[238]SPÓR O ZŁODZIEI
[241]
Spierali się między sobą
Obaj złodziejscy patroni
Nojświętszy Franciszek z Assyżu
I święty padewski Antoni.
Czyj rzezimieszek wart więcej?
„Darmo się sprzeczać, mój bracie,
Takiego, jak ja, mojem zdaniem,
Wy żadną miarą nie macie.
Mój zwiedził kraj cały, powiada,
Już w samem życia zaraniu
Był w Nowym Targu i Sączu
Dziś chciałby być jeszcze w Poznaniu:
„ „Znam Wiśnicz“ mówi, „a kiedy
Już się w Poznaniu nasiedzę,
Niech mnie i do Rawicza[1]
Po dalszą wyszlą wiedzę.
Niema co gadać o Lwowie,
Bo tam się dostać nie sztuka,
A zresztą kogo-ż tam spotkać?
Włóczęgę i zbijobruka.
Jest tiurma i we Warszawie,
Lecz na tom ja za ubogi,
O, za wysokie to progi
Na me złodziejskie nogi!“ “
[242]
Tak, wiecie, mój się przechwala,
W swojej złodziejskiej skromności,
Takiego rad człowiek przyjmuje,
Rad go u siebie ugości.
Raz nawet był u mnie w nocy,
Snać dla wizyty jedynie,
Bo nic mi nie ukradł, choć szafy
Otwarte były i skrzynie.
A„A może, mój drogi Franciszku,
Szacunek ma dla sąsiada,
Zna mores, wie, kogo okradać,
A kogo oszczędzać wypada.“
„Nie mówcie tak, święty Patronie,“
Odrzecze Franciszek z Assyżu;
„Ha, trudno, toć nawet w Paryżu
Nikt z owsa nie zrobi ryżu.
Mówiący zwykłemi słowy:
Rozumu nikt sobie nie kupi,
Nie macie szczęścia do ludzi:
Wasz złodziej poprostu jest głupi.“
„No a co z waszym się dzieje?
Gadajcie! Nie dla wywiadu
Dziennikarskiego, przyjdziemy
Ze sobą jakoś do ładu.“
„A więc w swej pysze złodziejskiej
On jednym tchem nie wylicza
Tych pierwszych miejsc w geografji:
Wiśnicza i Rawicza.
[243]
Najwyżej, jak mi nadmienił
Jest Nowy Targ mu znajomy,
„ „Bo“, mówi „są do niczego
Wszystkie zajezdne domy.“ “
Ma i on na swem sumieniu
Różne przewiny i zmory:
Krowę skradł komuś w Szaflarach,
Ale z otwartej obory.
Ma też na sobie, mój Boże,
Kilka baranów i owiec,
Lecz tylko takie, co z strąg swych
Rozbiegły się na manowiec.“
„A cóż on też myśli, gadajcie,
O skarbach kościelnych, dba-ż o nie?
Są grosze zebrane w niedzielę
W niejednej drewnianej skarbonie.“
„Nie trwóż się, nie trwóż, mój bracie,
Dla niego to „ „licha robota.“ “
Nie pójdzie do żadnej Padwy
Po wasze złociste wota.
Lubią rzezimieszkowie
Szwendać się dziś koleją,
Lecz mego do twojej Padwy
Wiatry, snać, nie zawieją.
Miał, zresztą, dobrą naukę
O tam, w gnieźnieńskiej katedrze:
Myślał, że nawet Wojciecha
Z klejnotów jego obedrze.
[244]
Ale jak się poparzył,
Wiedzą to wszyscy sąsiedzi:
Najświętszy nawet relikwiarz
Był ze złoconej miedzi.
Dlatego bądźcie spokojny,
Przezacny Patronie Święty,
Zostawi on na swem miejscu
Kościelne paramenty.
Wie, przecież, dobrze o tem,
Że nawet monstrancje wasze
Wykute są bardzo misternie,
Ale w złoconej blasze.
Wie równie dobrze i o tem,
Pokpiewa też pocichu,
Że wasze obrusy nie z płótna,
Tylko z płonego drelichu.
„ „Słuchajcie“, tak ci on swoją
Wygłasza konkluzyję:
„ „By dawać się oszukiwać,
Nie poto złodziej żyje.
Dlatego, tak mówi dalej,
„Jedna, jedyna jest droga
Do prawdziwego złodzieja:
Okraść samego Boga.
Skradłby Mu słońce na niebie,
„„Warto potrudzić się poto,
Bo wszystko inne to blichtr jest
Tombak, rzeszowskie złoto.“ “
[245]
Tak pogwarzyli ze sobą,
Z Franciszkiem padewski Antoni,
Który już swego złodzieja
I jego głupoty nie broni.
|