<<< Dane tekstu >>>
Autor Artur Oppman
Tytuł Stary aktor
Pochodzenie Poezje tom I Stare Miasto
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1926
Druk Zakł. Graf. „Nasza Drukarnia“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


STARY AKTOR.


I.

Bogaty w wspomnienia sukcesów,
Ubogi na punkcie sakiewki,
Swój kącik ma aktor-emeryt
W izdebce łaciarza Dratewki.

Za młodu poezji i sławy
Ciernista znęciła go ścieżka,
Był sztuki gorliwym czcicielem
I... kątem pod strychem dziś mieszka.

Zachwycał go genjusz Szyllera,
Porwała potęga Szekspira
I spać mu nie dały postaci
Romea, Hamleta i Lira.

Arjele i Puki skrzydlate
Sennemu szeptały bez końca:
„Dla sztuki, żyj, chłopcze! Dla sztuki!
Do słońca dąż, chłopcze! Do słońca!..”


II.

I wierność poprzysiągł poezji
I został... wędrownym aktorem...
Te tłumy, co w dzień nim gardziły,
Porywał i wstrząsał wieczorem.

Wśród zgrai artystów — dla chleba,
Na scenie naprędce skleconéj,
On kochał, i szalał, i konał,
W potężne kreacje wcielony.

Gdy wijąc się w kurczach śmiertelnych,
Nick wołał: „Uśmiechnij się, królu!..”
Dech w piersiach zamierał słuchaczom
I serca pękały im z bólu.

Drżał teatr od grozy wiejącej
Z Otella, Makbeta lub Moora...
I kwiatów padały girlandy
Pod stopy tułacza-aktora...


III.

Minęły sceniczne sukcesy,
Przebrzmiała baśń sławy złocista —
W izdebce łaciarza Dratewki
Zamieszkał na starość artysta.

Los-figlarz i ciernie i róże
Pod nogi mu sypał obficie —
Dziś aktor... nauczył się łatać
I szewctwem zarabia na życie.


Nie nazbyt sławetny Dratewka
Jest kontent z swojego kamrata:
Miast wglądać w tajniki przyszczypek,
On myślą po niebie gdzieś lata.

Nieświadom jest szewckich zwyczajów
I fachu jest zgoła nieświadom —
„Ot, szkoda! Zmarnował się człowiek!..”
Tak mówi Dratewka sąsiadom.


IV.

Przy chwiejnem światełku łojówki
On nieraz przesiedzi noc całą,
Z arcydzieł wielkiego Szekspira
Kreacją studjując wspaniałą.

Dratewka po mendlu kufelków
To mruknie, to chrapnie od ucha,
A Makbet spostrzega cień Banka,
A Hamlet szyderstwem wybucha!

Jak czarem, kolejno się zmienia
Podstrysze łaciarza prostacze:
Park... Cisza... Szept tęskny Romea...
Pustkowie... Pioruny... Lir płacze...

Szewc-aktor z orszakiem widziadeł
Odprawia nadziemskie wędrówki...
Wiatr z jękiem uderza w okienko...
Migoce światełko łojówki...


V.

Gdy w brudnej izdebce pod strychem
Rozgoszczą się mroki wieczora,
Dratewka, utracjusz i birbant,
Do knajpki wyciąga aktora.

Po trzecim kufelku bawara,
Po „gorzkiej”, „miętowej” i „czystéj”,
Twarzyczka wędrownej Ofelji
Wykwita przed okiem artysty.

Zbyt krótko się Hamlet napawał
Miłości tej błędnym ognikiem —
Ofelja nie zgasła w szaleństwie,
Lecz za to... uciekła z kupczykiem.

I z oczu sennego aktora
Do kufla dwie słone łzy biegą —
Dratewka go budzi kułakiem:
„Hej! pora do domu, kolego!..”


VI.

W ubogiej izdebce pod strychem
Dobiegło to życie do końca —
I skonał wędrowny artysta,
Wołając: „Do słońca! Do słońca!..”

Tak z żalu pił majster Dratewka,
Aż dostał gorączki i chrypki —
Do butów zmarłego ostatnie
Na urząd dorobił przyszczypki.


Za trumną aktora-tułacza
Szło czterech kolegów łaciarza,
Garść ziemi cisnęli do grobu
I... poszli do knajpy z cmentarza.

Po piątym kufelku bawara
Rzekł majster, ścierając łzę z powiek:
„To partacz był, panie, nie łaciarz!
Ot, szkoda! zmarnował się człowiek!..”






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Artur Oppman.