<<< Dane tekstu >>>
Autor Peter Nansen
Tytuł Spokój Boży
Wydawca Przegląd Tygodniowy
Data wyd. 1903
Druk Drukarnia Przeglądu Tygodniowego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz M. M.
Tytuł orygin. Guds Fred
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XL.
Do brzegu
1 maja.

Okręt wypłynął z portu, przesunął się około starego zamku o zwyczajnej szerokiej fasadzie, około mostu, na którym stara stała przyjaciółka i ostatnie przesyłała pożegnanie. Zamną leżało miasto czerwone, na wiosennem tle zielonych wzgórzy i łanów, z wesołym dymem, igrającym ponad kominami i bocianim klekotem na dachach. Okręt skręcił w zagięcie i zniknęło miasto.
Obudziłem się z wrażeniem, jakby zapadła kurtyna nad skończonym już dramatem, nad pełnem bajki czarodziejskiem życiem, w którem przez krótki czas brałem udział. Później okręt wjechał w nowe zagięcie fiordu — i przez jedną minutę ujrzałem z dala na horyzoncie szczyt Wiatrakowej Góry a ponad nim, jeszcze wyżej wiatrak, czarny krzyż na białem tle.
Tak znikło niepowrotnie stare miasto, a ja wracam tam, zkąd przybyłem, do dawnych przyjaciół i dawnych wrogów.
Czy minął ten rok bez śladu i czy znikł, jak czarodziejska baśń, po której zapada kurtyna?
Z pewnością nie. Przyniósł mi Treuga Dei, przyniósł to, za czem cała jęczy ziemia: „Spokój Boży“, ów Spokój, którego użyczali sobie wzajemnie nasi pełni wojowniczości przodkowie, ów Spokój oświetlający duszę i uszlachetniający wolę. Powracam tam, zkąd przybyłem, ale nie powracam tym samym. Posiadam to, na czem mi dotychczas zbywało — szlachetną, pewną wskazówkę na drogę życia: „Małgosi pamięć“. Przyjaciele przyjmą mię może z politowaniem i wzruszeniem ramion — a wrogowie prześlą ironiczny uśmiech. Dowiedzą się jednak, że nie mają powodu, ani się z czego cieszyć, ani nad czem litować. „Boży Spokój“, który się mej dotknął duszy, żadnej nie wymagał zmiany; morski znak, mego życia w innym nie poprowadzi kierunku. Ale z większą jeszcze pewnością stąpać będę po prostej drodze.
Na łożu śmierci robiłaś sobie wyrzuty, że umierasz, jako dziewica w mych ramionach. Nie wątpiłem nigdy w twą dla mnie miłość i wiarę. Dla mnie pozostałabyś zawsze tą samą, czy jako narzeczona, czy żona. Wiem też, że największą byłoby dla mnie rozkoszą, u twego spocząć boku, jako narzeczony. Ale ty, dziewico moja, nauczyłaś mnie dotychczas nieznanego szczęścia, płynącego z niezaspokojonych pragnień. Tyś mnie nauczyła dążenia do szczęścia, wtedy nawet, gdy go się nigdy nie dosięgnie.
I znów młyn poruszam. Tak być musi. Wymaga swoich praw od moich zdolności i od mej młodości. Myślę: skrzydło wiatraka, które ciebie zabiło, nie zasługuje na przekleństwo. Może i tak dobrze się stało; może i lepiej, że ślepy traf pozbawił cię życia; aniżeliby miała nadejść godzina, kiedy ja, nie zważając na ciebie, puściłbym w ruch młyn, u którego skrzydeł tyś szukała spokoju. „Pamięć Małgosi“ nauczyła mnie ostrożności.
Sen się skończył. W cichą noc wiosenną unosi mnie okręt ze starego grodu ku rzeczywistości i pracy. Sen skończony. Znikł „Boży spokój“, Małgosia umarła.
A może to nie było snem? A może śnię jeszcze? Pisząc te słowa, czuję Małgosi dłoń na mem ramieniu i słyszę, jak szepcze do mego ucha:
„Boży Spokój, nie opuszcza nigdy tego, kto kocha.“

KONIEC.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Peter Nansen i tłumacza: anonimowy.