<<< Dane tekstu >>>
Autor Selma Lagerlöf
Tytuł Tętniące serce
Podtytuł Powieść
Rozdział Rocznica urodzin
Wydawca Wydawnictwo Polskie
Data wyd. 1922
Druk Poznańska Drukarnia i Zakład Nakładowy T.A.
Miejsce wyd. Lwów — Poznań
Tłumacz Franciszek Mirandola
Tytuł orygin. Kejsarn av Portugallien
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROCZNICA URODZIN.

W dniu, w którym Klara ukończyła pierwszy rok życia, ojciec jej pracował znowu na ugorzysku Eryka z Falli, przekopując motyką lepką glinę.
Kopał i usiłował przypomnieć sobie, jak to się działo wówczas, kiedy nie miał jeszcze nikogo, o kimby mógł myśleć podczas pracy w polu, wówczas, kiedy serce w piersiach jego nie umiało jeszcze bić mocno, kiedy nie tęsknił wcale i nie odczuwał żadnego niepokoju.
— Dziwne, że człowiek może żyć w ten sposób! — rzekł głośno i uczuł wielką dla siebie samego pogardę.
— Tak, w tem cała rzecz! — ciągnął dalej — Choćbym był tak bogaty, jak sam Eryk z Falli, albo tak silny, jak Börje, który tam opodal kopie w polu, niczemby to było wobec tętniącego serca, które żyje w piersi mojej.
Spojrzał w stronę gdzie pracował Börje, osiłek wielki, który podołał dwa razy lepiej każdej pracy, niż on, iż paliła mu się poprostu w rękach. Ale gdy tak patrzył, wydało mu się, że Börje dziś nie robi tak sprawnie i nie dokonał tyle co zazwyczaj.
Obaj robili u Eryka z Falli na akord, a Börje odstawiał zawsze dwa razy tyle co Jan, ale zazwyczaj kończyli pracę razem, a dzisiaj, dziwnym trafem Börje nietylko go nie prześcignął, ale został daleko w tyle za słabszym nierównie Janem.
Jan chciał co prędzej wrócić do swej córeczki, to też wkładał w robotę cały wysiłek, do jakiego był zdolny. Tęsknił dziś do niej dużo więcej jeszcze niż zazwyczaj, a przytem nie schodziło mu w myśli, że dziecko bywa wieczorem śpiące, to też może zasnąć, zanim zdąży wrócić z roboty. I na nic będzie wszystko.
Gdy skończył pracę, zauważył, że Börje doszedł ledwo do połowy zagona, co nie zdarzyło się dotąd nigdy, chociaż oddawna już pracowali razem. Zdziwiło to Jana do tego stopnia, że podszedł do Börjego.
Börje stał w głębokiej jamie i usiłował wyważyć łopatą wielką, zbitą grudę ziemi na wierzch. Trafił przypadkiem na kawałek szkła i skaleczył się dotkliwie w stopę. Nie mógł wdziać buta, więc łatwo zrozumieć, jak strasznie było mu naciskać łopatę okaleczałą, bosą nogą. A inaczej nie chciała wchodzić w glinę przerosłą kamieniami.
— Daj lepiej spokój! — powiedział Jan.
— Nie, muszę skończyć! — odrzekł Börje — Nie dostanę żyta od Eryka z Fali i zanim skończę ten zagon, a nie mam już w domu ani szczypty mąki.
— Ano to dobranoc! — powiedział Jan.
Börje nie odrzekł nic. Był tak zmęczony i znękany, że nie mógł się zdobyć na zwyczajne nawet pozdrowienie.
Jan doszedł do końca pola i nagle zatrzymał się.
— Cóż stąd przyjdzie twej córce, że przyjdziesz do niej w rocznicę urodzin? — rzekł sam do siebie — I bez ciebie dobrze jej, a Börje ma w domu siedmioro dzieci, których nie może wyżywić. Czyż zniesiesz, by głodowały, a sam pójdziesz bawić się ze swoją Klarą Gullą?
Wrócił do Börjego, stanął obok niego i jął się ostro roboty. Ale był już zmęczony własną pracą, przeto nie szło mu sporo i zmierzch już zapadł zanim skończyli zagon.
— Klara śpi już oddawna! — pomyślał Jan, odrzucając łopatę — Dobranoc! — powiedział Börjemu poraz drugi.
— Dobranoc! I dzięki za pomoc! — odrzekł Börje — Zaraz pójdę po obiecane żyto! Odpłacę ci to niedługo, Janie, możesz być pewny!
— Nie chcę zapłaty! Dobranoc!
— Jakto? — zdziwił się Börje — Nie chcesz nic za swą pracę? Od kiedyż to stałeś się tak wspaniałomyślnym?
— Ee... to... tylko dziś! Jest to bowiem rocznica urodzin mojej małej! — rzekł Jan.
— Tak? I dlatego to pomagałeś mi wkopaniu?
— Właśnie dlatego... i jeszcze z innego powodu... dobranoc Börje!
Jan oddalił się szybko, aby nie być zmuszonym wyjawiać owego drugiego powodu. Czuł, że powie. Świerzbiał go język, by powiedzieć:
— Dzisiaj rocznica urodzin Klary Gulli, a także rocznica urodzin mego serca...
Dobrze się stało, że do tego nie doszło, bo Börje byłby niewątpliwie sądził, że Jan dostał bzika.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Selma Lagerlöf i tłumacza: Franciszek Mirandola.