[138]STARY AKTOR.
I.
Bogaty w wspomnienia sukcesów,
Ubogi na punkcie sakiewki,
Swój kącik ma aktor-emeryt
W izdebce łaciarza Dratewki.
Za młodu poezji i sławy
Ciernista znęciła go ścieżka,
Był sztuki gorliwym czcicielem
I... kątem pod strychem dziś mieszka.
Zachwycał go genjusz Szyllera,
Porwała potęga Szekspira
I spać mu nie dały postaci
Romea, Hamleta i Lira.
Arjele i Puki skrzydlate
Sennemu szeptały bez końca:
„Dla sztuki, żyj, chłopcze! Dla sztuki!
Do słońca dąż, chłopcze! Do słońca!..”
[139]II.
I wierność poprzysiągł poezji
I został... wędrownym aktorem...
Te tłumy, co w dzień nim gardziły,
Porywał i wstrząsał wieczorem.
Wśród zgrai artystów — dla chleba,
Na scenie naprędce skleconéj,
On kochał, i szalał, i konał,
W potężne kreacje wcielony.
Gdy wijąc się w kurczach śmiertelnych,
Nick wołał: „Uśmiechnij się, królu!..”
Dech w piersiach zamierał słuchaczom
I serca pękały im z bólu.
Drżał teatr od grozy wiejącej
Z Otella, Makbeta lub Moora...
I kwiatów padały girlandy
Pod stopy tułacza-aktora...
III.
Minęły sceniczne sukcesy,
Przebrzmiała baśń sławy złocista —
W izdebce łaciarza Dratewki
Zamieszkał na starość artysta.
Los-figlarz i ciernie i róże
Pod nogi mu sypał obficie —
Dziś aktor... nauczył się łatać
I szewctwem zarabia na życie.
[140]
Nie nazbyt sławetny Dratewka
Jest kontent z swojego kamrata:
Miast wglądać w tajniki przyszczypek,
On myślą po niebie gdzieś lata.
Nieświadom jest szewckich zwyczajów
I fachu jest zgoła nieświadom —
„Ot, szkoda! Zmarnował się człowiek!..”
Tak mówi Dratewka sąsiadom.
IV.
Przy chwiejnem światełku łojówki
On nieraz przesiedzi noc całą,
Z arcydzieł wielkiego Szekspira
Kreacją studjując wspaniałą.
Dratewka po mendlu kufelków
To mruknie, to chrapnie od ucha,
A Makbet spostrzega cień Banka,
A Hamlet szyderstwem wybucha!
Jak czarem, kolejno się zmienia
Podstrysze łaciarza prostacze:
Park... Cisza... Szept tęskny Romea...
Pustkowie... Pioruny... Lir płacze...
Szewc-aktor z orszakiem widziadeł
Odprawia nadziemskie wędrówki...
Wiatr z jękiem uderza w okienko...
Migoce światełko łojówki...
[141]V.
Gdy w brudnej izdebce pod strychem
Rozgoszczą się mroki wieczora,
Dratewka, utracjusz i birbant,
Do knajpki wyciąga aktora.
Po trzecim kufelku bawara,
Po „gorzkiej”, „miętowej” i „czystéj”,
Twarzyczka wędrownej Ofelji
Wykwita przed okiem artysty.
Zbyt krótko się Hamlet napawał
Miłości tej błędnym ognikiem —
Ofelja nie zgasła w szaleństwie,
Lecz za to... uciekła z kupczykiem.
I z oczu sennego aktora
Do kufla dwie słone łzy biegą —
Dratewka go budzi kułakiem:
„Hej! pora do domu, kolego!..”
VI.
W ubogiej izdebce pod strychem
Dobiegło to życie do końca —
I skonał wędrowny artysta,
Wołając: „Do słońca! Do słońca!..”
Tak z żalu pił majster Dratewka,
Aż dostał gorączki i chrypki —
Do butów zmarłego ostatnie
Na urząd dorobił przyszczypki.
[142]
Za trumną aktora-tułacza
Szło czterech kolegów łaciarza,
Garść ziemi cisnęli do grobu
I... poszli do knajpy z cmentarza.
Po piątym kufelku bawara
Rzekł majster, ścierając łzę z powiek:
„To partacz był, panie, nie łaciarz!
Ot, szkoda! zmarnował się człowiek!..”