[34]TESTAMENT
Oto ostatnie me pragnienie —
umrzeć nad brzegiem morza,
gdy światło szeptem wabi cienie,
gdy dzień umyka w przestworza —
Obym miał cichy sen, spokojny,
wsłuchany w drzew poszumy —
skroś nocy wonią gór upojnej
oby gwiazd skrzyły tłumy —
Przepychów nie chcę — takie tanie! —
szych pomp niech mnie nie więzi —
— miękkie uwijcie mi posłanie
z kwiatów i młodych gałęzi.
Niech mnie nie żegna żal niewieści
natręctwem niewołanem —
— jesienią niechaj zaszeleści
deszcz liści nad kurhanem.
Tam, kędy wieczny ruch źródlany
struży i wodnie gada,
kędy przez zaplot jedlinowy
poświata błyszczy blada,
[35]
gdzie z hal dzwonienia wiatr nawiewa
rozdrgane we wszechświecie —
tam mi lipowe stare drzewa
zawonią świętem kwieciem —
tutaj ucieczkę przed udręką
zyszczesz, pielgrzymie, bez ocknienia —
śnieg grób nakryje biało, miękko —
grób, serce i wspomnienia.
Gwiazdy przez drzew rozchwiane wiechy
z nocnego lśnią posłania —
zda się — druhowie ślą uśmiechy,
przyjazne powitania.
Świat w nieprzerwanych żądz dzikości
toczy się burzy kołem —
— tymczasem w mojej samotności
już stałem się popiołem — —