[190]LXXVIII.
Straszydło.
Oj„Oj coś tam z pszenicy wygląda mój Tato,
To pewnie jest straszek: ja boję się stracha:
Patrz Ojcze, ma głowę ogromną, kosmatą
I długie ramiona, któremi wciąż macha!”
[191]
„Nie trzeba się trwożyć, Henryczku kochany
Niewczesną bojaźnią. Odwagi, idź zemną,
Spojrz, to chłop na kiju powiesił łachmany,
By wróble mu ziarna nie jadły daremno.”
„Ah prawda! więc nie ma straszydeł na święcie
Żyjących, któreby się same ruszały?”
„Niestety, są takie! i zaraz ci dziecię
Rzecz całą wyjaśnię — posłuchaj mnie mały:
Gdy dziecko niegrzeczne, gdy liczne ma wady,
Gdy starszych nie słucha, wciąż psoci i broi,
To każdy od takiéj ucieka szkarady
Jakoby od straszka, co pośród niw stoi;
Dla wszystkich ceniących wewnętrzne przymioty
Staje się dziecięciem nieznośném, obrzydłem, —
I nikt się przybliżyć doń nie ma ochoty,
Gdyż taka poczwarka jest istném straszydłem.straszydłem”.