<<< Dane tekstu >>>
Autor Pietro Metastasio
Tytuł Temistokles
Pochodzenie Obraz literatury powszechnej, tom II
Wydawca Teodor Paprocki i S-ka
Data wyd. 1896
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Franciszek Dionizy Kniaźnin
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Temistokles.

Do Suzy, stolicy Kserksesa, przybywa z synem prześladowany przez Ateńczyków Temistokles, w nadziei, że znajdzie tu przytułek, i spotyka się niespodzianie ze swą córką Aspazyą, którą przypadek zagnał na dwór królewski. Dowiaduje się od niej, że Kserkses nałożył już zawczasu cenę na jego głowę, a poseł z Aten ma żądać wydania zbiega. Mimo przestróg Aspazyi, Temistokles postanawia przy sposobności dostać się do króla, odkryć mu się i zdać się na jego wspaniałomyślność. Jakoż, gdy Kserkses na publicznem posłuchaniu odprawia z niczem posła ateńskiego, którym się okazuje Lizymach, kochanek Aspazyi, Temistokles spełnia hazardowne postanowienie. Król, tknięty wspaniałomyślnością, udziela mu gościny, a nawet zaczyna wielkie okazywać względy, gdy się dowiaduje, że gość jest ojcem Aspazyi, bo ta ujęła go swojemi wdziękami tak, że dla niej ostyga w swych uczuciach dla Roksany, którą poprzednio zamierzał poślubić. Zagrożona utratą serca królewskiego Roksana sprzymierza się dla zemsty z dworzaninem Sebastesem, który zamyśla o podniesieniu buntu. Tymczasem Lizymach, dowiedziawszy się, że wygnaniec został uprzejmie przyjęty, żąda powtórnej audyencyi, bo chociaż kocha Aspazyę, sumiennie chce spełnić obowiązek względem ojczyzny. Kserkses, żeby go ukarać, udziela mu posłuchania i w jego obecności mianuje Temistoklesa swym wodzem i żąda od niego, żeby prowadził wojska perskie na podbicie Grecyi. Temistokles odmawia mu w tem posłuszeństwa, czem rozgniewany król każe go wtrącić do więzienia. Zmiękczony jednak łzami Aspazyi, która dla ocalenia ojca skłania się nawet oddać swą rękę Kserksesowi, zgadza się do łask go przywrócić, jeżeli poprzysięgnie nienawiść Grekom. Z żądaniem tem udaje się do więźnia Sebastes, któremu znów chodzi o to, żeby król poślubił Aspazyę, bo sam spodziewa się w takim razie pozyskać rękę obrażonej Roksany. Temistokles daje odpowiedź na pozór przychylną — ku wielkiej radości króla.

Scena III (aktu V). Kserkses i Roksana.

Kserkses.  Kędyż jest, proszę, kędy mój bohater?
Króla swojego może już uściskać.
Roksana.  Kserksesie! ledwo ciebie dognać mogę.
Kserkses.  Co za spotkanie!...
Roksana.  Słuchaj mię, o królu!
Już to ostatnio Roksany spotkanie....
Kserkses.  Wiem, że Roksana gniewa się na króla,
Wiem, że mu zemstą radaby pogrozić....
Roksana.  To prawda, że chcę zemścić się nad tobą,
Zbyt obrażona; słuchaj, jaka zemsta:

Kserksesie, życiaś i berła niepewien!
Oto w tym liście zbrodnicze zamiary,
Przeczytaj, uprzedź i zachowaj siebie.
Idę...
Kserkses.  Zaczekaj! Roksano! zaczekaj;
Dozwól, ażebym za serce przyjaźne...
Roksana.  Dosyć mi na tem, jużem się zemściła.
Słodka to zemsta obrażonej duszy:
Katować tego, który ją znieważył.
Za wszystkie męki ta sercu nagradza.


Scena IV. Kserkses i Sebastes.

Kserkses.  List do Sebasta, Orontes [1]) go pisze.
Czytajmy. Nieba! co za czarna zdrada!
Sebastes tedy rozruchów egipskich
Tajnym dowódcą? a przy moim boku
Taką tymczasem gorliwość udaje...
Otóż i on tu. O! jakże śmie zdrajca
Stanąć przedemną?
Sebastes.  Najjaśniejszy panie!
Za moją wierność i życzliwe trudy
Nagrody prosić przychodzę nakoniec.
Kserkses.  Wielkie, Sebaście, są twoje zasługi,
Możesz wszystkiego za nie się spodziewać.
Mów, czego żądasz.
Sebastes.  Wyprawę do Aten
Już dziś na siebie Temistokles przyjął;
Druga, na Egipt, wodza jeszcze nie ma:
Do tej ja moję poświęcam ochotę.
Kserkses.  Więcej nie żądasz?
Sebastes.  Dość na tem, o panie!
Dać wam dowody gorliwości mojej.
Kserkses.  Mam onych dosyć, ten właśnie wart ciebie.
Ale czy tylko dobrze ty znasz Egipt?
Sebastes.  Góry, doliny, rzeki, puszcze, drogi,
Nawet i skały mógłbym porachować.
Nie dosyć na tem: potrzeba znać hersztów
Rozruchu tego.
Sebastes.  Orontes sam jeden.
Kserkses.  Ja myślę, że ich jest więcej, w tym liście
Są wymienieni, obacz: może znasz ich?
Sebastes.  A skąd dostałeś? ach, ja nieszczęśliwy!
Kserkses.  Cóż to, zmieszanyś? bledniejesz? oniemiał?
Sebastes.  Zdradzony jestem!
Kserkses.  Nie drżyj, szkaradniku!

Póżna już bojaźń. Wtedy zadrżeć było,
Kiedy ta zbrodnia na myśli stanęła.
Hola! kajdany! wtrącić do więzienia
Potworę zdrady i tę podłą dumę,
Która mojemi łaskami urosła.


Scena V. Sebastes i Chór.

Chór.  Jakto! Sebastes pana swego z tronu
Umyślił zepchnąć? za tyle łask jego
Taką chce jemu wdzięcznością zapłacić.
Sługa ten podły i braci morderca?
Co! i on pragnął we krwi naszej pływać,
A błędne Persów zburzywszy umysły,
Przez ich ruinę, łupiestwa i rzezie
Chciał jeszcze usiąść nad nami tyranem? -
O zdrado czarna i dumy potworo!...
Dźwigaj sam teraz, dźwigaj te kajdany,
W których gnić innym okrutnie kazałeś:
Łzy cię niewinnych, łzy sierót pobiły.
Znikają chmury na niebie
I noc przed słońcem ucieka,
Dała w jasności znać siebie
Najwyższa z góry opieka,
Boskie nad nami jest oko:
Miłe mu cnoty są dzieła.
Wspina się duma wysoko,
Ażeby ciężej runęła.


Scena VI. Kserkses, Aspazya, Neokles (syn Tucydydesa).

Kserkses.  Neoklu! za co na twarzy ten smutek?
Skąd te łzy w oczach, Aspazyo piękna?
Kiedy mi wiarę ma ojciec przysięgać,
Szlochają dzieci? Zgoda może z nami
I moja przyjaźń wam nie są pomyślne?
Mówcie...
Neokles i Aspazya.  O nieba!...


Scena VII. Ciż sami, Roksana i Lizymach.

Roksana.  Królu, co mi powiesz?
Lizymach.  Kserksesie! stawam, czego żądasz po mnie?
Kserkses.  Chcę, Lizymachu, i ciebie, Roksano,
Mieć obecnemi...
Lizymach.  Ażebym na nowo
Słyszał krzywdzone przez ciebie Ateny?
Roksana.  Ażebym znowu cierpiała urazy?...

Lizymach.  Zmianę niewiernej Aspazyi widzieć?
Aspazya.  Ach, Lizymachu, nie bądź tak okrutnym
Trapić to serce, jestem ja ta sama!
Do czego jeszcze i ty dręczysz duszę
Już udręczoną.
Kserkses.  Co! wy się kochacie?
Aspazya.  Próżno się taić, jużem powiedziała.
Kserkses.  A ty mnie twoją ofiarujesz rękę?
Aspazya.  Ach! życie ojca chciało tej ofiary.
Kserkses  (do Lizymacha). I tyż to możesz prześladować ojca
Kochanki twojej?
Lizymach.  Chcą tego Ateny!
Kserkses.  O cnoto! jakże się tobie nie dziwić?
Roksana.  Owóż i grecki zbliża się bohater.


Scena VIII. Ciż sami i Temistokles.

Aspazya.  Co za szlachetność! o cnoty obrazie!
Neokles.  O żebym i ja miał to mężne czoło!
Kserkses.  Przecież nakoniec, Temistoklu, moim
Obrałeś zostać, o niechże tu ciebie
Uściska ten król, który cnotę wielbi.
Temistokles.  Czekaj!
Kserkses.  Dlaczego?
Temistokles.  Jeszczem tego nie wart.
Niechaj mię pierwej okaże być godnym
Czyn przedsięwzięty.
Kserkses.  Jak obrządek każe,
Już jest gotowa na ołtarzu czara.
Idź, uroczystą wypełnij przysięgę,
A w niej rozpocznij ukaranie Greków.
Temistokles.  (Lejąc do czary trunek z trucizną).
Nieba! sprzyjajcie na tę dobrowolną
Wiary, wdzięczności i sławy ofiarę!

(Wypija, i mówi do Kserksesa).

Wynijdź, o królu! wynijdż z omamienia:
Przyjść obiecałem, ale nie przysięgać.
Zważ, o Kserksesie! Lizymachu, słuchaj:
Słuchajcie, córko! i ty, o mój synu!
Słuchajcie i wy, tu obecni ludzie:
Moje wam serce i umysł odkrywam.
Los mi być kazał niewdzięcznym lub zdrajcą.
Dla uniknienia tej obojej zbrodni,
Innegom nie miał w mej mocy obioru,
Jak skończyć życie, dar wolny od nieba,
Abym nabytą całym wiekiem moim
Ocalił chwalę. Nie widziałem drogi,
Jak drogę śmierci: i tę ja obrałem.

Lizymach.  Co słyszę?
Kserkses.  Wieczni bogowie!
Temistokles.  Ten oto,
Ten bolesnego wygnania towarzysz,
Śmiertelny trunek to dzieło wykonał.
Lizymach.  O wielki mężu!
Neokles.  Drętwieję!
Aspazya.  Umieram!
Roksana.  O jakież cnoty u tych widzę Greków!
Kserkses.  O nieba! co za wysoki bohater!...
Z taką wiernością dla niewdzięcznych Aten!
Tu na łask tyle niewdzięczność i zdrada.
Temistokles.  Ty, Lizymachu! ty, mój przyjacielu,
O mej wierności upewnij ojczyznę,
Ubłagaj łaski dla moich popiołów.
Poruczam tobie i córkę i syna,
Ty, wielki królu! łask twoich nie żałuj:
Świat zadziwiony będzie ich nagrodą.
Bóstwa życzliwe! jeśli dusz niewinnych
Ostatnie prośby mają do was prawo,
Wy Aten waszych chrońcie od upadku;
A świętych ustaw i dobra ich strzegąc,
W serce Kserksesa natchnijcie ku Grekom
Ducha pokoju; ja dla nich umieram.
Lizymach.   wielki mężu! o mój przyjacielu,
Wstydzić się będą i płakać Ateny.
Miłość ojczyzny, od swobodnych znana,
Dopóki bóstwem na tej ziemi będzie,
Wzór jej uwieczni twoja cnota wszędzie.
Chór.  Cnoto! mistrzyni wysoka
Synów ateńskiej wolności!
Jasny oddajesz wdzięk oka —
Niewdziękom ciemnej zazdrości.
Twoja to, twoja moc święta
Męża nad ludzi wznieść umie,
Że go nie ugnie ponęta,
Co służy złotu i dumie!
Wśród ostrych kolców, jej róże,
Miłość ojczyzny czuć zdolna;
Zdradzić tej nigdy nie może
Dusza szlachetna i wolna.
Ach! póki jeszcze, Ateny,
Kwitnąć będziecie i słynąć,
Dopóki cnota tej ceny
Każe żyć dla was i zginąć. (Fr. D. Kniaźnin).








  1. Zbuntowany satrapa Egiptu.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Pietro Metastasio i tłumacza: Franciszek Dionizy Kniaźnin.