<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Starościna Bełzka
Data wyd. 1879
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
III.

Linia hetmańska Potockich była główną; druga zwana prymasowską pochodziła od Pawła kasztelana kamienieckiego, którego syn Teodor godność prymacyalną piastował; ta wszakże mniejszym blaskiem jaśniała od hetmańskiéj, w któréj najświetniejsze mieściły się imiona.
Wspomnieliśmy już o Jędrzeju kasztelanie kamienieckim, synu Mikołaja, który całe życie w bojach na koniu przepędził, bijąc się z Multany, Wołochy, z rokoszanami pod Guzowem. Jego to żona groziła Potockim upadkiem, jeśliby w imię ich weszło kiedy podskarbiowstwo koronne.
Synem Jędrzeja był Stanisław Rewera, hetman, którego pamięć tyle jest żywą, że się tu o nim obszerniéj rozpisywać nie potrzebujemy. Któż o Rewerze nie słyszał?
Feliks, hetman także, był synem Stanisława; za niego już ta gałąź domu Potockich była w posiadaniu ogromnych dóbr na Podolu i Ukrainie, w części po Kalinowskich wziętych lub wprost jéj nadanych i poosadzanych w pustyni, jak to wówczas zwano, a obszernością niemal państewko stanowiących. Dzieje Feliksa są historyą wszystkich wojen od elekcyi króla Michała do pierwszych lat XVIII wieku; był pod Cudnowem, Chocimem, Wiedniem, Niemirowem, Podhajcami, Międzyrzeczem. Od niego przez Józefa, strażnika koronnego, starostę bełzkiego i robczyckiego, poszła linia krystynopolska, o któréj ostatnich potomkach mówić mamy.
Józef na Krystynopolu, syn hetmański, był już tylko jak widzimy strażnikiem koronnym, cichsze też od ojców swoich wiódł życie; senator, nie żołnierz, w polu nie postał, służył krajowi radą tylko. Ogromne naówczas majętności Potockich, trudy około ich zarządu, gospodarstwo kłopotliwe na dobrach rozrzuconych, cięższymi czyniły do konia, a miększe wychowanie pańskie odstręczało powoli od niego.
Wnukowie kilku hetmanów, nieznacznie zapragnęli spoczynku za ojców, którzy go nie skosztowali; marzyli nie o buławach, ale może o koronie. Dla czegożby jéj Potoccy dostąpić nie mogli po Sobieskich i Leszczyńskich? Duma rosła z bogactwy, i choć bez tytułu jeszcze Potoccy, już byli na równi, jeśli nie wyżéj od starych rodzin książęcych, z któremi zresztą liczne krwi związki ich łączyły.
Bacznie patrząc na stosunki nowe, żenili się i kolligacili, aby coraz silniejszy wpływ kraju upewnić sobie, i nie ma wątpliwości, że w elekcyjném państwie musiała się im śnić korona, po którą sięgnąć tak dobrze mogli, jak drudzy.
Franciszek, syn Józefa, najprzód krajczy koronny, starosta bełzki, hrubieszowski, robczycki, dobrzycki, barecki, janowski, kołomyjski, sokalski i t. d., z krajczego późniéj wojewoda wołyński[1], wreszcie kijowski, doszedł już był do tego znaczenia i przewagi, że go zwano Królikiem Rusi (Pamiętn. Anonima).
Jak ojciec, nie był wcale żołnierzem, ale gospodarzem skrzętnym i domatorem po większéj części; na wsi, w rezydencyi swéj krystynopolskiéj odegrywał tymczasowo tę rolę królewską z wielką dumą i przepychem. Niekiedy mieszał się do spraw publicznych, ale od wstąpienia na tron Poniatowskiego, całkiem się od nich usunął zarówno z innymi, kierując tylko po cichu pokątnemi zabiegi, ludźmi, którzy mu sprzyjali i jedno z nim trzymali. Raz w roku jeszcze 1726 marszałkował trybunałowi koronnemu, potém przewodniczył sądom bełzkim kapturowym i konfederacyi tego województwa, kilkakroć posłował na sejmy. Wiadomo co to były za funkcye, mianowicie marszałkowska, wymagająca wystawy i przepychu, otwartego domu, pompy wielkiéj i książęcéj szkatuły; Potocki mógł się na niéj pokazać i grosza nie szczędził. Żonaty najprzód z Rzeczycką, wdową po M. Cetnerze, staroście bareckim, z którą miał syna Józefa Ludwika, młodo i bezpotomnie zmarłego, ożenił się powtórnie z Anną Potocką, wojewodzianką poznańską, pokrewną sobie, a wielkich dóbr dziedziczką, bo z Łaszczówny ostatniéj z tego domu urodzoną, po któréj wszystkie majętności Łaszczów weszły w rodzinę Potockich.
Przyczyniło się do zbogacenia Pilawitów niespodziewane postanowienie Józefa Łaszcza, który zaręczony już będąc z Franciszką Cetnerówną, wojewodzianką smoleńską, nagle przed samém weselem wyrzekł się świata i stan duchowny sobie obrał, a zmarł koadjutorem Ożgi, biskupa kijowskiego.
Królik ruski, najwięcéj w stolicy swéj Krystynopolu przebywał i panował; dobra jego były ogromne, i niejedno księztwo niemieckie byłoby się wygodnie w nich pomieściło. Oprócz majętności w ziemi przemyskiéj, nad Sanem, w województwach: krakowskiém, sandomierskiém i lubelskiém, bracławskiém i podolskiém, miał niezmiernie rozlegle dobra mohylowskie, Tulczyn (Nesterwar), Brahiłów, Umańszczyznę; a granicząc z Turcyą, jak istotny panujący, miał z nią stosunki nietylko sąsiedzkie, ale i dyplomatyczne.
Krystynopol, wspaniała rezydencya, Tartaków, Waręż, Łaszczów, Witków z czterdziestu wsiami, Chorostków, Strużów, Wielkie Oczy, starostwa: bełzkie, sokalskie, Stojanów, Hrubieszów, należały do téj magnackiej fortuny wojewody kijowskiego. Starostwa z dobrami dziedzicznemi dokoła Krystynopola składały obszerny kawał kraju zostający we władaniu Potockiego, zasiany gęstemi miasteczkami, jako: Tartaków z cudownym obrazem N. Panny, gdzie sławne odbywały się jarmarki w dzień Św. Anny, na imieniny wojewodziny, i sklepy były na ten cel wymurowane obszerne, dla cudzoziemskich kupców, którzy na nie przybywali, z żydowską drukarnią, w czasie choroby wojewody, jak wieść niosła, przyrzeczoną i oddaną Jezuitom w r. 1754; Wielkie Oczy, niegdyś Łaszczów i Modrzejowskich, również z cudownym N. Panny obrazem; Waręż po Matczyńskich i Łaszczach nad Wielkim Stawem, z kollegium pijarskiém, fundowaném przez Józefa Łaszcza w r. 1740; Łaszczów nad Huczwą z Domaniżem przyległym, w którym był zamek warowny i kollegium jezuickie ze wspaniałym ogrodem; Sokal nad Bugiem, z cudownym obrazem i dwoma klasztorami; Bełz, dawna stolica książęca, któréj stare zamczysko w gruzach leżało na kępie itd.
Dodajmy do tego owe dobra ukraińskie, Mohylów, Brahiłów, Tulczyn, Umańszczyznę, inne majętności w Polsce, a pojmiemy, jaką rolę mógł grać Potocki. Od mniejszych bogactw i przewagi głowa się nieraz zawraca; nie dziw, że królikowi Rusi zdało się, iż nie ma sobie równego na ziemi polskiéj.






  1. Opuszczony w nowém wydaniu Niesieckiego, zdaje się między Józefem Ossolińskim a księciem Januszem Hieronimem Sanguszką; fałszywie podana data jogo śmierci pod wojewodami kijowskimi.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.