Tatry w dwudziestu czterech obrazach/XVIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tatry w dwudziestu czterech obrazach |
Podtytuł | skreślone piórem i rylcem przez Bogusza Zygmunta Stęczyńskiego. |
Wydawca | Księgarnia i wydawnictwo dzieł katolickich, naukowych i rolniczych. |
Data wyd. | 1860 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
XVIII.
Spoczywając roskosznie na dolinie Tychy, A myśl moja — nad którą jego duch się wznosi, A nad szumiącéj Białki obszernym łożyskiem, Trudne do odgadnienia tak wielkie zadanie, Nie nasze doczekanie, ni tego odkrycie,
|
- ↑ Rzeczy, które chemicy nazwali ogniu bronnemi, i te które sądzą być niestopnistemi, z przyczyny że bez zamienienia się w szkło, wytrzymują ogień ich pieców, — mogą się w szkło zamienić w ogniu gwałtowniejszym. — Wszystkie więc ciała składające ziemię, przynajmniéj wszystkie te które znamy, szkło mają za grunt swojéj istoty i w najgwałtowniejszym ogniu ostatecznie mogą być znowu do pierwszego stanu wrócone. Wszelkie bowiem tego świata ciała, człowiek ostatecznie w szkło zamienia. Jeżeli jest rzecz jaka, któréj jeszcze w szkło obrócić nie potrafiono, tego przyczyną jest słabość ognia. Lecz za wynalezieniem sposobu powiększenia ognia, zapewne każde ciało do pierwszego stanu wrócić można. Czego nie dokazały nasze piece, to wykonały palące zwierciadła. Pan Marquer i Brisson z akademii umiejętności w Paryżu, zwierciadłem wynalezioném przez p. Trudajne obrócili w szkło: złoto, ołów, żelazo, cynę, cynk, kobalt, glinę, gips, spast ciężki, skałkę, ił, granat, asbest, lawę, saletrę, boraks, itd.
Widzimy po wiérzchu całéj ziemi, ciała różnego rodzaju na poziemne warstwy ułożone, które tym porządkiem zachodzą aż do znacznéj głębi. Po nich następuje twarda skała; wszedłszy na najwyższe góry, znajdujemy ich szczyt jedną ciągle ulaną bryłą; którą prostopadłe rysy dzielą. Przypatrując się w powierzchnéj pracy natury, widzimy, że do najgłębszych i największych swoich dzieł używała dwa najmocniejsze narzędzia: wodę i ogień. Woda wszystko psuje i rozrywa, z jednego miejsca na drugie przenosi i zawsze na poziemne warstwy układa. Ona tym sposobem koryta rzek odmienia; jeden kraj zatapia a drugi wysypuje. Ogień znowu tak pierwsze jak i drugie ciało topi, w jednę bryłę zlewa i ostatecznie w szkło odmienia. Ostatecznie, gdyż w naszych najtęższych ogniach ciał w co inne odmienić nie potrafimy, tylko zawsze w szkło. Więc szkło musi być ostatnią a przeto i najpierwszą naturą bryły naszéj ziemi; więc z téj głębi, w któréj wody nic nie poruszyły, gdzie już nie znajduje się płonkowa ziemia, gdzie kończą się warstwy ciał wapiennych z zepsucia skorup morskich urobione, zaczynają się téj kuli grunt czyli bryła wszkłomienna, t. j. bryła tego samego rodzaju, którego są najwyższe gór wierzchołki.
Równiny, góry podobnie jako i wnętrzności ziemi ukazują ciało przez ogień stopione, wszystkie wszkłomienne, wszystkie jednego rodzaju.
Oderwijmy na krótki czas ziemię z wierzchnéj powłoki, podnieśmy te obszerne morza, odłożmy na stronę te wapienne pagórki i wszystkie poziome warstwy kamienia, krety dziarstwin, ziemi i gliny, słowem te wszystkie ciała, które przez wodę ułożone i ukształtowane były. Otóż sama tylko wypieczona leży ziemi powłoka. Wszkłomienna skała składa jéj wewnętrzną bryłę; ta się przepaściste i prostopadłe przerwy udzielały przez materyi twardnienie, przez wolne stygnienie powiększyły, wreszcie przez większe oziębienie jeszcze bardziéj rozszerzyły, tam różne kruszce i rudy w ogniu stopione, téj wewnętrznéj skały wyższych miejsc prostopadłe rysy napełniły; ówdzie nakoniec doły, zatoki i okropne pieczary udzielały się w téj skale, która z czasem wszystkich wodą podniesionych ciał została podporą i gruntem.
Można zapewnić, że każda góra, którą układa skała lub inna jaka twarda i wszkłomienna materyja, swoje miejsce i swój początek żadną miarą od czego innego brać nie może, tylko od ognia i od stopniałych ciał twardnienia. Każdy przekonać się może, bo łatwe doświadczenie, że szkło i głazy w krótkim czasie w wodzie leżące, zamieniają się w glinę. — Zgadzając się na téj uwadze, glina nie jest czem innem, tylko piaskiem wszkłomiennym, nadpsutym i zgniłym; do tego temu zepsuciu piasku wszkłomiennego w wodzie, trzeba przyznać początek kwasów gdyż kwas w glinie znajdujący się, może być uważany za połączenie wszkłomiennej ziemi z ogniem, powietrzem i wodą. Ten zaś sam kwas pierwszą jest przyczyną ciągłości gliny i innych ciał nie wyjmując nawet klejów olejów i tłuszczów, które do tego są lipkie, i dla tego innym ciałom udzielają téj własności, że w sobie mają kwasy.
Nasza ziemia przez 35.000 lat była rozpaloną bryłą, któréj żadna czuła istność dotknąć się nie mogła, przez 15 lub 20.000 lat jéj wiérzch oblewało powszechne morze; tak długo potrzeba było czasu do opadnienia wód i do ostygnienia ziemi. A dopiero przy końcu tego drugiego działu czasów, nasza ziemia odebrała swój kształt.