XIV. Staruszek.




Już mię u tego kresu wyrok wieczny
Postawił, skąd się wiek nie cofnie wsteczny.
To tylko słodzi żałosne me straty,
Że przecie rozum zwykł przychodzić z laty.

Na cóż się przyda, o ślepoto sroga!
Brać tak szacowny podarek od Boga,
Jeśli dlatego czas na bredniach trwonię,
Bym tylko z niego skorzystał przy zgonie?

W pierwszym poranku wiosny niemowlęcéj,
Prowadząc żywot ledwo nie bydlęcy,
Słabi, nikczemni, wątłą ścianą z niczym,
Skąd dzielny Twórca nas dźwignął, graniczym.

Ledwo się z ciemnéj mgły wygarniem trochę,
Alić nas chęci w bok unoszą płoche,
I tym głupszemi zostajem od dzieci,
Że gdzie nam szkodzi, tam błędna myśl leci.

Więc grubą wdziawszy na oczy zasłonę,
Oślep na rafy bieżym utajone:
Rozkosz nam luba i miłostki, które
Hańbią rozumną człowieka naturę.

A kiedy młodość zbieży nieujęta,
Czyliż się błędny człowiek upamięta?
Silniejszym szturmom idzie na igrzyska:
Wprzód ludzie zwodził, a potym uciska.

Czas, który wszystko swym pędem wywraca,
Cokolwiek długa budowała praca,
Nic nie folguje: same bez zniszczenia
Występki nasze z latami odmienia.

Śmiesznym się ludzki wiek obraca szykiem:
Zrana półgłówkiem człek i rozrzutnikiem,
Pysznym w południe, a ze dnia upadem
Kutwą łakomym i mrukliwym dziadem.

Już mię lat zbiegłych niebaczne zapędy
Dwakroć w żałosne wprowadziły błędy;
Będę miał oko, by przynajmniéj schyłek
Był życia mego wolny od omyłek.

Jużem był dosyć podobnym do rzeki,
Co bystre tocząc z gór wysokich ścieki,
Szumi okrutnie, a z gniewnemi wody
Miece ogromne i głazy i kłody.

Piękniejszy widok przed oczyma stawi,
Gdy się posmyczą lekką kędzierzawi,
A płynąc równo w spokojnym korycie,
Uczy nas, jakie wieść potrzeba życie.

Wtenczas, gdy w polach, czy zebrane w lesie
Obficiéj miastom i wsiom dary niesie,
I nim się w morzu bezdennym pogrąży,
Nazad się cofa i ku źrzódłu dąży.

Tak i ja bliski mety zamierzonéj,
Cały w przedwiecznym Twórcy zatopiony,
Rozważam przeszłe mylnych ścieżek ślady,
Nim mię grób złączy z mojemi pradziady.

Więc kończąc życia nędznego ostatek,
Tak mówić będę do kochanych dziatek:
Porzućcie próżne żale rozpościerać;
Życzę wam lepiéj żyć, a tak umierać.