Tragedje Paryża/Tom III/IX

<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Tragedje Paryża
Podtytuł Romans w siedmiu tomach
Wydawca J. Czaiński
Data wyd. 1903
Miejsce wyd. Gródek
Tytuł orygin. Tragédies de Paris
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IX.

Pamfiliusz Tymoteusz Jobin, liczący dwudziesty siódmy rok życia w kwietniu 1865 roku, którego przedstawiliśmy, był jedynym synem właściciela korzennego sklepu przy ulicy des Deux-Portes-Saint-Sauveur. Ów kupiec, owdowiawszy wcześnie, marzył jedynie o karjerze adwokackiej dla syna. W tym celu młody Jobin uczęszczał na kursa do kolegium, leniwy jednak i ociężały, czuł wstręt do łaciny i greczyzny, natomiast pochłaniał zażarcie romanse złe, dobre i średnie. Rósł tym sposobem w zupełnem umysłowem zaniedbaniu, w zamian czego wyobraźnia chłopca rozwijała się w sposób zdumiewający, podniecana romansami, wytwarzanemi tak przez mistrzów, jako i mniej znanych autorów.
Nęciły go pragnienia okazałego życia high-lifu, konie pełnej krwi, młode kokoty, gra w karty, zakłady, pojedynki i tym podobne.
Pośród tych marzeń różnobarwnych, na jakie poglądał otwartemi oczyma, Pamfiliusz Jobin przechodził nie zbyt pospiesznie klasy kolegium, z trudnością awansując do wyższych, a nie była to droga, wiodąca do adwokatury, zawierającej w naszych czasach tyle obowiązków do spełnienia, prowadzącej do tak wysokich godności, do ministerjów.
Kończył lat dwadzieścia, gdy jego ojciec umarł skutkiem przeziębienia, zostawiwszy prócz dobrze zaopatrzonego sklepu sto sześćdziesiąt tysięcy franków w papierach procentowych. Jobin, usamowolniony przez radę familijną, znalazł się posiadaczem dziesięciu tysięcy liwrów renty.
Ów skromny dochód pozwolił mu żyć dostatnio, na łonie spokojnej ciemnoty. Lecz młody spadkobierca spostrzegł, że owe banknoty mogą mu posłużyć na środek do uciech wszystkiego rodzaju, jakie niegdyś błyszczały przed jego oczyma podczas czytywania ulubionych romansów.
Wynajął sobie przedewszystkiem w bogatej części miasta mały lokal w antresoli, jaki zapełnił gustownemi meblami. Kupił dwa konie, zgodził lokaja i groma, miał wielu przyjaciół i kilka kochanek.
Nie dziwna przeto, iż w ciągu lat czterech zrujnował się zupełnie. Ileż innych w jego miejscu w ciągu miesiąca byliby stracili te nędzne dwieście tysięcy franków.
Gdy konie wraz z przyjaciółmi i kochankami zniknęły z ostatnim kuponem renty, Jobin sprzedał ruchomości, za jakie dostał tysiąc talarów, schronił się do małego pokoju w drugorzędnym hotelu i po raz pierwszy zapytał sam siebie, z czego mu odtąd żyć przyjdzie?
Jobin zapalił się uniesieniem dla bohaterów1, współczesnej policji, owych żyjących narzędzi działań opatrzności. Mówił sobie że nie masz piękniejszej roli ponad pełnienie obowiązku przez tych ludzi, inteligentnych, odważnych, poświęcających swe życie obronie prawdy i sprawiedliwości, stawiających mężnie czoło wszelkim niebezpieczeństwom.
Wzniosłe i romantyczne ich egzystencje, pełne walk i tragicznych wypadków pociągały go niepokonanie. Odkrywał w sobie zdolności, mogące go wyprowadzić na świetne stanowisko, i po długiem rozważaniu, poszedł do naczelnika policji, ofiarując mu swoje usługi.
Śledztwo co do jego poprzedniej działalności nakazanem zostało. Wykryło ono, iż postępowanie Jobin’a. było zupełnie czystem, wolnem od wszelkich podejrzanych czynów. Upoważniono go do rozpoczęcia czynności, a pierwsze sprawy, w jakich dozwolono mu złożyć dowody swej żywej inteligencji i gorliwości w pełnieniu obowiązku, zjednały mu szacunek naczelników i przychylność sądu.
W prefekturze koledzy nazywali go ogólnie „ Binoklem.“ uważając go jako zdolnego i bystrego chłopca.
Odnalazł właściwą dla siebie drogę, ale laury sławnego niedyś Lecocq’a zasnąć mu nie dawały. Pragnął trafić na jakąś wyjątkową sprawę, jedną z tych ciemnych spraw zagmatwanych, w której wszyscy błądzą, z wyjątkiem policyjnego agenta, wiedzionego instynktem i dobrą gwiazdą, chwytającego pośród ciemności nić sprawy przewodnią. Podobna sprawa może od razu postawić człowieka między pierwszorzędnymi.
Jadąc w stronę Belgji Jobin zapytywał siebie, czyli zabójstwo barona Worms będzie dla niego tą sprawą?


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.