Szkicownik poetycki/28
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Szkicownik poetycki |
Wydawca | J. Mortkowicz |
Data wyd. | 1939 |
Druk | Drukarnia Naukowa T-wa Wydawniczego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Już mnie małość stworzeń nie zwiedzie: domyślam się jakie tam bywają potęgi, ogromy, jakie przeceniania własnej wagi i miary.
Oto gawron kołysze się przedemną na gałęzi cienkiej jak kreska.
Lekki, choć ciężkim rysuje się kształtem.
Napewno wielki jest we własnem pojęciu, conajmniej tej wielkości jaką sobie samemu człowiek przypisuje. Potężny natchnieniem nieskażonej przyrody, mocno w siebie wrośnięty i wczuty, stokroć swobodniejszy od nas przez lekkość głowy, przewiewność kości, najsprawniejsze działanie wszystkich wewnętrznych narządów.
Szybki puls daje mu uniesienie, nieustanną namiętność.
Zpewnością rzadko odczuwamy tę wielką łatwość, tę upajającą dogodność istnienia, która jest udziałem każdego z tych naszych młodszych i stokroć zdrowszych braci w świecie natury.
U nas — zaledwie cierpliwe przyzwyczajenie, wzdychające przystosowanie się komórek, a nieraz bunt: rebellium carnis.
Zgrzyty, tarcia, niezadowolenie i skargi. Skargi na niezliczone trucizny, błędy, na niedbałość instynktu.
Komórka, zdemoralizowana krzywdami wielu lat, jest jak miejski robotnik: pracuje bez śpiewu. Tam, u wolnych ptaków, u zwierząt dzikich — zapał, posłuszeństwo, karność, połączone z żywiołowością i śpiewająca robota organizmu!
Któżby nie chciał mieć w sobie dla odpoczynku, choć przez godzinę takiego serca nie znającego arytmji, sprawnego serca tegoż gawrona, który właśnie z taką siłą rzucił się teraz w powietrze i szybuje, wysoko wgórze...