<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Kleczkowski
Tytuł Topografja Grecji
Pochodzenie Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891)
Wydawca G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz
Data wyd. 1893
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków – Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
TOPOGRAFJA GRECJI.


Pod wpływem widoku topograficznej karty Grecji bezwiednie nasuwa się myśli zapytanie: co zespolić mogło pierwotnych mieszkańców helleńskiej ziemi, we wszystkich kierunkach rozdzielonej przez górskie pasma i sterczące szczyty, które, niby placówki straży granicznej, żelaznym okalające kordonem, rozłączają od wieków sąsiadujące bratnie plemiona?
To zamknięcie, odosobnienie oddzielnych prowincji, stanowiących od wieków jednę organiczną, niepodzielną całość, do tego stopnia szczelne jest i niewzruszone, że nawet potoki nie mogąc sobie na powierzchni ziemi ujścia znaleźć, jakby dla zmylenia górskiej straży, wyżłabiają podziemne odpływy.
W oddzielnej kotlinie uwięzione helleńskie plemiona, odrębnemi rządzone prawami, nietylko wytwarzają miejscowych bogów i bohaterów, ale nadto historją plemienną zamiast narodowej. Możnaby więc sądzić, że nieubłagana Ananke naprzód na karcie Grecji wypisała wieczne rozłączenie plemion wielkiej jednolitej narodowości.
Cóż więc później za złotych peryklesowych rządów zespoliło po całym obszarze półwyspu rozproszone maleńkie i słabe plemiona w jednę potężną panhelleńską całość, co skłoniło pod grozą srogiej kaźni w karne roty zeszerogowanych Doryjczyków do podania bratniej dłoni z obcej cywilizacji dumnym jońskim plemionom? Gdzież kryje się tajemne źródło potężnego prądu, który w oddzielnych górskich zakątkach długo tłumione iskierki rozdmuchał w świetny i święty płomień patrjotycznego zapału, mającego własność przelewania w słabych tytańskiej mocy termopilskich bohaterów?
Cóż więc ich zespoliło?
Od innych krajów przez morze odosobniona Grecja jest półwyspem, którego brzegi skaliste, ulegające zaciętej i odwiecznej z morskiemi falami walce, otworzyły dostępne, do każdej prowincji przenikające, głębokie zatoki i przystanie.
Co góry rozłączyły, to niezmierne brzegowe rozwinięcie znów łączy.
Stara to i często powtarzana prawda, że potrzeba jest twórczości matką. Niewolnik, któremu swobodę słowa odjęto, stwarza mowę migową, mieszkaniec Lakonji lub Beocji górską granicą od Tessalczyka oddzielony, na wolnem dla wszystkich morskiem przestworzu szuka z bratniemi plemionami połączenia. Na chwiejnej więc łodzi, wśród raf i morskich odmętów, opływając ojczyste kresy, helleński pieśniarz z brzegu na brzeg, od przystani do przystani przewozi echa bohaterskich legend i poetyczne opisy dalekich kraju zakątków. Dzięki piratyzmowi ciche szmery gminnych piosnek zlewają się w jedną wspaniałą falę cyklu homerycznej rapsodji, które za sprawą plastycznych opisów wzajemnie zaznajamiając oddzielne plemiona, silniej je zespalają niż najsubtelniej ukute administracyjne więzy. Z chwilą też, kiedy w ustach Hellenów zabrzmiała jednolita mowa, z powierzchni półwyspu topograficzne i polityczne znikają granice. Według bowiem pojęć Hellenów barbarzyńcą, cudzoziemcem, obcym był tylko ten, kto nie władał homeryczną mową, kto za pomocą ojczystych dźwięków nie był zdolny myślowo złączyć się z trzydziestoma plemionami, osiadłemi na przeciwległych krańcach rodzinnej ziemi.
Upatrywanie takiej potęgi w dźwiękach mowy, przypisywanie słowu władzy zespolenia tego, co sama przyroda rozłączyła, wydawać się może płodem wybujałej fantazji, czczą idealistyczną hipotezą; a jednak dziś jeszcze podobnie jak ongi łódka pirata, na łączność duchową rozdzielonych plemion niezaprzeczony wpływ mają żelazne koleje, które dzienniki i książki przewożąc, społeczno myślową jedność podtrzymują. Jedna karta książki, jeden opis nad błękitną wstęgą rzeki, szeroko rozciągnionej ziemi, myśl i uczucia czytelnika przenosi od gór do morza.
Topograficzne ukszałtowanie Grecji mieściło w sobie zarodek dwóch biegunów przeciwnych pierwiastków: patrjotyzm u i kosmopolityzmu. Snać pierwszy z nich ludowi swemu przeznaczyli olimpijscy orędownicy, kiedy górskie zapory niweczą siłę homerycznej pieśni. Społeczeństwo świadome potęgi tego łącznika ustanawia kult ojczystej mowy — a podczas olimpijskich rocznic składa w hołdzie mistrzom słowa wieniec wawrzynów.

Warszawa.Kazimierz Kleczkowski.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Kleczkowski.