Sielanki (Karpiński)/Przedmowa
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Przedmowa |
Pochodzenie | Sielanki |
Wydawca | T. H. Nasierowski |
Data wyd. | 1891 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Sto pięćdziesiąt lat mija od czasu, gdy pierwsze promienie słoneczne ujrzał Frańciszek Karpiński, „poetą serca“ nazwany przez współczesnych i potomnych. Nie błyszczał on gienialnością pomysłów, wytwornością dowcipu, zręcznością formy, a jednak utworami swemi podbijał serca i rozbudzał uczucia słuchaczy i czytelników.
Kiedy ranne wstają zorze,
Tobie ziemia, Tobie morze,
Tobie śpiewa żywioł wszelki,
Bądź pochwalon, Boże Wielki!
lub: | Wszystkie nasze dzienne sprawy,
|
Któż z nas w chwili uroczystej, w dniu poprzedzającym święto Bożego Narodzenia, gdy w kole rodzinnem zebrani, ujrzawszy pierwszą na niebie gwiazdkę, łamiemy się święconym opłatkiem, na znak miłości bliźniej — któż z nas nie zanucił owej wspaniałej pieśni:
Bóg się rodzi, moc truchleje,
Pan Niebiosów obnażony;
Ogień krzepnie, blask ciemnieje,
Ma granice Nieskończony.
Wzgardzony, okryty chwałą,
Śmiertelny, Król nad wiekami,
A Słowo Ciałem się stało,
I mieszkało między nami.
Pieśń to prosta, szczera, rzewna, lecz jakże potężna tą właśnie prostotą swoją i rzewnością....
Twórczość Karpińskiego nie zamknęła się wyłącznie w kole pieśni religijnej. Prócz wierszy okolicznościowych, odznaczających się niezwykłą szczerością bez cienia ironii i sarkazmu, opiewał dzieje serca i miłości, a wszystkie jego utwory są tak łagodne, rzewne, czyste, że niepodobna nie przejąć się niemi. I nic dziwnego. Brały one źródło w życiu, co spłynęło wśród pracy o kawałek chleba, pracy ciężkiej, lecz prostej.
Urodził się Karpiński w roku 1741 dnia 4-go października na Rusi Halickiej, na Pokuciu, w ówczesnym powiecie Kołomyjskim we wsi Hołosków, trzy mile od miasta Stanisławowa oddalonej, z rodziców Andrzeja i Rozalii Karpińskich. Ojciec jego odznaczał się otwartością charakteru i szczerością, a przymioty te od dziecka wdrażał w swych synów. Piękna ziemia i łagodne obyczaje ludu natchnęły go poezyą, która w dziecinnym już wieku w nim się pojawiała. Mając lat ośmnaście wystąpił po raz pierwszy publicznie z mową, w miasteczku Oleśni, na pogrzebie Aleksandra Roszczyca porucznika chorągwi pancernej. Mową tą zdobył sobie powszechną wziętość w okolicy. Zaledwie ukończył dwuletni kurs filozofii, gdy dotknął go cios straszny. Ojciec jego zmarł, zostawiając syna pod opieką matki. Frańciszek, zrozpaczony, położył się w trumnie przygotowanej dla ojca, błagając, by go wraz z rodzicem pogrzebano. Żałość jego była tak wielką, iż musiano go zamknąć i niedozwolić, by towarzyszył pogrzebowi ojcowskiemu. Młodość leczy prędko najgłębsze rany. W dwa lata później Karpiński zakochał się w słynnej z urody na całem Pokuciu pannie, sierocie po kapitanie saskim, Maryannie Bröselównie. Względy materyalne nie zezwoliły na związek małżeński, a zakochany Karpiński całą miłość swą ku nadobnej dziewicy przelał w szereg utworów, które następnie ukazały się pod ogólnym tytułem: „Justyna“ i młodemu poecie sławę zapewniły. Pierwszej tej miłości pozostał Karpiński wiernym przez całe życie i umarł w stanie bezżennym.
Nauki ukończył we Lwowie ze stopniem doktora filozofii i bakałarza św. teologii. Będąc ubogim a widząc zyskowny stan prawników, chciał poświecić się sądownictwu, lecz zawód ten po roku, jako nieodpowiedni dla swego usposobienia, porzucił. Zniechęcony — jak sam powiada — swarami panującemi w kraju, wyjechał, mając lat 26, do Wiednia i tam zabawił rok przeszło cały. Powróciwszy, nabył w dzierżawę wioskę Dobrowody i w niej gospodarował, pisząc w chwilach wolnych wiersze, które pod ogólnym tytułem „Zabawki wierszem i prozą“ wydał i księciu Czartoryskiemu, generałowi ziem podolskich, dedykował. Dedykacya ta, a następnie bliższa znajomość zapewniła Karpińskiemu stanowisko sekretarza spraw zagranicznych przy osobie księcia. Powołany do Warszawy, poznał tu Narkiewicza, zaprzyjaźnił się z Knaźninem, Zabłockim, oraz innymi znakomitymi owej epoki ludźmi. Stanisław August Poniatowski cenił wielce Karpińskiego, lecz ponieważ ten nigdy pochlebstwem się nie poniżył, nie miał więc sposobności korzystania z darów, hojną nieraz rozrzucanych dłonią. W niespełna dwa lata pożegnał Czartoryskiego i przyjął obowiązek nauczyciela w domu ks. Sanguszki, lecz i ztąd wyjechał do Galicyi, do wioski, której z dzierżawy nie wypuszczał. Wkrótce jednak zatęsknił za Warszawą i powróciwszy, otrzymał od Marcina Badeniego, szamb. królew., majątek Suchadolina w dzierżawę. Za namową króla Stanisława przyjął kierownictwo wychowania małoletniego podówczas Dominika Radziwiłła, ordynata Nieswieża i Ołyki. I to zajęcie, jako zanadto go krępujące, porzucił po roku i osiadł w kolonii Kraśnik, którą od tegoż samego Badeniego na lat 50 otrzymał. Od tego czasu poświęcił się wyłącznie prawie rolnictwu. Kolonię przezwał od imienia swego Karpinem i wiele dobrego świadczył włościanom okolicznym. Po latach kilkunastu kupił majątek Chorowszczyznę, gdzie w podeszłych już latach przeniósł się i, ukochany od podwładnych i sąsiadów, w r. 1825 życia dokonał.
W zbiorku niniejszym zebrane są najcelniejsze prace Karpińskiego, dające ogólne pojęcie o dziełach autora, którego naród najlepiej ocenił, darząc go przydomkiem „poety serca“.
H. Michałowski.