Chciwcy! czyż nadaremnie mnogiemi przykłady
Chłostałem w moich bajkach wasze niecne wady?
Nieczuli na głos prawdy, nigdyż nie powiecie:
«Już zebraliśmy dosyć, użyjmy raz przecie?
— Spieszcie się, życie krótkie; kto miał, a nie użył,
Ten zaprawdę na miano mędrca nie zasłużył.
— Usłuchamy cię... jutro. — Czemu nie dziś właśnie?
Jutro śmierć może nadejść. Raz stracona chwilka
Już się nigdy nie wróci. W dowód, powiem baśnię
O chciwości Myśliwca i łakomstwie Wilka.»
Myśliwiec zabił daniela; Nienasycony tym łupem Zoczywszy sarnę, łuk napiął, wycela, I płochliwego zwierza kładzie trupem. Zdobycz, zdaje się, niemarna, Daniel i sarna; Ale dla strzelca było to zamało, I zobaczywszy ogromnego dzika Śmiertelną ranił go strzałą. Wtem kuropatwa z pod nóg mu pomyka: I tej więc żąda, i strzałę nakłada, Lecz dzik tymczasem ostatek sił zbiera, Z tyłu do strzelca przypada, Zębem żywot mu rozdziera
I na zwłokach swojego zabójcy umiera.
Otóż chciwość skarcona. Druga część powieści Dla skąpców naukę mieści.
Wilk ujrzał, przebiegając, smutne widowisko.
«Cztery trupy! zawoła, to cały majątek! Wystarczy na miesiąc blizko; Ale od czego zrobić mam początek?
Przedewszystkiem oszczędność; bowiem taka gratka Jest równie smaczna jak rzadka.
A więc daniel i sarna niech sobie poleżą:
Jako Wilk magnat, lubię zwierzynę nieświeżą;
Dzik także, nim skruszeje, parę dni poczeka,
A na wety zachowam pulchnego Człowieka.
Więc dopiero za tydzień biesiadować zacznę; Tymczasem inne mam tu jadło smaczne: Jeżeli mnie węch nie myli, To łuku tego cięciwa
Jest to kiszka barania, zeschła lecz prawdziwa.»
Rzekł i chwyta ją zębem: łuk puścił w tej chwili
I Wilk, przeszyty strzałą, zginął śmiercią marną
Razem ze Strzelcem, dzikiem, danielem i sarną.
Tak więc słów moich prawdziwość Zaświadcza przykład tych łakomców obu: Jednego skąpstwo wpędziło do grobu, Drugiego chciwość.