Testament (Strindberg, 1925)
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Testament |
Pochodzenie | Pamiętnik Adama w raju |
Wydawca | L. Wolnicki |
Data wyd. | 1925 |
Druk | L. Wolnicki |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | J. M. |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
„Synu mój!
„Powątpiewam, czy zechcesz przeczytać ten list, ponieważ wiem, że niechętnie czytujesz listy nierekomendowane. Że nie usłuchasz rad moich — jestem tego pewien, bo i ja też byłem młodym, tedy nie udzielam ci rad. Piszę głównie po to, by samemu połapać się w sobie samym, zanim stąd odejdę.
„Jako syn swego stulecia, patrzałem na życie, jak na pole bitwy, jako na walkę o chleb, stanowisko i kobietę. Przebijałem się naprzód, czując swą prawość zawsze, gdy pokonywałem wroga wszystkiemi dozwolonemi środkami, a w razie konieczności, nawet niedozwolonemi.
Żył we mnie tak zwany, duch czasu. Życie samo w sobie było celem; sumienie uważano — za chorobliwość, litość — za słabość. Zdawało mi się, że przyszedłem na świat z temi ideami, ponieważ nigdy nie czytałem, tak zwanej literatury niemoralnej. Chęć panowania, tkwiąca we wszystkich ludziach, zwłaszcza silnie była rozwiniętą we mnie, to też znajdywałem przyjemność w mieszaniu się do losów ludzi i kierowaniu nimi. Bawiło mnie nieraz, gdy zrobiłem kogo szczęśliwym, ale tylko po to, by go przywiązać do siebie i rozkoszować się później uczuciem, że odegrałem wobec niego rolę Opatrzności.
„Życie burzliwie mknęło naprzód. Zupełnie nieczuły na ciosy zwrotne i zniewagi, musiałem zwyciężać już choćby dlatego, że dążyłem tylko do najbliższego celu. Kiedy zaś osiągnąłem cel, i ujrzałem, jak ludzie mali i biedni szukają mej protekcji, ulegają mi, a wyżsi i bogaci niosą mi swe kapitały, to nastała godzina, gdy spytałem siebie:
— I cóż dalej? Czy to ma być wszystko? I nic więcej? — Uczułem, że stoję przed górą stromą jak ściana, i nie mogę iść dalej; droga została ukończona, usiadłem, by zastanowić się. Ogarnęły mnie pustka i milczenie, a obejrzawszy się na swe życie, ujrzałem coś tak okropnego, że zdziwiłem się, jak mogłem to przeżyć.
„Wpadłem w rozpacz, straciłem wszelkie zainteresowanie się życiem.
„Niby wędrowiec, z nadzieją i namiętnem upragnieniem idący równiną, by dojść ku górze, siedziałem teraz u podnóża góry, i patrzałem na cel osiągnięty — na stromą ścianę. Azaliż nic niema ani za nią, ani nad nią? — zapytywałem sam siebie. Rozum odpowiadał mi, że musi być cośkolwiek. Lecz ja nie miałem już sił do wydarcia się na nową równinę, i na nową górę, podobne do poprzednich. Pragnąłem nowych widnokręgów, a mimo to siedziałem dalej znużony, beznadziejny, dopóki nie padłem i nie pozostałem na miejscu.
„Wydaje mi się teraz, że wagon mego życia stracił kontakt z kablem, znajdującym się tam w górze, a przeto zatrzymał się. W górze? Niema nic ani w górze, ani w dole, — mówią uczeni. A jednakowoż, leżę w dole, i w żaden sposób nie mogę wzbić się ku górze!
„Kajać się przeszłości? Pragnąć, by jej nie było? — tak; przyznawać się, że błądziłem — tak. Ale czuć swej winy, — nie mogę...
„Urodzony w społeczeństwie chrześcijańskiem, nigdy nie czułem, że ofiara odkupienia i na mnie się rozciąga. Być może należę do rodu bałwochwalców, jak wielu tych, którzy w naszych czasach powstają przeciwko chrystjanizmowi? Jedno wiem tylko: że jestem w rozpaczy, lecz nie doznaję żadnych wyrzutów sumienia.
„Zadaniem epoki było usunąć stare formy; nie pozostawałem w tyle poza chwilą i czułem się jednostką prawa. Ale teraz idą ci, którzy chcą oczyścić grunt do czegoś nowego; po nich przyjdą murarze i zbudują to nowe. Nie nauczyłem się ich rzemiosła.
„Kiedy pustka i rozpacz osiągnęły najwyższy szczyt, zapragnąłem zapełnić pustkę, ale nie znajdowałem treści; nowe — nie sfermentowało jeszcze i nie można go było porozlewać; a sam wiesz przecie, że nowe wino nie przechowuje się w starych worach.
„Widziałem jak pomieszały się z sobą wszystkie narody ziemi, jak połączyły się wszystkie religje, zniknęły wszystkie prawa i zwyczaje; wyschły pradawne źródła, powstawały nowe; odrodziła się cała mądrość przeszłości. Był to wielki czas; rodzaj rósł, ale poszczególne jednostki ginęły; jedną z nich byłem — ja!
„Jak żyć“? — zapytasz. — Jakie mieć poglądy, do jakiej partji należeć, słowem, jak postępować? Wielu ludzi potrzebuje dużo czasu, by módz połapać się w samych sobie, owoż i ja myślę, że wreszcie znalazłem swą nić przewodnią:
Należy pracować dla swego kraju, nie zapominając wszakże, że jest się obywatelem całego świata; a zatem: nie trzeba być ani zgorzkniałym patrjotą, ani pochlebcą!
Trzeba służyć tej sferze, w której przyszedłeś na świat. Jeśli urodziłeś się w sferze niższej, to nie wypada ci naśladować jaśniepanów; ale jeśli jesteś pisarzem, czy artystą — to musisz żyć poza sferami, poza stanami, poza partjami, a jednakowoż bronić interesów swej braci profesjonalnej, poszukiwać sprawiedliwości, iść za porywem swego talentu! Jako pisarz, masz prawo igrać myślami, eksperymentować z punktami widzenia, poddawać eksperymentom poglądy, nie krępując się niczem, albowiem wolność — to powietrze dla poety! Przeto nie czepiaj się szkoły czy kierunku; temat, który opracowujesz da ci sam formę; sztuki wolne nie znoszą kanonów, a same je sobie tworzą...
„Jeśli jesteś obywatelem kraju — to bądź nim do końca, ale nie zapominaj, że jednocześnie jesteś obywatelem całego świata. Pozostań w swej klasie społecznej i w swoim stanie, a będziesz stanowić pewną całość. Strzeż się dyletantyzmu!
„Czy masz się żenić, czy zostać nieżonatym? Postąp, jak chcesz, ale nie sądź, iżby szczęście lub nieszczęście miały zależeć od tego. Nie unikaj małżeństwa, ale i nie trwaj w niem, jeśli cię ono poniża. W każdym razie lepsze jest nieszczęśliwe małżeństwo, niż żadne! Przeszedłszy przez małżeństwo, mieć będziesz więcej doświadczenia życiowego niż przedtem, a doświadczenie życiowe — to kapitał!
Pokój moim popiołom!”