Spokój Boży/XXIX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Spokój Boży |
Wydawca | Przegląd Tygodniowy |
Data wyd. | 1903 |
Druk | Drukarnia Przeglądu Tygodniowego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | M. M. |
Tytuł orygin. | Guds Fred |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Ojciec Małgosi chory. Podczas naszej nieobecności chodził ukradkiem do młyna — zdradzał się tem w rozmowie — a dzisiaj widzieliśmy go ztamtąd wychodzącego. Czaił się jak kot, cichutko wyjął klucz z zamku a za każdym krokiem zatrzymywał się i słuchał.
Poszliśmy do młyna, by się przekonać, co w nim robi. Wszystko było nienaruszone. Właściwie nie widzimy w tem nic dziwnego, że stary człowiek odwiedza miejsca pełne dawnych pamiątek i wspomnień. Zatrważa nas tylko tajemniczy sposób ukrywania przed nami celu swych wycieczek a przytem niemożność powstrzymania się od słów, mogących go zdradzić.
Pewnego dnia Małgosia wyszła z pokoju a ojciec pozostał ze mną, przybliżył się i szepnął:
„Zapewne zauważyłeś, że Małgosia nie lubi, bym chodził do młyna? czy Panu nigdy nie wskazywała przyczyny“? „Nie“. „To ja panu powiem, co myśli, boi się, żem stary i niewidomy, pewna jest, że sam sobie nie dam rady, że się narażam na niebezpieczeństwo i dlatego troszczy się tak o mnie bezustannie. Jest dobrą córką i nie chcę się jej sprzeciwiać, gdybym jednak chciał, znalazłbym potrzebną siłę i obracał się jak młody człowiek ze zdrowemi oczyma“.
Wogóle myśli kręcą się ciągle koło młyna nietylko w dzień a i w nocy o nim majaczy. Mówi o młynie jak o żywem stworzeniu przez niego skrzywdzonem, za co obawia się pomsty.
W tych dniach, wieczorem rzekł:
„Niech pan uważa a przyzna, że stojący młyn dziwną jest rzeczą. Tak — naturalnie, gdyby był starym to co innego, ale młynowi nic nie brakuje, jest zewnętrznie i wewnętrznie w najlepszym porządku, z przeznaczeniem poruszania się, póki starczą siły. Widzi pan, w tej bezczynności leży przedewszystkiem coś upokarzającego, szczególniej dlatego, że ludzie niewtajemniczeni, nie znają go z dawnych czasów, gdy był najruchliwszym młynem w okolicy, przypuszczają, że już pracować nie może. Nie, niesprawiedliwym jestem, trzeba było młodemu zostawić w spuściźnie, albo zniszczyć, zdruzgotać i zabić, jak myśliwy zabija psa, niezdolnego do polowania, któregoby jednak nikomu oddać nie chciał“.
Małgosia weszła, usłyszawszy ostatnie słowa starca, stanęła, kiwnęła na mnie, mówiąc:
„Tak, młynarzu, tak i ja jestem tego zdania, że obeszliśmy się z młynem bardzo niesprawiedliwie, dobrzebyś uczynił rozkazując go zburzyć, umarłby wtenczas a wybyście spoczywali w spokoju“.
„Dojdzie jeszcze do tego, moje dziecko — napewno, nawet tak być musi. Ale chętnie nie rozpoczyna się takiej pracy, nie wiedząc z pewnością, że żadnego już niema ratunku. Jeśli nie ja, to może nowy pan moje zajmie miejsce“.
„Tak ojcze, ale przyszedł już nowy człowiek i korzystać z niego nie potrafi“.
„I to prawda, nowy człowiek młyna nie poruszy“.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Od tego czasu postanowiliśmy skłonić ojca, żeby młyn koniecznie rozebrać kazał.