<<< Dane tekstu >>>
Autor Peter Nansen
Tytuł Spokój Boży
Wydawca Przegląd Tygodniowy
Data wyd. 1903
Druk Drukarnia Przeglądu Tygodniowego
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz M. M.
Tytuł orygin. Guds Fred
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XXIX.
Luty.

Ojciec Małgosi chory. Podczas naszej nieobecności chodził ukradkiem do młyna — zdradzał się tem w rozmowie — a dzisiaj widzieliśmy go ztamtąd wychodzącego. Czaił się jak kot, cichutko wyjął klucz z zamku a za każdym krokiem zatrzymywał się i słuchał.
Poszliśmy do młyna, by się przekonać, co w nim robi. Wszystko było nienaruszone. Właściwie nie widzimy w tem nic dziwnego, że stary człowiek odwiedza miejsca pełne dawnych pamiątek i wspomnień. Zatrważa nas tylko tajemniczy sposób ukrywania przed nami celu swych wycieczek a przytem niemożność powstrzymania się od słów, mogących go zdradzić.
Pewnego dnia Małgosia wyszła z pokoju a ojciec pozostał ze mną, przybliżył się i szepnął:
„Zapewne zauważyłeś, że Małgosia nie lubi, bym chodził do młyna? czy Panu nigdy nie wskazywała przyczyny“? „Nie“. „To ja panu powiem, co myśli, boi się, żem stary i niewidomy, pewna jest, że sam sobie nie dam rady, że się narażam na niebezpieczeństwo i dlatego troszczy się tak o mnie bezustannie. Jest dobrą córką i nie chcę się jej sprzeciwiać, gdybym jednak chciał, znalazłbym potrzebną siłę i obracał się jak młody człowiek ze zdrowemi oczyma“.
Wogóle myśli kręcą się ciągle koło młyna nietylko w dzień a i w nocy o nim majaczy. Mówi o młynie jak o żywem stworzeniu przez niego skrzywdzonem, za co obawia się pomsty.
W tych dniach, wieczorem rzekł:
„Niech pan uważa a przyzna, że stojący młyn dziwną jest rzeczą. Tak — naturalnie, gdyby był starym to co innego, ale młynowi nic nie brakuje, jest zewnętrznie i wewnętrznie w najlepszym porządku, z przeznaczeniem poruszania się, póki starczą siły. Widzi pan, w tej bezczynności leży przedewszystkiem coś upokarzającego, szczególniej dlatego, że ludzie niewtajemniczeni, nie znają go z dawnych czasów, gdy był najruchliwszym młynem w okolicy, przypuszczają, że już pracować nie może. Nie, niesprawiedliwym jestem, trzeba było młodemu zostawić w spuściźnie, albo zniszczyć, zdruzgotać i zabić, jak myśliwy zabija psa, niezdolnego do polowania, któregoby jednak nikomu oddać nie chciał“.
Małgosia weszła, usłyszawszy ostatnie słowa starca, stanęła, kiwnęła na mnie, mówiąc:
„Tak, młynarzu, tak i ja jestem tego zdania, że obeszliśmy się z młynem bardzo niesprawiedliwie, dobrzebyś uczynił rozkazując go zburzyć, umarłby wtenczas a wybyście spoczywali w spokoju“.
„Dojdzie jeszcze do tego, moje dziecko — napewno, nawet tak być musi. Ale chętnie nie rozpoczyna się takiej pracy, nie wiedząc z pewnością, że żadnego już niema ratunku. Jeśli nie ja, to może nowy pan moje zajmie miejsce“.
„Tak ojcze, ale przyszedł już nowy człowiek i korzystać z niego nie potrafi“.
„I to prawda, nowy człowiek młyna nie poruszy“.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Od tego czasu postanowiliśmy skłonić ojca, żeby młyn koniecznie rozebrać kazał.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Peter Nansen i tłumacza: anonimowy.