Serce (Amicis)/Siła woli
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Serce |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1938 |
Druk | Drukarnia „Antiqua” St. Szulc i S-ka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Maria Konopnicka |
Tytuł orygin. | Cuore |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jeden Stardi z naszej klasy miałby siłę to zrobić, co zrobił mały Florentczyk!
Dziś rano były dwa zdarzenia w szkole. Po pierwsze: szalona radość Garoffiego, któremu odesłano jego drogi album, i to z dodatkiem dwóch rzadkich marek rzeczypospolitej Guatemala, których właśnie poszukiwał już od trzech miesięcy; a po wtóre zdumienie nas wszystkich, bo Stardi dostał drugi medal i został pierwszym po Derossim uczniem w całej klasie. Okropnie byliśmy tym zdziwieni! Ktoby to pomyślał w październiku, kiedy ojciec przyprowadził go do szkoły odzianego w ten zielony kubrak, i rzekł do nauczyciela:
— Będzie pan z nim musiał zażyć wiele cierpliwości, bo jest tępy, pojmuje wszystko z wielkim trudem...
Wszyscyśmy wołali na niego: „barania głowa“, A on: — Albo umrę, albo zwyciężę! — i zaraz się wziął do nauki na śmierć i na życie.
Uczył się w dzień, uczył się w nocy, uczył się domu, uczył się w szkole, uczył się nawet na spacerze, ściskając zęby i pięście, jak wół cierpliwy, jak muł uparty, i szedł tak dzień po dniu nie dbając na przezwiska, obdzielając kuksami tych, co mu przeszkadzali, a przeszedł wszystkich i wszystkich wyprzedził, oprócz Derossiego, ten uparty kozieł! Nie rozumiał ani źdźbła z arytmetyki, w jego ćwiczeniach było tyle głupstw, że to boki zrywać, nie potrafił jednego okresu powtórzyć z pamięci, a teraz rozwiązuje zadania, pisze poprawnie, a lekcje tak jak pozytywka trzepie! I znać w nim tę żelazną wolę, z całej tej postaci zsiadłej, z tej głowy kwadratowej i prawie bez szyi, z tych rąk krótkich i grubych, z tego głosu szorstkiego.
Uczy się zajadle, nawet ze strzępów gazet, nawet z afiszów teatralnych, a jak tylko uzbiera z dziesięć soldów, zaraz kupuje książkę. Już sobie zebrał ładną biblioteczkę, a w jakiejś chwili dobrego humoru wymknęło mu się, że mnie kiedy zaprowadzi do siebie, żebym ją obejrzał.
Nie przemówi do nikogo zresztą, z nikim się nie bawi, i kiedy chcesz — spojrzyj, zawsze siedzi w ławce podparłszy pięściami skronie, nieruchomy jak pieniek i słucha nauczyciela.
Co on też musiał się napracować ten biedny Stardi!
Nauczyciel był dziś w złym humorze i zniecierpliwiony, jednak dając mu medal powiedział:
— Brawo, Stardi! Kto jest wytrwały, zwycięża!
Stardi nie zdawał się wcale pysznić tym medalem; nie uśmiechnął się nawet i zaledwie z nim wrócił do ławki, zaraz pięściami głowę podparł i siedział jeszcze więcej nieruchomy niż przedtem.
Ale najśmieszniej to było przy wejściu, bo czekał na niego ojciec — który jest cyrulikiem — tak samo krótki i gruby jak on, z taką samą kwadratową twarzą i z takimże głosem. Nie spodziewał się medalu tego i wierzyć nie chciał, musiał go dopiero nauczyciel zapewnić, a wtedy zaczął się śmiać z radości i trzasnął syna w kark krzycząc z całej siły:
— A toś się spisał, drogi mój głuptasie! A niechże cię! — I patrzył na niego osłupiały i uśmiechnięty.
Wszyscyśmy się zresztą uśmiechali, prócz Stardiego, który już pod nosem mamrotał przepowiadając jutrzejszą lekcję ranną.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |