<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Starościna Bełzka
Data wyd. 1879
Druk Józef Unger
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XXIV.

Z razu zdaje się, że starosta bełzki o śmierci żony swéj nie wiedział, domyślał się może jakiego podejścia i gwałtu, dopiero w chwili wyjazdu za granicę doszła go o tém, zapewne przez kogoś z dworu, cicho podszepnięta wiadomość.
Pilnowano go i miano na oku, obawiając się, by uwiadomiony przypadkiem, zbytniéj nie oddał się rozpaczy, — ale to nie pomogło.
Zgryzota, że w pierwszéj chwili za mało okazał odwagi, że zezwoleniem na rozwód mógł się stać przyczyną mimowolną nieszczęścia żony, rozpacz późna, żal téj istoty niewinnéj, która padła ofiarą chwilowego jego szału — owładły biednym a słabym wojewodzicem.
„Zdjęty rozpaczą, powiada Chrząszczewski, w ponurém milczeniu postanowił był sobie życie odebrać, i byłby to przedsięwzięcie swoje dokonał, gdyby nad nim nie czuwał, służący mu wierny do śmierci, kamerdyner jego Bistecki, który wpadłszy za nim do gabineciku (snadź domyślając się czegoś), gdy go zastał zbroczonego krwią od poderzniętego scyzorykiem gardła, wydarł mu w porę broń samobójczą, i przez długi czas, póki się umysł jego nie uspokoił, na krok go nie odstępował. Okropność tego ciosu zostawiła na Potockim niestarte ślady, w melancholicznym wyrazie, jakim się posępiło jego oblicze, a żal nieutulony po straconéj małżonce i niewygasłą jego w sercu ku niéj przychylność, świadczyła jéj miniatura, zawieszona na piersiach aż do śmierci jego i z nim schowana do grobu.”
Przed wyjazdem z Krystynopola, Szczęsny, któremu surowy ojciec nareszcie przebaczył niby jego występek, z warunkiem, że czynić będzie co mu rozkaże, i sam się o rozwód starać, musiał nietylko dać na to słowo honoru uczciwego człowieka, ale złożyć formalną przysięgę (zob. niżéj), że we wszystkiém uległy będzie Brühlowi i wyrażonéj mu przezeń woli ojca. Przyrzekłszy to i poprzysiągłszy, młody Potocki otrzymał błogosławieństwo i w towarzystwie wymienionych już Brühla, Wolfa, Hulewicza, Macpherlana i Bisteckiego, pod najściślejszą jak być może strażą dzienną i nocną, wyruszył z Krystynopola. Nietylko w podróży, ale na popasach i noclegach, w miejscach, gdzie dłużéj odpoczywano, pilność była niezmierna, aby nikt nieznajomy do niego się nie dostał, żadnego mu nie oddano pisma, coby mu Komorowskich przypomnieć mogło. Temu wszystkiemu poddać się musiał Szczęsny oskoczony, zagrożony, znękany, upadłszy zupełnie na duchu, i posłuszny szwagrowi, który oddaną miał nad nim władzę ojcowską.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.