<<< Dane tekstu >>>
Autor Janusz Korczak
Tytuł Służba domowa
Pochodzenie Koszałki Opałki
Wydawca Księgarnia Powszechna
Data wyd. 1905
Druk Piotr Laskauer i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Służba domowa.


Wychodząc z żałożenia, że służba domowa pism nie prenumeruje, że byt pisma naszego opiera się na życzliwości ku nam pań i panów, tych ostatnich będę miał wyłącznie na uwadze w niniejszym traktacie społecznym, co ani dziwić, ani tem bardziej oburzać nikogo nie powinno.

A więc:
Dążeniem naszem być winno, aby drogą czy krzyżowania, czy doboru naturalnego, czy prawa przystosowania, aby — słowem — wytworzyć typ, czy gatunek istot idealnych, doskonale odpowiadających naszym wymogom fizjologicznym, psychologicznym, artystycznym, estetycznym, pornograficznym, materjalnym, kulturalnym i egoistycznym. Jest to ideał, ku któremu dążyć winniśmy całą siłą pary, elektryczności i innych sił, znanych lub nieznanych w naturze.
Ideałem może być zarówno para całych spodni, jak kamienica, student, łyżwy, cygaro hawańskie, nóżki baranie, własna apteka, pinczer, monopol, pocałunek, główna wygrana, mięso bez kości, lub posażna żona. A droga, wiodąca do ideału jest trudna, powiedziałbym nawet, najeżona przeciwnościami.
Nie powinno nas to jednak zrażać do pracy, albowiem jej celem jest dobro przyszłych pokoleń, a niema nic piękniejszego na świecie nad warszawianki, koncerty mistyczne i pracę dla przyszłych pokoleń. One to pożywać będą makagigi naszych usiłowań, spijać wodę emską naszych parć ducha, spoczywać wygodnie na edredonach naszych prężeń myślowych.
Nie gniewajcie się, że odbiegłem od przedmiotu. Czynię to zawsze, ilekroć porwie mnie zapał krasomówczy, uniesie urok obranego tematu, lub zmusi mus napisania zgóry określonej, a często i opłaconej zgóry, liczby wierszy...
Ad rem.
Idealna służąca powinna być istotą astralną. Nie sądźcie jednak, aby miała być siłą bez ciała i formy. Zbyt cenię upodobania panów i paniczów, by w tak brutalny sposób deptać ciągnące się od wieków ich prawa i przywileje. Wyraziłem się może niedość ściśle: żądam bowiem tylko, by służąca nie miała ani krewnych, ani znajomych, ani tem mniej, przyjaciół. Wszelkie węzły pokrewieństwa dlatego właśnie zwą się węzłami, że wiążą istotę z osobami, zupełnie obojętnemi dla osoby, która ma wszelkie prawo rozporządzać czynami, myślami, uczuciami, losem, nosem i całą postacią, wynajętą do wszystkiego razem lub do pojedyńczych czynności zawiłego gospodarstwa domowego.
Służąca nie powinna mieć matki, sióstr, kuzynek, siostrzenic, bratanek, którymby mogła, lub tylko chciała, dać cośkolwiek z dóbr swych własnych, lub swych chlebodawców. Każdy bowiem podarek uszczuplałby jej fundusze, które winny być obracane na własne potrzeby, by nie chodziła brudno lub obdarto, a zawsze czysto i wytwornie. (Wyjątek: o ile pani domu jest zazdrosna).
Ojciec, bracia, kuzyni, siostrzeńcy, lub bratankowie są anomalją, niezgodną ze współczesnemi pojęciami, ani duchem czasu. Jak dalece rażącem być musi ich istnienie, dowodzi fakt, wielokrotnie stwierdzony, że same służące nie przyznają ich istnienia, wypierając się ich kategorycznie.
Wszelkie przyjaźnie i znajomości, stwarzając cały nieskończony szereg pokus, służąc znakomicie sprawie roznoszenia plotek, niebezpieczne zarówno dla służby, jak i dla chlebodawców, nie mają najmniejszej racji bytu, i jako takie, obce być winny owym istotom astralnym.
Nie chcąc narażać się na śmieszność, winienem przemilczeć, że pragnę, by astralne ideały nie okazywały żadnych dążeń ku uprzyjemnieniu sobie czasu, ustaleniu lub polepszeniu bytu. Chcąc naprzykład wyjść za mąż, trzeba mieć narzeczonego; chcąc, mieć narzeczonego, trzeba poznać mężczyznę, a żeby go poznać, trzeba gdzieś u kogoś zobaczyć po raz pierwszy i rozmawiać... Och! Ileż to razy owi nikczemnicy wyłudzali ciężko zapracowany grosz nieszczęsnej ofiary; och, ach? czyż nie czytaliśmy, że nawet namawiają niedoświadczone, proste dziewczyny do kradzieży; och, ach, uch, ich! — nawet do zbrodni! Kuchnia raz na zawsze winna być zamknięta dla narzeczonego astralnej służącej — westalki domowego znicza.
Powiedziałem: westalki!
O tak! Poza potrzebami ducha: gotowaniem, czyszczeniem klamek, praniem, ścieraniem kurzu, myciem rondli, cerowaniem skarpetek, słaniem łóżek, paleniem w piecach, usługiwaniem do stołu, po za owemi duchowemi rozkoszami, służąca nie powinna i nie może mieć żadnych innych potrzeb duchowych, a tem mniej — cielesnych. Żywność drożeje i drożeć będzie ciągle, westalka astralna winna mieć apetyt coraz mniejszy. I wszystko w tym samym stosunku.
Winna być zdrowa — to grunt. Silna, zwinna, roztropna, wesoła, młoda, ładna, niewinna, i będzie taką, jeśli za radą naszą pójść zechce.
Winna być niewinna, rzekłem, ale i uległa woli chlebodawców! Pozatem może pozwolić się uszczypnąć w policzek rzeźnikowi, o ile ten wzamian da jej pierwszą krzyżową nie od ogona i kość na dokładkę.
Winna być niewinna, powtarzam. Czyż nie ona pozostaje z dziećmi, gdy rodzice wychodzą wieczorem? Czyż nie ona odprowadza panienkę z pensji lub na pensję, z tańców, lub na tańce, z kinderbalu, lub na kinderbal? Ooooo! to zaufanie, którem darzą ją chlebodawcy — czyż nie jest alpejskim nektarem elektrycznej wibracji szczęścia dla astralnej istoty?!
Astralna służąca winna mieć słuch i wzrok tak wysubtelnione, by najcichszy rozkaz słyszała i najmniejszy pyłek pod najciemniejszą szafą, w najodleglejszym kącie o zmierzchu, zarówno jak najlżejszy cień niezadowolenia w oczach swych chlebodawców, widziała. Winna być zarazem głucha i ślepa na to wszystko, co dotyczy tajemnic domu. Niemą winna być zawsze, zato wymowną na targu, w walce zażartej z przekupkami i w sklepikach.
— Czy wszystko?
— Nie — odpowiadam bez wahania.
Nakreśliłem zaledwie szkic niedokładny, który winien uledz zmianom, uzupełnieniom, zastrzeżeniom.
Jak rzekłem, trudno stworzyć ideał — niełatwo stworzyć go nawet w wyobraźni.
Ot, zapomniałem dodać:
Służąca astralna może nie umieć czytać!





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Goldszmit.