Siedem grzechów głównych (Sue, 1929)/Tom V/Zazdrość/Epilog

<<< Dane tekstu >>>
Autor Eugène Sue
Tytuł Siedem grzechów głównych
Podtytuł Powieść
Wydawca Bibljoteka Rodzinna
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Wł. Łazarskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Sept pêchés capitaux
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom V
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 


EPILOG.

Rozpoczęliśmy tę powieść przypuszczeniem, że podróżny, udający się w roku 1828 i potem w dwa lata później, z miasta Pont-Brillant do zamku tegoż nazwiska, musiałby koniecznie zwrócić uwagę swą na ową przyjemną zmianę, jaka w tym przeciągu czasu zaszła w skromnem mieszkaniu Marji Bastien.
Teraz powieść tę zakończymy podobnemże przypuszczeniem.
Gdyby tenże sam podróżny w osiemnaście miesięcy po śmierci Fryderyka i Marji powtórnie przechodził do zamku Pont-Brillant, nie byłby dostrzegł na folwarku żadnej nowej zmiany.
Taż sama powabna prostota panowała jeszcze w tem skromnem mieszkaniu; też same kwiatki pielęgnowane były przez starego Andrzeja; też same stuletnie drzewa dębowe ocieniały zieloną murawę, po której toczył swą czystą wodę spokojny strumyczek.

Ale ów podróżny dostrzegłby już teraz z rozrzewnieniem w najcienistszej części lasu, niedaleko małej zcicha szemrzącej kaskady, pomnik z białego marmuru z tym napisem:
Marja i Fryderyk Bastien.

Przed tym pomnikiem, który osłonięty był prostym daszkiem, otoczonym bluszczem i innemi roślinami pnącemi, znajdowało się czółno złożone Frylerykowi w ofierze po owym okropnym wylewie, na którem było wyryte:

Ubodzy mieszkańcy Doliny panu
Fryderykowi Bastien.

Gdyby ów podróżny przechodził koło tego lasku zrana lub o zachodzie słońca, ujrzałby tam mężczyznę w żałobie, wysokiego wzrostu, wprawdzie młodego jeszcze, ale z włosem białym, który pobożnie zbliżał się do tego nagrobku.
Mężczyzną tym był David.
Wypełnił on życzenie Marji.
Nic tutaj nie zmieniono, ani zewnątrz, ani wewnątrz domu; pokój młodej matki, pokój Fryderyka, pracownia, gdzie znajdowały się jeszcze te wszystkie roboty, które syn pani Bastien nieukończone pozostawił, wszystko było w takim samym stanie, jak w dzień śmierci matki i jej dziecka.
Pokój Jakóba Bastien został zamurowany.
David ciągle mieszkał na temże poddaszu, które zajmował jako guwerner; Małgorzata składała całą jego służbę.
Doktór Dufour odwiedzał David’a codziennie, i zamierzał przenieść swoje mieszkanie zupełnie do niego, skoroby tylko wszystkich swoich pacjentów zdał pewnemu młodemu doktorowi, który niedawno przybył do Pont-Brillant.
Na pamiątkę swego młodszego brata i Fryderyka, David, pragnąc upożytecznić boleść i smutek swój, kazał jednę ze stodół folwarcznych przerobić na szkołę; tu codziennie nauczał dzieci z okolicznych osad. Dla większego zapewnienia dobrodziejstw oświaty, dawał rodzicom swych uczniów pewne wynagrodzenie, gdyż prawie zawsze ubóstwo zniewala rodziny, że używają swych dzieci do pomocy w pracy, a przez to przeszkadzają im w korzystaniu z nauki.
Przypuszczamy nareszcie, że nasz podróżny zatrzymał się przed skromnym pomnikiem Marji i Fryderyka i tam spotkał jednego z wieśniaków Doliny.
— Mój przyjacielu kochany — zapytałby go ów podróżny — cóżto za grób pod temi staremi dębami?
Otrzymałby wtedy odpowiedź:
— Jest to grób tego, który ma imię świętego patrona tutejszej okolicy.
— Jak on się nazywał?
— Fryderyk Bastien, kochany panie, i jego dobra, anielska matka... jest razem z nim pochowana.
— Wy płaczecie... mój przyjacielu?
— Tak, panie, bo wszyscy gorzkiemi łzami płaczą, wszyscy, którzy znali tę anielską matkę i tego... anielskiego syna.
— Więc oni byli bardzo kochani w waszej okolicy?
— Czy pan widzi ten piękny duży zamek za lasem?
— Widzę, to zamek Pont-Brillant.
— Otóż młody margrabia i jego stara babka są może bogatsi od samego króla... Rok rocznie posyłają oni wiele pieniędzy ubogim, lecz jeżeli imię pana margrabiego jest raz wspomniane przez poczciwych mieszkańców Doliny to imię Fryderyka Bastien i jego matki sto razy będzie wspomniane.
— A dlaczegóż to?
— Bo w braku pieniędzy, których im nie wystarczało, matka dzieliła się z ubogimi dobrem sercem i połową chleba swego... syn zaś, on... ah! on oddawał życie swoje, kiedy było potrzebą, ażeby ocalić innych... ja jestem świadkiem tego... i wszyscy moi... nie licząc jeszcze innych rodzin, które młodzieniec ten z niebezpieczeństwem własnego życia, podczas strasznego wylewu przed dwoma laty uratował. Dlatego to, kochany panie, imię naszego patrona dłużej będzie w Dolinie wspominane, aniżeli zamek Pont-Brillant istnieć będzie... Zamki upadają w gruzach, gdy tymczasem dzieci naszych dzieci nauczą się od swych ojców wiecznie powtarzać imię Fryderyka Bastien.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Eugène Sue i tłumacza: anonimowy.