Snać się rozstać nam wypadnie...
Zbiegną lata, przyjdzie pora
Smutna, jako zmierzch wieczora, Gdy nam włos ubieli szron,
Gdy czas chwyci w szpony zdradnie,
Wszak co u nas w sercu na dnie, Kwitnąć będzie, aż po zgon.
Iść przez życie będziem w słocie,
Gdy mgieł pełno, pełno cieni,
Jak to bywa na jesieni, Gdy opadnie z drzewa liść.
Lecz przy naszych dróg martwocie,
W obu sercach znajdziesz krocie Świeżych kwiatów — całą kiść.
Śmierć przybędzie do nas w gości,
Sztandar życia wyrwie z dłoni,
A gdy skrzydłem dotknie skroni, Wspomni sobie o nas świat
I pogrzebie białe kości,
A my społem, w próg wieczności Wzlecim, niosąc ten nasz kwiat.
Wzlecim szybciej, niż myśl wzlata,
Ponad ziemskie nasze łany,
Otrząsnąwszy z nóg kajdany, Jako wolne dusze dwie,
Co im obcą nędza świata,
Mianem siostry, mianem brata W jedno złączym serca swe.
Wzlecim w górę nad obłoki,
Tam, gdzie światy te na niebie,
Kwiat zasadzim na ich glebie, Błyśnie nam wieczysty dzień.
Gdy ten ziemski grób głęboki
Wchłonie cienie, wchłonie mroki Naszych marzeń, naszych śnień.