Teodor Herzl/Sen sjonistyczny

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ozjasz Thon
Tytuł Teodor Herzl
Wydawca Wydawnictwo Akademickiej Młodzieży Sjonistycznej
Data wyd. 1917
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skan na Commons
Indeks stron
V.

Sen sjonistyczny.


Herzl tworzył, gdy marzył, i marzył, gdy tworzył.
Tworzył rzeczywistości i marzył o utopjach. O utopjach? O nie. Sam przecież mówił: „Jeśli zechcecie, nie będzie to bajką“. Tak dalece wierzył w zwycięską potęgę woli.
Więc: w roku 1923 „Kraj Staro-nowy“ jest faktem ostatecznie dokonanym. Stoi on w pełnym blasku, wykończony do najdrobniejszych szczegółów; nic już więcej nie brakuje. Kiedy to się stało? W przeciągu nader krótkiego czasu. Dokładnie Herzl go nie podaje. Lecz znamy go z dwóch dat krańcowych. W roku 1903 Dawid Litwak był jeszcze biednym, wygłodniałym dziesięcioletnim chłopcem, — w roku 1923 jest on już następcą pierwszego prezydenta „Nowego Społeczeństwa“, doktora Eichenstamma. Sprawa tedy poszła szybkim krokiem i Dawid Litwak wcześnie chyba rozpoczął swą działalność. Szybkość rozwoju amerykańskiego została tu, rzecz jasna, daleko prześcignięta. Dlaczegóż by nie? Gdy plan jest dobry, wówczas łatwo budować. A plan był już zupełnie ustalony w „Państwie żydowskiem“. Co tam było projektowane, zostało tutaj w „Kraju Staro-nowym“ wykonane z niektóremi, wcale nielicznemi ulepszeniami technicznemi i społeczno-politycznemi.
Kraj Staro-nowy jest „krajem doświadczalnym dla ludzkości“, doświadczenie zaś się udało. Życie jest piękne i szczęśliwe w Kraju Staro-nowym. Nie brak tam żadnych wygód lub komfortu, jakich technika i cywilizacja dostarczać potrafią. Ludzie pracują tu intensywnie, choć niedługo, gdyż siedmiogodzinny dzień roboczy został zaprowadzony, a praca ich obfity wydaje plon. Boć tu odpowiedni człowiek zawsze znajduje się w odpowiedniem miejscu. Przytem uznanie cudzych zasług jest nieograniczone; niema zawiści lub uprzedzeń. Tak też musi być w społeczeństwie, gdzie wszyscy członkowie są do tego stopnia związani ze sobą, że zawsze jeden odpowiada za wszystkich, a wszyscy za jednego. „Społeczeństwo mutualistyczne“, w którem wszystko polega na najszczerszej wzajemności, które misternie zachowuje złoty środek między komunizmem a własnością prywatną, biorąc od obojga tylko to, co się da używać dla szczęścia i ku zadowoleniu ludzi. Nareszcie w społeczeństwie ludzkiem urzeczywistniona została moralność dżungli — Herzl niegdyś lubił i chwalił bardzo „Księgę Dżungli“ Rudjarda Kipliga! — „Siłą zgrai jest wilk, siłą wilka jest zgraja“. Żyjąc i tworząc dla siebie, ludzie żyją i tworzą też jeden dla drugiego.
Przytem kraj ten świeci pięknem czarownem, stworzonem w równej mierze przez przyrodę i kulturę. Najwyszukańsze rozkosze duchowe są obficie do rozporządzenia każdego. Niezmącony pokój panował by w Kraju Staro-nowym, gdyby tylko nie było tam ludzi w rodzaju d-ra Geyera, który z rabina protestującego przeciw sjonizmowi przedzierzgnął się w szowinistę żydowsko-narodowego, odkąd życie w Palestynie stało się takie wygodne. Spokój niezakłócony. Na szczęście zwolennicy Geyera stanowią znikomą mniejszość i należy się spodziewać, że zawsze będzie tam przestrzegana nauka, którą dr. Eichenstamm daje przed śmiercią swemu narodowi: „Obcy niechaj się dobrze czuje wśród nas!“. W Kraju Staro-nowym szowinizm i nienawiść ku obcym nie będą miały powodzenia.
Kraj Staro-nowy bowiem pozostaje pod kontrolą osobliwego areopagu. Co 25 lat zostaje wyprawiony okręt, — „okręt mędrców“, którym najlepsi i najszlachetniejsi ludzie ze wszystkich narodów, by tak powiedzieć najwyższy wykwit ludzkości, mają przybyć do Palestyny, by wydać sąd o kraju doświadczalnym dla ludzkości“. Nowy kraj musi się dobrze przygotować do tego egzaminu, by go złożyć tak, jak złożył za pierwszej bytności „Okrętu“, w pierwszym okresie swego rozwoju.
Są też instytucje w Kraju Staro-nowym, które śmiało mogą się pokazać. Już duży plac w Haifie jest wielką osobliwością godną widzenia; zwą go „placem narodów“, ponieważ zbierają się tam synowie wszystkich narodowości, coprawda, w celach wyłącznie — handlowych. Gdyż Palestyna jest stacją przewozową po drodze z Europy do Azji i tędy kieruje się cały ruch handlowy. Następnie „Pałac Pokoju“ w Jerozolimie, środowisko dobroczynności ludzkiej dla całego świata. Każdy znosi tam skargi swe i cierpienia, i pomoc mu stamtąd przychodzi, gdyż bogacze z całego świata posyłają swe ofiary do Jerozolimy dla zarządzania niemi.
Wogóle: Jerozolima w swej części starożytnej stała się w rzeczywistości domem Bożym dla wszystkich ludów, miejscem międzynarodowem, schroniskiem dla wszystkich narodów. „Gdyż tu była ojczyzna tego, co jest najbardziej ludzkie: cierpienia. Tu też były zebrane wszystkie formy pomocy, jakich ludzkość poszukiwała przeciwko cierpieniu w ciągu swych dziejów: wiara, miłość, wiedza“. Dlatego też Jerozolima może być miejscem pielgrzymki dla wszystkich, komu jest ciężko na sercu. Tu znajdą ukojenie, gdyż panuje tam cześć dla wszystkiego, co ludzie świętego posiadają.
Żyje się tedy dobrze w nowym kraju. Dobrze w moralnem znaczeniu tego słowa. Jest to dziełem etyki.
I dobrze żyje się w nowym kraju także w pojęciu materjalnem. Jest to dziełem techniki.
Kanał Morza Czerwonego stał się źródłem siły. Woda z olbrzymią potęgą spada na koła i turbiny. „Ztąd dzika, lecz ujarzmiona siła przyrody przechodziła do zbiorników prądu elektrycznego, przebiegała po drutach przez kraj, kraj staro-nowy, i tenże zakwitał pod jej wpływem, stawał się sadem i ogniskiem domowem dla ludzi, którzy ongi byli biedni, słabi, beznadziejni i bezdomni“...
Naród żydowski zbudował sobie dom, pełny szczęścia, który stanie się przedmiotem chluby i ukochania dla całej ludzkości.
Oto jest sen sjonistyczny Herzla.
Cóż mam o tym śnie powiedzieć?
Sądzę, iż nie został on wyśniony do końca. Marzyciel zbyt wcześnie, niestety, zapadł w sen bez marzeń. Gdyby żył dłużej, to jest marzył dłużej, wówczas życie do snu jego inne by zupełnie wniosło pierwiastki, inne nadzieje i ziszczenia.
Z bólem konstatuję w tej książce brak zupełny samoistnej siły twórczej żydostwa. Wszystko, co jest w Kraju Staro-nowym, zostało wzięte i zapożyczone u innych, zręcznie zespolone, lecz obce. A gdzież jesteśmy my? Bezwątpienia, technika nie jest własnością narodową. To co wytwarza, przynosi ona w darze wszystkim, którzy zdolni są je wykorzystać. Lecz dobra ducha, gdzież one są? W przeciągu długiej wędrówki naszej po Kraju Staro-nowym nie spotykamy ani jednego poety hebrajskiego; z wyjątkiem Hagady Pesachowej, nie słyszymy ani jednego słowa hebrajskiego w odbudowanej Palestynie. Słyszymy wprawdzie, że wystawiają jakąś operę hebrajską, lecz niczego dokładniejszego nie dowiadujemy się o niej. Ja jednakże radbym się dowiedział czegoś więcej o charakterze muzyki owej opery i jej kompozytorze. I jedyny malarz żydowski, o którym jest mowa w książce, nie ukazuje się w swym swoistym charakterze artystycznym, który mógłbym odczuć jako żydowski. I tak pod wielu innymi względami, — jaźń żydowska, która tylko od Żydów, nie ze świata zewnętrznego pochodzić może nie została wyśniona.
Gdyby Herzl żył dłużej, gdyby żył jeszcze tylko dziesięć lat, byłby przeniknął głęboko walczące duchowo i dążące wzwyż żydostwo. Charter nie przyszedł — Bogu dzięki, że nie przyszedł. Przyszedłby przecież zawcześnie i zastałby naród nieprzygotowany, nawet tę część narodu, o którą przedewszystkiem chodziło. Zawiedziony w swych staraniach otrzymania charter’u i pozbawiony nadziei otrzymania go w czasie niedalekim, byłby się Herzl zwrócił od polityki zewnętrznej do wewnętrznej. I tu otworzyłoby się przed nim pole pracy, wobec którego wszystko inne cofnęło by się na dalszy plan. Tak dobrze się przecież złożyło, że szkoły hebrajskie w Palestynie, gimnazja, wywalczona technika, może nawet i uniwersytet, przybyły przed charter’em i jeszcze przybywać będą. Charter byłby tylko podstawą papierową; szkoły zaś są rzeczywistą i niezawodną okupacją kraju przez kulturę ducha. Herzl byłby to zrozumiał i działał na swój sposób — w stylu wielkim zawsze i wszędzie wielkim.
Nie dożył jednak czasu spokoju i wewnętrznego skupienia się i ześrodkowania wszystkich sił swoich.
I tak sen sjonistyczny nie został wyśniony do końca.










PD-old
Tekst lub tłumaczenie polskie tego autora (tłumacza) jest własnością publiczną (public domain),
ponieważ prawa autorskie do tekstów wygasły (expired copyright).