Sokole oko/Rozdział VI

<<< Dane tekstu >>>
Autor James Fenimore Cooper
Tytuł Sokole oko
Pochodzenie Na dalekim zachodzie
Wydawca G. Centnerszwer
Data wyd. 1890
Druk Zakłady Artystyczne w Monachium
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. The Deerslayer
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział VI.
Rokowania. — Uwolnieni z niewoli.

Ze wschodem słońca zerwali się Delawar z Sokolem okiem z swego łoża, a pierwszym ich czynem było udanie się na platformę. Badawczym wzrokiem oglądali się dokoła, obserwując jezioro, na którem martwa panowała cisza. Chcieli już wrócić do wnętrza forteczki, gdy nagle spostrzegli w znacznem oddaleniu coś występującego po nad wodę. Po chwili uważnego wpatrywania się, poznali w tym przedmiocie dwóch indyjskich wojowników. Stali oni na małéj tratwie i zdawało się, że są bezbronni. Cóż mogło sprowadzać tu tych dzikich gości? Natychmiast wszyscy w forteczce śpiesznie przygotowali się do obrony, gdyż niewiadomo było, czy za tratwą nie dąży większy jaki oddział Indjan. Nawet dziewczęta, które zdążyły tymczasowo wstać i ubrać się, przeraziwszy się wielce spodziewanych odwiedzin, uzbroiły się w fuzje. Czyngachguk pozostał z niemi w forteczce, podczas gdy Sokole oko czekał nieprzyjaciela na platformie.
Gdy poruszająca się leniwo tratwa nie więcéj już nad sto kroków była oddaloną od budowli, zawołał Sokole oko do obu stojących na niéj Huronów: „Mówcie, w jakim zamiarze przybywacie tu na tych klocach?“
„Przybywamy do was nie jako wojownicy,“ odpowiedział jeden z nich, imieniem Riwanoak „owszem, chcemy porozumieć się z wami na drodze pokojowéj względem dwóch mężów z waszego domu, których pochwyciliśmy w naszym obozie, a którzy przez szczególną łaskę naszego wodza mogą być wypuszczeni na wolność za odpowiednim okupem.“
„Więc bądźcie pozdrowieni, Irokezowie, w naszym domu!“ zawołał radosnym głosom Sokole oko, pomagając im wdrapać się na platformę.
Czyngachguk i obie siostry, widząc, że na wrogie działania jakoś się nie zanosi, wyszli również na spotkanie Indjan, a gdy się dowiedzieli, że Huronowie przybyli, pragnąc wejść w układy względem wykupu jeńców, ciężki kamień spadł im z serca. Hetty i Judyta pośpieszyły natychmiast do swego pokoju i przyniosły dwie suknie z delikatnéj szkarłatnéj materji, bogato wyszywane w różne wzory; oprócz tego ofiarowały parę wykładanych srebrem pistoletów. Przedmioty te widocznie podobały się Indjanom, uśmiechając się bowiem uprzejmie, przyrzekli, że pomówią z wodzem i jeszcze przed zachodem słońca wrócą z odpowiedzią.
Obaj wojownicy, po skończonych rokowaniach, skoczyli na swą tratwę i powiosłowali z powrotem ku lesistemu brzegowi, o godzinę blizko drogi oddalonemu od forteczki.
Godzina po godzinie upływały; słońce poczęło już chylić się po za pagórki, położone na zachodzie, a ani tratwy, ani też żadnego znaku ze strony Indjan nie było widać. Wreszcie Sokole oko spostrzegł zdala statek, a gdy ten się zbliżył, poznał obu Indjan, u stóp których leżeli związani Hurry z Hutterem.
Tratwa przybiła do lądu. Indjanie zażądali naprzód, aby stojący na platformie rozbroili się, zdjęli więzy z jeńców i, po otrzymaniu przyrzeczonych przedmiotów, pozwolili im połączyć się z swoimi.
Poczem Riwanoak wraz z swym towarzyszem wrócili na tratwę i popłynęli spiesznie do swych współplemieńców.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: James Fenimore Cooper i tłumacza: anonimowy.