Serce (Amicis)/Wigilia 14 marca
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Serce |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1938 |
Druk | Drukarnia „Antiqua” St. Szulc i S-ka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Maria Konopnicka |
Tytuł orygin. | Cuore |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Dziś był weselszy dzień od wczorajszego. Trzynasty marca! Wigilia rozdawania nagród w teatrze Wiktora Emanuela; doroczna uroczystość, wielkie, piękne święto! Tym razem nie poniosą świadectw na scenę chłopcy, wzięci na chybi trafi z tej albo z tej szkoły, żeby je przedstawić panom mającym rozdać nagrody. Wcale nie!
Dyrektor przyszedł dziś na „finis“ i powiedział tak:
— Chłopcy! przynoszę wam piękną wiadomość!
Potem zawołał:
— Coraci! Kalabryjczyk!
Kalabryjczyk podniósł się w ławce.
— Czy chcesz należeć do tych, którzy jutro poniosą świadectwa do nagród, aby je władzy przedstawić w teatrze?
Kalabryjczyk odpowiedział, że chce.
— Dobrze! — dyrektor na to. — Tym sposobem będzie także i reprezentant Kalabrii. A będzie to piękna rzecz! Municypium postanowiło, żeby dziesięciu albo dwunastu chłopców pochodzących z różnych części Włoch a należących do różnych oddziałów szkolnych przedstawiło władzom świadectwa do nagród.
Mamy dwadzieścia oddziałów takich i pięć pomocniczych oddziałów, i mamy sześć tysięcy uczniów. W tak znacznej liczbie z łatwością przyjdzie znaleźć chłopca z każdej prowincji kraju. W sekcji Torquata Tassa jest dwóch przedstawicieli wysp[1] naszych: jeden Sycylijczyk i jeden Sardyńczyk. W szkole „Boncompagni“ jest mały Florentczyk, synek snycerza; w szkole Tomasseo jest mały rzymianin, z Rzymu rodem; paru Wenecjan, Lombardczyków, Romaniolów znajdziemy również; Neapolitańczyk jest w szkole Monviso, synek urzędnika; a my, z naszej szkoły, damy Genueńczyka i Kalabryjczyka — ciebie, Coraci! Dodawszy Piemontczyka będziemy mieli dwunastu. Nieprawdaż, jak pięknie to będzie? Zbiorą się tedy wasi bracia ze wszystkich części kraju, aby wam rozdzielić nagrody. Tak, jakby je wam dawały Włochy całe.
Uważajcie sobie: Ukażą się na scenie wszyscy dwunastu. Przyjmijcie ich głośnym oklaskiem. Dzieci to wprawdzie, ale przedstawiać będą kraj swój, jak dorośli ludzie. Wszak i mała trójkolorowa chorągiewka tak samo jest symbolem Włoch jak duża chorągiew. Nieprawdaż? Powitajcie więc ich gorącym aplauzem. Dajcie dowód, że i wasze małe dziesięcioletnie serca czują zapał, że i wasze dusze unoszą się na widok świętego obrazu ojczyzny!
To powiedziawszy dyrektor wyszedł, a nauczyciel uśmiechnął się i rzekł:
— A więc, Coraci, zostałeś deputowanym z Kalabrii!
A my dalej śmiać się i klaskać!
I teraz wyszedłszy na ulicę wzięliśmy go za nogi i podnieśli w triumfie, wołając:
— Wiwat deputowany z Kalabrii! Wiwat!
Ma się rozumieć, że to był żart, ale bynajmniej nie dla ośmieszenia; owszem, żeby go uczcić serdecznie, bo tego chłopca wszyscy lubią bardzo. Więc my go tak niesiem i krzyczym, a on się uśmiecha tylko, a tu na rogu ulicy widzimy pana z czarną brodą, który też się śmieje.
Tak Kalabryjczyk:
— To mój ojciec! Puszczajcie!
A my nic! Maszerujem precz i dopiero kiedyśmy już się na tego pana natknęli, oddaliśmy mu syna w ręce i rozbiegli się, każdy w swoją stronę.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
- ↑ Brak części tekstu. Treść uzupełniono na podstawie Google Books.