dobrodziej chirurgów i wyrzynaczy odcisków. Czasowniki pochodne: brukować, przebrukować, pobrukować, wybrukować, ubrukować, przybrukować, dobrukować, podbrukować, zabrukować, nabrukować się, rozbrukować się i t. d. Warszawa uwzględnia wszystkie te czasowniki, ztąd też zacząwszy od d. 13-go marca do 18-go października włącznie, oraz od 19-go października do 12-go marca oddaje się z całem zamiłowaniem licznym odmianom brukowania. — Uderzenie głową o bruk przytrafia się nocną porą w okolicach handelków; bruk na tem mało cierpi. „Krzesanie bruku“ oddawna nie cieszyło się uznaniem; — Falibogowski w „Dyskursie o marnotrawstwie i zbytku“ (1626) wyraża się: „Nikt za to, że pił, abo po bruku krzesał, szlachectwa nie doszedł“. = Znaczna ilość właścicieli kamienic uprawia sztukę, „wyrzucania na bruk“. Przed wiekiem wychodziły w Wilnie „Wiadomości brukowe“, które za pomocą satyry wpływały na poprawę obyczajów; obecnie pisma takiego nie posiadamy, gdyż dobre obyczaje, jako lokatora, nieprzynoszącego materjalnych korzyści, dawno już na bruk wyrzucono.
Brukać, zanieczyszczać. Skarga pisze o św. Kunegundzie, że „gdy ją z urody chwalono, brukała twarz i mazała“. Dzisiejsze Kunegundy rozdzieliły te czynności: bruczą serce, a twarz mażą różem i bielidłem.
Brylanty zastępują dziś miejsce nieboszczyka węża w raju.
Bryndza, nieodłączna towarzyszka plemion, zamieszkałych po obu stronach Wisły. Najwięcej znana jest bryndza galicyjska, która pojawia się na wiosnę, trwa przez całe lato i jesień, poczem zimuje. Bryndza duchowa przebywa często w murach różnych akademji i uniwersytetów. Bryndza posagowa daje się czuć dotkliwie pannom na wydaniu. Bryndza kandydacka w Galicji występuje przy wyborach do sejmu i parlamentu.
Brzydota, największe piękno dzisiejszych wieszczów. Są ludzie, którzy nie mogąc znieść brzydoty fizycznej, składają hołdy brzydocie moralnej. Najpiękniejsza kobieta może mieć brzydki język. Brzydko jest kłamać, oszukiwać, kraść, — ale najbrzydziej jest nie mieć pieniędzy, ludzie bowiem wszystkiem się brzydzą, nawet cnotą, ale nie brzydzą się nigdy pieniędzmi. Kobieta w największem uniesieniu miłości mówi często: ty brzydalu! co jest jednym dowodem więcej, że płci tej nigdy wierzyć nie można.
Burze bywają rozmaite: lądowe, morskie, magnetyczne, „w szklance wody“, gradowe, polityczne, domowe i t. d. Najczęściej trafiają się burze małżeńskie, których żaden Falb przewidzieć nie zdoła; całe szczęście, jeżeli odbywają się bez grzmotów.
Buty i buciki przyrządy do nadawania brzydkich kształtów nogom i nóżkom. Wielcy myśliciele, poeci, artyści, obywali się często bez butów. Człowiek butny oznacza takiego, co ma całe buty. Wyrażenie „głupi jak but“ niema logicznej podstawy, często bowiem but jest o całe niebo mądrzejszy od swego właściciela.
Buzia, buziak, buziaczek, — rzecz ceniona i poszukiwana przez amatorów. Najmniej zwolenników ma buzia „wyprawna“.
Całus, towarzysz poprzedniej. Bliższemi objaśnieniami mogą służyć poeci wszystkich czasów i narodów. Szymonowicz w swoich „Sielankach“ podaje taki djalog:
— Jeszcze tu nie masz z czego chełpić się, mój panie:
Marna rzecz, powiadają, samo całowanie...
— Marna rzecz całowanie, ale w tej marności
Są też swoje przysmaki, są swoje słodkości.
Nie od rzeczy może będzie zanotować, że w starej polszczyźnie był wyborny wyraz na amatorów i amatorki całusów, nazywano ich „całusiami“. Mówiono np. „dziewczyna ta wielki całuś“, Często całusy posyłane są w listach, ale wartość ich mała, zwłaszcza jeżeli pochodzą od pięknej kobiety, bo tylko owoc wprost z drzewa zerwany jest smaczny.
Cambronne, dowódca gwardji napoleońskiej, który bardzo ładnie wymówił bardzo nieładny wyraz pod Waterloo.
Chłop. X. Skrzetuski w Prawie politycznem pisze: „Wyraz chłop, najużyteczniejszych krajowi obywatelów oznaczający, nie wiem przez jaki przesąd wzięty jest za nazwisko żelżywe; bo Kromer świadczy, że już za czasów jego poczytano je za takie appelationem probrosam“. Tegoż zdania jest i Bohomolec; „jeszcze dziś — pisze on — o godnych ludziach mówimy: słuszny, łepski chłop...“ A król Stanisław Leszczyński mówił do szlachty: Nie byłbyś szlachcicem, gdyby chłop nie był chłopem. Jeżeli kogo wynosząc mówimy: „pan z panów“ słuszniejby mówić: „pan z chłopów“. Wreszcie przytoczmy zdanie Kochowskiego:
Gdy Ewa kądziel przędła, Adam ziemię kopał,
Kto tam był szlachcic wtenczas i kto komu chłopał?
Tęż samą prawie myśl, tylko drastyczniej wypowiedział jeden z naszych historyków; słysząc księżnę C. unoszącą się nad wielkością rodów magnackich, odezwał się: „Niech księżna nie zapomina, że świat istnieje tysiące lat, a nasze wielkie rody zaledwie po kilkaset, że przedtem wszyscy byliśmy chłopami i że między moim rodem a księżny jest tylko ta różnica, że moi przodkowie może o sto lat później, niż przodkowie księżnej, świnie paść przestali — a i to jeszcze wielkie pytanie, którym wcześniej zajęcie to się sprzykrzyło“.
Chłopiec może być do usługi, u majstra, do butów i t. d. W ogłoszeniach często czytamy: „Potrzebny jest chłopiec!“ — prawdopodobnie są to ogłoszenia panieńskie, gdyż każda potrzebuje chłopca.
Choroba, rzecz często bardzo pożyteczna. Są ludzie, którzy chorują na zawołanie. Dygnitarze dostają zwykle dymisję z powodu choroby, choć często są zdrowsi od swych następców. Gdy człowiek ciężko na zdrowiu zapadnie, wmawia w siebie i w drugich, że to głupstwo, lekka niedyspozycja; kiedy zaś powstanie z lekkiej słabości, opowiada wszystkim jak niebezpieczną przebył chorobę. Wyrażenie: a niech cię choroba! nie należy do salonowych.
Chrzciny, smutne następstwo wesołego początku. Chrzciny wina odbywają się w piwnicach kupców pierwszorzędnych, drugorzędnych, trzeciorzędnych i t. d. aż do ostatniorzędnych.
Chwalca, gatunek lisa. Nawet najgłupszy i najpłytszy człowiek chwalić potrafi, ale sprawiedliwie wytykać błędy umie tylko człowiek rozumny i uczciwy. Przypowieść mówi: nie chwal dnia, aż po zachodzie słońca, a żony aż po śmierci.
Cierpliwość, cnota, zalecana biednym przez bogatych, nieszczęśliwym przez szczęśliwych. „Łatwo jest żyjąc w rozkoszach, mówić drugiemu o cierpliwości, ale nie łatwo samemu być cierpliwym gdy trzeba. (Birkowski)“. Szczytem cierpliwości jest cierpliwość mężowska.
Ciocia patrz: wąsy i wujaszek.
„Cnota skarb wieczny, cnota klejnot drogi, tegoć nie wydrze nieprzyjaciel srogi“, powiada Kochanowski, i ma zupełną słuszność, gdyż przyjaciele i nieprzyjaciele wydrą ci wszystko: sławę, zasługi, pieniądze, żonę, kochankę, zarobek, serce z piersi, włosy z głowy, nawet fotografie z albumu, ale pozostawią ci cnotę, jako rzecz bezwartościową.
Cognac napis na flaszkach, zawierających wódkę na ciemno-żółtą zafarbowaną. Fabryka koniaku znajduje się w każdym szynku.
Cud bywa wtedy, jeżeli literaci i wszelkiego rodzaju artyści zadowoleni są z recenzentów.
Cukiernie bywają pierwszorzędne i drugorzędne. W Warszawie pierwszorzędne po większej części są składem kokot i innych rupieci, drugie przybytkiem lichwiarzy, procesowników, faktorów i małych finansistów. Zdałyby się tabliczki z napisem dla pierwszych: „Wstęp porządnym kobietom surowo wzbroniony“, dla drugich: „Strzeżcie się złodziei“.
Cywilizacja — samo brzmienie dowodzi, że jestto rzecz cywilna, a więc nie mająca nic wspólnego z militaryzmem. Cywilizacja niemiecka święciła niedawno swe tryumfy we Wrześni.
Cyrulik v. golarz, to samo co urzędnik podatkowy.
Cygan patrz pod: Dyplomata.
Człowiek, jedyny ssak, nieposiadający ani naturalnego futra, ani tak grubej skóry, aby chroniła od zimna. Natomiast miewa zazwyczaj „grubą skórę“ moralną. Jestto wogóle najnędzniejsze stworzenie, skrępowane nietylko ubraniem, ale i formami, które samo sobie narzuciło. Nawet koń, najnieszczęśliwsze bydlę, jest w lepszem od niego położeniu, bo choć ciężko pracuje, ma zapewniony dach nad głową i jakie takie pożywienie; nie myśli przytem za co kupić buty, nie trapią go długi, nie zajmuje się polityką, nie czyta gazet, nie kłania się wyższym, nie męczy go troska o byt dzieci, wolno mu zachowywać się nieprzyzwoicie, może rżeć jak mu się podoba, nie schnie z miłości, nie strzeże go rodzina od mezaljansów, nie skraca sobie życia pijaństwem, nie uczy się greki i t. d. i t. d. — to też nikt jeszcze nie widział, aby koń sobie w łeb strzelił. — „Dobry człowiek“ synonim głupoty. Najgorszy gatunek: „czuły człowiek“; już Syrokomla ostrzegał przed czułymi ludźmi, „bo zjedzą“. — Jednostki bogate nie mają się za ludzi; mówią one: „hrabia poluje“, „Herbowski się ożenił“, „Idalka flirtuje“, a jednocześnie: „posłałem człowieka do miasta“, „daj temu człowiekowi wódki!“, „utopiło się czworo ludzi i jeden obywatel“. — Filozofowie widzący zawsze to, czego niema, prawią dużo o szczęściu człowieka. Jeden z nich tak rzecz tłumaczy: „czego się człecze martwisz, czego narzekasz? Byłeś prochem i będziesz prochem, a więc wrócisz do stanu pierwotnego, — a przez ten czas zawsześ się trochę najadł, napił, nakochał... O co ci idzie? cóżeś stracił?“.
Czytanie dzienników, zamach na własne oczy i spokój ducha; czytanie powieści, strata czasu; czytanie dzisiejszej poezji, przenoszenie się myślą do Tworek lub Kulparkowa. Czytający wstępne artykuły dostają boleści, czytelnicy pism humorystycznych wpadają w melancholję.
Daltonizm, choroba nowej szkoły malarskiej, polegająca na nieodróżnianiu barw. Z tego powodu daltoniści ci malują twarze na niebiesko, psy na zielono, gęsi na czarno, ręce na fioletowo, drzewa na biało, kanarki na czerwono, a resztę przedmiotów na żółto lub na brudno, o ile one już w naturze nie są brudne lub żółte.
Dąć, nadymać się, jest właściwością ludzi małego wzrostu duchowego; są oni jak puste, próżne baloniki, które koniecznie nadąć trzeba, aby je widzieć było można. Najwięcej tych dętych instrumentów zdarza się spotkać między szlachtą własnej nobilitacji, uhrabionymi potomkami ekonomów i lokajów, „uczonkami“ i osobnikami płci męskiej, będącymi w ciągłym pościgu za końcówkami. Tym ostatnim zdaje się, że jak do: deszcze znajdą rym: jeszcze, to zaraz wejdą między wieszcze.
Debiutantka patrz pod: galareta, lub: cielę na rzeź prowadzone.
Dedykacja — jedyny prezent, z którego obdarowany nie odnosi żadnej korzyści, a ofiarodawca często ciągnie zyski.
Dekadent patrz pod: Tworki.
Deklamacja, publiczne pastwienie się nad poetami.
De lana caprina, patrz pod: spory naukowe.
Deliciae generis humani, obacz, pod: Bismark, Prusacy, hakatyści.
Demokrata postać przejściowa przeważnej części konserwatystów. Dopóki są młodzi i goli, dopóty są radykałami, gąsienicami o częściach pyszczkowych, gryzących. Później gąsiennica przechodzi w poczwarkę zwaną demokratą (odmiana: liberał); od zwykłej poczwarki różni się tem, że przyjmuje pokarm. Jeżeli wzmaga się w niej skłonność ku obżarstwu, wówczas przemienia się w owad doskonały, w konserwatystę.
Demostenes największy mówca w starożytności, zakasowany dopiero w ostatnich czasach przez sławnego berlińskiego podróżnika.
Depesza telegraficzna, osoba niesłychanej powolności, — to też pośrednictwa jej używa każdy, kto chce, aby przesłać komu jaką wiadomość ze znacznem opóźnieniem.
Desperatów są dwa rodzaje: jedni czytają poezje dekadenckie, drudzy jadają w restauracjach. I jednych i drugich dni są policzone.
Dewotka patrz pod: plotkarka.
Dobro, wyraz wyrzucony ze słownika przedstawicieli nowych kierunków literackich.
Dobranoc, życzenie zastępujące często myśl: bodajeś rana nie doczekał! Szczytem ironji jest mówić: dobranoc! do stróża kamienicy mającej dużo lokatorów.
Dobroczyńcy — dyrektorzy banków eskontujący weksle. Mniejsi dobroczyńcy mieszkają w Warszawie w okolicach Nalewek, w Krakowie na Kazimierzu. Towarzystwa dobroczynności posiadają zazwyczaj zalety uczciwych kobiet: nikt o nich nic nie słyszy. Można jednak zaręczyć, że istnieją.
Dobroczynne damy v. filantropki, mężatki i panny żądne balów, rautów, kwest i tym podobnych zabaw. One tańczą i bawią się, a mężowie i ojcowie płacą za wstępy i dają składki.
Dobrodziejstwo, czynność nieopłacająca się ani moralnie ani materjalnie. Kto czyni dobrodziejstwa, ten tworzy sobie cały szereg nieprzyjaciół, tak między tymi, którym nic nie daje, za to właśnie, że nic nie daje, jak i pomiędzy obdarzonymi, za to, że im mało daje. Komu nie wyświadczysz jedenastego z rzędu dobrodziejstwa, ten zapomni o dziesięciu poprzednich i przedstawiać cię będzie jako człowieka bez serca, pysznego, nieuczynnego. Dobrodziejstw udzielać mogą tylko ludzie krótkiej pamięci, — ci, zapominając co innym dobrego uczynili, nie będą mieli do nich żalu, kiedy spotkają się z niewdzięcznością.
Dochód, kaleka, chory na nogi, ztąd nigdy nie może nadążyć w biegu rozchodowi.
Dom, kamienica, symbol nieszczęścia i podatków. Kto go posiada, przeklina dzień swego urodzenia. Nie było jednak wypadku, żeby kto chciał się zwolnić od tego kłopotu bez żądania zapłaty ze strony nabywcy.
Dopełniacz jakościowy (genitivus qualitatis) obacz pod: przyjaciel domu.
Dostawca, człowiek dostarczający złych towarów za dobre pieniądze.
Doświadczenie, rzecz bardzo chwalona, ale posiada szybkość żółwia i przychodzi dopiero wówczas kiedy go już nie potrzeba.
Dosyć, wyraz, którego nigdy nie wymawia skąpiec ani wesoła kobietka.
Dreszcze bywają zapowiedzią choroby, stąd nic dziwnego, że nasi młodzi poeci wciąż miewają dreszcze.
Drogi żelazne patrz pod: zasypy śnieżne, zderzenia, wykolejenia, spóźnienia, beczki ze śledziami, jazda na gapę, napady kontrolerów, zgęszczone powietrze, ślimaki, żółwie, czerwone czapki, „nie wychylać się,“ „nie pluć na podłogę,“ a w Galicji jeszcze: streka, personka, nachzahlen, für Damen i — fertig.
Drzemka patrz pod: sesja.
Drzewo na opał staje się rzadkością. Starzy ludzie pamiętają, że nad Wisłą, Bugiem, Sanem, Wartą, Niemnem, były całe nawet z tych drzew lasy. Natomiast zwiększyła się ilość drzew genealogicznych, które można nabywać u heraldyków z dowolną ilością gałęzi. Im ród nowszy, tym więcej gałęzi.
Duma jest często „ukrytym skarbem“ ludzi napozór skromnych i pokornych. Dyogenes depcząc zabłoconemi nogami wspaniałe kobierce Platona mówił: depczę twą dumę Platonie, — a Platon na to: depczesz mą dumę innym dumy rodzajem. Kiedy cynik Antistenes chlubił się podartym płaszczem, Sokrates powiedział, że z dziur tych wygląda próżność i pycha. Duma po spełnieniu dobrego uczynku mniej warta, niż wstyd po spełnieniu złego.
Dusza, rzecz zbytkowna. „Nagie dusze“ konserwują się w alkoholu, a kończą w domach zdrowia. Nie powinno się mówić do pokojówki: „moja duszko“! kiedy żony niema w domu. Prawdziwie „gorące dusze“ bywają tylko w żelazkach.
Djalog, rozmowa dwu osób. Najsławniejsze są djalogi Platona i djalogi małżeńskie.
Dyplomacja patrz pod: krętactwo.
Dyskusja, rzecz okrągła, bo „się toczy“. „Otworzyć“ dyskusję znaczy narazić obecnych na potężny atak gadulstwa, przeciw któremu można się w części zabezpieczyć przez zatkanie uszów watą lub palcami. „Zamknięcie“ dyskusji — cios wymierzony w serce gadułów. „Poważna“ dyskusja tyle co: nudna, — dyskusja „ożywiona“, to samo, co wzajemne skakanie sobie do oczu; dyskusja „wyczerpująca“ wyczerpuje cierpliwość słuchaczy; wreszcie dyskusja „bezcelowa“ jest ta, po której nie idzie się do handelku.
Dziełem nazywa się duża książka — częściej jednak bywa to rękodzieło, niż głowodzieło. Również do rękodzieł należy większość dzieł sztuki. Dawniej dzieło chwaliło mistrza, a dziś zazwyczaj mistrz swe dzieło chwali.
Edycja niby to samo co wydanie, a więc druga edycja znaczyć powinna: drugie wydanie, — a jednak od pewnego czasu spotykamy się z drugiemi edycjami dzieł, które tylko raz były wydane. Sławną jest z tego pewna „Spółka wydawnicza“ galicyjska, której specjalnością dawać nowe okładki do starych wydań. Autorowie wprawdzie nic na tem materjalnie nie zyskują, ale rośnie ich sława, gdyż ludziska wierzą, że ich dzieła są rozchwytywane.
Egzekucja sądowa prawie to samo co: egzekwje, stąd i podobieństwo wyrazów.
Ekonom, dziad lub pradziad hrabiego galicyjskiego.
Ekonomja polityczna, wbrew nazwie, wówczas tylko przynosi korzyści, kiedy do niej jak najmniej miesza się polityka. Lassalle twierdził, że w całych Niemczech niema nawet dwudziestu ludzi znających się na ekonomji politycznej, biorąc więc proporcjonalnie, u nas nie powinno być ich ani dziesięciu, a przecież w Warszawie, w Galicji i w Poznańskiem jest ekonomistów z górą 10,000. Zwłaszcza w Galicji mamy pełno profesorów ekonomji, finansistów, ekonomistów w publicystyce (od tych i w Warszawie aż się roi), w sejmie, w radach miejskich i t. d. Niektórzy z nich nawet pensję pobierają, — a kraj ekonomicznie coraz gorzej stoi. Stąd pytanie: czy nie lepiejby stał, gdyby miał mniej ekonomistów?
Elba, rzeka, która niegdyś odgraniczała Słowian od Niemców; zwała się wówczas Łaba. Jest wszelka nadzieja, że jeżeli niemcy dalej, tak jak obecnie, będą pracowali nad pozyskaniem sympatji Europy wogóle, a Słowian w szczególe, rzeka ta powróci do swego nazwiska i stanowiska. Co daj Boże — amen!
Eldorado dla galicjan Wiedeń, dla poznańczyków Monte-Carlo, a dla warszawian Paryż.
Elegja, rodzaj poezji, której cechą smutek, żałość, tęsknota. Prawie cała obecna nasza „młoda poezja“ jest elegijna, wywołuje bowiem żal i tęsknotę po dawnej poezji.
Elektryczny tramwaj, patrz pod: druciarz, lub: morderca.
Elementarnych klęsk mamy wiele — największa z nich: brak szkół elementarnych.
Emancypacja kobiet jest już na ukończeniu. Z kolei nastąpi emancypacja mężczyzn, to jest wyswobodzenie się ich z pod pantofla, zdobycie sobie równouprawnienia w życiu towarzyskiem i społecznem. Skończy się z ustępowaniem pierwszych miejsc kobietom (w teatrze, w tramwajach, w salonach, przy stole), z całowaniem ich rąk, z obdarzaniem ich cukierkami, kwiatami, kosztownościami i t. d. Na kolejach będą osobne „przedziały dla mężczyzn“, damy będą musiały zapraszać na kolacyjki i do cukierni, sprawiać mężczyznom eleganckie kostjumy i piękne kapelusze, starać się o pokrycie wydatków domowych, łożyć na wykształcenie dzieci, odbywać powinność wojskową... I tak dalej, i tak dalej — jak równość to równość.
Epilog najprzyjemniejsza część prawie wszystkich dzisiejszych dramatów i znacznej ilości powieści.
Eter jest cieczą bezbarwną, ruchliwą, smaku z początku palącego, woni przyjemnej; skutkiem szybkiego ulatniania, ochładza ciało i doprowadza je do bezczułości. Skąd też panny erotyczne są niebezpieczne w miłości, posiadają bowiem wszystkie właściwości eteru: ruchliwość, bezbarwność, zapach; w początku są gorące, palące, ale wnet eter miłosny, ulatniając się, ochładza je i doprowadza do bezczułości.
Etyka jest tylko jedna — tak przynajmniej czytamy sto razy na miesiąc w różnych dziennikach i rozprawach. Autor „Słownika“ jednak nie spotkał dwóch ludzi posiadających tę samą etykę. Najczęściej etyka bywa tylko... etykietą, marką handlową — a gdzie taka etyka nos wtyka, tam prawie zawsze utyka.
Europa, stare, brzydkie babsko, kochające się w żołnierzach. Amerykańscy lekarze dawno stwierdzili, że jest chora na marasmus senilis, co jej nie przeszkadza, że kokietuje z chińczykami, a nawet murzynami afrykańskimi. Ma zimną głowę (Skandynawję), gorące nogi (Włochy), serce przetłuszczone (Paryż), nienasycony żołądek (Niemcy) i chorą wątrobę (Macedonja).
Ewa, osoba, której potomstwo wynosi obecnie 1600 miljonów ludzi przeważnie gołych i przeklinających ciekawość swej pramacierzy.
Fabryki oleju znajdują się we wszystkich większych miastach pod nazwą gimnazjów, szkół realnych, handlowych i t. d.; pomimo to o prawdziwy olej jest niezmiernie trudno. Fabryka szlachty patrz pod: „herbarze“ i „odpowiedzi od redakcji“.
Fabrykant w Galicji, osoba prześladowana przez komisję podatkową.
Fałsz, najpotężniejszy mocarz, rządzący prawie całym światem. Na każdym kroku spotykamy fałszywych ludzi, fałszywe pieniądze, fałszywe sądy, fałszywe serca, fałszywe nauki, fałszywe cnoty, fałszywe rumieńce, fałszywą miłość, fałszywe masło, fałszywych przyjaciół, fałszywe apetyty, fałszywe rodowody, fałszywe wino, fałszywe biusty, fałszywe entuzjazmy, fałszywą dumę, fałszywe bogactwa, fałszywą politykę, fałszywe głosy, fałszywe wnioski, fałszywą pobożność, fałszywy patrjotyzm, fałszywą filantropję, fałszywe brylanty, fałszywy wzrok, fałszywy uśmiech, fałszywą kawę i herbatę, fałszywe mleko, fałszywe poglądy i t. d. Prawdziwą jest tylko nędza ludzka.
Fenomen — grzeczny dorożkarz, potrawa na maśle, sprawiedliwy krytyk, milcząca niewiasta, małżeństwo z miłości.
Feralne dnie są dla urzędników w końcu każdego miesiąca. Ogólne dnie feralne: 8 stycznia, 8 kwietnia, 8 lipca, i 8 października (patrz pod: przeprowadzka).
Ferbel, najwięcej rozpowszechniona gra towarzyska nad dolnym biegiem Wisły, u ujścia Pełtwi, nad Dniestrem, Sanem, Dunajcem i ich przytokami. W ostatnich czasach posunęła się ku średniemu biegowi Wisły, gdzie zaczyna rywalizować z maczkiem i sztosem. Jest to najlepsza lokacja dla sum spadkowych, posagów, funduszów małoletnich, pensji urzędniczych i t. d. Badaczom języka należy polecić tę niewyzyskaną dziedzinę (vorpass, blind, gesehen, zupass i t. d.).
Figura, zazwyczaj część pomnika; — może być stojąca, leżąca lub siedząca. Dopiero w Warszawie wprowadzono figurę przewracającą się (ob. pomnik Mickiewicza); — za tę nowość zapłacono rzeźbiarzowi poczwórne honorarjum, dano mu złoty medal i jeszcze mu powiedziano, że (dosłownie) „żaden inny poeta w żadnem mieście niema wspanialszego pomnika“, stąd imię rzeźbiarza „otoczy wdzięczna pamięć społeczeństwa“.
Fikcja patrz pod: sprawiedliwość, miłość bliźniego i t. d.
Filemon i Baucis, jedyne znane dotychczas kochające się przez całe życie stadło małżeńskie. Bogowie tak byli tem zdziwieni, że aż ich na pamiątkę w dąb i lipę po śmierci przemienili.
Filharmonja warszawska, osoba rozporządzająca wielkim kredytem, ztąd jeden z humorystów radzi, aby przed jej gmachem zdejmować kapelusz. Solistami w orkiestrze Filharmonji są: Locki, Fiszer, Bach, Bucheim, Powzner, Romanelli, Meerloo, Dehmel, Broohm i t. d. co jest najlepszą odpowiedzią na nieuzasadnione zarzuty jakoby ta orkiestra nie była polską. Jak dotychczas Filharmonja położyła głównie zasługi w dziedzinie mody, gdyż jako dama dystyngowana inne dnie przeznacza dla przyjęcia gości we frakach, a inne dla gości w smokingach. — Filharmonja we Lwowie patrz pod: Tingel-Tangel.
Filistrem niektórzy młodzi poeci i wszyscy dekadenci nazywają wogóle każdego człowieka rozsądnego, w szczególe każdego pisarza niepozbawionego piątej klepki i gramatyki. W rzeczywistości zaś sami posiadają wszystkie cechy filistrów: pragną dobrze jeść i pić, romansować i stać zdaleka od wszelkich społecznych ideałów.
Filolog w odniesieniu do młodzieży to samo, co Herod, z tą różnicą, że tamten był więcej ludzkim, ponieważ odrazu się z dziećmi załatwił, a filolog męczy systematycznie młodzież przez całe lata i kiedy już jej mózg wyżarł i ciało osłabił, rzuca ją na falę losu, niczem nie uzbroiwszy jej na walkę z burzą życiową.
Filozof, kontrast tenora.
Finał, jedna z nieobyczajności warszawskich, rzecz której nikt z warszawiaków i warszawianek nie słyszy, bo wszyscy opuszczają salę przed końcem przedstawienia.
Flaki patrz pod: niedziela.
Flirt, wyraz amerykański, który godnie zastąpił polskie umizgi. Jestto choroba, której nie podlegają jedynie małe dzieci, oraz ludzie starzy: kobiety po ukończeniu lat 60, a mężczyźni dopiero po 70 r. życia. W polityce flirt daje się we znaki stronie słabszej — smutnie się np. skończył flirt Kościelskiego z rządem pruskim. Galicja, z powodu flirtu delegacji polskiej w Wiedniu z rządem austrjackim, jest ciągle przy nadziei. W Warszawie najwięcej flirtuje Rola z Izraelitą. Nie należy mieszać flirtowania z filtrowaniem, choć oba są cedzeniem płynu mętnego i oba sprowadzają osad; przy filtrowaniu ważnym warunkiem jest częsta zmiana ciał filtrujących, a również i flirt na częstej zmianie polega. Fabryki flirtu patrz pod: rauty.
Flora jestto uczona nazwa roślinności. Dziennikarze i literaci pozujący na uczonych zamiast: zwierzęta i roślinność piszą: fauna i flora. Kiedy raz w radzie miejskiej krakowskiej mówił ktoś o florze na Bielanach, pewien radca mojż. wyzn. zbliżył się do kolegi znanego ze zdobyczy sercowych i zapytał go po cichu: Panie kolego, a gdzie ta Flora mieszka?
Foksal, albo banhof, dwa wyrazy polskie na oznaczenie dworca kolejowego.
Fornalka — cztery córki.
Fortepian. Kiedy szatan usłyszał pienia anielskie, wpadł w wściekłość i wynalazł fortepian. Od tej chwili ustał spokój domowy, a zwiększyła się liczba rozstrojonych nerwowo. Przed strasznem tem narzędziem uciekali ludzie w góry, obecnie jednak i to im się na wiele nie przyda, potwór ten bowiem dotarł już tam, gdzie rośnie kosodrzewina i orły ścielą gniazda. Bliższe szczegóły znajdziesz pod wyrazem: tortury.
Fraszka, rzecz niebezpieczna, są bowiem ludzie, co się na fraszkach, jak wogóle na żartach, nie rozumieją. Już Kochanowski napisał:
Fraszki tym książkom dzieją; kto się puści na nie
Uszczypliwym językiem, za fraszkę nie stanie. —
to jest, że taki jest wart mniej, niż fraszka.
Frasunek, uczucie niesłychanie miłe ze względu na przysłowie: na frasunek dobry trunek. Są więc ludzie łamiący sobie od wczesnego rana głowy nad tem, czemby się w południe zasmucić, aby się można było wieczorem pocieszyć.
Fujara, patrz pod: prezes, dyrektor, kurator.
Fukierów piwnica, dowód stałości naszych sympatji węgierskich.
Funda. łapówka pobierana ustami. Fundator, osoba czcigodna, która dawniej budowała kościoły, szkoły, szpitale, a dziś przyczynia się swą kieszenią do budowania kamienic przez właścicieli handlów winnych.
Fundacje dla następnych pokoleń, robią często ludzie „szlachetni“, którzy patrzą obojętnie na głód i nędzę szerzącą się pod ich bokiem. Imię tej „szlachetności“: próżność.
Furję spotyka małżonek w sypialni, przedpokoju, a czasem już na schodach, jeżeli po północy powraca do domu. Nie znaczy to, aby z furją nie można było się spotkać i w innej dnia porze.
Gaduła, to samo co interviewer (po krakowsku: miętoła). Starzy Polacy mówili, że „gaduła ma język jak paprzycę z mliwa“. Maseniusz powiedział: Multi są Benedicti, pauci Bonifacii (dużo jest dobrze mówiących, lecz mało dobrze czyniących).
Galicja, część ziemi, odkryta przed 130 laty, zamieszkała przeważnie przez wychodźców z Jerozolimy, oraz dzikie plemiona Stańczyków, Demokratów, Stojałowczyków. — Pod względem zawodowym ludność Galicji dzieli się na znawców sztuki (przeszło 5,000), agentów asekuracyjnych (7,500), cyklistów (25,000), doktorów (około 50,000), prezesów i dyrektorów (około 100,000), sekretarzów, radców i wydziałowych (1,106,315), analfabetów (2,000,000) i głodomorów (3,000,000).
Główne miasta: Mościska, sławne z wyrobu fujar, Rzeszów (kopalnia złota i miejsce pobytu autora ulepszonego „Pana Tadeusza“), Łańcut (słynne źródło kminkówki), Osielec, miejsce urodzenia wielu polityków, Kulparków (letnie mieszkania genjuszów), Kraków, słynny z wyrobu kiełbas i t. d. Klimat byłby znośny, gdyby nie wiatry wiedeńskie, które oziębiają powietrze i przynoszą woń niemiłą. Z ciał kopalnych najpospolitsze są: szlachcic przedpotopowy, hrabia galicyjski i t. d. Główny produkt: bryndza (odmiany: majowa, umysłowa, kieszeniowa, literacka i t. d.). Z owoców najlepiej udają się gruszki na wierzbie. Stan zdrowotny niewiele pozostawiałby do życzenia, gdyby nie epidemiczne choroby, jak kołtun polityczny (plica politica) i fagasostwo (servilismus vulg.). Językiem urzędowym jest galicyjski, zbliżony do polskiego. Z wyznań najwięcej upowszechnione jest mahometańskie, czego dowodem, że przeważna część galicjan żyje w wielożeństwie.
Garbarstwo dzieli się na kilka gałęzi. Najwięcej ma zwolenników białoskórnictwo. Często dla dobrze wyprawionej białej skórki ludzie tracą rozum i pieniądze, a nawet życie.
Gardło, miejsce, w którem niejedna żona kością staje. Lekarze zalecający częste przepłukiwanie gardła, cieszą się wielkiem uznaniem między chorymi. Liczba lecznic tego rodzaju z każdym dniem wzrasta. W Warszawie największą klijentelą cieszą się lecznice: Stępkowskiego, Millera i Lijewskiego, w Krakowie Hawełki i Wentzla, we Lwowie Szkowrona i Musiałowicza.
Gazeta. Wyraz ten pochodzi od monety zdawkowej w Wenecji — stąd też w gazetach literatura zamienia się na drobną monetę.
Gdańsk, miasto tak nazwane od wódki gdańskiej.
Gęba, instrument wokalny, często, jak twierdzi Knapski, siedzący wyżej nosa. Są ludzie, co nie puszczają „pary z gęby“ nawet przy 20° R. niżej zera. Dawniej bywali panowie „całą gębą“, ale gatunek ten zaginął. Czasem może ktoś „zapomnieć języka w gębie“, co się jednak nigdy nie zdarza białogłowom.
Gedymin, książe litewski, który choć dawno umarł, coraz więcej zakłada rodów. Dotychczas wszystkie rodziny książęce i kniaziowskie od niego się wywodziły; — obecnie co rok zwiększa się liczba rodów, od Gedymina początek biorących. Niezadługo pokaże się, że nie będzie szlachcica na Litwie, którego praprapradziadkiem nie byłby Gedymin.
Gęsi chodzą zawsze stadami — na wsi pojedyńczo jedna za drugą, w mieście parami. Na wsi prowadzi je gąsior, w mieście dama klasowa. Pomimo, że gęś uchodzi za głupią, młode gąski są często bardzo przebiegłe. Tłuste gąski wychodzą za mąż zaraz po opuszczeniu gęsiarni czyli pensjonatu. Dawniej dla oznaczenia rzeczy nieprawdopodobnej mówiono: niebieskie gęsi, zielone gęsi; — nowa szkoła malarska usunęła to nieprawdopodobieństwo i obecnie z białą gęsią na wystawach sztuk pięknych spotkać się już nie można.
Giełda patrz pod: rozbój, kradzieże, kryminał.
Genjusze coraz częściej pojawiają się nad brzegami Wisły, ale żyją nadzwyczaj krótko. Co parę lat nowy wyrasta, potrzepie skrzydełkami, zawala trochę płótna lub papieru i ustępuje miejsca nowemu genjuszowi. Ojcami ich są zazwyczaj młodzi krytycy, matkami nieopierzone jeszcze entuzjastki, lub starsze histeryczki. W literaturze taki genjusz idzie zwykle na czwartego po Mickiewiczu, Słowackim i Krasińskim. Przed 40 laty czytaliśmy więc o naszych genjuszach: Adamie, Juljuszu, Zygmuncie i... Onufrym; przed 30 laty genjuszami byli: Adam, Juljusz, Zygmunt i Hilary; przed 20 laty Hilarego zastąpił Kacper, przed 15 Kacpra utrącił Pafnucy, Pafnucego znów zluzował Ignacy, Ignacego Prot, Prota Gorgonjusz i t. d. — a zawsze pozostawali niezmiennie tylko trzej pierwsi. Czasami na czwarte miejsce pchano jednocześnie dwóch genjuszów. Raz nawet podczas jubileuszu jednego Genjuszkiewicza maszyna drukarska o mało nie pękła ze wstydu zmuszona wytłoczyć obok siebie w jednym rzędzie nazwiska: Mickiewicza i... Genjuszkiewicza.
Gimnazjum od gimnos, nagi, goły, gdyż młodzież grecka odbywała swe ćwiczenia nago. Stąd też ukończony gimnazista chodzi najczęściej boso i z trudem pokrywa resztę golizny.
Głowa najmniej potrzebna część ciała dla ludzi chcących dojść do majątku i karjery; — takim potrzebne są przedewszystkiem: dobre plecy, giętki kark, długie ręce, a z głowy tylko: dobry nos. Są ludzie, którzy „tracą głowę“ dla kobiety, ale widocznie później ją odzyskują skoro im żona „zmywa głowę“. Kto sobie „psuje głowę“ nauką, nie dowodzi tem bynajmniej, że ma „olej w głowie“. „Głowa uczona“ bardzo często „podrwi głową“. Nie było wypadku, aby ten co mówi: „dam sobie głowę uciąć“, dotrzymał tej obietnicy. Tacy co „chodzą po rozum do głowy“ odbywają zazwyczaj spacer bezcelowy. Kto nie „upadł na głowę“, ten „głową muru nie przebija“. Wśród kandydatów do stanu małżeńskiego największe szczęście mają „głowy do pozłoty“.
Głupota, prawdziwy dar nieba, główna podstawa do szczęścia, jakie daje zadowolenie ze siebie. Głupiec wogóle bywa szczęśliwy — ludzie są dla niego pobłażliwi, a on sam nieraz, gdy idzie o jego interes, umie się zmienić w chytrego lisa. Przysłowia też mówią: „trudna z głupim sprawa“ i „głupi dziesięciu mądrych zwiedzie“. Są tacy, co pragną wykorzenić głupotę, ale jestto naprzód zadanie nad siły ludzkości, a następnie cała wartość rozumnych polega na tem, że głupi żyją na świecie, — znieśmy głupstwo, a dostaniemy czarnej melancholji i z nudów poumieramy; — czyżby nas zachwycała pogoda, gdyby nie było niepogody? — czybyśmy odczuwali piękno, gdyby nie było brzydoty? Głupcy mają szczęście i w tem, że tomy o nich popisano. Oto kilka mądrych myśli o głupocie: Cycero mówi, że niema nic nieznośniejszego jak głupiec w szczęściu i że niema głupstwa, którego nie bronił lub nie uczył który z filozofów. Arystoteles twierdzi: jest rzeczą głupiego gniewać się gdy nie trzeba i nie gniewać się gdy trzeba. Według Bakona, natura odmówiła głupiemu zdolności i rozumu, a on stara się to zastąpić zarozumiałością i uporem. „Z głupotą nawet bogowie napróżno walczą“. (Schiller). „Głupcy nie lubią mądrego; — jak psy wiejskie, zobaczywszy myśliwego, ujadają na niego zdaleka, szczypią pismem lub szyderstwem“. (Saadi Gulistan). Mickiewicz mówi w „Panu Tadeuszu“:
Wiem z doświadczenia, nawet głupi się przydadzą
Byle tylko poczciwi i pod mądrych władzą.
Eklezjastyk radzi: „Z głupim nie mów wiele, odstąp od niego, a znajdziesz pokój i nie będziesz utrapion głupstwem jego“. Gorczyczewski (Boileau) pisze:
Głupiec, co na mnie rozwarł zjadliwą swą paszczę,
Mniej mnie trwoży niż głupiec, co mnie niby głaszcze.
Wacław Potocki był zdania: „I mądry mąż głupieje przy złej, zrzędnej żonie“, a Bratkowski sądził że:
I głupi mądry gdy wielom rozdaje,
I mądry głupi gdy w mieszku nie staje.
Głupi tem się na świecie może pocieszać, że są jeszcze głupsi od niego, a najgłupszy jeszcze się nie urodził. Głupota jest zaraźliwa, wówczas gdy rozum nie występuje epidemicznie. Niema rzeczy tak głupiej, któraby nie porwała za sobą niedowarzonych umysłów, jeżeli ma pozory nowości, oryginalności. Głupi jak ognia boi się prawdy, satyry i humoru.
Gniew rzecz bardzo karcona przez moralistów, filozofów i przysłowia, które zaręczają, że „gniew piękności szkodzi“ i „kto się gniewa racji niema“ i t. d. Zapominają one, że nawet Jehowa się gniewał, a kościół uczy nas strzedz się „gniewu Boskiego“. Święty Ignacy zgromiwszy gniew nierozważny dodaje: „Zupełny brak gniewu nie jest cnotą, ale słabością; — kto się na złych nie gniewa i występnych oszczędza, ten źle czyni; jednemu pobłaża, wielom szkodzi; ojcem jest dla złego, ale tyranem dla wielu dobrych“. Ludzie najwięcej gniewają się za prawdę. Gniewliwy zwykle mówi: — „Panie! ja się nigdy nie unoszę“, tak jak tchórz zaręcza: ja się niczego nie boję.
Godności (zaszczyty) unoszą się w górze, gdyż na ludzi „spadają“. Godność (honor) jest rzeczą kosztowną, bo trudno ją „utrzymać“. Kto dba o swą godność, ten najczęściej nie dba o pieniądze i karjerę; jaśni panowie i wszelkiego rodzaju dygnitarze takich nie cierpią. Najtrudniej jest biedz z godnością za kapeluszem, gdy go nam wiatr z głowy zerwie.
Godzinka, mała godzina, koło 50 minut, — kobieta jednak wychodząca w południe „na małą godzinkę“ z domu, powraca dopiero wieczorem.
Gołowąs — obacz pod: profesor uniwersytetu krakowskiego.
Gomółka, suchy serek z kminkiem. W XVII w. jeden taki serek, wprawdzie przez duże G pisany, większą miał wartość niż połowa dzisiejszych naszych kompozytorów muzycznych.
Górale tatrzańscy według dzisiejszych poetów najmądrzejszy naród na świecie, a według niektórych dam najlepsi „przewodnicy“... w miłości.
Gorset, narzędzie powolnych tortur, używane ze skutkiem przez młode samobójczynie. Kobieta mająca wybór między mężem a gorsetem, wybiera gorset, bo mąż ściska tylko czasem, a gorset stale.
Gorzkie żale — śpiew ulubiony w Galicji przez dziadów pod kościołem, nauczycieli ludowych i literatów.
Grabież, patrz pod: giełda, kantory bankierskie, opiekunowie małoletnich, totalizator, nożyce dziennikarskie, depozyty, towarzystwa akcyjne, loterja, napiwki kelnerskie, towarzystwa z nieograniczoną poręką i t. d.
Grafologja, sztuka ogłupiania ludzi, którzy przyswoili sobie wiedzę czytania i pisania.
Gramatyka, prześladowczyni młodych poetów i dekadentów, którzy jej za to odpłacają lekceważeniem i nienawiścią.
Gramofon, potwór większy jeszcze niż fortepian (ob.).
Grunwald wyraz działający na Prusaka, jak na djabła święcona woda.
Gwarancja łapka na łatwowiernych. Jedyną wartość ma gwarancja pieniężna.
Gwiazdy mamy na niebie i na ziemi. Są tacy co noszą gwiazdy na piersiach. Gwiazdy ziemskie: poeta, malarz, muzyk, aktorka. Pierwsze trzy są najczęściej spadające, a ostatnia upadająca; wydają blask fałszywy i dużo dymu.
Hałas patrz pod: pies, fortepian i dzieci.
Handel obejmuje najszersze sfery interesów ludzkich. Niema nic na świecie, czegoby nie można „przehandlować“. Zyskowny jest handel jajami, żelazem, trzodą chlewną, zbożem i t. d. — najzyskowniejszym jest jednak handel sumieniem i przekonaniami. W ostatnich czasach ogólne oburzenie wywołuje handel dziewczętami, — natomiast handel córkami, uprawiany na targu małżeńskim (kto da więcej?), uważany jest za dowód mądrości, miłości i przezorności rodzicielskiej. W Galicji handlu niema, ale są handelki, w których można nabyć kataru kiszek i delirium tremens.
Hannibal, sławny kartagińczyk, zeswatany przez Gawalewicza ze Świdrzykowską (obacz studjum tego autora p. t. „Hannibal ante portas, czyli Świdrzykowska jedzie“).
Harmonja małżeńska — utrzymuje się wprowadzeniem w czyn przysłowia: co rok to prorok.
Hefajstos, bóg ognia, odznaczający się niesłychaną naiwnością, miał bowiem kilka żon i dziwił się że jedna z nich go zdradzała.
Heidelberg, uniwersytet, który ma największą ilość uczniów w Warszawie, Krakowie, Lwowie i t. d. Jeżeli który uczony lub literat nie był na żadnym uniwersytecie, to w życiorysie jego z pewnością przeczytacie, że studja odbywał w Heidelbergu.
Herod, znany okrutnik. Najgorszy gatunek: Herod-baba.
Herse, warszawski bożek mody, Kuba-rozpruwacz kieszeni mężowskich.
Heroizm — jadać w restauracjach, czytać dzisiejsze poezje, żenić się, jeździć koleją nadwiślańską, palić cygara 5-kopiejkowe, mieszkać na oddalonych ulicach lub przedmieściach Warszawy i t. d. W Galicji heroizmem jest zakładać fabrykę lub dziennik niezależny, a jeszcze większym mieć własne zdanie.
Herb, znaczek na konie i karety. Na znaczkach tych widzimy pół psa, pół konia, pół lwa, pół kozła, pół niedźwiedzia, całego zająca, rogi jelenie i baranie, złote nogi, ogony bydlęce i pawie, kawałki mieczy, podkowy, nagie panny, klucze, trąby, strusie pióra i t. d. Są to więc wszystko symbole myśliwych, koniarzy, rozpustników, rogaczy, pyszałków, tchórzów, sknerów, rozbójników, — a wobec tego trudno pojąć, że się temi znaczkami ludzie szczycą i przez wielki szacunek dla nich, umieszczają je na derkach końskich, na guzikach lokajskich, na flaszkach z wódkami, na chustkach do wycierania nosa i t. d. Symbolów wiedzy, nauki, prawdy, cnoty, zasługi, na herbach się nie spotyka. Dziś herbami popisują się głównie ci, którzy je sami sobie nadali, oraz ci z rzeczywistych potomków szlachty, którzy oprócz herbu i dobrego apetytu nic więcej nie posiadają; im taki szlachcic więcej goły, tem więcej swym herbem „ludziom w oczy kole“. Starzy polacy, prawdziwi szlachcice, drwili sobie z tego pyszałkowstwa. Już Rej w „Zwierzyńcu“ zauważył: „Nie piszą sławni a wielkich cnót a rozumów ludzie, których herbów byli — ale wypisano cnotę ich, zacności ich, one wielkie rozumy ich, one sprawy ich“. A Pilichowski powiada: „Zaleca filozofję to najbardziej, że w herbarze nie zagląda“.
Historyk, z małym wyjątkiem człowiek, patrzący oczami XX wieku na wiek V, X lub XV tak przed Chrystusem, jak po Chrystusie. Im mniej ma źródeł do jakiej epoki, tem więcej stanowczy sąd o niej wypowiada. Czasem (zwłaszcza w Galicji) bywa to zwykły karjerowicz, który ostro krytykując dawne czasy i dawnych ludzi, poleca się P. T. publiczności jako geniusz, który w polityce omyłek robić nie będzie. Tego rodzaju historycy mieli i mają za hetkę-pętelkę Naruszewiczów, Lelewelów i t. d., bez których wiedza ich dałaby się pomieścić w kieszonce od kamizelki.
Historja naturalna bywa wtedy, kiedy młoda żona przypina rogi staremu mężowi.
H. K. T., trzy pierwsze litery zdania: Hańba kulturze teutońskiej.
Hołubek Gabrjel, warchoł, który nie bacząc na przyszłą politykę Koła Polskiego, śmiał pomagać innemu warchołowi Zamojskiemu do przetrzepania arcyksięcia Maksymiljana pod Byczyną.
Homer, taki pan, o którym nie wiadomo nawet czy żył, a który jako stary tak znienawidził młodzież, że ją do dziś dnia prześladuje.
Honores mutant mores, zaszczyty zmieniają obyczaje. Zdanie to wciąż jest przytaczane, ale niewiadomo dlaczego o drugiej jego części: sed raro in meliores (lecz rzadko na lepsze) trwa grobowe milczenie.
Hotentotki, niewiasty, które przed kilku laty swemi naturalnemi wdziękami nadawały ton modzie kobiecej (patrz pod: tiurniury).
Hrabia; gatunek ssawca dwukopytowego, najczęściej spotykany w Galicji, ale mnożący się i we wszystkich innych królestwach Europy. Gdzie się pojawi, wszędzie zajmuje naczelne stanowiska; — w kolebce już jest kandydatem na ministra, prezesa, dyrektora. Gdziekolwiek zejdzie się kilkudziesięciu szczerych demokratów, a znajdzie się między nimi jeden hrabia, zaraz go robią swoim przewodniczącym. „Goły hrabia“ tyle co przyszły dyrektor banku; „ksiądz hrabia“, tyle, co przyszły biskup. Iść z hrabią pod rękę największa rozkosz prawdziwego demokraty. „Hrabski gust“, tyle co baletnica. „Świeży hrabia“, patrz pod: ekonom. W przysłowiach istnieje „hrabia, co psy obrabia“. Inne przysłowie mówi: „nic nie znaczy hrabia, kiedy źle zarabia, a jak jest ubogi, dostanie batogi“. — Kiedy jenerałowi Chłapowskiemu przedstawił się wysłany do niego na praktykę gospodarską młody hrabia B. z Galicji i widząc, że jenerał niezbyt serdecznie go wita, powtórzył z naciskiem: jestem hrabia B. — Chłapowski rzekł: „o!... to nic nie szkodzi — i tak jeszcze mogą być z ciebie ludzie!“ — Większą część patentów na ten tytuł wydaje służba hotelowa.
Hulanka, najmilsze zajęcie złotej młodzieży. Starzy Polacy mówili: „hulki, hulki; a potem bez koszulki“, albo: „gdyby nie hulka, byłaby koszulka“.
Humor w literaturze jest nienawidzony przez tych, co go nie posiadają; pisarze ciężcy i nudni przebaczą prędzej drugim brak gramatyki i płytkość myśli, niż błyski szczerego humoru, — jest to nienawiść ułomnych do dobrze zbudowanych, nędzarzy do bogatych. „Humor — mówi Weber (Demokritos), rodzi się w sercu... nawet wtedy ludzi kocha, gdy ich karci. Humor nie potępia i nie pryska jadem, stara się wlewać nektar wesołości i pociechy w gorycz życia. Czem pas korkowy dla pływaka, tem dobry humor i wesołość dla człowieka; ułatwia mu pływanie po morzu życia“. Wesoły humor jest cechą cnotliwego człowieka, — występny wesołym być nie może“ (Hoffmanowa).
Hunnowie, zaginiony szczep azjatycki, który się odnalazł świeżo w granicach państwa pruskiego. Wysłany na wyprawę do Chin, okazał zamiłowanie do starej porcelany.
Hunyady Janos, węgierski mąż stanu, najskuteczniej zwalczający obstrukcję.
Hygiena, niewiasta złego prowadzenia się, albowiem ciągle jest u wszystkich na języku. Ukrywa się jednak tak starannie, że nikt dotychczas nie ujrzał jej w całej piękności.
Hymen — miłe złego początki, lecz koniec żałosny.
Idealista — typ człowieka naiwnego, którym gardzi każdy szubrawiec.
Ideał dla mężczyzn: panna z czystą... teraźniejszością t. j. hipoteką (przeszłość może być brudna); dla panien: pierwszy lepszy osobnik męski z dobremi dochodami.
Imiona mogą być ordynarne lub szlachetne. Do ordynarnych należą: Stanisław, Stanisława, Kazimierz, Kazimiera, Władysław, Władysława, Bronisław, Bronisława i wogóle imiona polskie, które byle parobek lub dziewka nosić może. Do imion szlachetnych, arystokratycznych zaliczają się: Artur, Gustaw, Bruno, Alfred, Roman, Romana, Ryszard, Olimpja, Idalja, Hugo, Ildefons, Irena, Aurelja, Wirginja, Jerzy, Leon, Olga, Cezar, Edgar, Alfons, Oskar, Albin, Agenor, Amata i t. d. Również i zdrabniając imiona powinniśmy baczyć, aby nadać im szlachetne brzmienie, więc nie należy mówić: Artiurek, Alfonsek, Irenka, Alfredek, lecz: Turcio, Fonsio, Rena, Fredzio; nie Henryczek lecz: Henio, nie Helenka, lecz Hala lub Lena; nie Władek lecz Ladi; nie Karolek lecz Lolo, nie Anielka lecz Niola, nie Elżbietka lecz Lizia lub Ela; nie Zuzia lecz Zuzu, nie Amelka, lecz Ama; nie Natalka, lecz Nata; nie Joanka, lecz Żancia; nie Ryszardek, lecz Ryś; nie Michałek, lecz Miś, nie Kasia, lecz Kati, nie Kazia, lecz Ziuta, nie Jadzia, lecz Dziunia i t. d. W Poznańskiem żyje jeszcze sporo Hektorów, Artakserksesów, Sokratesów, Leonidasów, Koriolanów. Nie należy doradzać Gaudentemu, aby się żenił z Hermenegildą, ani Prysce, aby wyszła za Dydaka; również Baltazar strzedz się winien Korduli, Agapit Dygny, Pafnucy Pulcherji, Zefiryn Balbiny, Gorgonjusz Placydy, Epifanjusz Scholastyki, bo z takich małżeństw trudno, aby były ładne dzieci.
Impertynencja — żądanie złożenia rachunku od osób zajmujących się rozdzielaniem funduszów dobroczynnych.
Impreza (przedsięwzięcie, zamysł), wyraz, którym się popisują ci, co chcą udawać, że znają stary polski język.
Indult — przyśpieszenie samobójstwa.
Inteligencja — dawniej tyle co: rozum, rozsądek, ztąd też „inteligencją“ jeszcze i dziś w innych krajach nazywają zbiór ludzi wykształconych. Natomiast do inteligencji w Krakowie przy wyborach do rady miejskiej, prócz prawdziwej inteligencji zalicza się jeszcze każdy, kto płaci 32 koron podatku osobisto-dochodowego, choćby ani czytać ani pisać nie umiał.
Intercyza — brak zaufania do teściów, lub też podejrzywanie „ukochanego“ przez „ukochaną“ o pociąg do złodziejstwa.
Interes — stały zastępca miłości w stosunkach ludzkich; wyrażając się po handlowemu, jest to prokurzysta, mający prawo podpisywać jej firmę; można go wreszcie nazwać pełnomocnikiem (plenipotentem) miłości, uprawnionym do działania w jej imieniu. Interes np. w zastępstwie miłości łączy ludzi pomiędzy sobą; on prawie wyłącznie kojarzy małżeństwa, nawiązuje przyjacielskie stosunki, stwarza dzieła użyteczności publicznej. Stąd też ludzie wciąż się mylą i mieszają te dwa pojęcia. Jeżeli np. słyszymy, że ktoś przez miłość dla sztuki stworzył jakąś instytucję artystyczną, albo przez miłość dla literatury założył pismo, przez miłość dla cierpiących wybudował zakład leczniczy i t. p. — to na dziesięć wypadków dziewięć razy przysiądz można, że uczynił to dla własnego interesu. Złym interesem jest mówić i pisać prawdę, ztąd rzadko spotykać się z nią można. Najgorszy interes być bezinteresownym.
Iść za mąż chce każda panna, a kiedy do tego przyjdzie, żadna iść nie chce, a każda woli jechać karetą, a choćby dorożką. Najprędzej idą pieniądze.
Interwiew — najczęściej taka rozmowa, której nigdy nie było. Interwiewer, patrz pod: nudziarz.
Ironja, jak mówi Linde „jestto sposób wyrażania myśli swojej przeciwnemi słowy“. Sposób ten był znany w Polsce od czasów najdawniejszych — już Górnicki zaznaczał, że „król Zygmunt był w ironji najosobniejszy“. Mimo to, do dziś dnia znajduje się wielu ludzi, przyznających sobie inteligencję, a nieumiejących poznać się na ironji.
Jarmark małżeński, patrz pod: karnawał.
Jednodniówka, zazwyczaj wydawnictwo na biednych, a ponieważ biednym dają się okruchy, więc i na wydawnictwa tego rodzaju składają się okruchy, przechowywane przeważnie w koszach redakcyjnych.
Jedza — dawny wyraz polski, toż samo co jedzenie. Do niniejszego „Słownika“ wszedł jedynie ze względu na smakoszów, trapiących się o swoją przyszłość po śmierci. Otóż dla pocieszenia ich przytaczam słowa św. Augustyna: „na tamtym świecie ludzie jedzy nie będą potrzebować, ale będą mogli jeść“. (Dąbrowski. Kazania).
Jednożeństwo, jedyny rozsądny powód, dla którego mahometanie nie chcą porzucić swojej wiary. Patrz pod: przesąd, przeżytek.
Jegomość, dodatek zwyczajny do jejmości. Jegomość w znaczeniu hierarchji społecznej na tym świecie trzyma się jeszcze ostatkami, po śmierci zaś tyle znaczy co Ignacy, a Ignacy, jak wiadomo, nic nie znaczy. Że i dawniej to przypuszczano, dowodem choćby Bratkowski, który powiada:
Na strasznym sądzie nie wiem, mocny Panie,
Czyli Jegomość przed poddanym wstanie.
Język, najruchliwsza część ciała ludzkiego w ogóle, a kobiecego w szczególności. Najciekawszem bywa zazwyczaj to, co się zatrzymuje na „końcu języka“. Dla dodania upadającej energji językowi, najlepiej go moczyć w spirytusie. Niebezpieczną jest rzeczą „ciągnąć kogoś za język“. Kobiety używają go do obracania koła młyńskiego, jak nikt bowiem umieją „mleć językiem“ — a wobec siły tego narządu, nic dziwnego, że mogą każdego „wziąć na język“; do wspaniałych wyników doprowadzają pod tym względem przekupki i teściowe, dla których największem bohaterstwem jest „trzymać język za zębami“. Lepsza na żonę jest panna bez języka, niż panna z językiem francuskim. Jaśkowski napisał wyborny poemat o języku swarnej żony, co to...
...Jakby blacharz w sklepie, |
Stąd też kawaler rzadko bywa dobrym językoznawcą.
Jubileusz — dziesięć mówek, pijatyka, wieniec srebrny, złoty zegarek. Jubilat — osoba godna pożałowania, bo na łut pochwał głośno wypowiedzianych, dostaje po cichu funt urągań i uszczypnięć. Jubilat literat — indywiduum, któremu dają raz w życiu pół kuropatwy i trzy kieliszki szampana za 25, 35, 40 lub 50 lat spożywania suchego chleba.
Józefata dolina — jest jedyną doliną, do której nie chce zajrzeć nawet najgwałtowniejszy taternik.
Kabała, naczynie, które lepiej „postawić“, niż w nie „wpaść“.
Kadzenie, ulubione zajęcie wielu mieszkańców padołu ziemskiego. Zazwyczaj kadzący spodziewa się od okadzanych wynagrodzenia pieniężnego, protekcji, a choćby uśmiechu. W pismach codziennych i tygodniowych główne kadzenie odbywa się przed nowym rokiem za pomocą prospektów; — czytamy wówczas: „nasz największy napisał dla nas powieść“, „nasz boski przyrzekł natchnąć się dla naszego pisma“, lub też: „redakcja „Wodotrysku“ z radością donosi, że nasz Genialkiewicz № 2, łączący w sobie wdzięk Horacego i szekspirowską znajomość duszy ludzkiej, z fantazją i obrazowością Danta, dowcipem Arystofanesa i klasyczną powagą Homera, zawiadamia nas, że kupił już dwie libry papieru, na których złoży dla „Wodotrysku“ nowy owoc swego nieśmiertelnego ducha“. Czasem okadzony pozwala kadzącym, żeby się razem z nim fotografowali. W ostatnich czasach zawiązały się spółki wzajemnego kadzenia. Utrzymuje się również zwyczaj kadzenia umarłym, pomimo przysłowia: nie pomoże krukowi mydło, ani umarłemu kadzidło.
Kakao, pomimo podejrzanego brzmienia, smak posiada przyjemny.
Kalosze, najlepszy środek do nabycia kataru; wynalazek doktorów, przysparzający im pacjentów.
Kamień, przyrząd do rozbijania głów. Bywają kamienie piekielne, młyńskie, filozoficzne, nerkowe i t. d. Położenie kamienia „węgielnego“ daje sposobność uczciwego upicia się — tracą ją ci, co, „siedzą w domu kamieniem“. Na „drogich“ kamieniach rozbija się niejednokrotnie cnota niewieścia. Podobno byli dawniej tacy, co trzymali się przykazania: „Kto na ciebie kamieniem, ty na niego chlebem“; obecnie trudno się do niego zastosować, raz z powodu, że chleb znacznie podrożał, a po drugie dlatego, że tylu ludzi rzuca dziś na innych kamieniami, iż nie starczyłoby mąki do wypieku odpowiedniej ilości chleba. Z tego powodu weszła w życie maksyma: kto na ciebie kamieniem, ty na niego dwoma, — albo: kto na ciebie kamieniem, ty na niego błotem.
Kapelusz — może być filcowy, słomkowy i domowy. Można dostać od żony porządny kapelusz, a jednak uciec z domu bez kapelusza. Dla płci pięknej z gatunku „dam“ kapelusz jest najpotrzebniejszem odzieniem; prędzej by się każda zgodziła nie mieć pończoch i chodzić w podartej koszuli, niż zrzec się kapelusza; im która rzadziej trzyma pióro w ręku, tem więcej ma piór na kapeluszu. Dawniejsze przysłowie: włosy długie, rozum krótki — zmieniono na: im mniejszy móżdżek, tem większy kapelusz. W teatrach i na koncertach kapelusze damskie służą zamiast parawanów.
Kajdany patrz pod: stuła.
Kanały wodne — bańki z mydła wyrabiane we fabryce Körbera w Wiedniu — wpływają ujemnie na stan umysłowy Koła polskiego i całej Galicji.
Kancelarja — ma dwojakie znaczenie: miejsc otwartych i dość obszernych, w których siedzą urzędnicy — i miejsc ciasnych, zamkniętych na klucz, w których siadują obywatele i obywatelki bez różnicy stanu i wieku. W pierwszych często, a w drugich zawsze się coś zostawia. Kancelarja adwokacka, patrz pod: rozbój, lub pod: pustki przerażające.
Kark trzeba mieć giętki — z twardym bowiem niedaleko zajdziesz w karjerze życiowej. Kto losu nie „weźmie za kark“, to sam „kark złamie“.
Kartofel, wyraz polski, przyjęty w Warszawie dla zastąpienia cudzoziemskiej nazwy: ziemniaki.
Karjerowicz, odmiana gatunku: sus scrofa domestica.
Karnawał, patrz pod: wierzganie, lombard, flirt, schadzka, rogi, weksel, odciski, poty, publiczne obnażanie się, wystawa naczyń mlecznych, zapalenie płuc, szampan krymski i t. d.
Karty, patrz pod: kluby, resursy, kasyna, szulery, maczek, wint, preferans z kociołkiem i t. d. Rysiński zanotował przysłowie: „Z głupim w karty, z mądrym w żarty“, co znaczy, że głupiego można ograć, ale w żarty z nim wdawać się nie należy; natomiast nigdy mądry ograć się nie da, ale można z nim żartować, gdyż na żartach poznać się umie. Grać w karty jest źle, a nie grać też niedobrze, albowiem, jak mówił pewien filozof: „Grasz, przegrasz — a nie grasz, to i nie wygrasz“. Inny znakomity badacz metod i systemów karcianych wyrzekł: „Wygrać nie jest trudno, ale odebrać wygranę to dopiero sztuka“. W Warszawie najwięcej kartografią zajmują się „myśliwi“; ulubioną ich zwierzyną są wiejskie dudki i młode gawrony. Artyści w tym zawodzie, zwani niegrzecznie karciarzami lub szulerami, mile są widziani w salonach arystokracji, jako ludzie honoru — stąd długi karciane nazywają się honorowemi. Już Monitor przed stu kilkudziesięciu laty pisał: „Każdy dobrze urodzony człowiek, żadnych innych, nad jedne kartowe, płacić nie powinien dlugów“; przepis ten „dobrze urodzonych“ do dziś dnia obowiązuje.
Katedra, mebel drewniany, z którego przemawiają rzadko uczeni a często niedouczeni.
Kasa, mebel do strojenia gabinetów lekarskich, kantorów kupieckich, kancelarji adwokackich i t. d. Czasami, ale to bardzo rzadko, bywają w niej pieniądze, — częściej nieużyteczne papiery, niezapłacone rachunki, wesołe fotografje i listy miłosne.
Kazania domowe wygłaszają, tak w dnie powszednie jak święta, ojcowie synom, matki córkom, żony mężom.
Kąpiel, czynność przejmująca wstrętem 9/10 mieszkańców Warszawy, Krakowa, Lwowa i miast pomniejszych, chociaż jest w nich wielu ludzi „gorąco kąpanych“. „Błotne kąpiele“ patrz pod: giełda, towarzystwa akcyjne. Kąpiele gazowe odbywają się w gabinetach restauracyjnych. Dobrze można się „skąpać“ w klubie myśliwskim w Warszawie, w krakowskim resursie dawnym, w lwowskiem końskiem kasynie, a najlepiej w Monte Carlo.
Klecibaja v. klecibajka, zapomniany stary polski wyraz. Dziś klecibajów nazywamy powieściopisarzami.
Klepać jest bardzo przyjemnie, stąd też większość ludzi „klepie biedę“. Nie wiem czy jest gdzie zapisane, ale powinno być zapisane przysłowie:
Nie każdy kto klepie pacierze, |
Klepek jest pięć, — najtrudniej o piątą filozofom, tenorom, politykom i znawcom sztuki.
Klimatyka, instytucja z Zakopanem, nie mająca nic wspólnego z tamtejszym klimatem, klimat bowiem wzmacnia i uspokaja nerwy, klimatyka zaś osłabia i denerwuje. Patrz pod: wydrwigrosz.
Kłamstwo — instytucja stara jak świat, bo już wąż okłamał Ewę, a Ewa Adama. Kto mówi, że nigdy nie skłamał, ten najwięcej kłamie. Nie gniewamy się nigdy na kłamstwo, jeżeli nam ono pochlebia. Najwięcej po dyplomatach i myśliwych kłamią podróżnicy, oraz ludzie bardzo starzy, kiedy opowiadają o czasach swej młodości, bo są pewni, że nikt ich skontrolować nie potrafi. Mówią, „że kłamstwem świat przejdziesz, ale nie wrócisz“, tymczasem tysiące kłamców wraca, a mówiący prawdę na krok dalej posunąć się nie może; dzieje się to z tego powodu, że zanim prawda się obuje, to kłamstwo już pół miasta obiegnie. Wacław Potocki pisze:
Jedno dziesięć poetów, a drugie młynarzów,
Trzecie myśliwców, — mówią, te pół kopy łgarzów.
Kłamstwa są pospolite i niepospolite. O niepospolitych patrz pod wyrazami: dziennikarz, sprawozdawca teatralny, korespondent, reporter, podróżnik afrykański, urzędowe sprostowania, profesor filozofji, adwokat, wynalazca, naiwna, dewotka, filantropka i t. d.
Kobieta. Według obrachunku d-ra Stratza, dobrze zbudowane i prawidłowo rozwinięte kobiety, powinny mieć szerokości w plecach 37 i pół centymetrów, w talji 25 i pół, w biodrach 33 i pół. Proporcje te u naszych kobiet z „inteligencji“ należy zmniejszyć do połowy, u rzeźniczek zaś, piekarek, przekupek i kupcowych podwoić. Młode kobiety, jeżeli wierzyć poetom i powieściopisarzom, są składem różnych różności: w ustach mają perły, na wargach korale, wiśnie i miody; muchy w nosie, figielki w głowie, jad na języku, żmije i kamienie w sercu, jabłuszka i maliny na piersiach; jedwab, heban i złoto we włosach, z alabastru ramiona; w oczach: czarne djamenty, szafiry, turkusy, iskry, żary, strzały, gwiazdy, nieba, przepaście, aksamity, bławaty; na twarzy lilje i róże... Reszta ich powłoki składa się z marmurów, śniegów, płomieni. Prócz tego mają posiadać: łabędzie szyje, skrzydła u ramion, gardła słowicze, nóżki sarenki, kocie pazurki, postawę bogiń, ruchy gazeli i t. d., i t. d.
Autor „Słownika“, jako człek doświadczony i roztropny, woli w skrytościach ducha zachować sąd swój nad tą odmianą człowieka. Pozwoli sobie jednak przytoczyć kilka zdań poważnych:
Kobiety wcześniej się rozwijają, niż mężczyźni, quia mala herba citius crescit, quam bona (ponieważ złe ziele prędzej rośnie, niż dobre). Accursius.
Mówią, że kobiety, to róże. Jestem ślepy, ale po kolcach poznaję, że to musi być prawda... Milton.
Gdy Adam w raju położył się spać, stworzona z niego została niewiasta. Biedny Adam! jego pierwszy sen był dla niego ostatnim odpoczynkiem. Claudius.
Kobiety muszą być przecież coś warte, kiedy się o nich tak dużo mówi i pisze — o rzeczach bezwartościowych, nikt wiele nie rozprawia. Anonim.
Bądź co bądź, kobieta jest oczkiem pozłoty na chudym rosole męzkiego żywota. Tenże czy ktoś inny.
Kochać się można we wszystkiem. Mężczyźni kochają się zazwyczaj w pannach i mężatkach, co im bardzo rzadko na dobre wychodzi. Trembecki zapewnia, iż:
Ten, co zdolny czuć w sobie porządne kochanie,
Albo już jest uczciwy, albo się nim stanie.
O gorączce miłosnej (choroba z przebiegiem ostrym) tyle już napisano, że bliżej jej charakteryzować nie potrzeba. Następstwa jej bywają rozmaite — najgorsze kończą się obłędem obrączkowym, (matrimonium) w którym chory lub chora, ubrawszy się odświętnie, napada osobę płci odmiennej, przemocą ciągnie ją do świątyni, zdziera z jej dłoni rękawiczkę i usiłuje włożyć na palec złote kółko.
Wyrazy pochodne: kochanek, kochaneczka, kochasio, nakochać się, wykochać się, rozkochać, ukochać, przekochać się, przykochać się (trójkąt małżeński), podkochiwać się, zakochać, dokochać, odkochać, kochina (lubczyk), babokoch (kobieciarz), wkochnąć (wdepnąć), obkochać, odkochać się (zmądrzeć), kochometr (przyrząd do mierzenia gorączki), kogut (czeskie kohaut, slov. kohut i t. d.). Wyrazy pokrewne: bęben, mamka, kolebka.
Kochajmy się, jedno z rzędu tysiącznych kłamstw zdawkowych, równie jak: „padam do nóg“, „całuję nóżki“, „słowo honoru“, „licz pan na mnie“; „jak męża kocham“, „pozostaję z najgłębszym szacunkiem“. Wyrażenie „kochajmy się“ oznacza w rzeczywistości: wszystkośmy już wypili, nic nam więcej nie dadzą, a więc chodźmy do domu.
Koczkodany, małpy długoogoniaste, w dzikim stanie żyjące w Afryce. Na naszym bruku pojawiają się już oswojone. Żywią się owocami, ciastkami, cukierkami. Im większy koczkodan, tem większy nosi kapelusz.
Koczujące narody nie mają stałych siedzib, dzielą się na pasterskie i łowieckie, posiadają nizką inteligencję. Rasa biała wydaje tylko koczowników i koczownice łowieckie, które włóczą się całe życie z kąta w kąt po całej Europie i Ameryce, łowiąc co się da i gdzie się da. Najczęściej bębnią i wyją, lub udają ludzi inteligentnych na scenie. Patrz pod: fortepianiści, śpiewacy, wędrujące aktorki i t. d.
Kodeks karny, księga, w której wymierzone są kary za same lekkie zbrodnie i przestępstwa (wyjątek stanowi jedynie zabójstwo). Ciężkie zbrodnie, jak: małżeństwo bez miłości, wyrzeczenie się biednej rodziny, skąpstwo, operacje giełdowe, brak sumienia i wszelkich uczuć szlachetnych, protegowanie szubrawców na niekorzyść ludzi uczciwych, niedotrzymanie przysięgi i przyrzeczeń, wyzyskiwanie ludzkiej pracy, porzucenie uwiedzionej kobiety, pomiatanie zasługami, serwilizm, brak przywiązania do ziemi rodzinnej, trwonienie majątku zagranicą, demoralizowanie młodzieży, zdrada przekonań dla karjery, obalanie zapisów na cele publiczne, wydzieranie chleba nędzarzom, przekupstwa moralne i t. d. — nie są objęte żadnym kodeksem karnym.
Koleje żelazne, środek zapobiegawczy przeciw przeludnieniu (patrz pod: katastrofy kolejowe). Koleje lokalne są budowane dla tych, co chodzić prędko nie umieją. Najsmutniejsze i najgłupsze są koleje życia ludzi biednych i uczciwych.
Koło może być rozmaite: geometryczne, świetlne, zębate, wodne, rozpędowe. „Koło polskie wiedeńskie“ nie jest ani świetlne, bo nie świeci, ani zębate, bo zębów Niemcom nie pokazuje, ani rozpędowe, bo stoi w miejscu. Natomiast jest nieco wodne, a raczej wodniste. Polityką swoją tyle zdziałało, że jest dla Galicji „piątem kołem u wozu“. Ludzie w to koło „wpleceni“ tracą indywidualność, podlegają chorobie „kołowacizny“ (Hydrocephalus hydatidens). Objawy tej choroby w pierwszym okresie: posmutnienie, chód chwiejny, zostawanie w tyle za trzodą, — potem następuje coraz większe odurzenie, chorzy wciąż stoją w jednem miejscu i mówią, że stoją, stać chcą i stać będą, — wreszcie zaczynają się kręcić w kółko na prawo, lub biegną z głową opuszczoną ku stolikowi prezesa ministrów, przyczem się często zataczają i przewracają. Przyczyną choroby jest pasorzyt, znany pod nazwą wodnicy (servilismus). Jednostki chorobą tą nie zarażone, stanowią t. zw. „mniejszość Koła“.
Komisja oznacza grono osób, które ma coś zbadać. Ponieważ zaś do wszelkiego badania potrzeba, aby ciało nie było mdłe i duch (spiritus) był silny, przeto komisje starają się przedewszystkiem nakarmić ducha i ciało. Czasami trzeba porównać odpisy aktów z oryginałami i to zmusza komisje do częstego kolacjonowania. Na walnych zebraniach rozmaitych towarzystw połowę wniosków odsyła się do „komisji“, co oznacza pochowanie ich na wieki.
Komitet, zbiór jednostek bez określonego zajęcia. Im większy komitet, tem mniej robi.
Koń według starego polskiego przysłowia powinien mieć „głowę jak u panny, pierś jak u wdowy, nogi jak u dziecka“. Jako zwierzę pożyteczne, koń zaczyna wychodzić z mody — niezadługo będzie można całkiem obejść się bez niego. Zachowanie tego ssaka jest konieczne jedynie ze względu na totalizatora. Konie wyścigowe mają stanowczo więcej rozumu od swych właścicieli.
Koncert dosłownie znaczy porozumienie się, zgodzenie; koncerty zatem są to usiłowania, niestety, bezskuteczne, ażeby wykonawcy zgadzali się z kompozytorem, lub ażeby doprowadzić do porozumienia między członkami orkiestry, między śpiewakiem a akompanjatorem, skrzypcami a fortepianem i t. d. Z koncertantów najlepiej wychodzą ci, co dają koncerty na zielonym stoliku.
Konduktor kolejowy, maszynka do wycinania pierwszej dziurki na biletach. Pan wycinający drugą dziurkę, nazywa się nadkonduktorem, pan do trzeciej dziurki kontrolerem, od czwartej nadkontrolerem. Agent operatora nagniotków, dostarczający mu pacjentów, nosi tytuł konduktora tramwajowego.
Koniec może być dobry i zły, głupi i mądry, gruby i cienki, wesoły i żałosny. W miłości np. małżeństwo jest końcem żałosnym, a w małżeństwie rozwód końcem wesołym. Śmierć jest końcem życia. Mylne jest zdanie, że wszystko ma swój koniec, nie mają bowiem końca: chciwość lichwiarzy, intrygi teatralne, reklamy dla aktorek i muzykantów, blaga wydawnicza.
Konserwatysta może być z przekonania lub z interesu. Konserwatyści z przekonania są to ludzie zamożni, mający stanowiska i tytuły, a mimo to godni najszczerszego współczucia; natura bowiem pozbawiła ich trzech zmysłów: wzroku, słuchu i węchu. Są ślepi, bo nie widzą, że się źle dzieje; są głusi, bo nie słyszą jęków ludzkich; nie mają węchu, bo nie czują smrodu i zgnilizny. Ponieważ im samym jest dobrze, ponieważ mogą zupełnie zadowolić dwa pozostałe zmysły, przeto są przekonani, że jest dobrze na świecie i że trzeba konserwować to wszystko, co istnieje. U konserwatystów umiarkowanych wzrok, słuch i węch działają prawidłowo, więc też pragną oni konserwować to tylko, co jest dobre, piękne i zdrowe, — są to jednak, z małym wyjątkiem, ludzie anemiczni, bez siły woli, dający się bez oporu prowadzić ślepym i głuchym. Konserwatyści z interesu mają natomiast nadzwyczaj rozwinięte zmysły węchu i słuchu; — bliższe szczegóły o nich znajdziesz pod wyrazami: lokaj, renegat, wyżeł, koryto, obrok, synekura, łapówka.
Konsulowie bywają poważni i komiczni. W Warszawie ten drugi rodzaj mnoży się na pociechę krawców i humorystów.
Konsyljum lekarskie, tyle co umarłemu kadzidło.
Kontrakt — rodzaj kalendarza kartkowego, albowiem jak jeden, tak i drugi, przeznaczony jest do zrywania.
Kontrast oznacza silne przeciwieństwo, np. kontrastem piękna jest brzydota, kontrastem miłości małżeństwo. Silne kontrasty zachodzą pomiędzy gramatyką a najmłodszą poezją, między wygodą a dworcami kolejowemi, między dobroczynnością a damami „robiącemi“ w filantropji, między pięknem a dziełami nowej sztuki, między prawdą a wzmiankami teatralnemi, między kieszeniami mieszkańców a sposobem ich życia, między młodością a uczniami szkół publicznych i t. d. Natomiast niema żadnego kontrastu między karykaturą a impresjonizmem, brzydotą a nowemi budynkami, archeologją a scenicznemi bohaterkami i t. d.
Korespondenci do pism warszawskich z Krakowa mieszkają zazwyczaj w Warszawie na Krakowskiem Przedmieściu, z Ameryki na Nowym Świecie, z Londynu między hotelem angielskim a Bristolem, z państw naddunajskich za Żelazną Bramą lub na Dunaju i t. d.
Korekta łoże madejowe, wynalezione dla pisorymów i wszelkiego rodzaju literatów za najcięższe grzechy ich żywota. Pewien poeta, mając zamówiony wiersz na Boże Narodzenie, napisał, że i my zbliżamy się z innymi do „ubogiej stajenki“, ale jesteśmy biedni, więc:
Z prośbą idziemy, nie z dary |
Ponieważ poeta nie rozdzielił dostatecznie wyrazów, przeto zecer złożył, a korektor zostawił:
Z prośbą idziemy niezdary. |
Kosztorys, rzecz leżąca widocznie na ziemi, ponieważ się go zawsze przekracza.
Koszula. Według bajki arabskiej, ludzie prawdziwie szczęśliwi koszul nie posiadają; — Galicjanie zatem niezadługo będą należeli do najszczęśliwszych narodów na kuli ziemskiej. Przysłowie powiada: „lepiej mieć brudną koszulę, jak sumienie“, i „choć koszula brudna, ale cnota cudna“, — przysłowia te wszakże zbyt mało są dziś znane i z tego powodu niektóre damy i niektórzy panowie starają się przedewszystkiem o czystość koszul.
Kradzież może być moralna i niemoralna. „Moralną (?) kradzieżą“ nazywamy kradzież cudzych zasług, cudzej pracy, cudzych myśli, — kradzież ta, jako moralna, nie jest karaną. Wolno również skraść całusa — kobiety nawet lubią tego rodzaju złodziejów; same sobie też chętnie kradną... lata. Kradzież dobra publicznego, bywa nieraz i jest początkiem „zasłużonych-rodów“. Złodziejom tego rodzaju opinja łatwo przebacza, ale oburza się na tych, co wołają niegrzecznie: trzymaj złodzieja! O takich „niegrzecznych“ opinja mówi, że „kalają swe własne gniazdo“, że są pesymistami, co na „nikim suchej nitki nie zostawią“. Tak samo było i dawniej, kiedy Krasicki czuł się zniewolony wnieść przeciw tej opinji protest w gorących słowach:
Godzi się kraść ojczyznę łatwą i powolną,
A mnie sarkać na takie bezprawia niewolno?
Kraków, miasto wznoszące się po obu stronach Rudawy. Główna siedziba japończyków, od czasu opuszczenia Warszawy przez p. Feliksa Jasieńskiego. Niegdyś zwracała tu uwagę katedra, z której jednak zrobiono restaurację, usuwając wiele dawnych zabytków. W głośnym na cały świat zakładzie filantropijnym Hawełki, wyborne piwo pilzneńskie „z czapeczką“. Kraków już w starożytności słynął z wyrobu kiełbas. Stajnia zarodowa stańczyków. Mieszkańcy trudnią się wyborami do rady miejskiej, sejmu i parlamentu, — żyją tak długo, aż ich nie przejedzie tramwaj elektryczny.
Kredyt tani — wspomnienie historyczne. Kto „goni za kredytem“ za tym później gonią „listy gończe“. Wziąć na kredyt, znaczy tyle co: „pisz na Berdyczów“.
Krytyka wówczas jest tylko dobrze widziana, jeżeli nie jest krytyką a pochlebstwem. Krytyka sprawiedliwa nigdy nie zadowoli krytykowanego. „Trudniej napisać, niż krytykować“ — frazes codzień spotykany, a przecież dziwna rzecz, że piszących mamy więcej niż potrzeba, a dobrych krytyków na palcach policzyć można. Krasicki powiedział: „prawdziwa cnota krytyk się nie boi“ — musi przeto mało być dziś prawdziwej cnoty, gdyż prawie wszyscy boją się krytyki. Jeżeli autor mówi do ciebie: napisz krytykę mojej książki, — to znaczy: przyjacielu, napisz dla mnie reklamę. Któryś ze satyryków powiedział, że krytycy są celnikami: przy rewizji puszczają z ukłonami wielkich panów literatury, na kontrabandę dobrych przyjaciół patrzą przez palce, a rewidują ostro tylko ludzi obojętnych sobie lub nieznanych. Za dni naszych przybyły jeszcze dwa rodzaje krytyki literackiej: pierwszy to ordynarne wymyślanie, którem posługują się jednostki o zgniłych sercach i spaczonych umysłach, — drugi rodzaj to: milczenie; taktyki milczenia trzymają się „sumienni“ krytycy względem pisarzy, o których dobrze napisać nie chcą, a źle nie mogą. Boileau (w przekładzie Gorczyczewskiego) twierdził:
Gdy krytyk na me pisma żółć piórem wyleje,
Ma-li słuszność? korzystam, błądzi? to śmieję.
Dzisiejsi krytycy, zwłaszcza teatralni, muzyczni i dzieł sztuki plastycznej, mają gotowe słowniki frazesów. Nieznany autor napisał do nich komentarz, w którym między innemi czytamy: „Obrazy odznaczające się wielką inteligencją“, są to obrazy, w których piękność tak głęboko ukrywa się za inteligencją, że jej odszukać nie sposób. Artysta takim obrazem dowodzi, że wie o co mu idzie, tylko tego wymalować nie potrafi. „Przedziwny w kolorycie“ mówi się o artyście, który kiepsko rysuje — a „poprawny w rysunku“ o takim, co marnie maluje. Jeżeli malarz nie tęgo i rysuje i maluje, a treści jego obrazu zrozumieć niepodobna, to pisze się, że „potężny duch artysty nie może jeszcze znależć dla siebie „odpowiedniej formy“.
Książka, papier zepsuty przez czernidło drukarskie. Obecnie coraz więcej przybywa takich książek, których nie rozumieją nietylko czytelnicy, ale nawet sami autorowie. Im która bardziej ciemna, tem więcej ma komentatorów, dzięki którym dopiero autor dowiaduje się, czego właściwie chciał i o jak głębokie myśli został posądzony. Książki w ostatnich czasach są jak kobiety: im która głupsza i brzydsza, tem więcej się stroi, natomiast piękne i mądre w skromnych ukazują się szatach. Temu, że coraz więcej jest złych książek, winni jedynie czytelnicy — gdyby bowiem tylko dobre książki czytano, niktby złych nie wydawał. Człowiekowi, który pożyczoną książkę zwraca ci po tygodniu, możesz śmiało powierzyć majątek i los swej córki, jest to bowiem ideał uczciwego człowieka. — „Może autor zapomnieć o swej książce zupełnie, może zmienić przekonania, które w niej wypowiedział; może utracić całkiem ten nastrój, w którym ją pisał — a jednak książka szuka sobie czytelników, zapala ich, daje im szczęście, budzi trwogę, zapładnia nowe dzieła, staje się duszą zasad i czynów, słowem żyje „jak istota obdarzona umysłem i duszą“. (Nietzsche).
Księgarze, są to jedyni ludzie, mający szczere zamiłowanie do literatury. Każdy księgarz-wydawca zatrudnia wielką ilość robotników, zwanych autorami; dostarcza im w sam raz tyle strawy, aby z głodu nie pomarli, a czasami nawet udziela im kredytu na buty.
Kulisy, skała, o którą rozbija się prawdomówność recenzentów teatralnych.
Kulturträger, bydlę dwunożne, najczęściej spotykane w Afryce i w Wielkopolsce. Rozumie tylko po niemiecku. Jedną z najgłośniejszych stajni zarodowych tego gatunku założono we Wrześni. W ostatnich czasach urządzono w południowo-zachodniej Afryce wielkie polowanie z obławą na te dzikie i żarłoczne bestje. W Galicji przed laty 30 — 40 znany myśliwy Gołuchowski sam ubił ich kilka tysięcy.
Kurza ślepota, choroba najczęściej spotykana wśród naszych polityków.
Kwalifikacja, rzecz wymagana od niższych urzędników. Na wyższe stanowiska (prezesów, dyrektorów i t. d.) wymaga się braku kwalifikacji.
Kwestarka, zwierzątko drapieżne, chwytające w łapki każdy cenniejszy przedmiot, a zwłaszcza pieniądze. Najmniej wstrętu wzbudzają kwestarki młode i przystojne, zwłaszcza, jeżeli nie nabrały jeszcze w swym zawodzie odpowiedniej rutyny.
Kwintet bywa następstwem duetu, rozpoczętego zazwyczaj podczas karnawału, lub w „uroczym maju“ przez dwa osobniki płci odmiennej. Z duetu powstaje naprzód tercet, potem kwartet, kwintet, sekstet i t. d. o ile nie brak dobrej ochoty i zamiłowania do muzyki.
Ladajako — stare przysłowie mówi: można żyć ladajako, a być chwalonym wszelako, lub „umarł pan ladajaki, chwalił go ksiądz Wszelaki“ (nazwisko).
Lakonizm, przymiot pisarzy i mówców, obecnie skazany na wieczną banicję.
Lampart, zwierzę drapieżne z rodziny kotów, chętnie pije szampana i napada młode dziewice i mężatki. Podgatunek: hrabia galicyjski, produkuje wielką ilość weksli.
Lanie, wesoła zabawa. Energiczna małżonka sprawia małżonkowi skarpetki, kołnierzyki i lanie. Dziennikarze sprawiają lanie swym przeciwnikom politycznym. Kochanek otrzymuje od męża lanie, albo bilet wolnego wstępu.
Latawiec patrz pod: reporter.
Legenda, rzecz bajeczna, wymysł fantazji, opowiadanie o cudach. Do legend należą: wolność sumienia, bezstronność, bezinteresowność, niezawisłość przekonań, prawdziwy patrjotyzm, miłość bliźniego, przyjaźń i t. d.
Lekarstwo zbiór wszelkiego rodzaju obrzydliwości, podawany na łyżce, w proszkach lub pigułkach. Najlepszem lekarstwem na biedę są ruble — środek ten jednak zbyt rzadko bywa zapisywany.
Lekarze, wynalazcy rozmaitych chorób i czuli ich opiekunowie. Utarte jest zdanie, że między złodziejem a lekarzem jest ta różnica, że gdy obaj wychodzą od swych pacjentów, pierwszy wie zawsze, a drugi tylko czasem, co im brakuje. Knapski notuje przysłowie: „lekarzów wiele, umorzą chorego śmiele“, — nowe zaś przysłowie powiada: „gdzie dobry lekarz, tam głodny aptekarz“. Doktorzy zalecają bogatym chorym djetę, chodzenie pieszo i pracę fizyczną, ubogim zaś każą wstrzymywać się od wszelkiej pracy, wyjeżdżać na Południe, bawić się, jeść dobrze, pić stare wino i t. d. Finansowe operacje doktorskie na większe rozmiary nazywają się konsyljami.
O lekarzach napisano tysiące aforyzmów. Oto kilka mniej znanych:
Że Piotr lekarz uczony, nikt temu nie przeczy,
On zna wszystkie choroby, prócz tych, które leczy.
Był mówią łotr, co nie kradł, szewc, który nie pijał,
Lecz nie było doktora, coby nie zabijał.
Dziw! doktór księdzem! — Czegóż się dziwować?
Tyle ludzi pomorzył, trzeba ich pochować.
Zadziwia cię zgon nagły lekarza Stefana.
Musi sobie odpocząć i śmierć zmordowana.
Lenartowicz pisał wiersze, których prawie już nikt nie czyta. Ci co go dziś naśladują, a piszą od niego gorzej, zwani są znakomitymi poetami.
Liberał, przyszły konserwatysta.
Licytacja, znakomity środek do zrujnowania dłużnika i wierzyciela. Licytacja popularności odbywa się przed każdemi wyborami.
Liliput — obacz: polityk galicyjski.
Lipa — miejsce do siadania dla tych, co nie posiadają krzeseł ani kanapy. Stąd popularna piosnka:
Siedziała na lipie, |
Liryk — najwięcej rozpowszechniony u nas gatunek rymarzy. Specjalnością ich — wymyślanie kochankom, które ich (za pozwoleniem) puściły w trąbę. Odznaczają się brakiem monety i piątej klepki.
Lista wyborców, urzędowy spis ludzi, niemających własnego zdania. Listy miłosne najlepsze są w postaci 100-rublówek. Najwięcej cenione są listy zastawne. List rekomendacyjny znaczy tyle co: wyrzuć za drzwi tego natręta.
Literatura, wyraz obcy, po polsku: psucie papieru dla powiększenia ilości druków, których nikt nie czyta, chyba, że w drukach tych znajduje się opis, w jaki sposób Józef po wielu przeszkodach posiadł Petronelę. Literaci, umiejący o tem przyjemnie i zajmująco opowiadać, więcej są cenieni, niż ci, co chcą uczyć, poprawiać ludzi, rozjaśniać w głowie, lub ci, co każą myśleć i pracować dla dobra ogólnego. Coraz mniej jest literatów, piszących prawdę, w czem niema nic dziwnego, gdyż wogóle jest coraz mniej ludzi pragnących umrzeć z głodu, lub znosić prześladowanie.
„Nieszczęściem pisarzy przejrzystych i jasnych jest to, że czytelnik bierze ich za powierzchownych i że wskutek tego nie zadaje sobie żadnej względem nich pracy; wielką za to wygraną pisarzy ciemnych jest, że czytelnik wysila się dla nich i zalicza na ich dobro przyjemność, jaką mu sprawia jego własna pilność. (Nietzsche).
Bliższe szczegóły pod wyrazami: golec, analfabeta, jubilat, reporter, histeryczka, szpital warjatów, koniak, à conto i t. d.
Lizus — gatunek bydlęcia mięsożernego, chowanego przez naszą arystokrację. Im więcej podły i głupi, tem większem cieszy się poparciem. Obacz: lokaj.
Logika — osoba podejrzana, stale prześladowana przez wyższych dygnitarzy, posłów, poważne instytucje i dziennikarzy.
Lot — żyd, który miał takie szczęście, że jego stara małżonka zamieniła się w słup soli.
Loterja — patrz pod: rozbój, kradzież, oszustwo.
Lilja — tyle co: rozwódka.
Ludożerca — patrz pod: lichwiarz.
Ludzie — zbiorowisko, wśród którego najtrudniej o człowieka.
Luneta — instrument, przez który, choćby był najsilniejszy, nie dostrzeżesz rubla w kieszeni szlachcica, rzemieślnika i literata galicyjskiego.
Łacina, młodsza siostra greki (ob.) i już dlatego, że młodsza, niezasługująca na zupełne wygnanie. Cytatami łacińskiemi lubią się popisywać przedewszystkiem ci, co się nigdy łaciny nie uczyli. Zauważył to już Stanisław Lubomirski, kiedy pisał: „Byle sobie gębę łaciną pomazali, cytują Tacyta“ (Rozmowy Artakserksesa). Bratkowski w „Świecie po części przejrzanym“ (1697) drwił z używania łaciny:
Wiem, żeś ty głupi, a mądrym się sławisz,
Gdy po łacinie przed głupimi prawisz.
I Słowacki w „Mazepie“ włożył w usta kasztelanowej: „Proszę waćpana nie leź w łacinę, jak w błoto“.
Łakomstwo. Św. Augustyn powiedział: „obfitość pieniędzy gardła łakomemu nie zamyka, lecz je rozszerza“, a we „Fraszkach“ Kochowskiego czytamy:
Czemu żaden łakomiec nie idzie do nieba?
Bo na drogę nie łoży kosztów ile trzeba.
Łapówka — najprzyjemniejsza forma świadczenia sobie wzajemnych grzeczności. Łapówkę można brać i dawać zarówno w gotówce, jak w naturze. Mężowie posiadający ładne żony, nie potrzebują dawać łapówki zwierzchnikom swoim lub protektorom. Rzadko również łapówek w gotówce udzielają artystki teatralne. —
Łapownik, osoba bardzo szanowana, najczęściej człowiek w latach podeszłych, właściciel kamienicy i sum hipotecznych. O kim się mówi: „wielki łapownik“, to znaczy, że dana osobistość jeszcze długo utrzyma się na swej posadzie, lub, że się stara o „honorowy“ urząd publiczny. Tacy „honorowi“ łapownicy biorą dziesięć razy więcej niż zwyczajni. Pewien znakomity mąż stanu powiedział, że chcąc dobrze rządzić państwem, należy 3/4 dochodów przeznaczać na łapówki dla przyjaciół, a ¼ na kije dla wrogów.
Magot — bezogoniasta, wąskonosa, mała małpa, barwy zielonawo-brunatnej, spodem białawej. Jeżeli posiada pieniądze, to nie wytrzyma z nią konkurencji u kobiet najpiękniejszy mężczyzna.
Mahomet — człowiek, który taki raj urządził, że gdyby istnienie jego zostało stwierdzone, wszyscy warszawiacy natychmiast rzuciliby się w objęcia Islamu.
Majówki — odbywają się w czerwcu.
Makaronizm — było już o nim nieco pod: łaciną. Tu dodać należy, że mieszanie słów polskich z łacińskiemi było u nas w powszechnem użyciu w XVII w. i w pierwszej połowie XVIII wieku. Ludzie rozsądni zwalczali to błazeństwo. Już Opaliński (1650) pisał w swych satyrach:
Najśmieszniejsza, gdy owo łacinę mieszają
W polski język, i głupio, i źle, i niewcześnie,
Nie pomniąc, że tam tylko łaciny potrzeba
Zażyć, gdzie polskie słowo nie ma tej i takiej
Energji, jak trzeba.
Dopiero w drugiej połowie XVIII w. ustał ten zwyczaj obrzydliwy i zamiast makaronu polsko-łacińskiego; wyższe sfery zaczęły spożywać makaron polsko-francuski, czyli, że zamienił stryjek siekierkę na kijek. „Dobrze urodzeni“ do dziś dnia mają pełne usta tego makaronu.
Makulatura — patrz pod: dziennikarstwo, studja estetyczne, powieści i t. d. Składy makulatury nazywają się księgarniami.
Malarz v. farbiarz, lakiernik, jest to szkodnik, zanieczyszczający białe płótna. Pożytecznymi są jedynie malarze pokojowi. Dzisiejsi malarze coraz mniej malują, ale coraz więcej za to piszą, na czem wprawdzie zyskuje sztuka, ale traci literatura. O nowej szkole malarskiej patrz pod: matołek, japończyk, reklamista.
Małżeństwo — przestarzała instytucja, której jeszcze jako tako trzymają się t. zw. liberali i radykali. Konserwatyści, przez głęboki dla niej szacunek, coraz częściej trzymają się od niej zdaleka, a poprzestają na uwielbianiu artystek teatralnych, cudzych żon i dziewczyn z ludu; natomiast w słowie i piśmie wychwalają pod niebiosa ołtarze domowe, wzniesione rękami chrześcijańskich małżonków. Stan małżeński podobno dlatego zowią świętym, że jest w nim dużo męczenników. Najczęściej żenią się miłośnicy prawdy, albowiem małżonkowie więcej sobie prawd powiedzą w ciągu tygodnia, niż ich bezżenni usłyszą w ciągu lat kilku. Rozumne małżeństwo, według ogólnej opinji bywa wówczas, kiedy bogaty głuptas żeni się z bogatą gęsią. Pewna dama pytała się raz Woltera, dlaczego w raju niema małżeństwa? — na co otrzymała odpowiedź: na mocy prawa odwetu, ponieważ i w małżeństwie niema raju. Pewien bezżenny filozof mówił: ile razy kładę się spać, czynię to z wielkim strachem, pomnąc, że Adam we śnie dostał żonę. Otwinowski twierdzi, że w „małżeństwie większą lubość odczuwają białogłowy niż mężczyźni“. A oto zdania poetów:
W małżeństwie, mówisz, rozkosz, a ja mogę przysiądz,
Że jedna kropla miodu, za to żółci tysiąc.
(Kochowski).
Nigdy się to do końca świata nie odmieni:
Stokroć łaje chłop dziewki, a jednak się żeni.
(Naruszewicz).
Małżonkarz — stary polski wyraz, oznaczał tych, co się kochali w cudzych małżonkach. Wyraz ten wyszedł z użycia, ale rzecz została, — prawdopodobnie nawet mniej jest dziś małżonków, niż małżonkarzy.
Mandat — dla ludzi bogatych zabawka, dla karjerowiczów szczebel do godności, dla urzędników urlop z pensją i dodatkiem. Mandaty są to też papiery wartościowe, notowane na giełdzie galicyjskiej, mające wpływ na obligacje propinacyjne. Kurs ich nadzwyczaj chwiejny. Tak np. mandaty sejmowe lwowskie notowane są po 2000 — 5000 złr., mandaty do Rady Państwa dochodzą czasem do 50000 koron. Krakowski mandat radziecki z małych własności waha się między 2800 a 3200 złr.
Manewry patrz pod: strzelanina, szpital, porażenie słoneczne, krzywda chłopska i t. d. Manewry wyborcze wydają woń niemiłą.
Masło — produkt spotykany jeszcze z rzadka w dworkach wiejskich, oddalonych od centrów cywilizacji.
Mądrość, rzecz za granicą poszukiwana, u nas zaś budząca strach paniczny. Człowiek mądry powinien jaknajmniej występować ze swoją mądrością, ponieważ głupich to obraża; sami mając się za mądrych, nienawidzą tych, co wykazują ich głupotę. Już mędrzec Saadi powiedział, że głupi ma sto razy więcej niechęci do rozumnych, niż rozumny do głupich. Olbrzymia jest ilość „mądrych dzieci“, — muszą jednak widocznie wcześnie umierać, kiedy tak mało jest mądrych ludzi. Nauczycielami mądrych są głupi, gdyż właśnie głupota zmusza ludzi do szukania na nią lekarstwa, a więc do ćwiczenia się w mądrości. Zwycięstwo jednak rzadko bywa po stronie mądrych, co zaznacza Krasicki nietylko w znanem zdaniu: „mądry przedysputował, ale głupi pobił“. Mówi on gdzieindziej:
Gdy jednemu zbyt trudno walczyć z liczną rzeszą,
Musi mądry ulegać, a głupcy się cieszą.
............
Niechaj mądrość jakie chce przepisy stanowi, —
Próżne są. Mądrzy sławni, ale głupi zdrowi.
Pociesza wprawdzie Andrzej Maksymiljan Fredro, że „pożyteczniejsze jest mądrego próżnowanie, niż głupiego robota“, ale że „głupstwo rozum zjadło“, to nie ulega wątpliwości. Jean Paul żałuje, że nie można do głów mądrych ludzi przystawić jakiego aparatu, któryby wszystko spisywał, co się w ich mózgach tworzy. Każda wielka głowa idzie pod ziemię z całą biblioteką niedrukowanych myśli, oddawszy chciwemu wiedzy światu tylko bardzo szczupłą część swego duchowego majątku“. (Hesperus).
Mecenas. Jak do nauczyciela, aby go nie obrazić, mówi się: profesorze! — tak samo zastępuje się nazwę adwokata: mecenasem. Zawodem ssawców, nazwę tę noszących, jest obdzieranie żywcem ze skóry. Można ich używać do katarynek, bo wybornie kręcić umieją. Rasa mecenasów literatury i sztuki wyginęła przed 50 laty. Natomiast rozrodził się ogromnie gatunek mecenasów teatralnych, a w miastach większych baletu.
Melodja — ofiara skazana na śmierć przez dzisiejszych kompozytorów.
Metryka — najwstrętniejszy dokument dla starych panien.
Męczennik patrz pod: uczeń gimnazjalny, greka, nauczyciel ludowy, podatnik i t. d. Męczenniczki w Galicji, są to panny lub wdowy, mające prawo głosować przez plenipotencje — agitatorzy i kandydaci męczą je przed każdemi wyborami.
Mężatka — dalszy (choć nieco popsuty) ciąg dziewicy. „To jest kość z kości moich, — rzekł Adam — zwana mężatką będzie, bo z męża wzięta jest“, mówi Skarga. Dzisiejsze mężatki nietylko z męża wzięte są, ale i z męża biorą. Niejedna, aby się stroić i bawić, męża tka w brzydkie awantury, jak: długi, sprzeniewierzenia i t. d... i to, zdaje się, jest prawdziwy źródłosłów. Mężatki mają prawo mówić głośno to, o czem panny mówią po cichu.
Mężczyzna — gatunek ludzi na wymarciu. Nawet w operetce śpiewają: nie ma mężczyzn już! Zarzut, że mężczyźni dziś babieją, są zniewieściali — jest niewłaściwy, bo ta ewolucja już dawniej nastąpiła, czego dowodem starzy pisarze. Leopolita wyraża się: „ukazowała się każda mężczyzna“, a Otwinowski pisze: święto białogłowy obchodziły, przy którym tylko jedna mężczyzna bywała“. Kobiety, nawet starsze, do mężczyzn wstrętu nie czują, choć niema nikczemności, o którąby ich nie posądziły. Najwięcej z powodu Józefa była na mężczyzn zagniewaną Putyfarowa, osoba lekkich obyczajów i nie pierwszej młodości. Historycy sądzą jednak, że gniew jej wkrótce przeminął. Mężczyźni zakładają resursy, palą cygara, grają w karty, jedzą kawior, piją co się da i lubią przykładać swe usta do małych rączek, różowych policzków i t. d. Najwięcej ich zohydziła w ostatnich czasach pani Zapolska. Była nawet chwila, że pod wpływem oburzenia chcieli strejkować, ale rozumne perswazje kobiet doświadczonych odwiodły ich od tego zamiaru.
Mężulek — woreczek z pieniędzmi. Jeżeli młoda mężatka chce go otworzyć, mówi: mój mężulku, albo: mój mężyku, mój chłopku, moja pieszczotko, mój jedyny, złoty, najdroższy i t. d.
Miasto — wśród wilgotnych murów zbiorowisko wrogów świeżego powietrza. Bliższe szczegóły patrz pod: smród, kurz, drożyzna, handelek, hałas, obdartus, kasa podatkowa, zegar ratuszowy, margaryna, bank zastawniczy, kantor loterji, chude szkapy, kawiarnia bez kawy, otwory kanałowe, zgęszczone powietrze, mleko prosto od mąki i kredy, ciemne schody, policjanci, kryminał i t. p.
Miau-miau, śpiew nadpowietrzny, słyszany najczęściej w marcu.
Miłość — patrz pod: brylanty, kolacyjka, separatka, alimentacje, dzieci, hotele, szwaczki, kulisy, sztylet, trucizna, rewolwer, tabes, sprzeniewierzenie i t. p. Czasami, choć bardzo rzadko, przebywa miłość i w stadłach małżeńskich. Broszura „Lekarstwo na uzdrowienie Rzplitej“ (1649), w spisie nowych poborów podaje: „Młodzieńcy, którzy są szpetni a miłośni, mają płacić po złotych sześć“.
Milczenie jest złotem, a mowa srebrem — frazes powtarzany milion razy przez wszystkich, co nie posiadają daru wymowy. Jest to również tak samoobrona dla tchórzów, obawiających się wypowiedzieć swe zdanie, — jak i środek zapobiegawczy dla głupich, ażeby się nie wydali ze swą głupotą. Nic łatwiejszego, jak milczeć, kiedy się nie wie, co powiedzieć; — takich mędrców co krok spotykamy. „Ten nasz rabin, to bardzo mądry, bo on nigdy nic nie mówi“. Tegoż zapatrywania są wszyscy, co piszą: „mądrego poznać po milczeniu“ — tylko tego nie tłumaczą, jak się o tej mądrości można dowiedzieć, skoro ów mędrzec rozum swój dla siebie chowa.
Język jest w uściech człeka roztropnego,
Jak klucz ode drzwi sklepu bogatego,
Który, gdy zamknion, z jakiejże kto miary
Może to wiedzieć, jakie w nim towary?
Przystojneć wprawdzie milczenie dobremu,
Lecz człowiekowi przeciwne mądremu.
Bo milczeć, mogąc co dobrego sprawić
I występnego mową swą naprawić,
Nie dobrze. Maszli tedy rozum zdrowy,
Od potrzebnej się nie uchraniaj mowy.
(Saadi, Gulistan).
Inna rzecz, umiejąc mówić, umieć i milczeć gdzie potrzeba. Często mowa jest czynem, a milczenie zbrodnią. Tylko w miłości milczenie jest najlepszą wymową.
Milutkie stworzenie — poczwarka, z której wyrasta stara sekutnica.
Miód sycony piją ludzie nienasyceni. Młodzież lubi dobierać się do miodu. Miodopłynną wymową spotyka małżonka męża, wracającego późno do domu w stanie podchmielonym.
Mleko, równie jak masło, produkt z którym można się spotkać obecnie tylko w zapadłych kątach prowincjonalnych, zdala od ognisk cywilizacji. Czasem pojawia się na targu, nigdy w mleczarniach. Naczynia mleczne bywają ze szkła, porcelany, blachy; są także okryte płótnem, webą, jedwabiem, koronkami i te najwięcej posiadają zwolenników.
Młodość, rzecz więcej warta, niż tytuł książęcy order złotego runa, posada ministra, 100 miljonów koron szwedzkich czy austrjackich, a nawet niż prawdziwa korona. Każda Zosia jest zdania, że lepszy młody sekretarz, niż stary prezes. „Pan młody i panna młoda“ mogą mieć po lat 60 i więcej. Rysiński powiada:
„Za grzechy młodości, |
Młyn miele zboże. Kobiety mielą językiem.
Monaco — pole chwalebnych czynów naszej arystokracji.
Mormoni — zakon moralny, założony przez Jana Smitha, a ulepszony przez Brigham Jounga. W krajach położonych między Baltykiem a Karpatami pełne są mormonów miasta i dwory wiejskie, zwłaszcza kawalerskie.
Motłochem nazywamy tłum, masę, wogóle wszelkie zbiorowisko ludzi, choćby nawet inteligentnych, jeżeli mają odmienne od nas zdanie i działają wbrew naszym życzeniom; piszemy wówczas: nie chodzi nam o opinję motłochu. Jeżeli jednak ten motłoch zgadza się z nami w zapatrywaniach i postępuje podług naszych wskazówek, wówczas mówimy: stoi za nami rozumna opinja ogółu.
Motyka — instrument, z którym wybiera się przemysł galicyjski na słońce.
Mózg. — Sebastjan Petrycy pisze: „Żona według rozkazania mężowego, a nie według swego mózgu, ma dom prowadzić“. Panie nasze nie studjują starej literatury, a więc nie czytają i Petrycego.
Mowy bywają długie i głupie, oraz krótkie i rozumne — te ostatnie rzadko się zdarzają. Mowa w parlamencie, której nikt nie słucha, jest na to, aby wyborcy ją czytali i dziwili się, że poseł umie mówić. Mowy kandydackie, patrz pod: obiecanka-cacanka.
Muchy są nieznośne, zarówno te, co siadają na nosie, jak i te, co siedzą w nosie... Dziennikarze robią z muchy słonia lub wielbłąda.
Muzy, panny nieubrane, malowane po ścianach i sufitach.
Muzykant, indywiduum niebezpieczne, wielkie larum czyniące, bębenki w uszach wiercące, a zazwyczaj srodze piwonję trąbiące.
Mysz, straszny potwór, na widok którego kobiety mdleją, wydając nieludzkie głosy.
Nabożniś. Biskup Krasicki pisze o takim:
...Nabożnik Paweł trzech mszy słuchał,
Zmówił cztery różańce, na gromnicę dmuchał:
Wpisał się w wszystkie bractwa, dwie godziny klęczał,
Krzywił się, szeptał, mrugał i wzdychał i jęczał,
A pieniądz dał na lichwę...
Naciąganie, ulubione zajęcie dyrektorów świeżego powietrza.
Naczynia mogą być krwionośne, limfatyczne lub porcelanowe.
Nadzieja, matka głupich, stąd „być przy nadziei“, znaczy wkrótce zostać matką, „Z wiosną, nadzieje rosną; przyjdzie lato, liczy się na to; w jesieni, wiele się odmieni; przyjdzie zima i nic nie ma“ (stary aksiomat).
Nagiego przyodziać, rzeźbiarzowi kupić buty. Nagi w pokrzywach, patrz pod: Galicjanin.
Naiwna, panienka 40-letnia, występująca na scenie. „Wyższa naiwność“ wierzyć w czystość walki zasad i stronnictw politycznych.
Napaść, żądanie komornego przez gospodarza.
Naruszewicz, sławny historyk i satyryk. Dziś już niema Naruszewiczów, są tylko Naruszewiczówne.
Natchnienie, zazwyczaj skutek alkoholu. „Poetom przychodzi natchnienie, gdy próżne mają kieszenie“.
Nauka, rzecz przeszkadzająca w życiowej karjerze. Wyjątek stanowi nauka tańca, która potrzebną jest każdemu; kto dobrze umie tańczyć, może zostać profesorem uniwersytetu, posłem do parlamentu, i t. p., a kto umie tańczyć, jak mu zagrają, dla tego każdy szczebel karjery jest dostępny. Z nauk kobiecych najpożyteczniejsze: nauka kroju i gotowania. Akademja nauk, będąc starszą osobą w poważnym stanie, wstydzi się tego i mało daje znać o sobie, a potomstwo swe ukrywa starannie przed okiem ludzkiem.
Nauczyciel ludowy — patrz pod: głodomór.
Nawias, znak pisarski, rzadko używany. Zwłaszcza krytycy mało się nim posługują, choć często cały sens krytyki dałby się zastąpić jednym lub kilku nawiasami. Niejednokrotnie np. czytamy o jakiemś dziele duży artykuł, w którym między pochwałami dla autora jest tyle ukrytych nagan, że dałoby się go streścić w słowach: „Znakomity nasz uczony (nawiasem mówiąc, straszny osioł)“, lub: „Powieść ta, nosi na sobie wszystkie cechy talentu autora, (jak wiadomo, nigdy talentu nie posiadał), jest wysoce oryginalna (przez piramidalny brak własnych myśli), pełna fantazji (wzięła bowiem całkowity rozbrat z logiką), i niezwykle poważnego nastroju (nudna, jak flaki z olejem)“.
Nazwisko nosi się czasami po prawdziwym ojcu.
Negliż może być mały lub wielki, częściowy lub zupełny. Adam poznał Ewę kiedy była w zupełnym negliżu. Jak powszechnie wiadomo i tysiąc razy zauważono, kobieta odsłaniająca na balach swe ciało do pasa, jest całkiem ubrana, — taż sama w białym kaftaniku pod szyję, jest w negliżu i pokazać się obcym nie może.
Nekrolog, ostatnie „odczepne“. Gdyby w nekrologach była choć połowa prawdy, nie starczyłoby bronzu i granitu na pomniki dla zasłużonych społeczeństwu.
Nelson, znany jest dziś głównie jako kucharz, wynalazca sławnych zrazów nelsońskich, za które mu Anglicy pomnik postawili. W czasie wolnym od zajęć kucharskich bił się pod Abukirem, Trafalgarem...
Nemrod, „łowiec przed Panem“, był w prostej linji wnukiem biblijnego Chama. Dzisiejsi Nemrodowie starannie zacierają swe chamskie pochodzenie.
Nereidy, nimfy morskie. Było ich 50 u papy Nereusa i mamy Dorydy. Można sobie wyobrazić ile ta Doryda miała kłopotu, zanim dla każdej znalazła „dobrą partję“.
Neron, był to wielki pies, stąd też i dziś dużych psów Neronami nazywają.
Nestor, był to za czasów greckich jakiś królik, czy coś podobnego, a ponieważ żył sto kilkadziesiąt lat, przeto ludziom starym, najstarszym, dajemy miana: nestora obywatelstwa, nestora sztuki, nestora literatury i t. d. Do tytułu tego jednak nie jest przywiązana żadna emerytura i dlatego też nestor powieściopisarzy polskich, Zygmunt Miłkowski (T. T. Jeż), żyje w niedostatku, ciesząc się zapewne, że jego następcom lepiej się powodzi. A ponieważ jest to przytem człowiek zasłużony, czysty jak łza, więc niech będzie spokojny, bo wdzięczność narodowa nie minie go... po śmierci.
Niam-niam, dosłownie: żarłoki, pokolenie murzyńskie. Podczas karnawału wielu z nich przybywa w nasze strony, biorąc silny udział w zabawach prywatnych. Zjawiają się przed kolacją, wychodzą zaraz po kolacji.
Niderlandy, bardzo porządna kraina, na którą sobie ostrzą zęby Prusacy. Jeden z nich zdobył już sobie królowę niderlandzką, Wilhelminę, która posiadała sympatję całej Europy, zanim się oprusaczyła.
Niebo, miejsce wolne od podatków, dewotek, Niemców, komornego, agentów ubezpieczeniowych, sprzedających na raty, filantropów i nożowców.
Nieboszczyk, jest to w Galicji człowiek najczęściej zmieniający swe przekonania, nieboszczycy bowiem głosują przy każdych wyborach i za każdym prawie razem na przedstawicieli innego stronnictwa.
Niedołęg, v. niedołęga (Colobus), małpa wąskonosa, z rodziny kudłaczy. Cechy jej: pysk krótki, szczupłe członki, brak wielkiego palca i t. d. Żyje, jak twierdzą zoologowie, jedynie w Afryce, musi jednak przebywać i w środkowej Europie, kiedy bardzo często z ust kobiecych słyszeć można pogardliwie słowa: ach! ty niedołęgo!
Niedostatek, rzecz, jak mówią okropna, a przecież są tacy, co zaręczają, że nierównie więcej ludzi ginie z dostatku, niż z niedostatku.
Niedziela, późne wstanie, flaczki, strażak u Marysi, legumina przy obiedzie, wincik u przyjaciela, ploteczki u przyjaciółki, przegląd płci pięknej w Tow. Sztuk Pięknych. W lecie dodatkowo: zdzieranie butów, odwiedziny żon i pociech na letniem mieszkaniu, duszenie się w wagonach, leżenie na trawie, wylew uczuć i ból głowy w poniedziałek.
Nieomylność papieska, rzecz, na którą najwięcej napadają ci, co wierzą we własną nieomylność.
Nieprzyjaciel głupi więcej dobrego może zrobić niż przyjaciel. Ważną rolę gra już to samo, że lepiej i dokładniej znamy naszych nieprzyjaciół, niż przyjaciół. Kto nie ma nieprzyjaciół, nie wart mieć przyjaciela. Pewien mędrzec, do narzekającego na swój los powiedział: nie jesteś jeszcze zupełnie nieszczęśliwy, dopóki masz nieprzyjaciół — widocznie bowiem mają ci jeszcze czego zazdrościć. A nieboszczyk Tacyt napisał: najgorsi nieprzyjaciele są ci, co nas chwalą.
Nieprzyjemności: kobieca filantropja, imieniny żony, terminy wekslowe, bliźnięta, alimenta, ciasne buty, córki, kontrole kasy, składki, teściowe, komorne, długi, egzamina i t. d.
Niespodzianka może być miła, jak np. wygrana 100,000 rb. i niemiła, jak np.: wykolejenie się pociągu, przyjazd teściowej, nagły powrót żony z wakacji i t. d. Największą na świecie niespodzianką jest spotkanie się ze zasłużonem uznaniem, lub z prawdziwą oceną czynów i zamiarów.
Nieużytki, patrz pod: greka, wdówka, Koło polskie.
Nihilistki, według Bałuckiego damy, noszące gorset dla honoru domu.
Nirwana, spokój zupełny, ustanie wszelkiego ruchu, jednem słowem dolina Józafata, Najczęściej do Nirwany wzdycha narwany.
Niewolnikiem jest każdy przez całe swe życie. Jesteśmy niewolnikami rodziców, dzieci, narzeczonych, żon, kochanek, urzędu, zawodu, zasad, namiętności, przesądów, opinji, etyki, tak przełożonych jak i podwładnych, sąsiadów, gospodarzy, służących, kelnerów, konduktorów, szanownej publiczności, miljona paragrafów i przepisów prawnych i towarzyskich. Trzymają nas w niewoli nasze zmysły, rządzi nami żołądek i każda część ciała. Ubieramy się według tego, jak nam każą: powietrze, stan pogody, moda, przepisy policyjne, względy przyzwoitości, urząd, stanowisko społeczne a nawet piec zimny lub dobrze opalony. Jesteśmy niewolnikami czasu i miejsca, losu i przypadku, praw i obowiązków, — niewolnikami rzemieślników, dostawców pożywienia, hadlarzy węgla... Jadąc koleją zależymy od konduktorów i kontrolerów: gdzie nam każą siedzimy lub stoimy, cisnąc się jak śledzie; — życie nasze jest w rękach zwrotniczych i maszynistów. Można w ten sposób zapisać dziesięć arkuszy papieru i wyliczyć na nich ledwie setną część dowodów naszej niewoli. Nawet miljonerzy są częściej niewolnikami, niż panami swoich miljonów. Dlatego też „niewola kobieca“ nie przedstawia się tak strasznie, jak ją malują feministki — kilka więcej skrępowań i na tem basta. Za to kobiety mniej mają odpowiedzialności, więcej jadają cukierków i nie znęcają się nad niemi cyrulicy...
Noga, instrument używany do wyrzucania zadrzwi wierzyciela lub kochanka żony. Komu się „powinie noga“, to musi często potem „wisieć za obie nogi“. Lichwiarze zjadają ludzi „z nogami“. „Zimne nogi“ je się, a „ciepłe nóżki“ się pieści. Nogi stołowe zajmują nieraz stanowiska dyrektorów i prezesów. Kłamstwa pospolite: padam do nóg, całuję nóżki.
Nos, najważniejsza część ciała: to też żony za nos mężów wodzą. Kto ma „nos dobry“ ten może mieć słabą głowę. Czasem nos bywa instrumentem muzycznym, bo na nim „grają“. Kandydaci na uczonych „noszą nos wyżej gęby“. Politycy nasi nie widzą dalej nad „koniec nosa.“ Jeżeli ktoś bardzo „zadziera nosa“, to trzeba mu go „utrzeć“. Można komuś wziąć pannę „z przed nosa“, a później „nosem kręcić“, gdy jej coś „w nos wlazło“. Muchy są zarówno niemiłe w nosie jak w rosole.
Nożyce, patrz pod: redaktor.
Obiadek, jeden z najświetniejszych wynalazków dyplomacji, przy obiadku bowiem da się niejedną trudną rzecz przeprowadzić. Obiadkami minister łagodzi przeciwników politycznych, arystokracja jedna sobie stronników, fabrykant, kupiec, przemysłowiec wyrabiają sobie reklamkę. Zwykły „obrad proszony“ (bez interesu) patrz pod: nudy. Żona czekająca na męża z obiadem, patrz pod: słodycze pożycia małżeńskiego.
Objektywizm czyli przedmiotowość, osoba, mieszkająca bardzo daleko, za lasami, za górami, — każdy bowiem krytyk wybiera się zawrzeć z nią znajomość, dąży do niej czasami przez lat kilkadziesiąt i — w drodze umiera.
Obojczyk, kość całkiem zdaje sie nie potrzebna żokejom i udającym panów na wyścigach („panowie jeżdżą“), ponieważ ciągle je sobie łamią.
Obowiązek, rzecz, której spełnienia wymagamy od wszystkich, tylko nie od siebie. „Spełniłem swój obowiązek“ mówi z dumą lis, chrupiąc resztę kości zaduszonej kury.
Obraza bywa rozmaita. Obraża się np. poetę „Młodej Polski“, kiedy się pisze o nim, że ma talent Mickiewicza. Jeżeli jeden drugiemu powie w oczy prawdę, następuje wówczas obraza honoru. W dziejach biblijnych największej obrazy doznała Putyfara, ujrzawszy w swych rękach płaszcz Józefa.
Obrazki malują dziś nasi wielcy artyści — dawniejsi malowali obrazy. Wartość obrazków zależy od ram. Obrazki „nowej szkoły“ można poznać po tem, że przewrócone do góry nogami nietylko nic nie tracą, ale jeszcze zyskują, często bowiem są więcej zrozumiałe. Obrazobórcy patrz pod: impresjoniści.
Obrączka, kajdany dla mężczyzn, swoboda dla kobiet. Dla młodzieńca, który wpadł w „zaćmienie obrączkowe“ niema już żadnego ratunku.
Obstrukcja może być żołądkowa lub parlamentarna. Pierwsza da się usunąć środkami domowemi, druga orderami, obietnicami, łapówkami i t. d.
Obyczaj może być dobry albo zły. W państwie „dobrych obyczajów“ okradają banki, tępią narodowości, katują dzieci i t. d. Powieść obyczajowa może być nieobyczajna. Szkoła obyczajów, patrz pod: teatr Nowości.
Obywatel wiejski uważa się za krowę dojoną przez pachciarza, Towarzystwo kredytowe, żonę, córki, ekonoma, wierzycieli, handlarzy zboża i t. d. Wróble zjadają mu pszenicę, grady tłuką zboże, chłopi wypasują łąki i las wyrąbują, dzieci otrząsają owoc, słońce wypala oziminę, deszcze niszczą jarzynę, zające ogryzają kapustę, świnie i bydło włażą w szkodę, lisy duszą kury, wilki porywają owce i t. d. O dalszych rozkoszach wiejskiego obywatela czytaj pod: kret, kąkol, szarańcza, myszy, podatki, kolator, serwituty, powódź, ogień, goście z miasta i t. d. Ztąd też nikt jeszcze nie widział obywatela, któryby wiecznie nie narzekał. Pada deszcz, płacze, że mu pszenica porośnie, ziemniaki pogniją; — jest susza, łamie ręce, że zboże się wysypie, buraki przepadną; panuje wielki urodzaj, narzeka, że ceny zboża spadają, a podczas nieurodzaju nie cieszy go podskoczenie cen w górę.
Oczkowanie ma na celu uszlachetnianie drzew owocowych przez przeniesienie pączków z drzew uszlachetnionych na dzikie. Dlatego też kobiety, chcąc uszlachetnić dzikich mężczyzn, używają w tym celu oczkowania. Znają się na tej sztuce zarówno panny, jak mężatki. Lekkie oczkowanie bywa zazwyczaj bez groźnych następstw, silne prowadzi do wielu nieszczęść, czasami nawet do małżeństwa. Wojciech Oczko, słynny lekarz polski z końca wieku XVI pisał o zgubnych skutkach „rzucania oczkiem“.
Oda, wiersz, zaczynający się od: o ty! a najczęściej poświęcony wychwalaniu jakiegoś bałwana. Dziś ody wyszły już z mody, — zastępują je życiorysy, interwiewy, wstępne artykuły, korespondencje... Im autor ich więcej łże, tem większej spodziewa się nagrody.
Odcinek, dolna część dziennika przeznaczona do drukowania głupstw wszelkiego rodzaju.
Odezwa, nagromadzenie górnolotnych frazesów. Zysk z odezw mają najczęściej ci tylko, co je podpisują, ponieważ rodzi się w społeczeństwie przekonanie, że owi panowie czemś są i coś znaczą. Najwięcej jest odezw do składek, ale mało już kto na nie się łapie.
Ofiarność publiczna — osoba niegdyś tęga, żywa, pełna ruchu, nielubiąca siedzieć w domu, stąd wszędzie było można się z nią spotkać. Obecnie niesłychanie schudła, cierpi na anemję i rzadko się wśród ludzi pokazuje. — Każda żona jest „nieszczęśliwą ofiarą“, stąd też należy być z uwielbieniem dla panien, które wiedząc, co je czeka, nietylko nie usuwają się od palmy męczeńskiej, ale z ochotą biegną na jej spotkanie.
Oklaski, najlepszy sposób przewrócenia w głowie młodym autorom dramatycznym. Bierze się trochę rąk kobiecych i młodzieży i uczy się uderzać niemi szybko dłoń w dłoń, aby wydawały hałas odpowiedni. Burda tego rodzaju wyprawiona w teatrze ma własności magnetyczne, przyciąga bowiem młodego autora na scenę. Im większy hałas, tem więcej szurga nogami i jak koń głową na dół kiwa. Od tego kiwania powstaje lekkie zapalenie opon mózgowych, czego zwykłem następstwem obłęd wielkości (megalomanja). Lekarze zalecają choremu wstrzymanie się od pisania, a jeśli nie chce usłuchać rady, to zastosowywane bywają okłady krytyczne. Przy bardzo rozwiniętej chorobie używa się gwizdawek podczas wystawienia nowego utworu dotkniętego chorobą młodzieńca. Rzucanie na scenę zgniłych jaj, cebuli, ogryzków od jabłek i wieńców ze słomy jest środkiem zbyt energicznym, choć w przewlekłem stadjum choroby jedynie skutecznym.
Oko, część ciała stworzona dla użytku optyków i okulistów. Ładne kobiety i strach mają „duże oczy“; u pierwszych jedno oko jest już tak wielkie, że można w nie „wpaść“. Jestto rzecz niebezpieczna dla ludzi, mających duże obowiązki, a mało czasu i pieniędzy, — gorzej jednak bywa, jeżeli jednemu z takich goła panna „wpadnie w oko“ i wyleźć z niego nie chce. Wiatr ma brzydki zwyczaj, że biednemu „w oczy wieje“. Kodeks nie zabrania „strzelania oczami“ (patrz: oczkowanie), choć często rany bywają tak śmiertelne, iż raniony wówczas dopiero z nich się wyleczy kiedy „zamknie oczy.“ W małżeństwie obustronne „zamykanie oczu“ bywa często podstawą szczęścia domowego. Pokazywanie „perskiego“ lub „tatarskiego“ oka zdarza się najczęściej na placach i w halach targowych; trudnią się tem damy handlujące mąką, jarzynami i owocami.
Okoliczności mogą być sprzyjające lub niesprzyjające, szerokie lub wązkie, długie lub krótkie, w kratki lub paski, łagodzące lub obciążające, sukienne lub nankinowe; — najczęściej spotykane są czarne lub szare, rzadko zielone lub czerwone. „Z kim okoliczność?“ — elegancka forma zapytania o godność i nazwisko.
Okręt, patrz pod: majtki i Malinowski.
Olbracht v. Albert, mistrz Krzyżacki, pierwszy książę pruski, lennik Polski, syn Zofji Jagiellonki. Przysięgał wierność Zygmuntowi I na rynku krakowskim. Następcy jego okradali swych panów i sąsiadów. Wreszcie za pomocą rozbojów, fałszerstwa monety i t. d. stali się niezależnymi. Ponieważ jednak na złodzieju czapka gore, starają się wytępić tych, których byli hołdownikami. Używają na ten cel sum skradzionych, wygłaszają mowy w Malborgu, różne Hammersteiny swym dawnym panom mówią: „my rozkazujemy, a wy macie słuchać“ — i t. d.
Olej, od czasu nafty, gazu i elektryczności, coraz bardziej idzie w zapomnienie. Brak oleju ogromnie też odczuwać się daje nawet u narodów szczycących się swoją cywilizacją. W ostatnich czasach odczuć się dał zwłaszcza w sejmie pruskim, w mowach Bülowa i Hammersteina (patrz wyżej), chociaż obaj ci panowie do tego się nie przyznawali. Cała nadzieja, że z czasem przekonają się o niepowodzeniu swych usiłowań i każdy z nich z żalem przyzna: oleum et operam perdidi.
Omne trinum perfectum — każde trzy doskonałe, każda trójka doskonała, np. nożowiec, alfons i ćma nocna, albo: Tiedemann, Hansemann i Kenemann albo: karty, loterja i totalizator i t. d. i t. d.
Omnia vincit amor — wszystko zwycięża miłość. Frazes ten, całkiem jasny po łacinie, jest po polsku rodzajem wyroczni delfickiej, bo można go tłumaczyć, jak się komu podoba, a mianowicie: albo miłość jest zwycięzcą wszystkiego, albo też wszystko jest zwycięzcą miłości. To drugie tłumaczenie więcej zgadza się z rzeczywistością. Zwyciężają miłość wśród dziewic: przesądy, „urodzenie“, krewni, formy światowe, walka o chleb, intrygi przyjaciół i przyjaciółek, interesa familijne, „dobre partje“ i t. d. Młodzieży męskiej do pójścia za „głosem serca“ stoi na przeszkodzie głównie... brak posagu.
Opera, dziwoląg muzyczny. Jedni grają na różnych hałaśliwych instrumentach, a drudzy przebierają się za królów, książąt, rycerzy, zbójów i wrzeszczą niemiłosiernie. Dawniejsze opery można było, przy natężeniu władz umysłowych, jako tako zrozumieć, — dziś za najlepsze uchodzą te, których nikt nie rozumie, a które naśladują wycia psów, ryki zwierząt, tłuczenie szkła i garnków, piski tysiąca niemowląt, jęki wbijanych na pal murzynów, dźwięki trąby sądu ostatecznego. Libretta do oper patrz pod: Rozbicki. Nasi libreciści w ostatnich czasach otrzymali specjalny przywilej znęcania się nad Mickiewiczem i Słowackim.
Opinja publiczna, była to bardzo porządna niewiasta, która się jednak „puściła“. Talleyrand mówił: „znam kogoś, co ma więcej rozumu, niż Napoleon, Wolter i wszyscy ministrowie, jacy byli, są i będą — jest to opinja publiczna.“ Ale Talleyrand dawno umarł, a rozumna i uczciwa niewiasta zeszła na ladacznicę, korzącą się przed każdem powodzeniem. Kiedy pewnemu magnatowi, ubiegającemu się o wysokie stanowisko, zwrócono uwagę, że ma „popsutą opinję“, — uśmiechnął się i zapytał: a ileż będzie kosztowała jej reparacja?
Ortografja, przeżytek, z którym stanowczo zrywają młodzi poeci i rozmarzone dziewice.
Organy kościelne, najwspanialszy instrument muzyczny, zbiór narzędzi dętych. Organy publiczne, v. dzienniki, sprawiają kakofonję i są zbiorem narzędzi nadętych.
Operacja, patrz pod: krytyka, lichwiarz.
Osa, patrz pod: dewotka i dziennikarz.
Ostatni wtorek, kryzys warjacji karnawałowej. Chorzy i chore dobywają ostatka sił; z objawami szału rzucają się sobie w objęcia i kręcą się, jak owce dotknięte kołowacizną. Uderzają się kolanami, włażą sobie na odciski, popychają się; czasem tracą równowagę, i padają na ziemię, rozbijając głowę i łamiąc patyki, zwane nogami. Twarze ich blade, niewyspane, oczy podsiniałe, całe ciało spocone, gorące. Olbrzymie pragnienie chorzy zaspakajają falsyfikatami win (ob. cienkusz); chore poprzestają na wodzie ocukrzonej i zafarbowanej. Większa część chorych około północy odzyskuje pomału władze umysłowe, — mniejszość powraca do przytomności dopiero nad ranem. Rekonwalescencja trwa dni 46, od środy popielcowej do świąt wielkanocnych. Chorych w tym czasie trzyma się na djecie, z ograniczeniem potraw mięsnych. Rekonwalescentki wymawiają przez sen męzkie imiona.
Ożenek — podanie o przyjęcie do szpitala warjatów. Lud krakowski śpiewa:
Ożeń się i nie bój się! dobrze tobie bedzie,
Bedziesz miał co kochać, ale jeść nie bedzie.
Otręby, patrz pod: wstępne artykuły, krytyki teatralne i t. d.
Oświadczyny, zawrót głowy nad brzegiem przepaści.
Pacierz może być w ustach lub na grzbiecie. Lepiej jest zmówić pacierz, niż dostać po pacierzu. Dzieci mówią pacierz za panią matką, Koło polskie za JE. Jaworskim, sejm galicyjski za p. Namiestnikiem. Wujek zapisał przysłowie: „Mów wilku pacierz, a wilk woli kozią macierz“.
Pajęczyna, patrz pod: zasady.
Palec, przyrząd do kiwania palcem w bucie, używany z powodzeniem w Warszawie, ile razy jest mowa o bojkotowaniu przemysłu niemieckiego, w Galicji zaś przez Koło polskie i sejm krajowy, ilekroć panuje oburzenie na rząd wiedeński za lekceważenie potrzeb krajowych i praw narodowych.
Pamiętnik, z małym wyjątkiem panegiryk napisany przez autora... samemu sobie. Prawie wszyscy, z którymi żył i działał, byli źli lub głupi, on tylko jeden był zacnym człowiekiem i jasno patrzał na rzeczy.
Pan, tytuł, jakim wzajemnie obdzielają się chudopachołkowie. „Szanowny Panie“ — pisze się nieraz do człowieka, który całkiem na szacunek nie zasługuje. Do człowieka nieuczciwego powinno się pisać: „Panie Złodzieju“, a formy światowe zmuszają pisać: „Panie Dobrodzieju“!
Panna, córka pana i pani, z wyjątkiem panny służącej. Jestto tytuł honorowy, udzielany również dziewicom. Urzędownie panna przestaje być panną w dzień ślubu, choć w życiu dzieje się rozmaicie. Obecnie feministki protestują przeciw tej nazwie, uważając ją za ubliżającą (?). Najwięcej jest „panien do wzięcia“, najmniej „panien posażnych“. Są także panny „z dwoma językami i fortepianem“.
Panteon, resursa dla zmarłych, do której wstęp wolny jedynie za biletami, wydawanemi przez t. zw. opinję publiczną, osobę bardzo wpływową i potężną, ale rzadko prowadzącą się moralnie (ob. pod: Opinja).
Papa, najczęściej mąż „mamy“, indywiduum przeznaczone do karmienia i ubierania rezultatów pożycia małżeńskiego. Inny gatunek służy do pokrywania dachów.
Paragraf, przyrząd do kręcenia, używany przez sędziów, prokuratorów i adwokatów.
Parlament w Austrji, instytucja wprowadzona w tym jedynie celu, aby zdjąć odpowiedzialność z jednostek i dusić ludność podatkami; szkoła wymowy, opłacana z kieszeni biedaków; resursa dla próżniaków, którym nic robić się nie chce; akademja intryg, plotek, nienawiści; świątynia dla kupczących zasadami. — Większość parlamentarna, maszyna do uciskania mniejszości. Opozycja parlamentarna, tyle co koło piszczące, bo nie nasmarowane. W parlamencie zwykle bywa gorąco, wreszcie par się ulatnia i zostaje sam lament dla obywateli.
Patryotyzm, nieznośny ciężar w naszych stosunkach. Gdzieindziej używa go się jako wierzchowca, i można na nim wysoko wyjechać. U nas patryjota znaczy tyle, co narwany, warjat, głupiec. Marka patryjoty nie popłaca w żadnem stronnictwie, choć każde z nich patryjotyzm na szyldzie swym wywiesza. Dla patryjotów mamy nawet nazwę pogardliwą: patryjotnik.
Paw, kurak wielkości indyka; czasami dyrektor, prezes, hrabia świeżej daty, dorobkowicz. Ma dziób mierny, nozdrza otwarte, głowę upierzoną, czubatą, głos nieprzyjemny. Pierwszy gatunek (pavo cristatus) roztacza wspaniały ogon ze złości lub dla przypodobania się samicy; paw drugiego gatunku (homo stultus) chowa ogon pod siebie wobec osób wyższych rangą, rodem, majątkiem lub stanowiskiem. Pierwszy przy starannej pielęgnacji może żyć do lat 25, drugi, dobrze się odżywiając, czasami i 90 lat przekracza. Pawica pierwszego gatunku jest skromnie ubarwiona; pawica gatunku drugiego w jaskrawych kolorach, w rozłożystym ogonie i wielkim czubie na głowie widzi całe swe szczęście. Rysiński zapisał przysłowie: „U pawia strój anielski, chód złodziejski, głos djabelski, a mięso baranie“. Pawie galicyjskie lubią wieszać na piersi złote blaszki, nosić złocone kołnierze, a mówić tylko o sobie. Pawia niższego rzędu należy tytułować oficjałem, sekretarzem, radcą; grubsze pawie wymagają tytułowania ich dyrektorem, posłem, prezesem, hofratem i t. d. — do najgrubszych mówi się: ekscelencjo!
Pączki bywają na wiosnę, podczas zimy i przez cały rok. Pierwsze rosną na drzewach i kwiatach, drugie smażą się w maśle i na szmalcu, trzecie mają różowe usta i gorące serduszka. Pierwsze są do wąchania, drugie do jedzenia, trzecie do całowania. Pierwsze i trzecie zamieniają się w kwiaty, a później więdną. Drugie i trzecie rumienią się pod wpływem ognia i gorących spojrzeń.
Pętelka, małżonka guzika.
Piekarz, w razie podrożenia mąki podnosi cenę pieczywa przez zmniejszenie jego wagi, jeżeli zaś cena mąki spadnie, to pozostaje przy tej samej wadze. Stąd modlitwa piekarska, kończąca się słowy:
A chociażem piekarz, |
Piekło można mieć zarówno po śmierci, jak i za życia. Chociaż ustawy państwowe zapewniają obywatelom „spokój domowy“, przecież najpospolitsze bywa „piekło domowe“.
Pieluszki, patrz pod: miłość.
Piernik, patrz pod: Ekscelencja.
Pies, kiwa ogonem z radości, że jest psem, a nie człowiekiem, — oprócz bowiem łańcuchowych, psy są najszczęśliwszemi stworzeniami na świecie; nic nie robią, darmo jedzą, lekceważą sobie wszelkie formy i przepisy towarzyskie. Psu wolno i „na Pana Boga szczekać“. A chociaż „nie dla psa kiełbasa“, to „niestety! zjadł pies kotlety!“ Jeżeli dalej zważymy w jakiej łasce są małe pieski u starych dziewic i bezdzietnych małżeństw, a wielkie psy u starych kawalerów i dam sportowych, zrozumiemy, jak nie mają podstawy wyrażenia: „zeszedł na psy“, lub „psie życie“, a jak prawdziwie zazdrości godne jest „psie szczęście“. Jedynie prześladowanie ze strony oprawców stanowi ujemną stronę psiego życia, ale większość psów jest przed niem zabezpieczoną; zresztą, na człowieka również wszelkiego rodzaju oprawcy czyhają i co mogą, „jak psu z gardła“ wyciągają. Są ludzie, co na drugich „psy wieszają“, lub czynią jak ten „pies, co leży na sianie, sam go nie je i krowie nie da“ Rysiński). „Psia pokora, dobra u dwora“ — powiedzieli sobie ci obywatele wielkopolscy, co podpisali znaną deklarację, w której wyrazili swą boleść, że rozgniewał się na nich król jegomość i że z tego powodu nie mogli swym widokiem psuć mu obiadu w Poznaniu.
Piękno było ideałem artystów przed narodzeniem się secesji. Obecnie cenioną jest jeszcze piękna kobieta. „Pięknie się urządzić“ jest niepięknie.
Pisanie — czynność mechaniczna, w której głowa rzadko bierze udział. Sztuka dobrego pisania mało jest dostępna literatom i dziennikarzom. Najlepsze maszyny do pisania są systemu dwunożnego.
Plama, zawsze oznaczała rzecz brzydką, czy to była plama na ubiorze czy honorze, na ścianie czy na sumieniu. Dopiero za dni naszych malarze nowej szkoły zaczęli robić plamy na obrazach i mówić, że zbiór takich plam tworzy piękno. Może ich następcy wyczyszczą poplamioną sztukę.
Platoniczna miłość, — popijanie wody sodowej w gronie osób, raczących się szampanem; spożywanie w Wieliczce potraw niesolonych; wieszanie na ścianach oleodruków, posiadając na składzie oryginalne arcydzieła; jazda koleją do Grodziska za biletem kupionym do Paryża.
Pluć można na ziemię, na kogoś i na siebie. Niemcy plują na własną kulturę.
Płowce, miejscowość, pod którą spotkała mała nieprzyjemność Krzyżaków. Większa spotkała ich później pod Grunwaldem, w skutek nielojalnego zachowania się Jagiełły i Witolda.
Rozumiem, że Polacy pochlebstwo nazwali
I pochlebców od tego, że po chlebie cudzym
Pochlebcy zwykli biegać, za chleb pochlebiając.
(Satyry, księga wtóra. Satyra III).
Jak dla błędów jaśnie panów zawsze znajdzie się pochlebca, tak dla cnót i zalet chudopachołków nigdy nie braknie oszczercy.
Poczta, instytucja wynaleziona dla powstrzymania rozwoju dziennikarstwa; dzienniki i pisma „giną“ na pocztach.
Podatek, najmilszy sposób pozbywania się nadmiaru kapitałów.
Poeta, ssawiec do lat 15-tu krótko ostrzyżony, potem długowłosy, nakoniec łysy. Dawniej zapalał, wskazywał drogę do ideałów, prowadził do walki, rzucał klejnotami piękna. Dziś dobrze je i pije, ma szczęście u kobiet, a jeżeli się nudzi lub ma katar, pisze wiersze rozpaczliwe i wymyśla całemu światu. Po za sobą i po za własnemi wygodami, mało co go obchodzi. Nietzsche sądzi, że poeci dlatego wiozą tryumfalnie swe myśli na rydwanie rytmu, ponieważ myśli te są za słabe, aby mogły iść pieszo.
Pogrzeby, wystawa wieńców i próżności ludzkiej, a dla niektórych kobiet sposobność okazania swej czułości. Już Opaliński w satyrze „Na pogrzeby i zbytki“ tak się o tem wyrażał:
Gdy się tedy ruszą konie z truną,
Pocznie ryczeć, nie płakać złośna białogłowa,
Lament jakiś fałszywy zmyślając i słowa.
O mdłość oraz nie trudno, zwłaszcza, gdy kto widzi,
Bo jako z męża swego, tak i z innych szydzi.
Cebula w chustce pędzi gwałtem wyciśnione
Łzy z oczu, wtenczas, gdy im każą wypuszczone,
Za ciałem idąc, ryczy, woła: o mój drogi,
Mężu! Lecz w sercu drugi — kiedy i fałsz srogi.
Szepce do panien swoich: „Panny, przez mą duszę
Miejcie wódkę gotową, bo mdleć pewnie muszę“.
Polacy, naród zamieszkały przeważnie w granicach dawnej Rzeczypospolitej. Prócz tego można spotykać Polaków w Wiedniu, Paryżu, Monte-Carlo i w Marjenbadzie. W ostatnim, spadają z ciała, a w trzech pierwszych spadają z kieszeni. Ponieważ „wolno w Polsce, jak kto chce“, przeto jest niezliczona ilość Polaków lepszych i gorszych gatunków. O pierwszych znajdujemy wiele wzmianek na kartach dziejów — działalność zaś ich obecna wymagałaby charakterystyki, przechodzącej rozmiarami ramy niniejszego „Słownika“. Z gatunków gorszych zwracają na siebie uwagę Polacy międzynarodowi, którzy dzielą się znowu na dwa rodzaje. Pierwszy, plebejski, żyje w kraju…, drugi przebywa w stolicach europejskich i w domach gry; pierwszy ma więcej niż drugi wspólności z polskimi Polakami, bo siedzi na ojczystej ziemi, żeni się z Polkami, mówi po polsku, wówczas, kiedy rodzaj drugi mówi przeważnie po francuzku i po angielsku, zawiera małżeństwa z cudzoziemkami, rzadko odwiedza strony ojczyste, a o patryjotyzmie tyle ma pojęcia, co cielę o architekturze.
Polacy przeważnie mają duży pociąg do próżniactwa. Największą cześć oddają muzykantom, śpiewakom i aktorkom. Ulubionem ich zajęciem wycinanie lasów, politykowanie i puszczanie baniek mydlanych (patrz pod: komitety i posiedzenia). Czytują mało, ale piszą bardzo dużo. Lubią bigos i zrazy zawijane. Cierpią często na wodowstręt, co się objawia przez nadużywanie napojów wyskokowych (nawiasem mówiąc — nie są w tem gorsi od innych narodowości, owszem, statystyka staje po ich stronie). Siedzą chętnie pod pantoflem, filozofują na temat: jakoś to będzie.
Bywają i podgatunki Polaków, ale są to zazwyczaj formy przejściowe. Ginie np. gatunek polaka wyznania mojżeszowego. Obecnie wiele hałasu czynią Polacy zakopańscy (sami się piszą: zakopiańscy, według własnej gramatyki). Mają oni swoją własną stolicę, swój język, styl architektoniczny, swoich poetów, swoje dziennikarstwo, swoje suknie damskie, swoją muzykę, rzeźbę, swoich wielkich mężów, swoich przewodników, swoje krypcie, serdaki, ciupagi i swojego oryginalnego bzika.
Przysłowie mówi, „że mądry Polak po szkodzie“, za dni naszych jednak i z tą mądrością coraz trudniej spotykać się przychodzi.
Polemika dziennikarska może być poważna i taką mało kto czyta, albo błazeńska, i taka może liczyć na czytelników. Prostem następstwem tej drugiej jest wyrabianie śród publiczności niekorzystnej opinji o zawodzie dziennikarskim i lekceważenie go przez „szanowną publiczność“. Dlatego poważny dziennikarz milczy, kiedy go na harce wyzywają żaki i kłapouchy.
Polityk, patrz pod: prestidigitator. Politykom własnego chowu nigdy za często przypominać, że „polityka, panie majster, to nie smoła, ani klajster“.
Polowanie, zajęcie większości ludzi, Wszyscy prawie polują na popularność, urzędnicy na godności i tytuły, dziennikarze na sensacje, artyści na sławę, giełdziarze i szulery na głupich, adwokaci i kupcy na klijentów, lekarze na pacjentów, młodzież na posagi, panny na mężów.
Pomniki dla sławnych ludzi są to kamienie, dawane przez nas po śmierci tym, którym za życia nie daliśmy chleba. Aleksander Fredro zauważył: „dziwna rzecz, że im mniej wielkich ludzi, tem więcej pomników i medali“.
Posag, dopłata do złych i brzydkich panien. Panny wychodzące za mąż bez posagu, przedstawiają naturalnie dla narzeczonych dużą wartość, — posażne widocznie mało są warte, a im mniej są warte, tem większy posag jest wymagany, jako „odszkodowanie“ za długoletnią wojnę domową. U ludów tak zwanych dzikich, kawaler płaci za żonę, co jest w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem, gdyż rodzice panny utrzymywali ją swym kosztem przez szereg lat jedynie na to, aby dostarczyć kiedyś komuś gotowej gospodyni i przyjaciółki. U narodów ucywilizowanych przybywają jeszcze rodzicom koszta wychowania i wykształcenia, których zwrot powinien być pierwszym obowiązkiem zięcia. Gospodyni płaci się, przyjaciółce również, a za żonę, spełniającą obu tych dam obowiązki, żąda się dopłaty, — widocznie więc jest od nich gorszą. Inni sądzą, że posag jest wynagrodzeniem zięcia za miłość i szacunek dla licha wartej żony, ale w takim razie opłata powinna być uiszczaną z dołu, bo jakaż jest gwarancja dopełnienia umowy? Co prawda, często największy posag nie wynagrodzi tej klęski, jaką jest zła żona.
Posagowy łowiec, rodzaj wilka lub hyeny, czasami zaś tylko nieszczęśliwe stworzenie, bo głodne i tak niedołężne, że nie jest zdolne zapracować na kawałek chleba dla siebie. Łowcy posagowi nie są nowym wynalazkiem. Już Rysiński pisał:
„Posagu teraz pytają, |
Prawo, rzecz niezbyt rozległa, bo je można obejść. Celem głównym prawa cywilnego jest danie utrzymania adwokatom i rejentom. Prawo karne zapewnia złodziejom, oszustom i t. d., dach nad głową i skromny, ale pewny kawałek chleba. Najprzyjemniejsze jest korzystanie z prawa spadkowego. Prawo wekslowe według zdania kompetentnych (podpisujących weksle) posiadałoby jedynie wówczas wartość, gdyby zabezpieczało dłużnika przed wierzycielem i przed płaceniem na termin weksli. Prawo zwyczajowe obowiązuje tylko w pewnych prowincjach, okręgach lub miejscowościach, w Warszawie np. każdy student ma prawo kochać się w divach operetkowych, a każda histeryczka i każdy podlotek w tenorach włoskich; większość ma prawo nie czytać książek, wyciągać fotografje z albumów, uciekać przed nożowcami i t. d. Specjalne ustawy są obowiązujące i nie obowiązujące, tak np. w Galicji nie obowiązuje nikogo ustawa o pijaństwie: każdy, pomimo jej istnienia, ma prawo upić się pojedyńczo lub w towarzystwie. Bezprawie, jest to stałe lub czasowe zawieszenie prawa przez jednostki, pewne koła.....
Prelegent, odmiana nudziarza. Okropne są prelegentki publiczne, — straszniejsze od nich są tylko prelegentki domowe, odbierające mężom ochotę do życia.
Prolog, wiersz napuszysty, deklamowany przy uroczystościach. Wogóle wyraz ten oznacza wstęp do czegoś, np. zajęcie rzeczy przez komornika jest prologiem, a licytacja tych rzeczy epilogiem.
Prolongata, jedyny środek dający wierzycielowi nadzieję, że odbierze pieniądze od dłużnika.
Propozycja, rzecz, którą każdemu robić wolno. Są jednak tacy, co się o propozycję obrażają (patrz pod: przekupka). O ile propozycja głębiej sięgająca, lub propozycja pieniężnej pożyczki, spotyka się najczęściej z odmową, o tyle mile przyjmowaną jest propozycja: „wstąpmy na wódkę“, lub: „a może jeszcze po kieliszku?“.
Protekcja, cudowna roślina, hodowana przez sfery wysokie. Polana jej sokiem głowa kapuściana, przybiera kształty ananasa; osioł, który tę roślinę powącha, traci długie uszy i uchodzi za arabczyka. Protekcja teatralna, patrz pod: osobny gabinet.
Prowizoryczny, dosłownie tymczasowy, w rzeczywistości: stały, niezmienny. Prowizor aptekarski np. jestto taki pan, co stale niema nadziei zostać aptekarzem.
Prusak najmniej wstrętny i szkodliwy jest ten, co włóczy się wieczorami po ścianach i przebywa najczęściej w kuchniach. Przed wiekami żyli prusacy, plemię pokrewne litewskiemu (są ich jeszcze szczątki), ale wytępili ich tak zwani Krzyżacy i ukradli im nazwisko. Obszerniej było już pod: Niemiec, Kwas sinowodorowy, ze względu na swe zabójcze własności, nazwany został pruskim.
Przemysł rolniczy, patrz pod: hipoteka, weksle i pachciarz. Przemysł domowy patrz pod: kołyska. Przemysł artystyczny patrz pod: panorama. Dawniej panny trudniły się przemysłem koszykarskim, ale go obecnie prawie całkiem zaniechały, mówiąc sobie: lepszy rydz, niż nic. W Warszawie kwitnie przemysł nożowniczy. Jest w niej też bardzo wielu hafciarzy. Przemysł galicyjski tyle co baśń o żelaznym wilku.
Przesąd, mylne a rozpowszechnione przekonanie. Przesądem jest np. wiara w sprawiedliwość ludzką, w zasady polityczne, w prawdziwość sprawozdań dziennikarskich, w bezstronność telegramów, w miłosierdzie dam od filantropji i t. d. Niektóre przesądy zamieniły się nawet w przysłowia, jak np. „praca wzbogaca“, „male parta idą do czarta“, „suknia nie stanowi człowieka“, „na złodzieju czapka gore“, „bez pracy, nie będzie kołaczy“, „prosta droga najlepsza“, „cudzy pieniądz nie grzeje“, „lepsza cnota, niż wór złota“ i t. d. Wszystkim tym przysłowiowym przesądom zadaje kłam rzeczywistość.
Przeszłość, najnieszczęśliwsza z nieboszczek, bo nigdy nie doznaje po śmierci spokoju. Co prawda, wielu ludzi ją szanuje i często bezkrytycznie za wzór do naśladowania podaje; ale nawet między tymi, co ją niby kochają, ma więcej krytyków, niż prawdziwych przyjaciół. Byle smarkacz, obeznany co nieco z jakąś miljonową jej cząstką, który przeczytał kilkanaście papierków z miljardowego jej archiwum, na podstawie tych wielkich studjów i kilku podręczników, wydaje stanowcze, bezwzględne sądy o całych jej epokach, traktuje z góry pracę całych wieków; taki żółtodziób uczy rozumu wielkich budowniczych przeszłości, urąga czynom, zrodzonym z krwi i potu całych pokoleń. Jeden z takich panów przed 30 laty potępił w czambuł całą naszą przeszłość i został za to ogłoszony wielkim historykiem, założycielem nowej szkoły historycznej, choć mu wykazano nieznajomość elementarnych faktów dziejowych. Mówiąc o przeszłości, miejmy zawsze na pamięci słowa Mickiewicza: „Nie wyszukujcie ciągle w przeszłości błędów. Wiecie, że ksiądz na spowiedzi zakazuje ludziom o dawnych grzechach myśleć, bo takie myśli i gadanie, znowu do grzechu prowadzą“ (Księgi pielgrzymstwa).
Przodek — było już o nim pod: antenat. Tu nie zawadzi jeszcze przytoczyć dwa zdania (przysłowia), zapisane przez Knapskiego: „Lepiej być zacnym, niż przodki tylko zacne mieć“ i „Przodki sławne zły potomek szpeci“. A że dobrego nigdy za wiele, więc posłuchajcie, co mówi Skarga: „Nie urodzenie czyni szlachcicem, ale cnota, stąd lepsza cnota bez szlachectwa, niż szlachectwo bez cnoty“. A pan Mikołaj Rej z Nagłowic, chocia sam był bene natus, et posesionatus, przedsię nie wiele dzierżał o takim szlachcicu „co się czerwonym, abo zielonym woskiem pieczętuje, abo na wrociech nadobnych na tablicach herbów nawiesza, albo się chlubi dziady, pradziady, albo innymi przodki swymi... I owszem, jeśliś się ty wyrodził z nich jakimi wszetecznymi obyczajami swymi, tedyby ich snadź lepiej i nie wspominać, boś je już zelżył, a by (gdyby) byli żywi, bardzoby się gniewali, iż się ich potomkiem zowiesz... Albowiem szlachectwo prawe jest... gniazdo cnoty, a kto te gniazdo dobrowolnie sam przez się szkaradzi, jest podobien owemu śmierdzącemu dudkowi, co i sam śmierdzi, i gniazdo swe zawżdy zaplugawi, czego inny ptak nie czyni i owszem je sobie zawżdy każdy chędoży“ (Żywot człowieka poczciwego).
Przyjaciel, jak grzyb, może być prawdziwy i nieprawdziwy, tylko ta różnica, że kiedy na sto grzybów znajdziesz jednego prawdziwego, to i na tysiąc przyjaciół możesz nie znaleść ani jednego prawdziwego przyjaciela; łatwiej o małomówną żonę, dobrą teściowę, szlachcica bez długów, krytyka bez żółci... Nietylko zająca „wśród serdecznych przyjaciół“ psy zjadły. Najwięcej jest przyjaciół „chlebowych“, a przysłowie uczy: „przyjaciel się zmieni, gdy pusto w kieszeni“· Ktoś porównał przyjaciół do cienia: gdy jest pogoda, to ich widać, a gdy zajdą chmury, to z nich ani śladu. Przyjacielowi nie pożyczaj ani żony, ani książki, bo książki nie zwróci, a żonę odda po przeczytaniu. Schopenhauer mówi: „Myliłby się, ktoby wartość człowieka mierzył według liczby jego przyjaciół. Ludzie są jak psy, które za tym najchętniej pędzą, kto ich głaszcze i kąski im rzuca; tak samo przyjaciele do tego najbardziej się cisną, kto daje. Ludzie wybitni nie mogą mieć wielu przyjaciół, bo zanadto bystro widzą błędy innych i brzydzą się niemi“.
Przymierze — spółka terminowa, zawiązana w celu orżnięcia kogoś lub zabezpieczenia sobie zdobyczy. Z pomiędzy dwu lub więcej sprzymierzonych, umowa obowiązuje przedewszystkiem słabszych. Bywają przymierza wesołe, wysoce zabawne, bo sprzymierzeńcy tak się kochają, jak pies z kotem. O nich bliższe szczegóły pod wyrazem: trójprzymierze.
Pudła, nieodłączna część podróżującej kobiety, jedna z większych przyjemności dla towarzyszących im małżonków. Najznakomitszą fabrykę pudeł politycznych założyła i prowadzi delegacja polska w Wiedniu. Młodzież męska poszukuje starych pudeł z posagiem.
Rabat, najczęściej rodzaj łapówki dla pośrednika, niewpisywanej do rachunku. Rabat przy zakupnie towaru za gotówkę, jestto odezwanie się resztek sumienia u sprzedającego. Im większy rabat, tem towar marniejszy. Kto ci daje 10 proc. rabatu, ten zarabia conajmniej 90 proc.
Rabuś, patrz pod: sekwestrator, egzekutor, bankier, totalizator, zięć, przyjaciel domu i t. d.
Rachunek posyłać do kogoś jestto mieć chwilę błogiej nadziei; odbieranie zaś rachunku sprawia często większą przykrość, niż samo płacenie. Brać na rachunek, jestto mieć wielkie, a niezawsze uzasadnione przekonanie o własnej uczciwości i wypłacalności. Rachunek różniczkowy oznacza, iż między podaną wartością towaru lub wyświadczonych usług, a wartością ich rzeczywistą, bywa zazwyczaj, olbrzymia różnica. Słynne pod tym względem są rachunki aptekarskie i adwokackie. Najweselej na świecie tym, co żyją bez rachunku.
Racja. Dawniej mówiono: „masz rację, daj dwa złote“! — dziś, kto ma rację, musi sto i tysiąc razy więcej zapłacić, nie licząc poniesionych strat moralnych. Arystok-racja i demok-racja, choć całą rację na końcu posiadają, rzadko przecie mają rację, a jeszcze rzadziej nią się kierują. Do pierwszej zwłaszcza da się często zastosować przysłowie: racja fizyka, Kaśka butów niema.
Rada. Jeżeli kto biednemu nie chce pomódz, to mu udziela „dobrej rady“; im więcej biedny takich rad nazbiera, tem prędzej umrze z głodu, Mała wartość rady zapewne na tem polega, że mądry bez niej się obejdzie, a głupi jej nie usłucha. „Rada nadzorcza“ jestto taka rada, co mało radzi, a nigdy nie nadzoruje. „Rada gminna“ wiejska tyle, co zbiór analfabetów. W Galicji „rady miejskie“ składają się przeważnie z ludzi dobrze upasionych i jeszcze lepiej upaść się pragnących. „Rada powiatowa“ radzi nad tem, w jaki sposób przez zrobienie dziur w budżecie łatać dziury w mostach. „Rada państwa“ austrjacka, jestto maszyna do robienia nowych podatków; członkom jej wolno sobie publicznie wymyślać. Galicyjska „rada szkolna krajowa“, zajmuje się przenoszeniem nauczycieli, wytaczaniem im dyscyplinarek, wydawnictwem książek nieużytecznych i przerabianiem planów naukowych na gorsze. Z rad wierszowanych warta przytoczenia mało znana, a dobra:
Z przodu strzeż się kobiety, |
Rafael, fabrykant pomadek, według orzeczenia zwolenników nowego kierunku w sztuce i japońszczyzny. Niedawno znaleziono notatnik z wyciśniętemi złotemi literami F. J. (Feliks Jasieński?), na którego pierwszej karcie znajduje się następujący „Spis mydlarzy“:
Rafael — fabrykant pomadek. Michał Anioł — drukarz. Rembrandt — kominiarz. Van Dyck — perfumiarz. Corregio — piernikarz. Tycjan — pozłotnik i... (wyraz nie do druku). Veronese — sałaciarz. Rubens — kiełbaśnik. Matejko salcesoniarz. Grottger — konfederatkarz. Siemiradzki — meta-mydlarz. Przy kilku innych nazwiskach, trudnych do odczytania, znajdują się epitety: knociarz, osioł, hołota, konował, dostawca kompostu, gałganiarz, idjota, i t. d., i t. d.
Raj, ogród owocowy, miejsce zbrodni, którą, przez babską ciekawość, popełniła Ewa z Żebrowskich Adamska. Drugi raj jest w niebie. Na ziemi wielu go poszukuje, ale nikt znaleść nie może.
Raszyn, wieś pamiętna nielojalnym czynem znanego warchoła Józefa Poniatowskiego, który na czele 13,000, śmiał w r. 1809 zatrzymać 30-tysięczną armię austrjacką, to też za tę niegrzeczność, jako też i wiele innych, jakie wypłatał, znęcają się nad nim dziś powieściopisarze, niemogący mu zwłaszcza darować, że miał szczęście do kobiet (prosta zazdrość!).
Rekurs, wesoła zabawka znacznej liczby mieszkańców Galicji. Na ten cel przeznaczają sporo grosza i czasu. Rząd dla załatwienia wszelkiego rodzaju rekursów utrzymuje tysiące urzędników. Zwykle rekurs na tem się kończy, że rekurującemu każą więcej zapłacić.
Rej Mikołaj, znakomity pisarz XVI w., którego czterechsetny „anniwersarz“, urodzin obchodzić będziemy w r. p. 1905. Ponieważ potomkowie jego niczem się nie odznaczyli, zostali przeto hrabiami. Również pozostała tylko pamięć i po Janie z Czarnolasu, i po Marcinie Bielskim, co kroniki świata pisał i „sejm niewieści“ w rymach wystawił, i po księciu poetów stanisławowskich i po Juljanie Ursynie, co śpiewami historycznemi przeszłość do życia budził, ale są za to hrabiowie: Kochanowscy, Bielscy, Krasiccy i Niemcewicze.
Reprezentacja jest to kilku ludzi, którzy się mają komuś prezentować. Reprezentanci na pogrzebie, uroczystości, uczcie i t. d. prezentują się szerszym warstwom, żeby te wiedziały, iż pewna instytucja czy korporacja płacze po stracie jakiegoś męża, cieszy się z czegoś, ma apetyt i t. d.
Rezolucja, to samo co mydlenie oczu, lub kiwanie palcem w bucie. Głośną była niegdyś galicyjska rezolucja sejmowa z r. 1868 żądająca szerszej autonomji dla Galicji, ale zginęła w drodze do Wiednia, i nie dało się jej odszukać. Ponieważ zaś znajdowała się w niej jedyna myśl polityczna, na jaką Galicja się zdobyła, przeto strata ta jest niepowetowaną. Obecna główna fabryka rezolucyj pod firmą Apolinary Jaworski i Sp. otrzymała wprawdzie medal Leopolda na wystawie wiedeńskiej, ale mimo to wyroby jej nie cieszą się uznaniem.
Rezultat w polityce mąż rezolucji, — jaka rezolucja, taki i rezultat. Małżeństwo jest rezultatem miłości, a rezultatem małżeństwa są powijaki, flaszki z mlekiem, kołyski, śliniaczki etc.
Righi, góra, która urodziła nie mysz wprawdzie, ale niemądry projekt kolei zębatej na Świnicę.
Riviera, zamieszkanie „pobytowych“ z własnej woli próżniaków, szulerów i samobójców.
Robotnik, najstarsza maszyna, której wynalazek sięga czasów Adama.
Rogoźno, miasteczko w Wielkopolsce, słynne ze wspaniałego czynu hakatystów z końca XIII w. Margrabiowie brandenburscy dla poskromienia buty polskiej zamordowali w niem skrytobójczo króla polskiego Przemysława, który od nich odzyskał Pomorze dla Polski. Do tej chwili nie postawiono jeszcze pomnika dla tych mężów zasłużonych i znakomitych, — ale co się odwlecze, to nie uciecze.
Rolnictwo stoi u nas wysoko jedynie w okolicach Zakopanego, bo jest wzniesione o blisko 1000 metrów nad poziom morza. Rolnicze narzędzia: pługi, grabie, Kaśki, motyki, Maćki, widły, łopaty, woły, konie, parobki, brony i t. d.
Romans, zaburzenie nerwowe, oddziaływujące na oczy, usta, krążenie krwi, ruchy rąk i t. d.
Romeo i Julja, najgłośniejsza para warjatów w literaturze.
Rozchód, brat dochodu, żyjący z nim w ciągłem nieporozumieniu, ztąd już dawni Polacy mawiali: „pamiętaj rozchodzie żyć z przychodem w zgodzie.“ Wezwanie to jednak do dziś dnia pozostało bez skutku.
Rozmaitości teatr — duże pudełko, w którem może się zmieścić paręset damskich kapeluszy. Jeżeli kto chce się wyrazić, że pewna rzecz jest nieskończenie małą, porównywa ją do sceny teatru Rozmaitości. Zabawnie wygląda, kiedy dzienniki, chcąc zaznaczyć powodzenie jakiej sztuki, piszą, że „na 25 przedstawieniu jej w teatrze Rozmaitości sala była prawie pełna“ — oznacza to bowiem, że w teatrze, odpowiadającym wielkością ludności Warszawy, już na 5 przedstawieniu tej sztuki byłyby pustki przerażające.
Rozmaryn równie jak mirt przynosi płci męzkiej nieszczęście długotrwałe, chroniczne.
Rozpusta rymuje się z kapustą, dlatego też do rozpusty najwięcej pociągu posiadają kapuściane głowy. „Rozpuścić się“ można (według Knapskiego i innych naszych „przysłowiarzy“) jak cygański batog, jak dziadowska puha, jak dziadowska torba, jak furmański bicz, jak psi ogon i jak żydowska pończocha. Dlaczego w tym spisie opuszczono język babski — autorowi Słownika niewiadomo.
Rozrzutność albo marnotrawstwo, proste następstwo oszczędności i skąpstwa, gdyby bowiem nie było oszczędnych i sknerów, nie byłoby co marnotrawić. Rozrzutników podają ustawy pod kuratelę, a patrzą obojętnie na skąpców, którzy są ojcami rozrzutników. Wyraźne pomieszanie pojęć.
Rozsądek rzecz rzadko spotykana i dla tego mylne o niej panują wyobrażenia. Żeniących się z miłości nazywa się głupimi, żeniących się dla pieniędzy rozsądnymi. Inni twierdzą przeciwnie, iż najnierozsądniejsze jest małżeństwo z rozsądku. Rozsądnymi mianuje się tchórzów, którzy chowają się w mysiej dziurze wówczas, gdy inni się narażają; gdy tym „innym“ powinie się noga, rozsądni wychodzą z nory na światło i wołają: a co, nie mówiliśmy? nie ostrzegaliśmy? — natomiast jeżeli się sprawa powiedzie, pierwsi wyciągają rękę po odniesione korzyści. Rozsądni rodzice strzegą córek aż do zamążpójścia, a potem patrzą obojętnie na ich prowadzenie się; są kupcami, obawiającymi się, że zepsutego towaru pozbyć się będzie trudno, a co się później z towarem stanie, już ich nie obchodzi. Rozsądny mąż patrzy przez szpary na postępowanie małżonki, jeżeli intercyza ślubna nie daje mu prawa do rozporządzania jej majątkiem. Rozsądne panny uprawiają flirt na prawo i na lewo, aż która z much w sieć ich nie wpadnie; nierozsądkiem jest kochać jednego, bo nuż „nic z tego nie będzie?“ Rozsądny pisarz chwali innych, choćby dzieła ich były marne, spodziewa się bowiem od nich wzajemności. Rozsądny adwokat nie przyjmuje spraw słusznych, bo za wygranie niesłusznych dostaje dziesięć razy większe honorarjum. Rozsądny lekarz nie mówi choremu i jego rodzinie: e! to głupstwo! lecz przeciwnie: rzecz to poważna! — albowiem i częściej może chorego odwiedzać i zyskuje reklamę, że z ciężkiej go wyleczył choroby. Rozsądny szewc nie robi mocnych butów, bo zadługoby czekał na nowe obstalunki. Rozsądny reporter nie napisze zupełnej prawdy, bo nie miałby co potem prostować.
Rozum, rzecz widocznie bardzo pospolita, albowiem ludzie najmniej się o niego ubiegają; każdy widocznie sądzi, że ma go pod dostatkiem. Płyną modlitwy o szczęście, zdrowie, pieniądze, dostatki, dobrą żonę, ładne dzieci, czasem nawet o cnotę, o znoszenie przeciwności i t. d., ale o rozum prośby są rzadkie. Prawda i to, że staranie się o rozum napotyka na nieprzezwyciężone trudności, bo „rozumu nie kupić“ i „nie przedają lekarstwa na rozum“ (Trztyprztycki). Jeżeli jednak prawie każdy jest zadowolony ze swego rozumu, („mam rozum doma, nie pożyczam go u sąsiada“), to jednocześnie nikt nie uznaje rozumu u innych ludzi („z rozumu się puszy, a ma długie uszy“).
Opowiada też jeden o drugim, że „złodziej mu rozum ukradł“, że „ruszył rozumem jak kurta (martwe cielę) ogonem“, że „ma rozum tam, gdzie kura jajko“ (lub: w pięcie). Wielu ludzi się chwali, że poszli „po rozum do głowy“, ale rzadko który może udowodnić, że mu się udała ta wyprawa. Nie zawsze ma co zjeść człowiek, który „pojadł rozumy“. Dawni polacy, gdy byli „po szkodzie“, mawiali: „gdyby ten rozum (mieć) z przodu, co się znajdzie z tyłu“. Byli oni również zdania, że „kto ma rozum ustępuje (głupim)“, ale trudno się z tem zgodzić, bo gdyby rozumni głupim zawsze ustępowali, popełnili by największy nierozum, ponieważ oddaliby w ich ręce kierownictwo spraw, powiększając i tak wszechwładne panowanie głupoty.
Rozwód, po miodowym miesiącu najprzyjemniejsza chwila w pożyciu małżeńskiem. Niestety, los obdarza nią tylko małą ilość wybrańców.
Ród może być dobry lub zły. Jeżeli twój ojciec, dziad, pradziad, prapradziad i t. d. mieli pieniądze i posiadali ziemię, to choćby byli próżniakami, hulakami, a nawet łajdakami, — wiedz o tem, że pochodzisz z dobrego rodu. Jeżeli zaś twój ojciec, dziad i t. d. ciężko pracowali w siermiędze na roli, w rzemiośle, w handlu, lub tylko głową, aby wyżyć i dzieciom dać kawałek chleba, to jesteś ze złego rodu. Wprawdzie już Skarga wołał: „Mała to zaleta, z kogo kto się urodził; na tym wszystko zawisło jako cnotliwie żył“ — ale Skarga był demagogiem. Opaliński w satyrze „Na wyrodków familji swoich i tych, którzy się zacnie urodziwszy marnie żyją“, wypowiedział również demagogiczne poglądy. Oto z nich wyjątek:
A ja tak konkluduję, że cię wolę z chłopa
Chłopem widzieć przy cnocie, niżeli Zborowskim,
Bez Zborowskich postępków. Cnota czyni zacnym.
A też kto wie skąd idziem? Kiedybyśmy mieli
Do Adama samego przodków naszych szperać,
Od nas wspak poczynając, — znaleźlibyśmy tam
Szewców, krawców; stelmachów i garbarzów, ba i
Co gorszego.
Rura, wyraz, którego się nie wymawia w obecności naszych polityków, zwłaszcza galicyjskich.
Rycerze byli dawniej, dziś podług podań śpią po jaskiniach. W Prusach zostali jeszcze Raubrittery.
Rydel, rodzaj łopaty, lub poety.
Rycina może być na papierze lub we flaszeczce. Pierwsze, jeżeli są wykonane przez impresjonistów, sprowadzają często ból żołądka; natomiast druga ból ten leczy.
Rym, rzecz, dla której otrzymania robią poeci karkołomne skoki, znęcając się nad zdrowym rozsądkiem. Już dawniej było przysłowie: „dla rymu pojechał do Rzymu“. Jeden z młodych poetów, szukając kilku rymów do Tatry, poruszył wiatry, pojechał do Sumatry, aż wreszcie dotarł do Kleopatry i w ten sposób kochanka Antoniusza po wielu wiekach znalazła się w Zakopanem i zrobiła wycieczkę do Morskiego Oka.
Ryby, największe przeciwniczki postu, są bowiem głównemi jego ofiarami. Przysłowie mówi, że „najlepsza ryba — wół.“ „Grube ryby“ między ludźmi nie są zbyt przyjemne, gdyż pełne bywają ości; przytem takie grube, wielkie ryby, równie jak ich wodne imienniczki, żyją przeważnie z pożerania małych rybek. „Od głowy ryba cuchnie“; ludzkie grube ryby tem więcej cuchną, im mniejszą głowę mają (często całkiem bez niej się obchodzą). Dawniej mówiono: „ryby i dzieci głosu nie mają“; obecnie dzieci w literaturze są najgłośniejsze. Dawni polacy mawiali:
Nie pij po rybie wody, po kapuście wina,
Nie kochaj się w starej babie — jeśli jest dziewczyna.
Rzepa, antenatka trociczek. Jest w poważaniu u wielu mówców i dziennikarzy, trzymających się w swoich wywodach przysłowia: wlazł na gruszkę, kopał rzepę. Jeszcze więcej zwolenników, zwłaszcza między naszymi mężami stanu, ma przysłowie: każdy sobie, rzepkę skrobie.
Rzeź, może być bydła, albo ludzi. Pierwsza odbywa się dziś z powagą, uroczyście, w pięknych budynkach, w salach z podłogą i ścianami marmurowemi, omywanemi nieustannie wodą. Prócz tego, uczucie litości sprawiło, że udoskonalono sposoby bicia zwierząt w tym kierunku, aby ofiary ludzkiej żarłoczności nie cierpiały długiej męki. Rzeź ludzi odbywa się więcej pierwotnie: po polach, lasach, gdzie się da. Większe rzezie nazywają się bitwami; im kto więcej ludzi wytłucze, tym większym jest bohaterem. Zaledwie mała część ofiar ma to szczęście, co bydło w rzeźni, to jest, że ginie natychmiastowo, bez mąk i cierpień.
Sabała, jeden z najsławniejszych mężów polskich. Są o nim studja i całe książki. Był bożyszczem dla warjatów w stylu zakopańskim. Muzycy spisywali jego „kompozycje“ muzyczne, choć tak rzępolił, że nawet zdechłe psy wyły z boleści.
Safo, poetka grecka, najbardziej sympatyczna z poetek wszystkich czasów i ludów, ponieważ z utworów jej pozostały tylko małe ułamki.
Sahara, większa leży w Afryce, mniejsza — na granicy Królestwa i Galicji, obok stacji: Maczki i Szczakowa.
Salomon, król żydowski, słynny z mądrości, na dowód czego przytaczają między innemi, że miał siedemset żon i trzysta przyjaciółek. Mimo takiej ich ilości, miał jeszcze czas na pisanie wierszy. Nawet części jego ubrania odznaczały się mądrością, kiedy już Sebastjan Petrycy wspomina przysłowie: „mądry jak Salomona... kamizelka.“ Z „próżnego“ jednak i Salomon „nalać“ nie umiał, a więc okazuje się, że ten mniemany mędrzec ani się umywał do naszych dziennikarzy, którzy z pustego w próżne wciąż przelewają.
Samogłoska jest to rodzaj panny między literami; spółgłoski natomiast są mężatkami. Wiele kłopotu czynią samogłoski ściśnione, a jeszcze więcej ściśnione panny.
Samotność najlepsza jest we dwoje. Są ludzie, którzy pieją hymny na cześć samotności, mówiąc, że najlepiej się bawią przestając sami ze sobą; po większej części są to ludzie niewybredni w doborze towarzystwa. Wprawdzie samotność jest księgą, z której wiele wyczytać można, ale trzeba wprzód umieć czytać. Samotność jest mistrzynią mędrców i złodziejów. „Gdy człowiek jest sam, to rozmawia z Bogiem, albo z szatanem“ (Bajron).
Samozwańcy obacz pod: nasi znawcy sztuki.
Sarna, sarenka, bardzo ładne i zgrabne stworzenie. Są myśliwi zarówno na sarny leśne, jak i miejskie, — pierwsze kładą trupem, drugie tylko ranią. Sarenki obu gatunków są bardzo bojaźliwe; trzeba je oswoić, zanim się dadzą popieścić. Rysiński podaje przysłowie: „wysilił się w rozum, by sarna w ogon.“
Satyra, rzecz powszechnie nielubiana, albowiem, jak to zauważył Krasicki: „satyra prawdę mówi, względów się wyrzeka“, a nie może być nic przykrzejszego nad słuchanie bezwzględnej prawdy. Jean Paul zauważył, że kobiety nie lubią satyry i nie rozróżniają dowcipu od humoru. Nie wiedzą one, że „satyryk płaski komizm artystycznie na szlachetniejszy materjał przerabia, jak np. głupstwa na mądrość, dom warjatów, ziemią zwany, na teatr narodowy zamienia“.
Sąsiad, rodzaj czyraka. Więcej pociechy można mieć z ładnej sąsiadki. Narody sąsiednie zazwyczaj bardzo się kochają, a zwłaszcza bracia słowianie.
Schody, rzecz niebezpieczna dla donżuanów.
Sekret, tortury kobiece. Jest wielu takich, co zaręczają, że mają rozum, ale trzymają go w takim sekrecie, że nikt się o tem dowiedzieć nie może. Jedyny sposób dochowania sekretu jest nie powierzać go nikomu.
Sekunda, ulubiona przez płeć piękną miara czasu. „Będę gotowa za sekundę“ mówi żona do męża, czekającego na nią po tej zapowiedzi jeszcze pół godziny. „Wracam za sekundę“ — znaczy to samo, co: za godzinę, za dwie, a za trzecią ledwie.
Sekundant, patrz pod: biba, trąbka.
Sekwestrator, hyena dwunożna.
Seneka, filozof rzymski. Poglądy jego streszcza przysłowie polskie: „Dobrze mówi Seneka, trzymaj świnię z daleka“.
Sennik, najulubieńszy rodzaj literatury. Głośne są senniki egipskie, pochodzące z tych samych okolic, co baranki egipskie. Chcąc z tych senników korzystać, trzeba przedewszystkiem zasnąć i mieć sny. W tym celu wychodzą codziennie senniki v. dzienniki, po których odczytaniu łatwo spocząć na łonie Morfeusza. Kto chce mieć sny straszne, niech czyta artykuły wstępne; pragnący mieć sny niemądre, czytają sprawozdania teatralne; na sny zmysłowe wpływają powieści i drobne ogłoszenia.
Serce, instrument wychodzący z użytku. Kto ma dobre serce, ten posiada kwalifikację na żebraka. Często ludzie posiadają lepsze serce, niż język. Jeżeli kto odwołuje się do twego dobrego serca, uważaj, czy przypadkiem nie odwołuje się do słabych stron twego rozumu. Ci, którym się często „serce kraje“ patrząc na niedolę bliźniego, bacznie zważają na to, aby nie była pokrajana — ich kieszeń. Jeżeli kto pragnie ci „otworzyć swoje serce“, to najlepiej zrobisz, (z małym wyjątkiem) dziękując mu za te dobre chęci, bo mógłbyś zobaczyć rzeczy nieosobliwe.
Secesja, oderwanie się od czego, zerwanie z czem. Secesja malarska — zerwanie ze zdrowym rozsądkiem.
Separacja w stanie małżeńskim znaczy: odetchnienie, odpoczynek, rekreacje.
Sesja, rzecz ściśle nieokreślona. Małżonek idący „na sesję“ może iść zarówno na balet, do gabineciku, do resursy, na schadzkę miłosną za kulisy, do „udziałowej“, a nawet czasami na posiedzenie.
Siarka, patrz pod: baletnica.
Sieczka, patrz pod: strażak lub kucharka.
Sierota według starego przysłowia „jest cięższa, niż kamień“. Sieroty bogate łatwo znajdują opiekunów, którzy się z nimi dzielą sierocym chlebem. Sieroty teatralne niezawsze mają obiad, ale zawsze mogą mieć dobrą kolację.
Siostra, osoba poszukująca bratniej duszy. Cenione są siostry w starszym wieku, bogate i niezamężne; do takich mówi się zwykle: siostruniu! Potworem jest siostra, żądająca wypłaty posagu. W Warszawie najwięcej sióstr mają strażacy, w Galicji zaś wojskowi niższych i wyższych stopni; naodwrót, niejedna taka siostra ma braci kilkunastu.
Skąpiec, sknera, najszlachetniejszy gatunek człowieka, żałuje bowiem sobie i najbliższym, żyje jak pies, lub jak „siostra wieprza“, nie doje i nie dopije, aby tylko zebrać majątek dla nieznanych mu często spadkobierców. Znosi też wszelkie upokorzenia, bo ogół nim gardzi, a rodzina mu życzy, aby go jaknajprędzej djabli wzięli. Samą swoją śmiercią sprawia radość, bo cieszą się krewni ze spadku, tak zwani „pogrzebacze“ z zarobku, a djabeł z duszy. Stąd też mówią, że skąpiec jest podobny do świni, bo dopiero po śmierci pożytek przynosi; inni znajdują w nim podobieństwo do osła, który na grzbiecie dźwiga kosztowne towary, a sam chwastem się żywi. Pan Mikołaj Rej tak go charakteryzuje:
Skąpiec jest jako na skale jagody,
Ludziom nic po nich, jedno wronom gody;
A hojny zasię, jako groch przy drodze —
Kto drogą idzie, ten go sobie głodze (gryzie).
Krasicki w swych bajkach wspomina o skąpcu, który „chciał się obwiesić, że talara stracił, — żeby jednak na powróz dwu groszy nie stracił, ukradł go pokryjomu“. Dawni Polacy nazywali skąpca: liczykrupą, mrzygłodem, szperką, wędzigroszem, skąpigroszem, smażywiechciem i t. d.
Skromność, przymiot ceniony niegdyś u dziewic, poetów i artystów. Dziś stracił w cenie, pomimo, że stał się niezmiernie rzadkim. Za to fałszywej skromności spotykamy co niemiara; kto zbyt często mówi: niczem nie jestem, nic nie znaczę, nic nie umiem, — ten z pewnością myśli o sobie, że jest mądry, uczony, i więcej wart, niż całe jego otoczenie.
Ślimaki bywają konserwatywne lub postępowe; pierwsze przebywają głównie w Krakowie, drugie nie mają ulubionego miejsca zamieszkania. Jestto gromada typu mięczaków, z głową wyraźną, z mackami ukrytemi. Żyją przeważnie na lądzie, lub w wódkach słodkich. Odznaczają się wielką śpiączką i powolnością tak działania, jak myślenia.
Ślub, przedsionek piekła lub raju. Jest tylko ta różnica, że raj trwa krótko, a piekło nie ustaje. Przysłowia powiadają: „kobieta płacze przed, a mąż po ślubie“, i „ślub majowy, dół grobowy“.
Sława za życia jest o tyle coś warta, o ile społeczeństwo sławnemu człowiekowi, oprócz laurów i wielbiących Laur, daje choćby skromne porcje monety, lub też dostarcza mu w naturze odpowiedniej ilości pieczywa, mięsa, jarzyn, oraz dwa „garnitury“ na rok i trzy pary butów. Lessing powiedział: „Niektórzy ludzie są sławni, a inni zasługują, aby byli sławni“. Najwięcej za sławą ubiegają się młodzi, a chcąc ją wyłącznie dla siebie zagarnąć, rozpoczynają od pomiatania starymi. Schopenhauer mówi: „Nasze życie jest tak biedne, że jego dary po gospodarsku dzielić należy, żeby dla młodości i dla późniejszego wieku starczyło. Młodość i sława naraz, to za wiele na śmiertelnika; młodość ma dość rozkoszy, niech więc dopiero w późniejszym wieku, gdy serce ostygnie i głowa, rozwija się drzewo sławy“. Przysłowie twierdzi, „że z własnej gęby, sława nie popłaca“, a jednak nieraz sława jest tylko hołdem głupich dla zuchwałych i zarozumiałych, umiejących prawić o swej wielkości. O sławie pośmiertnej, patrz pod: Bańki mydlane.
Słoma, rzecz cenna w gospodarstwie i dziennikarstwie, które na wielką skalę uprawia młócenie słomy. Wyrażenie „słomiany wdowiec“, oznacza człowieka żonatego, a mimo to w danej chwili szczęśliwego, cieszącego się względną swobodą, używającego dobrze zasłużonego spoczynku. „Ogień słomiany“ pojawia się u nas sporadycznie — kopci, lecz nie grzeje Przysłowie mówi: Lepszy słomiany żywot, niż jedwabna śmierć.
Słowacki, miljoner okradany prawie przez wszystkich młodych poetów, a mimo to posiadający skarbiec niewyczerpany. Znęcał się nad nim Tarnowski, opiekował się nim Małecki, mordował go Hösick, amputował go na scenie Kotarbiński, a teraz tępym nożem kraje go Tretiak. Ciało jego spoczywa na obcej ziemi, gdyż „wdzięczny“ naród nie czuje się godnym posiadać jego popiołów, a zresztą ma i tak zbyt wiele wydatków na wieńce dla żyjących rymorobów, których przeważnie dostarcza Częstochowa, oraz pepiniery: tworkowska i kulparkowska.
Słuchaczka uniwersytetu, osoba młoda, niekoniecznie przystojna. Czasami ma zamiar czegoś się nauczyć, przeważnie ma zamiar wyjść za mąż.
Smarować, to samo co: znać się na rzeczy; kto smaruje, ten jedzie. Zdarza się, choć dość rzadko, że ci, co lubią być smarowani, są „osmarowani“, a to już należy do mniejszych przyjemności.
Sofa, mebel domowy, separatkowy, kąpielowy. Całe szczęście, że mówić nie może.
Sojusz, zwykle zmowa dwóch na trzeciego. Naruszewicz twierdził, że „rzadko fortuna z cnotą zawiera sojusze“.
Spazmy, środek damski, stosowany z powodzeniem w nagłych wypadkach. Można przy jego pomocy „dojść“ do sukni balowej, do pieniędzy na wyjazd za granicę i t. d.
Stacja, budynek z szynkiem, dzwonkiem, panem naczelnikiem i „toaletą“ dla pań i panów.
Stańczyk — roślina galicyjska, pnąca się do góry, rośnie u podnóży tronu, w ogrodach rządowych, w parkach pałacowych i po dworach zachodniej Galicji. Wysokość jej rzadko dochodzi do 2 metrów. Lubi miejsca cieniste. Kwiat jej biały; w koronie posiada najczęściej 7 lub 5 pręcików (pałek), lubo zdarzają się egzemplarze i bez korony, a te stanowią najgorszy gatunek, bo wyciągają wszystkie soki z ziemi. Przy sprzyjających warunkach szybko się pleni — zależy to od dworskich ogrodników. Trzeba ją jednak często podlewać, bo inaczej usycha. Wydaje silny zapach usypiający; wdychanie go sprowadza chroniczne zatrucie, objawiające się brakiem woli, sennością i nadmiarem apetytu.
Starość — rzecz wielce ceniona, bo każdy pragnie się jej doczekać, ale kiedy się doczeka, wolałby, aby jej nigdy nie było na świecie. Starych szanować należy, lecz głównie o tyle, o ile już przedtem warci byli szacunku, nie zasługa bowiem żyć długo, ani też sztuka nie grzeszyć, kiedy już siły na grzech nie pozwalają. Jak warci są rózgi młodzi, jeżeli nie szanują starych, dlatego jedynie, że są starzy, tak wstręt wzbudzają starcy, nie mający pobłażliwości dla młodych (przysłowie wybornie to wyraża: „zapomniał wół, jak cielęciem był“). Jeżeli człowiek, opuszczający na długo rodzinę, stara się być dla niej w ostatniej chwili najserdeczniejszym, najmilszym, to jeszcze więcej należy być takim starcowi, który lada chwila opuści swoich na zawsze. Starcy niewyrozumiali, podobni są do wędrowca, który napiwszy się ze źródła, mąci w niem wodę, aby inni jej nie pili. Zarówno dobre jest złoto młode, jak stare — trzeba tylko, aby było ono rzeczywiście złotem. Nie wiele ten wart, co senescit et se nescit (starzeje się, a nie zna siebie). Niegrzecznie jest komu powiedzieć: „jak pan młodo wyglądasz“, bo właściwie znaczy to: „aj, aj, jaki pan już stary“. Jest wielu ludzi, co czczą siwe włosy... swoje. W rękopisie XVIII w. (Silva rerum), spotkałem zdanie:
„Kochać się w starej babie, jestto ciężko zgrzeszyć:
Jestto Boga obrazić i djabła rozśmieszyć“.
ale zaraz znajduje się pod spodem odpowiedź:
„Kochać się w starej babie, jestto duszę zbawić:
Jestto w samym uczynku pokutę odprawić“.
Starożytności warszawskie: naiwne dramatu, baletnice, repertuar teatralny, oświetlenie gazowe, bruk i chodniki po bocznych ulicach, kierunek i typ dzienników, teatr Rozmaitości, parostatki na Wiśle, dworce kolejowe (nadwiślański sięga czasów przedchrześcijańskich), konie dorożkarskie, ćmy nocne, wagony tramwajowe, karty pobytu, żargon: nadsekwański i nalewkowski, muzyki restauracyjne, statut Tow. sztuk pięknych i t. d., i t. d.
Style architektoniczne najwięcej dotychczas używane były: romański, bizantyjski, gotycki i renesansowy. Wszystkie zeszły na psy od chwili odkopania stylu zakopańskiego.
Sułtan, obacz pod: dyrektor teatru.
Sumienie, rzecz przeszkadzająca w karjerze życiowej; nieznośna zwłaszcza, kiedy „gryzie“. Żółkowski twierdził, że „gdy sumienie gryzie człowieka, to się poprawia, a gdy go gryzie żona, to mu się pogarsza“. Jeżeli kto mówi: „mam czyste sumienie“, lub „sumienie nic mi nie wyrzuca“, to można się założyć, że z sumieniem swojem jest mocno na bakier. Są ludzie, którzy „targują się“ ze swojem sumieniem, na czem sumienie zawsze źle wychodzi, bo jest oszukane. Sumieniem świadczą się najczęściej ci, co go nie posiadają. Skarga sądzi, że „lepsze jest ciasne sumienie, aniżeli przestrone“. Opaliński zna „hajduckie sumienie“ przy „świętej postaci“. Rej pisze:
Sumienie prawe jestto wójt od Boga, |
Sytuacja najczęściej bywa głupia.
Szczęście, rodzaj węża morskiego, o którym od czasu do czasu chodzą głuche wieści, ale nikt go złapać nie może; natomiast nieszczęście łatwo znaleźć, choć go się nie szuka. O szczęściu ludzi rozumnych i uczciwych można czytać w bajkach i starych powieściach. Utarte jest zdanie, że każdy jest kowalem swojego szczęścia, tylko dotychczas nikt nie podał adresu kuźni, w której tego kowalstwa można się wyuczyć. Daleko łatwiej jest stu ludzi zrobić nieszczęśliwymi, aniżeli jednego szczęśliwym. Są ludzie, którzy prędzej zniosą własne nieszczęście, aniżeli cudze szczęście. Pochlebcy nawet z błędów ludzi szczęśliwych (bogatych) robią cnoty, natomiast w cnotach i zaletach ludzi nieszczęśliwych widzą wady i występki. Pesymista twierdzi, że gdy człowiek niema szczęścia, to nawet łajdakiem zostać nie może. Przysłowia znają tylko „ślepe“ szczęście i „złodziejskie“ szczęście. Prócz tego mówią, że „lepszy łut szczęścia, niż funt rozumu“, „przybądź szczęście, rozum będzie“, „gdzie szczęście panuje, tam rozum szwankuje“, „wesoło ten tańcuje, komu szczęście przyśpiewuje“, „póki komu szczęście płuży, przyjaciół mu wiele służy, — szczęście ustało, przyjaciół mało“, „im większy szelma, tem większe szczęście ma“, i t. d. Wujek mówi: „szczęśliwy bogacz, który jest nalezion bez zmazy, i który za złotem nie ubiegał, ani ufał w pieniądzach i skarbiech“.
Szczekanie, ulubione zajęcie psiego rodu. Ludzie nie szczekają, lecz oszczekują swoich bliźnich.
Szewc, patrz pod: poniedziałek.
Szlachcic, dawniej barczysty, wysoki i rumiany chłop z wielkiemi wąsami; dziś chudeusz, który sieje i orze dla wierzycieli. Szlachcic bez ziemi, tyle, co pies bez zębów i ogona. Chcąc zostać szlachcicem, trzeba sobie zamówić bilety z herbem u litografa. Można się także „uszlachcić“ w piwiarni, winiarni.
Pod wyrazami: Antenaci, Herb, Chłop, Przodek — była już mowa o ludziach opierających całą swą wartość na tytule szlacheckim, choćby bardzo podejrzanym. Ponieważ coraz więcej wzrasta śmieszne w tym kierunku pyszałkowstwo, przeto autor Słownika przez uszanowanie właśnie dla tej pamiątki rodzinnej, jaką jest dla wielu szlachectwo, a zarazem przez uszanowanie dla tej idei wyższej, która w swoim czasie stan ten do życia powołała, udzielając tytułu szlacheckiego w nagrodę zasług położonych dla kraju, — przytacza jeszcze kilka zapatrywań na szlachectwo, wypowiedzianych przez prawdziwych szlachciców i to w czasie, kiedy szlachta była wszystkiem i wysoko swą godność ceniła.
To jest prawy szlachcic, co na się nie wie nic.
(Rej. Zwierzyniec).
Było wiele nieszlachciców, którzy cnotą swą uczynili zacne potomstwo swoje.
(Górnicki. Dworzanin).
Dwie rzeczy człowieka szlachcą: obyczaje i rozum.
(Jan Kochanowski).
Nie uszlachcają nas przestworne domu ściany, gęstemi przodków usłane portretami.
(Pilchowski).
Szlachectwo bez cnoty, z łyków forboty (koronki).
Cnota szlachcicem czyni.
(Knapski).
„Szlachectwo prawdziwe nie na owym pargaminie, na którym prerogatywy są pisane zależy... lecz na cnocie, męstwie, zasługach“.
(Monitor).
„Szlachectwo tak to jest jako piwna wiecha albo wieniec winny, (dawne godła, to co dziś szyldy, oznaczające piwiarnie i winiarnie). Herby wasze, bracie, są znaki szlachectwa, a nie szlachectwo, a jako, gdy piwo kwaśnieje, wiechy mądrzy zmiatają, tak i ty zrzuć herb, gdy się szlachectwo twoje złotrzyło; nie chlub się zacnością przodków twoich, ku hańbie twej ich wspominasz, a tem znaczniejsza twoja niecnota jest, im cnotliwsi twoi przodkowie byli.“ (Orzechowski, Żywot Tarnowskiego).
„Jako złej szkapie nic to zacności nie przydaje, że się w stajni murowanej wylęgła i nic jej rząd złocisty i czaprak haftowany nie pomoże, jeżeli żadnej cnoty w sobie z przyrodzenia niema... tak też i człowieka nie zdobi wysokie urodzenie, kiedy swej własnej cnoty w sobie niema“. (Starowolski. Reformacja obyczajów polskich).
„Szlachectwo nie z rodzaju, ani też z wielkiej majętności pochodzi. Ale chociażby je też rodzajowi przyczytano, cóż wżdy inszego jest, jedno los rodzenia, a ludzkie mniemanie, którego częściej przez rozbój dostawają, niż kiedy przez męstwo. A jeśliże się szlachectwo z męstwa urodziło, tedyć to głupia rzecz, chlubić się tym, żeś miał ojca dobrego, gdyś sam zły, a sprosnością twoją szpecisz rodzaju piękność. Jeżeliżeś się z dobrych rodziców urodził, więc się o to staraj, abyś im był podobny, a sprawami cnotliwemi, żeś prawdziwy szlachcic jaśnie pokazuj, a tedy sama twoja cnota niedopuścić pysznić się z twoich i ojcowskich spraw, abo też i drugimi, którzy tobie nierówni byli, gardzić“ (Modrzewski).
Szkoła ludowa, patrz pod: budynek dziurawy, zaduch i t. d.
Szpitale, instytucja na której galicyjski Wydział krajowy robi oszczędności. Szpital chirurgiczny, obacz: szlachtuz.
Sztuczne oddychanie zaprowadzone zostało w Galicji w r. 1867. Rząd austryjacki ściska klatkę piersiową i trzyma za język.
Sztuka ma dwa główne rodzaje wielbicieli: jedni dla niej żyją, a drudzy z niej żyją. Dawniej rzemieślnicy bywali artystami, a dziś artyści bywają rzemieślnikami. Największa sztuka, żyć ze sztuki, — nie traktując jej jak rzemiosło i nie używając reklamy.
Szwajcarja fabryka bon, sera, zegarków i sprawiedliwych sędziów (patrz pod: Morskie Oko).
Tadeusz imię męskie i arcydzieło literatury. „Pana Tadeusza“ ludzie dość czytają, ale znacznie więcej Tadeusza śpiewają.
Tajemnica, rodzaj tarczy, czy też parasola, „zasłania się“ nią bowiem zawsze Koło polskie.
Takt konieczny jest w muzyce, a jednak muzycy zazwyczaj mało taktu posiadają.
Talent miał wielką wartość za czasów greckich — w Atenach np. wart był około 2,000 rubli. Z takim „talentem“ można było żyć nieźle; dziś za talent znacznie mniej dają, chyba że zawiąże on nieprawy stosunek z Protekcją, osobą złego prowadzenia i dlatego wpływową. Zazwyczaj jednak człowiek z talentem niema szczęścia, natomiast, dla wyrównania darów losu ludzie szczęśliwi nie posiadają talentu. „Cechą talentu jest, że pojęcia wielkie i głębokie w tak prosty sposób objawia jak zwykli rozsądni ludzie“ — tak mówi Jan Śniadecki, a zgadza się z nim i... Nitzsche (patrz pod Literatura).
Taniec, szał warjacki, objawiający się wierzganiem nogami, aż do zupełnego wycieńczenia. Chorzy i chore (ztąd nazwa: choreografja) zbierają się w salonach lub szynkowniach. Mężczyźni ze sfer „lepszych“ wdziewają lekki strój karawaniarski, a damy obnażają się do pasa. Spocone ciała obciera się chustkami do nosa, lub ochładza się sztucznym wiatrem za pomocą tak zwanych wachlarzy. Blask jutrzenki osłabia ataki, — chore dają się odwozić do domu i kładą się do łóżek, chorzy zaś do g. 8 a nawet 9 rano leczą się zdwojonemi dawkami alkoholu. Choroba szerzy się epidemicznie podczas zimy; ulega jej przeważnie młodzież płci obojga, choć i stare babsztyle miewają napady. Często choroba ta w jednostkach płci odmiennej doprowadza do gwałtownej palpitacji serc tak, że trzeba wołać na gwałt księdza.
Tata. Jak na źrebięta wola się: ceś, ceś, na kury: cip, cip, na kaczki: taś, taś, — tak na mężczyzn w średnim i starszym wieku, obdarzonych małżonkami, woła się: tata. Dopełnieniem do taty jest mama. Główna różnica polega na tem, że mama jest zawsze mama, a tata nie zawsze bywa tata.
Teatr, patrz pod: intrygi, wata, zaliczka, klaka, protektorzy, dyrektorowe, golizna, szampan, krowienta, reklama, matka teatralna i t. d.
Tenor kontrast filozofa.
Teściowa, ulubiony konik, na którym jeżdżą wszyscy humoryści. Autor słownika, dla zwyczaju, również się do niej parę razy przyczepił. Co prawda, jak się teściowa uda, to niczem reumatyzm stawowy, ztąd niejeden gotów za darmo odstąpić swoją żonę, aby się tylko pozbyć teściowej. Ale są czasami teściowe lepsze od rodzonych matek.
Testament rzecz bardzo słaba, którą też łatwo „obalić można“. A choć się nie obali, to wykonanie testamentu rzadko zgadza się z wolą nieboszczyka. Już Opaliński pisał:
Powiadają o jednym szlachcicu, że pisząc
Testament, takim kształtem pisał go: Kościołom
Za mą duszę naznaczam dwa tysiące, ale
Z tego wiem nic nie będzie. Żony proszę, aby
Za mąż nie chodziła, lecz z tego nic nie będzie.
Dzieci do szkoły oddać, z tego nic nie będzie.
Skromnie dóbr mych zażywać, z tego nic nie będzie.
Gachami się nie bawić, z tego nic nie będzie.
Synom zbierać i córkom, z tego nic nie będzie.
Potomstwo rozporządzić, z tego nic nie będzie.
Popłacić co się winno, z tego nic nie będzie.
Czeladzi też nadgrodzić, z tego nic nie będzie.
Owo zgoła z tych rzeczy wszystkich nic nie będzie,
I z mego testamentu.“ A tak skończył chudak
I żywot i testament, dobrze wywróżywszy.
Tłumacz v. przekładaniec, osoba bardzo lekceważona przez wydawców i redaktorów. Wyjątek stanowią tłumacze z języków południowo-słowiańskich i czeskiego, otrzymujący nazwę „zasłużonych przyswajaczy bratnich literatur“ bez względu na to, czy tłumaczone utwory posiadają jakąkolwiek wartość. Jeżeli taki przyswajacz doda jeszcze kiedy urodzili się i umarli Dyndulicz, Vychlastal, lub Marko Tararabumdajewicz, to przy nazwisku jego czytamy zawsze: „uczony badacz piśmiennictw słowiańskich“. Tłumacz jest najczęściej bardzo marnym pośrednikiem w handlu umysłowym, ponieważ rzadko dostarcza dobrego towaru. Tłumacze z języka polskiego często przynoszą szkodę naszej literaturze, gdyż przyswajają utwory drugorzędne. O złych tłumaczach (traduttore — tradittore) mamy sporo ucinków:
Wiesz dlaczego Jeremiasz płakał całe życie
Choć go nie zawsze ścigał wyrok Boży?
Oto, jak prorok, wiedział należycie,
Że go Przybylski na polskie przełoży.
„Ucinkarz Zembrzycki na tłumaczenie przez Molla „Bérénice“, tragedji Rasyna, napisał czterowiersz:
Taka rzeczy ludzkich dola |
Tłuścioch daleko mniej ma uznania, niż młoda tłuścioszka. Cenione są również tłuste kaczki, świnki, gąski, indyczki, zające, połcie, posady, dowcipy, — ale kogut według doświadczonych gospodyń, powinien być chudy.
Torba, towarzyszka starości wielu literatów.
Tortury, obacz pod: koncert symfoniczny, poezja dekadencka, obraz impresjonistyczny, posiedzenia, mowy kandydackie, fuszer przy wincie, nudny konkurent, język kobiecy, wagon 3 klasy, agent asekuracyjny, fortepian, katarynka, znawcy sztuki, głupi przyjaciele, dzwonki tramwaju elektrycznego i t. d.
Traktaty zawiera się na to, ażeby je łamać. Najwyższy „rekord“ pod tym względem osiągnęli królowie pruscy. Traktaty cłowe i handlowe, mają na celu podniesienie cen żywności i artykułów potrzeby codziennej, aby przyzwyczaić ludność do pracy i poprzestawania na małem.
Tramwaj elektryczny, rodzaj jeżdżącej gilotyny.
Translitawja, siostra Cislitawji, obchodząca się z nią jak Balladyna z Aliną.
Transwersalna kolej galicyjska, rywalka pod względem chyżości rumaków żydowskich i kolei nadwiślańskiej.
Trawestacja, przeróbka utworu poważnego na wesoły. W ostatnich czasach wystawiano na scenach trawestacje „Dziadów“ i „Nieboskiej komedji“.
Trawienie odbywa się w żołądku. Najstrawniejszy żołądek ma Galicja, bo wszystko strawi, co jej w Wiedniu do spożycia podadzą.
Treny dawniej pisano (Jeremiasz, Kochanowski) i t. d., dziś je damy wloką za sobą, co znowu wywołuje treny u ich małżonków.
Trochej brat Choreja, krewny Spondeusa, bandyta grecki, oddający się specjalnie męczeniu gimnazjalnej młodzieży.
Troja jest to: takie miasto, którego niema. Na 1,000 i coś lat przed Chrystusem drapnęła do niego Helena Menelausowa, dama nie pierwszej młodości, z kochankiem swoim, kapitanem marynarki, Parysem Pryjamowiczem. Kiedy usiłowania c.-k. dyrekcji policji w Sparcie, aby zwrócić Helenę prawemu małżonkowi, nie osiągnęły pożądanego skutku, ówczesne trójprzymierze zmobilizowało swoje armje, powołało nawet landwerę i landsturm i ruszyło ku Troi. Szczegóły tej wojny znajdziesz w dziełach Offenbacha, „La belle Hélène“, Schwamdrübera: „Geschichte des trojanischen Krieges“, oraz w „Iliadzie“ znanego helenisty Homera. Wprawdzie to ostatnie dzieło przełożone zostało na wszystkie języki, pedagogowie jednak nasi sądzą, że niema nic pilniejszego dla naszej młodzieży, jak zapoznanie się z miłostkami pani Heleny w oryginale. — Obok Troi „w lasku Ida trzy boginie spór zacięty wiodły raz“ i ukazały się w negliżu Parysowi; podanie twierdzi, że „takowy“ schrupał jabłko z Wenerą, nowe jednak badania wykazały, że obdzielił niem wszystkie trzy piękności. — Znaną jest w Austrji piosnka:
Zginęła Troja, zginęli Rzymianie,
Lecz greka w gimnazjach na zawsze zostanie.
Trójkąt: mąż, żona i przyjaciel domu. Każde z nich ma swój kąt, ztąd też i nazwa trójkąta. Suma dwóch jego boków jest zawsze większą od boku trzeciego. Dwa trójkąty o równych bokach są przystające, ztąd można je widzieć często razem w gabinetach restauracyjnych. Trzy wysokości trójkąta mają tę własność, że przecinają się z sobą w jednym punkcie.
Dobrze odżywione trójkąty bywają kuliste.
Trójprzymierze, instrument, służący do powiększenia stałych armij i wydatków na wojsko. W trójprzymierzu jeden się do drugiego przymierza, a żaden żadnemu nie dowierza.
Trucizna, patrz pod: wronie oko, obiady restauracyjne, blekot, polityka, kwas pruski, dziennikarstwo partyjne, belladona, rachunki adwokackie, ostromlecz, wino „z własnych winnic“, tojad, baletnica, siarka, żona z muzyką i językami, naparstnica, poezja modernistyczna, bieluń i t. d.
Truteń w królestwie pszczół urzędnik do szczególnych poruczeń.
Tryb, forma odmiany czasowników (odróżnić od „Czasowników“ krakowskich, którzy się nie odmieniają, bo zawsze są jednacy). Tryby dzielą się na przyjemne i mniej miłe. Przyjemny jest np. tryb bezokoliczny: pić, oznajmujący: pożyczę ci, rozkazujący: pocałuj! i t. d. — mniej miły jest tryb łączący: żądam, abyś płacił, życzący: oby cię djabli wzięli! warunkowy: dostaniesz pieniądze, ale przynieś weksel z dobrym podpisem.
Trybun ludu, kandydat do dobrej posady lub synekury.
Tryplika córka Dupliki, matka Stempla i Kwadrupliki. Z powodu niemoralnego prowadzenia się została z rodziną wyświecona z państwa austryackiego. Pozostał tylko Stempel, złodziej nałogowy.
Turek, najwyższa pochwała, udzielona mężczyźnie z ust niewieścich.
Tyć można ciałem lub workiem. Dawniej mówiono: „Nie rychło ten utyje, który z cudzego żyje“ — dziś to przysłowie zamienione zostało przez czas i okoliczności na: „Tylko ten utyje, co z cudzego żyje“. Rysiński, mając na myśli literatów, przepowiadał: „Byliśmy tu byli, ale nie utyli, i wy tu będziecie, a nie utyjecie“, co się rzeczywiście po dziś dzień sprawdza. Dlaczego „dobry kogut nie utyje“ nie jest nam bliżej wiadomo — mogłyby coś o tem powiedzieć gospodynie i kury.
Tynk zaprawa wapienna używana do bielenia twarzy przez płeć piękną.
Tytani, Pytlasińscy starożytni. Do dziś dnia w całej okazałości przechowali się w Galicji, gdzie dają dowody olbrzymiej siły do znoszenia publicznych ciężarów. Taki galicyjski Tytan umie jednocześnie być np. profesorem uniwersytetu, posłem, radcą miejskim, redaktorem, dyrektorem paru instytucyj, prezesem 6 stowarzyszeń, członkiem 12 komitetów i t. d. Zdarzało się, że jeden i ten sam był dyrektorem trzech banków, a jednocześnie właścicielem dóbr, posłem, prezesem rady powiatowej i t. d. Tytana takiego nie odstraszy pobieranie naraz pięciu pensyj, — wszystkie uniesie na swych barkach i ani się spoci. W „międzyczasie“ jest w stanie zadość uczynić obowiązkom męża, ojca rodziny, przyjaciela domu, opiekuna sierot i młodych wdówek. I w Warszawie nie brak Tytanów, ale mają ograniczone pole działania; — najwięcej odznaczają się Tytani bankowi, oraz dziennikarscy, obsługujący dziesięć pism jednocześnie.
Tytuł, najłatwiejszy sposób imponowania ludziom przez jednostki, nie mające żadnej innej wartości. Przysłowie mówiło: „co po tytule, gdy próżno w szkatule“, ale dziś „służą golcom tytuły, by napełniać szkatuły“. Tytuł hrabiego daje np. dobre posady i duże posagi. — Są książki i rozprawy, których jedyną wartość stanowi tytuł.
Ubezpieczeń Towarzystwa, są to instytucje, które zabezpieczają przyzwoite dochody swoim dyrektorom i urzędnikom. Można się ubezpieczyć prawie od wszelkich wypadków. Jedynie cnota do tej chwili nie jest ubezpieczona. Próbowano np. zaprowadzić dział ubezpieczeń od niewierności małżeńskiej, ale rzecz ta okazała się zbyt ryzykowna. Towarzystwa asekuracyjne nie chcą również ubezpieczać: wierności zasadom, niesprzedajności, rozumu politycznego, całości kas bankowych, piątej klepki, moralności dziewic, stawek na totalizatorze, cnoty za kulisami i na kolacyjkach i t. d. Można się ubezpieczyć od gradu, — nie można się ubezpieczyć od burz domowych. Ubezpieczenie na życie, ma o tyle wartość dla ubezpieczonych, o ile prędko umierają, — długo żyjący ubezpieczeni muszą się obchodzić bez pieczeni. Wielką przyszłość ma przed sobą dział ubezpieczeń od agentów ubezpieczeń.
Ubogi, najwstrętniejsze indywiduum na świecie dla ludzi bogatych, choć Rysiński mówi: „Jeśliby ubogi panu nie dawał, prędkoby pan zubożył“. Wielkie szanse dostania się do nieba mają niektórzy nasi politycy, a to na zasadzie słowa Pisma Świętego: „Błogosławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie“. Ubodzy mają pod wielu względami wyższość nad bogatymi, posiadają np. lepszą pamięć, czego dowodem, że nie zapominają swoich krewnych, — a jeżeli mają przyjaciół, to prawdziwych.
Uczonek. Pierwszy raz tego wyrazu użył, zdaje się, Słowacki na oznaczenie pyszałków, którzy liznąwszy trochę nauki „noszą nos wyżej gęby“. Gatunek ten w ostatnich czasach rozrósł się ogromnie. Uczonek wynajdzie lub „zbada“ jakiś drobiazg, będący „ziarnkiem w korcu maku“ nauki i zaraz się nadyma. Opisze np. lub streści kilka dokumentów i wnet chce się równać z Lelewelem; — znajdzie kilkanaście listów, lub nieznany utwór jakiegoś pisarza z XVI lub XVII w. i zaraz na tej podstawie mieni się historykiem literatury; skompiluje lub przetłumaczy dzieło filozoficzne i natychmiast charakteryzuje się na Kanta. Uczonki piszą zwykle jedną małą rozprawkę na dwa lata, a choć i w małej rozprawce można być wielkim, to im jednak wypadek ten się nie przydarza. Uczonki lekceważą sobie pracę poprzedników — był czas np. że twierdzili, iż dopiero między r. 1870 — 1880 położono podwaliny nauce dziejów polskich. Jeżeli uczonek będący historykiem(?) literatury przeczytał dzieła Tiurtiuliniego, to ma za osła każdego, co Tiurtiuliniego nie wąchał, — zapominając o tem, że historyk literatury może przez całe swe życie przeczytać zaledwie kilkanaście tysięcy dzieł i broszur, a sama bibliografja polska ma tytułów sto kilkadziesiąt tysięcy, a cóż dopiero mówić o literaturze powszechnej, którą również nietylko w ogólnym zarysie, ale i w arcydziełach dobrze znać trzeba.
Ultra znaczy: nad, z drugiej strony i t. d. Przedimek ten dodany na początku wyrazu oznacza skrajność, doskonałość. Tak np. jeżeli Maryna jest przystojna, tęga, djablo apetyczna, to się mówi: Ultramaryna.
Uniwersytet, zakład dający sposobność ludziom uczonym i niedouczonym do wygadania się, a zagranicą od pewnego czasu miejsce schadzek dla dorosłej młodzieży płci obojga.
Upór patrz pod: kobieta.
Urząd może być wysoki lub niski, mały. Lepiej jest jeżeli urząd jest za mały w stosunku do piastującego go człowieka, niż jeżeli człowiek jest zamały do zajmowanego urzędu. Ludzie przyjmując wysokie urzędy i godności, dużo prawią o wielkim ciężarze, jaki biorą na swoje barki, ale zaproponuj im, aby ten ciężar ze siebie zrzucili, a wezmą cię za swego wroga lub za warjata. Właśnie dlatego, że urzędy są ciężarem, do dźwigania tego ciężaru powoływa się często osłów. Do wysokich urzędów, twierdził ktoś żartobliwie, przychodzi się przez jeden z sześciu przypadków deklinacji łacińskiej, a mianowicie per nominativum — wielkie imię, — per genitivum — ród, per dativum – łapówki, per accusativum — czernienie współzawodników, per vocativum — powołanie, lub wreszcie per ablativum — przez kradzież urzędu.
Uwertura znaczy rozpoczęcie. Może więc być uwertura nauki, uwertura miłości, uwertura obiadu i t. d. Ślub w teorji jest uwerturą szczęścia małżeńskiego, w praktyce jednak bywa i epilogiem.
Wagony służą do przewożenia towarów, ludzi i bydła. Towary składa się w nich w miarę miejsca, — każde bydlę zajmuje wyznaczoną przestrzeń. Tylko przewóz ludzi odbywa się bez względu na to, czy jest dla nich miejsce, czy go niema.
Wanda, królowa, stanowcza przeciwniczka polityki Koła polskiego. Starał się o nią jakiś książę niemiecki Rytygier; nie mogąc się od niego odczepić, postanowiła skończyć samobójstwem. Ponieważ jednak za jej czasów nie było aptek, ani zapałek siarkowych, ani tramwaju elektrycznego, a i prochu jeszcze nie wynaleziono, rzuciła się nieszczęśliwa do Wisły, nie uwiadomiwszy wprzód o swym zamiarze krakowskiej straży ratunkowej. Dziś żyją różne Wandy, ale nie słychać, aby która odmówiła ręki księciu niemieckiemu, a wiele z nich wychodzi nawet za niemieckich rajzenderów, nie mówiąc już o porucznikach.
Warszawa leży na lewym brzegu Wisły, na co zgadzają się wszyscy nasi geografowie, a w czem niektórzy upatrują skłonność znacznej części Warszawiaków do życia na lewą rękę. Mieszkańcy dzielą się na mężczyzn i kobiety, z dość sporą tych drugich przewagą (ostatni spis urzędowy wykazuje 15,760 więcej kobiet, niż mężczyzn), co też warszawianki (ob.) stosownie wyzyskać umieją. Statystyka dzieli jeszcze mieszkańców na stałych i „niestałych“ — ilość niestałych kobiet jest znacznie większa, co dobrze świadczy o płci brzydkiej. Warszawiacy odznaczają się zamiłowaniem do winta i totalizatora. Bardzo wielu między nimi jest myśliwych, łyżwiarzy, wioślarzy i t. p. Po przedmieściach i na dalszych ulicach spotykamy dużo nożowców, którzy pracują również i w ogrodzie Saskim. Starsi warszawiacy noszą bez wyjątku tytuł radców, usprawiedliwiony najczęściej tem, że udzielają rad swym żonom, a te ich naturalnie nie słuchają.
Warszawa nie lubi placów i ogrodów, stara się więc je szczelnie zabudowywać. Przez zamiłowanie do elegancji znosi co roku parę starych stylowych budynków, co martwi zwolenników starzyzny, nierozumiejących ducha czasu.
O Warszawie można dużo pisać, co też autor Słownika czynił niejednokrotnie. Nie chcąc się powtarzać, a nie mogąc również wypowiedzieć wszystkiego, co ma na sercu, woli przejść do innego przedmiotu a tym są: Warszawianki
Warszawianki. Istoty, mające prawo do noszenia tej nazwy, dzielą się na dwa główne działy: pobielane i au naturel. Ten ostatni rodzaj więcej jest na targach małżeńskich poszukiwany i dochodzi czasami do cen bajecznych. Dział pobielany rozgałęzia się jeszcze na: własnowłose i cudzowłose; własnozębne i cudzozębne, różowane i żyłkowane, z biustem naturalnym i podrabianym, Battistinistki i Anzelmistki i t. d. Warszawianki obu działów posiadają przeważnie małe nóżki, drobne rączki, są zgrabne, rozmowne i dowcipne. Mało między niemi gęsi, dużo gołębic, turkawek, kokoszek, łabędzi. Pawice chodzą w niedzielę o g. ½ 1-szej do kościoła Św. Krzyża, potem przeciągają przez ogród Saski, lub każą się wozić w aleje Ujazdowskie; rozmawiają one żargonem nadsekwańskim, szeleszczą ogonami i cuchną aptekarskiemi wyrobami z Paryża. Warszawiacy wielce sobie chwalą rodzaj „szwaczek“ — są to podobno bardzo ładne, miłe i sprytne aniołki, — brak czasu nie dozwolił wszakże autorowi Słownika przekonać się o ile pod tym względem warszawiacy są prawdomówni.
Na zakończenie przytoczę mało znany wierszyk, napisany przed laty przez jakiegoś przeciwnika i zwolennika zarazem warszawianek, — nie przyjmując za treść jego odpowiedzialności. Wyraża się on tak o Warszawiance:
Jadowite ócz jej strzały,
Serce pełne gadów, węży,
Każda swego Jasia, Stasia,
Pod pantoflem swym ciemięży.
Każda mówiąc o miłości,
Okiem w inną stronę strzela;
I jak Ewa tak ulega
Słowom węża kusiciela.
Z jej usteczek koralowych,
Wciąż wygląda djablik mały;
Chce by do jej drobnych nóżek,
Plackiem padał naród cały.
Ubiór modny jej marzeniem,
Ideałem zaś fryzura;
Cukierkami się objada,
U Clotina, Loursa, Toura.
Lubi flircik i ślizgawki,
Teatr, spacer, cyrki, bale;
Całą piersią chce oddychać,
W hucznym życia karnawale,
Lecz choć wszystkie są zdradliwe,
I złośliwe jakby żmijki;
To pomimo to jednakże,
Bardzo lubię te bestyjki.
I pragnąłbym, aby w niebie,
Gdy opuszczę życia szranki,
Dał Piotr święty mi pokoik
Obok jakiej Warszawianki.
Od siebie autor Słownika doda jeszcze, że znał i zna w Warszawie kobiety tak wielkiego serca i takiego poczucia obowiązków, że żart i satyra powinny stać przed niemi z odkrytą i pochyloną głową.
Wawrzyn, to samo co liście bobkowe. Używa się ich zarówno do potraw mięsnych, jak do wieńczenia poetów i artystów.
Wdowa recydywistka choroby panieńskiej. Patrz pod: mężobójczyni, ugór, wędzonka i t. d.
Wegetarjanie, ssaki roślinożerne o niewykształconem podniebieniu. Obchodzą się bez jaj, mięsa, a nawet mleka, — bez tego ostatniego zazwyczaj dopiero od drugiego roku życia. Dla zasady żenią się z kobietami bardzo chudemi. Życie ich jest wegetacją, ztąd pochodzi ich nazwa.
Wenera, kobieta pogardzająca strojami. Dla tej wyjątkowej cnoty starożytni zrobili ją bóstwem, pomimo bardzo podejrzanego prowadzenia się.
Weksel, kawałek papieru, mający dopóty pewną realną wartość, dopóki nie jest opatrzony podpisami. „Żyrantami“ wekslowymi są ludzie dobrzy albo dobroduszni. Kto jest bez zajęcia, podpisując weksle łatwo się może doczekać zajęcia. Protest wekslowy więcej znaczy, niż wszelkie inne, choćby olbrzymie i zbiorowe protesty.
Węgiel, rzecz kopalna. Można spalić na węgiel drzewo, serce, pieczeń i tym podobne przedmioty. Spaleniznę najmniej znać na sercu kobiecem, stąd tak wielu mężczyzn daje się na nie łapać; najzwyklejszym objawem tej spalenizny jest flirt, który bywa podwójny, potrójny, poczwórny i t. d., stosownie do ilości nadających się osobników męskich. W Warszawie do najdroższych przedmiotów płaconych na wagę złota, należy węgiel kamienny.
Węgry lub wągry, tasiemiec nierogacizny, najwięcej rozpowszechniony w Austrji. Wyrządza wielką szkodę ludom słowiańskim, wrzynając się w ich ciało. Węgierska literatura cieszyła się wielkiem powodzeniem w Warszawie; firma Fukierów do dziś dnia zajmuje pierwszorzędne miejsce między jej wydawcami.
Wichrzycielami nazywają konserwatyści wszystkich ludzi biednych, którzy pragną jako tako jeść i jako tako się przyodziać.
Wieczysty ruch (perpetuum mobile), patrz: język babski.
Wiedeń, raj patrjotów galicyjskich, wielka targowica, na której sprzedają się interesy krajowe, a nabywają się ordery i tytuły. Przed laty 222 niejaki Sobek, zostający pod pantoflem swej baby, za jej namową ochronił to miasto piersią swoją i swoich towarzyszy przed nawałą barbarzyństwa, za co wdzięczni panowie Wiednia, potomkom jego zabrali trzecią część ich włości.
Wieki średnie dzielą historycy na trzy okresy (od r. 476 do 1492) — obecnie przeżywamy okres czwarty. Oznakami jego są: pojedynki, ordynacje, gorsety i inne tortury, komisje kolonizacyjne...
Wieś, patrz pod: pachciarz, Magda, Burek, piachy, złe drogi, koguty, wrony, sieczka, kura na jajach, żur, mięso krowie, muchy, gruszka w polu, bydło w szkodzie, żaby, komary, bąki, poczta raz na tydzień i t. d. Przed laty znany był wiersz o rozkoszach wiejskich, którego pierwsze zwrotki brzmiały:
Wsi spokojna, wsi wesoła,
Ciebie wielbię pod niebiosa:
Rano spędzam muchy z czoła,
Wieczór spędzam muchy z nosa.
Ze spokojem niezrównanym
Dnie i noce mile cieką —
Mleko słodkie pijam rano,
Wieczór piję kwaśne mleko.
Wzrok wybiega het w parowy
I na wrażeń moc obfitą —
Rano widzę: żyto, krowy...
Wieczór widzę krowy, żyto...
Dalszych zwrotek autor „Słownika“ nie pamięta.
Wint, środek do przemiany ludzi łagodnych na pasjonatów. Najgrzeczniejszem wystąpieniem takiego chwilowego pasjonata jest słodkie zapytanie, skierowane do spółgrającego: „Pan dobrodziej zapewne pierwszy raz w życiu widzi karty; czy pan rozróżnia już damę od króla?“ Wyrażenia więcej poważne: „Trzeba być zieloną małpą“, „Rozumniejszych do Tworek pakują“, i t. d., i t. d.
Wielbłąd, ssak przeżuwający, bezrogi. Jestto wielkie zwierzę, niezgrabne, łagodne, cierpliwe. Wielbłądy w postaci ludzkiej są bardzo poszukiwane na mężów, gdyż mają wszystkie przymioty wyżej wyliczone, z wyjątkiem tym jedynie, że bywają często rogate. „Bogaczom zapamiętałym trudniej do Boga iść, niż wielbłądowi przez igielną dziurę“ (Seklucjan).
Wieprz, rzeka lub „kwiczoł szczecisty“, rodzaj eunucha, ma wartość dopiero po śmierci.
Wiercibrzuch, patrz pod: polityk.
Nie wszysko jest poezją, co się nią nazywa,
Są to rymy, są słowa, lecz na duchu zbywa.
Wino robiono dawniej z winnych jagód. Kupiec winny rzadko bywa niewinny. Patrz pod: lura, ocet, borówki, spirytus, gliceryna.
Wisła, rzeka, płynąca w trzech państwach, stąd też i nad brzegami jej mieszkają trzy narody: krakowski, warszawski i wielkopolski, żywiące nawzajem dla siebie nieprzyjazne uczucia. Jeżeli np. chce kto drukiem zmiażdżyć w Warszawie choćby warszawiaka, ale mieszkańca Krakowa, to, jako największej dla niego obelgi, używa wyrażenia: ty krakowiaku! — w Krakowie tego sposobu polemiki redakcje nie dopuszczają, natomiast w ogólnem przekonaniu mieszkańców stolicy Piastów i Stańczyków, warszawiak uchodzi za coś niesłychanie marnego, za stworzenie, mające o tyle rację bytu, że da go się czasem „naciągnąć“ na cele publiczne. To też „porządni krakowianie“ nigdy nie przyjeżdżają do Warszawy, jeżeli nie mają interesu — stąd zaledwie setna ich część zna Warszawę, a niema ani jednego, któryby nie był przynajmniej raz na rok w Wiedniu.
Włochy, państwo i zarazem przystanek kolei warszawsko-wiedeńskiej. Warszawa lubi włoską operę, a nie lubi cygar włoskich, choć te ostatnie są i tanie i dobre, a ta pierwsza jest i zła i droga.
Wniosek, rodzaj domku z kart, bo naprzód bywa stawiany, a potem obalany.
Woda jest dobra, zwłaszcza w postaci zdrobniałej: wódka, wódeczka, wódziunia. Ludzie doświadczeni twierdzą, że woda jest najlepsza z darów Bożych, ale skromność nie dozwala im najlepszych rzeczy pragnąć i dlatego też poprzestają na piciu rzeczy gorszych, jak: piwo, wino, likier, porter i t. d.
Wodociąg, członek stowarzyszenia Eleuterja, pomimo to stojący zawsze na niepewnych nogach. Miasta nie posiadające wodociągów nie zawsze mają dobrą wodę, ale zawsze jakąś mają; miasta z wodociągami często nie mają żadnej wody. W Warszawie wodociąg ma o tyle byt zapewniony, że Wisła prawdopodobnie prędko nie wyschnie.
Wojewoda, wielki dygnitarz w dawnej Polsce. Wojewodowie pozostawili olbrzymie potomstwo, w przeciwieństwie do chudopachołków. Co szlachcic, choćby z żydów pochodził, albo miał dziada ekonomem, zawsze przy pomocy heraldyków za umiarkowaną cenę znajdzie w swym rodzie wojewodę lub kasztelana, a rzadko dziś o szlachcica, coby się powoływał na biednych przodków.
Wojna sposób na przeludnienie. „Wojny domowe“ na większą skalę należą już do historji, za to mniejsze wojny domowe spotykać można codziennie tak w chatach jak i w pałacach. Zwycięstwo w nich zazwyczaj bywa po stronie płci słabszej.
Wół tytularny małżonek. Z oznak małżeńskich pozostały mu tylko rogi.
Wróbel, ptak tak nazwany z powodu, że należy do rzędu wróblowatych. Jest wzorem miłości małżeńskiej.
Wydział — kilku lub kilkunastu panów, wybranych na to, aby za innych coś robili. Zazwyczaj jednak zawodzą pokładane w nich nadzieje, a stąd powstaje obecnie przysłowie: „Jeszcze nikt nie widział, by co zrobił wydział.“
Wyjec, afrykańska małpa szerokonosa z chwytnym ogonem; wieczorami napełnia lasy przeraźliwym wyciem. Wyjce afrykańskie, patrz pod: opera. Galicyjski wydział krajowy otacza młodych wyjców płci obojga szczególną protekcją, udzielając im zapomóg na kształcenie strun głosowych.
Wykład publiczny, środek na bezsenność.
Wynalazca — człowiek, nie mający nic wspólnego ze Szczepanikiem.
Wyścigi, jedyna wielka finansowa operacja warszawska, w której biorą zarówno udział przedstawiciele czoła społeczeństwa, jak i innych podrzędniejszych jego członków. Jednego dnia Lafirynda po Flondrze i Zdechlaku (synu Sankiulota) przybiega do mety o pół głowy przed Oberwańcem, synem Kolumba i Putyfary, a na drugi dzień tenże sam Oberwaniec bije o dwie długości Lafiryndę. Każdy taki dziejowy wypadek (a jest ich dziennie 7 do 8) sprowadza obrót kilkunastu tysięcy rubli. Prócz wyścigowych koni są wyścigowe damy (grzeczne przy starcie, kosztowne przy finishu), wyścigowe programy i wyścigowi dziennikarze.
Zabawą nazywa się najczęściej bezskuteczne usiłowanie, aby w grono ludzi, spędzonych w jedno ciasne miejsce, wlać humor i życie, których im brakuje; jeżeli te usiłowania trwają długo, a nazajutrz połowa uczestników czuje znużenie, ból głowy, niestrawność lub skutki nadużywania alkoholu, to zabawa „wybornie się udała.“ Jakiś mędrzec powiedział, że zabawa powinna być przyprawą, a nie potrawą życia. Zabawa tańcująca (?) patrz pod jarmark panieński.
Zachęta. Dawniej bywały Towarzystwa Zachęty sztuk pięknych, lub Towarzystwa Przyjaciół sztuk pięknych; od czasu jednak secesji, sztuki piękne przestały być zachęcające, więc i zabrakło im przyjaciół. Dziś zatem są tylko Towarzystwa sztuk pięknych, wystawiające rzeczy niepiękne.
Zadatek, może być dany we wszystkiem, a więc i w miłości (obacz: całus i t. d.). Ponieważ te ostatnie zadatki są bardzo częste, a strony (zwłaszcza kobiety) nie znają się na prawie, przeto udzielamy im pewnych wyjaśnień. Otóż zadatek taki, „jest to środek zapewnienia, iż umowa dokonaną zostanie.“ Jeżeli umowa nie została dotrzymaną przez stronę zadatkującą, natenczas może strona, która zadatek wzięła, zatrzymać go sobie, lub domagać się wynagrodzenia szkody, jaką poniosła. Również i strona, która zadatek dała, może, jeżeli nie z jej winy umowa została zerwaną, żądać albo zwrotu zadatku w podwójnej ilości, albo zmuszenia strony przeciwnej do dotrzymania umowy, lub wynagrodzenia szkody.
Zajazd — serce panieńskie od roku 16-go, aż do znalezienia stałego lokatora, poczem, po pewnym czasie, znowu otwiera się pokoje gościnne.
Zamach, oddanie usługi ludziom potrzebującym popularności. Zwykle „oburzone tłumy“ chcą sprawcę zamachu uśmiercić (tak donoszą wszędzie telegramy), ale nigdy się im to nie udaje, — jeden policjant jest w stanie obronić go przed „rozwścieczonym“ tłumem.
Zapatrywania bywają rozmaite i mogą się zmieniać skutkiem różnych okoliczności, a zwłaszcza doświadczenia życiowego — są wszakże ludzie nie mogący znosić cudzych zapatrywań. Rekrutują się oni zazwyczaj z młodzieży, która zawsze na progu życia bierze cudze, gotowe, narzucone sobie poglądy, a sądzi naiwnie, że ma własne zapatrywania, albo ze starców, którzy za lat młodszych byli właśnie wyznawcami owych cudzych zapatrywań. Schoppenhauer sądzi, że „życie ludzkie jest za krótkie, ażeby zwalczać każde błędne zapatrywanie. W towarzystwie trzeba się wstrzymywać nawet od uwag, skierowanych do poprawy obecnych, bo można ich obrazić, a nie poprawić. Kto chce nauczać, powinien być rad, jeżeli cało wyjdzie“.
Zapowiedzi, przyjemność dla panny lub wdowy, objaw niepoczytalności lub wielkiej odwagi ze strony mężczyzny.
Zasady, kula u nogi, jeżeli je ktoś posiada i chce się do nich stosować. Najlepsza w życiu zasada, nie mieć zasad, albo je do własnych interesów dopasowywać. Najwięcej o zasadach mówią ludzie bez zasad.
Zastawne listy, są to jedyne listy, za które nigdy się człowiek nie wstydzi.
Zbytek, syn skąpstwa, trwoniący zebrane przez niego owoce. Istnieje od początku świata, — pierwszym zbytkiem Adama była Ewa, pierwszym zbytkiem Ewy, liść figowy.
Zęby służą do dzwonienia, zgrzytania, wyrywania, wybijania i do trzymania za nimi języka. Za wyrwanie komuś zęba dostaje się zapłatę, za wybicie można dostać się do kryminału. Można także zęby ścinać, ostrzyć i t. d.
Zecer, dobroczyńca dla młodych geniuszów, niemających czasu oddać się studjom nad ortografią, nietylko bowiem ich poprawia, ale przez złe odczytanie niektórych wyrazów jeszcze więcej zaciemnia i tak ciemne myśli. Staje się więc cichym współautorem wielu ustępów, których nikt nie rozumie, a które przez to zyskują na głębi i wywołują podziw wśród przyjaciół i kolegów genialnego przedstawiciela nowych haseł i kierunków. Jednocześnie bywa zecer mordercą dla zwykłych, nie mających pretensji do geniuszu literatów, paczy im bowiem często zdrowy sens, o który szczególnie się starają, jako marni rzemieślnicy, ludzie bez wyższych aspiracyj i piętna geniuszu na czole.
Zedrzeć ze skóry potrafi zarówno oprawca, rzeźnik, jak i adwokat. Ćwiczą się w tem rzemiośle także kupcy, właściciele domów, przedsiębiorcy, renomowani lekarze i t. d. Najwyższy rekord jednak osiągnęli dotychczas w tej sztuce lichwiarze.
Zerżnąć kogo, przyjemna zabawka dla krytyków. Młode szczenięta literackie urządzają masowe zerżnięcia, chcąc w ten sposób okazać swą wyższość nad zerżniętymi. Zerżnąć się można w karty, albo w co innego.
Zez, ułomność jak każda inna, — jeżeli więc jest naturalny, nie powinien pobudzać do urągań. Zez sztuczny (inaczej świder), używany zwłaszcza przy grze w karty, oddaje niepomierne usługi biegłym w tym kierunku.
Zgoda, rzecz najwięcej chwalona, ale najmniej praktykowana. Przysłowia mówią: „Gdzie zgoda, tam Pan Bóg mieszka“, „Lepsza chuda zgoda, niźli tłusta zwada“, Concordia res parvae crescunt, discordia magnae dilabuntur“ i t. d. Politycy galicyjscy jednak twierdzą, lepiej że jeżeli będzie „zgoda między nami, jak wilkom z barany“. W tym ostatnim kierunku szczerze pracowali dawniej: Koźmian, Tarnowski, a dziś ich zastępują: Breiter, Stojałowski...
Zięć, indywiduum nieznane, dla którego rodzice przez lat 20 i więcej wychowują swe córki, karmią je, poją, kształcą, ubierają, uczą języka francuskiego i gry na fortepianie, oszczędzają się wreszcie, aby mieć dla nich na wyprawę i złożyć im posag. Indywiduum to tymczasem żyje, pije, łobuzuje się i czeka, aż panna dorośnie. Wtedy się zjawia i spożywa owoc pracy rodzicielskiej.
Zjazd, środek do przyjemnego zabawienia się techników, prawników, lekarzy, historyków i t. d. Idzie o wspólne obiady, wycieczki, o sposobność do „trąbki“, do poflirtowania, do wzajemnej admiracji i t. d. Dla przyzwoitości układa się mądry program, bywają odczyty, dyskusje. Główny pożytek z tych zjazdów bywa dla hotelarzy i restauratorów.
Złodziej. Już Rej pisał:
Małe złodziejki wieszacie,
Wielkim się nisko kłaniacie.
Złoto pan panów, władca świata. Metal najszlachetniejszy, pozostający zazwyczaj w najnieszlachetniejszych rękach. „Kto chce mieć złoto, niech wlezie w błoto“. — „Rozum i cnota, nie widzą złota“.
Związki chemiczne mają daleko więcej sensu, niż związki małżeńskie.
Żak v. pauper. Byli to dawniej biedni chłopcy, kształcący się w szkołach o żebranym chlebie. Dziś typ ten zaginął, ale są żacy w sztuce, w literaturze i t. d. Poznać ich można po ogromnej zarozumiałości i rzucaniu się na starszych. Żak piszący nie różni się niczem od zwykłego ulicznika — ba! ma nawet słownik obszerniejszy. Nie stanowią tu lata; ludzie zupełnie młodzi, mogą nie być nigdy żakami — wówczas, gdy inni żakami pozostają do późnego wieku.
Żałoba strój, który kobietom bywa lub nie bywa do twarzy — stosownie do tego noszą go krótko, lub długo. Dobrze jest w żałobie brunetkom i bardzo jasnym blondynkom. Praktycznie jest podczas żałoby zaręczyć się, aby zaraz po jej ukończeniu można wyjść za mąż... Jest to zresztą dozwolone, gdyż żałoba nie pozwala tylko na śpiewanie, tańczenie i t. d., ale kochać się wolno. Z tej dyspensy korzystają przedewszystkiem nieutulone w żalu wdówki.
Żart rzecz, na której głupi się nie poznają. „Te są najforemniejsze żarty, (powiada Górnicki), które człowieka z przodu nakarmią strachu, a potem wszystko się w śmiech, a krotochwilę obróci“. Mężatki nie lubią „chudych“ żartów.
Żebro, źródło wszelkiego zła i wszeteczeństwa na świecie. Żebro wyjęte z boku Adama, wypędziło nas z raju, pozbawiło nieśmiertelności ciała, zamieniło się w Xantypy, Putyfary, Heleny, Kleopatry, Messaliny. Gdyby nie to żebro, nie byłoby składów konfekcji damskich, rachunków od krawcowych, alimentów, pojedynków, sukni balowych, zdrad małżeńskich, piekła w domu, samobójstw, kolczyków i bransoletek, gorsetów, kapeluszy z piórami, gabinecików, paczuli, cukierków, posagów, bankructw i pantoflarzy.
Żołądek, grób pracy ludzkiej, największa fabryka przetworów chemicznych. Kto chce zajść wysoko i znaleźć poparcie w sferach wyższych, ten może być skończonym szubrawcem, byle miał „strawny“ żołądek.
Żona — stworzenie na pozór obłaskawione, dwunożne, wielojęzyczne. Dawne przysłowie mówiło: pierwsza żona od Boga, druga od ludzi, trzecia od djabła. Dziś jest wprost przeciwnie: pierwsza od djabła, druga od ludzi, a trzecia dopiero od Boga. Niestety, rzadko komu uda się doczekać tej trzeciej. Drugie przysłowie twierdzi, że „żona, męża korona“, ale naturalnie: cierniowa. Salomon (ob.) powiedział: „żona swarliwa, jest jak ustawiczne kapanie przez dach“.