<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Skradzione perły
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 3.8.1939
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Fałszywe i prawdziwe perły

Baxter czuł się tak, jak gdyby nagle wylano mu na głowę kubeł zimnej wody. Sprawa zaczynała się wikłać w sposób zgoła niespodziewany:
— Od Nathana Goldfisha? — mruknął sam do siebie.
Elwira tymczasem zajrzała do spisu abonentów telefonicznych, chwyciła słuchawkę i nakręciła numer.
— Czy to pan Nathan Goldfish?... Pragnę mówić z nim osobiście... Nie ma go?... A gdzie jest?... W Paryżu? Wraca za parę godzin? Dziękuję panu! Może mi pan wyjaśni, czy otaksowano u was niedawno sznur pereł?... Tak, zależy mi na tym... Ach więc to prawda?... Kto je otaksował? Zarządzający... Czy on zna się na tym?... Dziękuję... Nie weźmie mi pan za złe, jeśli poproszę o nazwisko innego taksatora? Watblief?... Czy to zaprzysiężony taksator?... Dziękuję... Prawdopodobnie zgłoszę się dziś jeszcze do pana...
Odwiesiła słuchawkę i spojrzała na Baxtera, siedzącego nieruchomo za biurkiem.
— To chyba niemożliwe — zawołała — przypominam sobie właśnie, że natychmiast po otrzymaniu tych pereł pobiegłam do taksatora... Chciałam upewnić się o ich wartości... Jubiler zawsze pozostanie jubilerem. Przysięgam ci, Baxterku, że perły były na pewno prawdziwe i że znawca ocenił je na dwadzieścia pięć tysięcy funtów sterlingów.
— Nie mogę przecież wątpić w słowa przysięgłego biegłego — próbował zaoponować Baxter.
— Ale mój był również przysięgłym taksatorem — zawołała z oburzeniem kobieta.
Baxter zamyślił się.
— Czy przez cały czas nie wypuszczałaś tych pereł ze swoich rąk? — zapytał. — Czy zawsze trzymałaś je w kasetce?
— Poczekaj... Przed miesiącem Goldfish powiedział mi, że perły wymagają oczyszczenia, i że należałoby poprawić zamek. Zabrał je wówczas do sklepu. Po kilku dniach otrzymałam je z powrotem.
— Wszystko już jest teraz jasne — zawołał Baxter z ożywieniem. — Ten łotr skorzystał z nadarzającej się okazji, aby zamienić prawdziwy sznur na fałszywy.
— Ciekawam, po cóż miałby to uczynić? Może mi to potrafisz wytłumaczyć? — zapytała Elwira, spoglądając nań groźnie.
— Hm... Nie wiem... Można przypuszczać, że warunki się zmieniły — jąkał Baxter. — Takie rzeczy się zdarzają...
Zamilkł, przerażony groźnym wzrokiem kabaretowej gwiazdy.
Elwira bębniła nerwowo palcami po stole.
— Rozumiem... — wybuchnęła wreszcie. Prawdziwy naszyjnik oddał widocznie tej drugiej! Ja mu pokażę! Spostrzegłam ostatnio, że ostygł w stosunku do mnie... Ale ze mną taka sztuczka mu się nie uda. Nie pozwolę siebie lekceważyć!
— Nigdybym nie pozwolił sobie na coś podobnego, droga Elwiro — szepnął czule Baxter.
Biedny inspektor sądził, że akcje jego idą w górę... Usiłował nawet chwycić rączkę aktorki, ale nie udało mu się to, ponieważ dzieliła ich cała szerokość biurka.
Elwira Monescu nie zwróciła na te zabiegi najmniejszej uwagi. Wstała i skierowała się w stronę drzwi.
— Dlaczego u licha Raffles umieścił to przeklęte ogłoszenie? — zapytała stojąc już w progu.
— Zwykłe postępuje w ten sposób.,. Lubi interesować swymi wyczynami publiczność londyńską.
— Nie radzę mu dostać się w moje rączki — szepnęła mściwie.
Elwira Monescu opuściła Scotland Yard, ściskając w sakiewce sznur fałszywych pereł. Na ulicy czekała jej maszyna, piękny „Daimler“. Elwira siadła przy kierownicy... Najpierw udała się do sklepu jubilerskiego Nathana Goldfisha. Uprzedzająco grzeczny zarządzający wybiegł na jej spotkanie.
— Nie przychodzę tu w celach kupna — zbyła go krótko — chciałam tylko pana o coś zapytać: Czy w pańskim sklepie otaksowano godzinę temu jakiś sznur pereł?
— Tak, szanowna pani... Ja sam dokonałem szacunku — odparł zarządzający ze zdziwieniem.
— Czy to o ten sznur pereł chodziło? — zapytała Elwira, wyciągając z torebki tekturowe pudełko.
Młody człowiek obejrzał starannie jego zawartość.
— Tak jest, szanowna pani — odparł. — Okazywał mi je inspektor Baxter. — Jestem zaprzysiężonym taksatorem. Perły te są fałszywe. Imitacja jest dość udana, i dlatego warte są kilka funtów.
— Kilka funtów... Piękny podarunek — szepnęła kobieta sarkastycznie, poczym zamyśliła się nad czymś głęboko.
— Od jak dawna pracuje pan w tym sklepie? — zapytała nagle.
— Od czterech miesięcy, madame — odparł młodzieniec.
— Czy widział pan już kiedy ten sznur pereł?
— Nie nigdy...
— Czy nie był tu oddawany do reperacji?
— W każdym razie, nie w ciągu ostatnich czterech miesięcy.
— Czy pan wie, że to są te same perły, o których ostatnio tyle się pisało w gazetach?
Młody człowiek zbladł wyraźnie i zawołał ze zdumieniem:
— W takim razie mam zaszczyt rozmawiać z madame Elwirą Monescu?
— Tak, ma pan ten zaszczyt... A czy wie pan, kto mi podarował ten klejnot sześć miesięcy temu? Pański szef, pan Nathan Goldfish!
Zarządzający uśmiechnął się z niedowierzaniem... Żałował już, że w ogóle wdał się w tę całą rozmowę. Sprawa ta mogła się zakończyć utratą niezłej posady...
— Nie mogę, niestety, zabierać głosu w sprawach podarunków, dawanych przez mego patrona — rzekł chłodno. — Jest to wyłącznie jego osobista sprawa... Możliwe, że ma on zbyt wiele dobrych znajomych, aby mógł każdej z nich ofiarować prawdziwe perły!
— Jesteś zuchwały, młodzieńcze — zawołała z oburzeniem. — Sądzę, że zasługuję w każdym razie na prawdziwe perły. — Jeśli ktoś jest innego zdania, wystawia sobie mizerne świadectwo!
Z tymi słowy odwróciła się na pięcie i majestatycznym krokiem opuściła sklep.
W duszy przysięgła sobie, że poruszy niebo i ziemię, aby odzyskać to, co utraciła. Przecież perły zostały jej podarowane i tym samym stały się jej własnością. W pierwszej chwili postanowiła odwiedzić wszystkie redakcje i opowiedzieć jak się rzeczy mają. Po namyśle zmieniła zamiar. Nie zależało jej bowiem na rozgłaszaniu tej sprawy.
Lepiej działać cicho a skutecznie.
Powziąwszy to postanowienie zajechała przed „Cecil-Hotel“, usiadła na tarasie i zjadła obiad.. Popijając czarną kawę, otworzyła torebkę i raz jeszcze rzuciła okiem na leżące w niej perły... Nie, to nie do wiary, aby mogły być one fałszywe... Ale przecież opinia młodego eksperta nie mogła być poddana w wątpliwość... Zresztą, Raffles nie byłby na tyle głupi, aby zwracać perły, które zdobył z takim trudem, gdyby były one prawdziwe.
Zapłaciła rachunek i spokojnie opuściła restaurację... Po obiedzie raz jeszcze starała się telefonicznie porozumieć z Goldfishem. Odpowiedziano jej, że pana Goldfisha nie ma i że z powodu nawału pracy nie będzie mógł, po powrocie, przyjmować niczyich odwiedzin.
Przez chwilę zastanawiała się czy nie zwrócić się do policji o pomoc... Można było przecież złożyć przeciw Goldfishowi skargę o oszustwo. Obawiała się jednak, że skarga ta zostanie umorzona. Goldfish tłumaczyłby się niezawodnie, że prawdziwe perły wypożyczył jej tylko na pewien czas... Nie, tę drogę należało porzucić!
Wieczorem udała się jak zwykle do teatru... Przyszła po zakończeniu pierwszego aktu, gdyż występowała dopiero w drugim akcie.
Przez dziurkę w kurtynie rzuciła okiem na widownię. Sala była szczelnie wypełniona. Elwira, z łatwością poznawała twarze wybitnych osobistości... W pierwszej loży siedział poseł perski, w następnej królował wysoki i sztywny lord William Aberdeen, wiceprzewodniczący „Windsor-Klubu“. O dwie loże dalej ujrzała Baxtera w towarzystwie przyjaciół... Nagle spostrzegła coś, co wywołało gwałtowne bicie jej serca. Tuż obok sceny siedziała w loży platynowa blondynka, która do niedawna jeszcze występowała, jako statystka w zbiorowych obrazach... Była to Sigryda Holmes, Szwedka z pochodzenia... Na szyi jej lśniły wspaniałe perły, perły, które otrzymała od Nathana Goldfisha!
Tuż obok ex-statystki siedział sam Goldfish, nie spuszczając ze swej towarzyszki oczu.
Elwira zacisnęła z wściekłości pięści! A więc to tak!... Naigrywają się z niej publicznie! Mają odwagę zjawić się w teatrze, w którym ona, Elwira, występuje!
— Uwaga, Elwiro — doszedł do jej uszu głos inspicjenta — Podnosimy kurtynę. Uciekaj!
Jakkolwiek wszystko stało się teraz dla Elwiry obojętne oprócz błyszczącego sznura pereł, posłuchała go mechanicznie i zeszła ze sceny. Z trudem przebrnęła przez drugi akt.
Ani jeden ruch, ani jedno spojrzenie siedzącej w pobliżu pary, nie uszło jej wzroku...


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.