Szewc i Kapitalista

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jean de La Fontaine
Tytuł Szewc i Kapitalista
Pochodzenie Bajki
Księga ósma
Wydawca Jan Noskowski
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Noskowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cała Księga ósma
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


BAJKA  II.
SZEWC I KAPITALISTA.

Poczciwy Szewc, kum Michał, pracując wytrwale,
Od rana do wieczora śpiewał przy robocie.
Tuż obok mieszkał Bankier: ten posiadał krocie,
Lecz nie śpiewał, a nawet i nie sypiał wcale.
Jeśli przypadkiem zdrzemnął się o świcie,
Szewc go natychmiast budził swoim śpiewem;
I Bogacz rozmyślał z gniewem,
Na co mu to nędzne życie,


SZEWC I KAPITALISTA.

Skoro o żadnej dnia i nocy porze
Na chwilę zasnąć nie może.
Gdy Opatrzność bogactwem chciała go ukarać,
Mogła się przecie postarać,
Aby na targu, co rano,
Sen tak jak chleb sprzedawano:
Aby, kto nie śpi, mógł za swe talary
Kupić snu ze dwa centnary.
Tak zawodząc gorzkie żale,
Przywołał Szewca. «Mój panie Michale,
Powiedzcie, proszę, ile ze swej pracy
Przez rok zarobić możecie?
— Przez rok? ja nie wiem. — Porachujcież przecie.
— Jaśnie panie, Szewc rzecze, bo to my, biedacy,
Nie rachujem na lata, ani na miesiące;
Ot, byle związać dwa końce,
To już pociecha. Kiedy z łaski nieba
Człek ma robotę, to ma i ochotę;
Więc wesoło żyję sobie,
Bo codzień przecie zarobię
Na łyżkę strawy i kawałek chleba.
— A ileż na dzień? — Złotówkę, dwa złote,
Różnie to bywa; lecz największa bieda,
Że raz w raz święta, processye, odpusty,
A pracować nie sposób, chociaż mieszek pusty,
Bo ksiądz rozgrzeszenia nie da.»
Zaśmiał się Bankier. «Mój zacny sąsiedzie,
Dziś kres położę twej biedzie:

Oto masz sto dukatów: schowaj je u siebie,
Przydadzą ci się w potrzebie.»
Szewc, co nigdy w swem życiu nie widział dukata,
Mniemał, że posiadł wszystkie skarby świata;
Bieży w dom, i do lochu zakopuje złoto,
Razem z dawnem weselem i dawną prostotą.
Zmilkły wesołe pieśni; błogi sen, zdaleka
Od jego powiek ucieka;
Nieznane przedtem troski, kłopoty i trwogi
Zawitały w jego progi.
W dzień nie pracował, lecz skarbu pilnował,
A gdy kot w nocy zaskrzeczał na dachu,
Szewc za kotem pędził, w strachu,
Czy mu skarbu nie zrabował.
Zmizerniał biedak i nie śpiewał wcale:
Nie budził już nikogo, a sąsiad bogaty
Sypiał za to doskonale.
Michał nareszcie dość już miał tej męki;
Bieży więc do Bankiera i z progu komnaty,
«Oddaj mi, woła, sen mój i piosenki,
A zabierz swoje dukaty.»






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jean de La Fontaine i tłumacza: Władysław Noskowski.