Sztuka czytania/Eden
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Sztuka czytania |
Wydawca | Czytelnik |
Data wyd. | 1966 |
Druk | Drukarnia Narodowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Świat swojej wyobraźni poetyckiej wyraził Tadeusz Nowak w języku prozy w zbiorku przepięknych opowiadań „Przebudzenia“ (1962). Poezję na rzecz prozy zdradzają najczęściej ci poeci, którym wysychają jakieś źródła twórczości poetyckiej. Proza poetów jest zazwyczaj bardzo różna od ich poezji. Proza Tadeusza Nowaka jest niemal identyczna w swoich treściach z jego poezją. Nowak jak gdyby zapragnął ten sam świat wyobraźni utrwalić na inny sposób, w innej literackiej technice. To by znaczyło, że źródła jego wyobraźni poetyckiej są żywe. Z pewnością. Ale tylko dlatego, że Nowak z samozaparciem się ich trzyma. One nie tyle żyją, co trwają. Przy ustawicznej pielęgnacji. Na zasadzie rezerwatu. Nowak robi wszystko, żeby rezerwat zachować. Chyba wie albo przeczuwa, że rezerwatowi grozi zagłada. Musi wiedzieć, jeśli nie jest natchnionym albo oszalałym stróżem rezerwatu. Może zresztą jest i może do końca nie zechce przyjąć do wiadomości, że cokolwiek się skończyło. Prawdziwym poetom wszystko się może zdarzyć, a Tadeusz Nowak jest najprawdziwszym poetą.
„Przebudzenia“ są przepięknym zapisem świata poetyckiej wyobraźni chłopskiego dziecka. Doskonała jedność tego świata. Doskonała wszechwładza wyobraźni nad wszystkim. Nad każdym doświadczeniem. Nad każdym uczuciem. Nad każdą myślą. Nad rzeczami, roślinami, zwierzętami, ludźmi. Nie ma zdarzeń rzeczywistych, są wyłącznie zdarzenia wyobraźni. Świat wyobraźni jest piękny, trwały i nieskończony. Wszystko w nim można zmieścić i wszystko jest jednorodne. Rzeczy, rośliny, zwierzęta, ludzie i bogowie. Nie ma nic, co by było złe, brzydkie i okrutne, bo nie ma nic, czym by nie zawładnęła wyobraźnia. Poddaje się jej złodziej, szaleniec i drewniany Chrystusik. Poddają jej się rzeczy brzydkie, cuchnące, ubogie. Poddaje się jej cierpienie i zbrodnia, wojna i śmierć.
Jednym z najbardziej niesamowitych opowiadań, jakie udało się kiedykolwiek przeczytać, jest opowiadanie Nowaka pod tytułem „Mojżesz“. W tym opowiadaniu wyobraźnia dziecięca asymiluje straszność nad strasznościami: los zaszczutego dziecka żydowskiego i najbardziej ponure zbrodnie czasów ostatniej wojny. „A żandarmi Cyganów na cmentarz prowadzą, łopaty im dają, grób im kopać każą, ziemią i skrzypkami, basetlą i dudą zasypać ich każą. A niebem idzie anioł i paschalny lichtarz półksiężyca niesie“ („Przebudzenia“ str. 100).
To tylko fragment niesamowitego opisu. Ten opis jest mistrzowski literacko. Ten opis nie pozostawia wątpliwości, jak wyrafinowanym i świadomym artystą jest Tadeusz Nowak. A więc jednak nie pomyleniec boży, nie jakiś poetycki Nikifor. A więc świadomość, dlaczego się tkwi u własnych źródeł poetyckiej wyobraźni. A więc: wcześniej czy później przyznanie się pisarskie, dlaczego tworzy się rezerwat. Świata chłopskiej wyobraźni dzieciństwa nie zachowa się w Krakowie ani gdziekolwiek indziej zresztą. Skończoność tego świata odsłania się już w tytułowym opowiadaniu zbioru. Dalszego ciągu „Przebudzeń“ nie ma co oczekiwać. Dalszym ciągiem „Przebudzeń“ mogłyby być jedynie dzieje rozpadu świata dziecięcej wyobraźni.
Nie jest też dalszym ciągiem „Przebudzeń“ „Obcoplemienna ballada“ (1963). I w „Przebudzeniach“, i w „Obcoplemiennej balladzie“ bohaterem a zarazem narratorem jest chłopiec wiejski, obdarzony poetycką wyobraźnią. Nie jest to jednak jedna i ta sama osoba. Z narratorem „Przebudzeń“ Piotrkiem mógłby się Nowak utożsamić. W „Przebudzeniach“ nie ma dystansu między narratorem a autorem. Narrator „Obcoplemiennej ballady“ Paweł jest kimś o podobnej wyobraźni, ale kimś z innego czasu. Nie to jest zresztą ważne. Wyobraźni narratora „Przebudzeń“ poddaje się wszystko z jednym wszakże wyjątkiem, z wyjątkiem własnego dalszego losu narratora. To świadczy, że narrator „Przebudzeń“ jest prawdziwym człowiekiem. Jego wyobraźnia napotyka na opór, więcej, na nieprzekraczalną granicę. Wyobraźnia narratora „Obcoplemiennej ballady“ jest niczym, ale to absolutnie niczym nieograniczona. Narrator „Obcoplemiennej ballady“ sam jest jedynie projekcją wyobraźni. Tu utożsamienie autora z narratorem jest już niemożliwe. „Przebudzenia“ są w swoisty sposób autentyczne, „Obcoplemienna ballada“ jest baśniowa. To ma być rozróżnienie przede wszystkim opisowe, a jeśli jest w pewnym sensie także wartościujące, to z powodów całkiem niezależnych. Nowakowi niełatwo przyjdzie napisać coś równie znakomitego jak „Przebudzenia“.
„Obcoplemienna ballada“ jest piękną baśnią poetycką w prozie o miłości i chłopskiej doli. Narrator „Przebudzeń“ doprowadził opowieść o świecie wyobraźni swego dzieciństwa aż do momentu, gdy ta wyobraźnia skapitulowała przed doświadczeniami losu narratora. Narrator „Przebudzeń“ wyczerpał swój własny temat, ale nie wyczerpał tematu kogoś sobie najbliższego. Wśród doskonałej jednorodności wszystkich obiektów wyobraźni istniał obiekt centralny — postać ojca. Nad tym obiektem wyobraźnia pracowała najczulej i najpłodniej i stworzyła największe piękności. Narrator „Przebudzeń“ mógłby z nich wysnuć odrębną opowieść o ojcu. On jednak zawsze odczuwał serdeczną chęć obdarowywania najbliższych najlepszą cząstką swego wnętrza i dlatego ojcu odstąpił tę swoją opowieść. Ojciec z „Przebudzeń“ stał się narratorem „Obcoplemiennej ballady“. On opowiada o sobie to, co na jego temat stworzyła wyobraźnia syna. W raju wyobraźni oni obydwaj byli jednością. Syn był w ojcu zawsze. Oni razem w jednej postaci — pili w dzieciństwie kobyle mleko i kochali się w Magdusi. Oni razem byli nie tylko na drugiej, ale i na pierwszej wojnie. Oni razem nienawidzili panicza i strzelali do niego w czasie włoskiej bitwy. Narrator „Obcoplemiennej ballady“ opowiada o sobie to, co wymyślił na jego temat syn, a syn nie mógł wymyśleć niczego, co by nie było piękne. Ubogie chłopskie dzieciństwo, jeszcze uboższa młodość bez ojca, który wyjechał do Ameryki, żeby zarobić dolary na kupno pola, rekrucka potworność w austriackiej armii i cała wojenna poniewierka zamieniły się w cudowną chłopską balladę czy baśń. Baśń o szczęściu, miłości i nieustanne j przygodzie wśród niebezpieczeństw, na które zawsze jest sposób. Bo niemożliwe jest, żeby nie było sposobu. Gdy syn i ojciec byli jednością i patrzyli na wszystko wspólnymi oczyma, nie mogli widzieć niczego, w czym by nie było piękna. Piękna jest nawet bitwa Kozaków z cesarskimi, oglądana z kalenicy rodzinnej chaty.
„Spod lasu, również w galopie, nadjeżdżała konnica cesarska. Gdy obydwie cwałujące jazdy dzieliło od siebie nie więcej niż sto długości konia, błysnęły wyciągnięte szable. Nad łąkami pojaśniało. Jeźdźcy unieśli się w strzemionach. Spadły szable. Zmieszały się konie. Nad łąkami pociemniało. Dopiero wtedy doleciał do mnie krzyk ludzi i kwik koni. A już widziałem świecące jaśniej podbrzusza powalonych koni i ich kopyta rozdzierające tuż nad lasem niebiosa. Kopyta rozdzierały niebiosa coraz bliżej naszej wsi“ („Obcoplemienna ballada“, str. 133).
„Obcoplemienną balladę“ zadedykował Nowak ojcu. Rzadko się zdarza, żeby syn poeta składał ojcu równie piękny hołd. Rzadko w literaturze w ogóle zdarza się równie piękny wyraz aż tajemniczej i niemal mistycznej więzi syna z ojcem. Tylko matce składają poeci niekiedy równie przejmujące hołdy.