[337]XXVIII.
Tajnie przyrody.
Dawniéj gdy byłem jeszcze dziecięciem,
Staruszka niania w toku rozmowy,
Różne mi dziwy kładła do głowy
A jam jéj słuchał z wielkiem zajęciem.
Kiedy naprzykład zagrzmiało w niebie,
Mówiła z jakąś miną tajemną:
Tyś był niegrzecznym, grymasił ze mną,
Więc Bóg się za to gniewa na ciebie.
Gdy błyskawice jasne migały,
Rzeknie poważnie: spojrz no tą szparą,
Co się rozwarła za chmurą szarą,
Tam widzisz nieba obszar wspaniały;
Znów gdy wśród nocy gwiazd świetnych dużo
Zdają się zerkać promieniem drżącym,
Ona z uśmiechem woła znaczącym;
To aniołkowie oczkami mrużą.
Srebrem jéj były kropelki rosy,
Błękitną szatą lazur niebieski,
Deszcz miał oznaczać dziecięce łezki,
Wiatr zaś gwałtowny, złych duchów głosy;
Księżyc gdy w pełnię krąg swój rozszerzył
Oznaczał niby chleb nasz powszedni,
Słowem prawiła tysiące bredni,
A jam wszystkiemu co rzekła wierzył.
[338]
Dzisiaj gdym przestał być już dziecięciem,
Gdy z książek czerpię nauk wywody,
Kształcąc starannie umysł mój młody,
Z innem na rzeczy patrzę pojęciem;
Wiem że grom który buczy i błyska,
Lub téż zygzakiem dwie chmury sprzęga,
To elektrycznych prądów potęga,
Nie żadne tajne ludziom zjawiska.
Wiem że gwiazdeczki, co pośród cieni
Nocnych migają, to światów krocie,
Które w wirowym swoim obrocie,
Świecą odbiciem słońca promieni.
Wiem że dżdżu zdroje, rosa kroplista,
To wyziew co się ulatnia w chmury,
Że księżyc który lśni w blask ponury,
To sąsiad ziemi — bryła kulista;
Słowem czy spojrzę w niebios przestworze,
Czyli wzrok rzucę na ziemskie twory,
Wszędzie obłędu nikną pozory,
I nic zagadką mi być nie może.
A gdy rzecz każdą z gruntu wyjaśnię,
Gdy wszelkie tajnie przyrody zbadam,
Często nad ludzką ciemnotą biadam,
Słysząc prostacze nieuków baśnie.