[98]VII.
Wyjąc, górami go wiodła i wskroś straszliwe doliny,
Aż się pod wieczór zbliżyli ku domom jaskinnym Zazela.
I stary Zazel z synami wybiegł z jaskini, spostrzegłszy
Swego ślepego tyrana razem z wiodącą go córką.
Śmiali się z nich i szydzili, ktoś na nich rzucał błotem,
Sypnęły się kamienie, ale gdy Tiriel podniósł
Swe groźne oblicze, uciekli, lecz Zazel stał i tak począł:
«Łysy tyranie, posłuchaj, jak brzęczą więzy Zazela...
Tyś okuł brata Zazela! Gdzie się podziały twe oczy?
Krzycz, piękna córko Tiriela — uroczy będzie twój śpiew!
Dokąd idziecie? Zjedzcie korzonków, napijcie się wody.
[99]
Łysa twa skroń, stary człeku; słońce ci mózg wysuszy,
I wskroś tak oszalejesz, jak brat twój Zazel oszalał».
Słyszał to ślepy starzec i bił się w piersi i drżący
Szedł naprzód... A tamci rzucali błoto i głazy, dopóki
Nie wwiodła go dziewczyna w głąb puszczy, gdzie z leż swych zerwały
Dzikie się bestje. Atoli na krzyk jej uciekły tygrysy.
Lasem tak szli w ciemniach nocy, a kiedy słońce wzeszło,
Wkroczyli w góry Hara. W południe namioty szczęścia
Zadrżały od krzyków złowieszczych Heli, wyjącej śród gór.
Lecz Har i Heva spali, jak dzieci, tuląc się k’sobie.
Mnetha, zbudzona, pobiegła ku drzwiom namiotu i widzi,
Jak stary się zbliża wędrowiec... Łuk naciągnęła i strzały
Wybrawszy, szła na spotkanie tej groźnej, strasznej pary.