<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Tarnowski
Tytuł Tren do Wisły
Pochodzenie Poezye Studenta Tom III
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1865
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Całe Treny i elegie
Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
TREN DO WISŁY.

«Skamandros! Rzeko ojczysta... O! jak mile niegdyś nad brzegiem twoim igrałem w dzieciństwie. — O! ja nędzna —! teraz nad Kokytu i Acheronu brzegi zabrzmi wkrótce ostatnia pieśń moja...»

Eschylos, Agamemnon.

Nadzieje i pamiątki z tobą tylko miałem...

Z Bezimiennego napisu na kamieniu.

(SCENA XIII. KASSANDRA. CHÓR.)
(POŚWIECONE JZ.)

Wisło!... gdzież ranki ciche, rzewne, mgławe,
Które na brzegu twoim przedumałem,
Gdzie są te pieśni młodej duszy łzawe,
Co w fal podźwiękach najpierw kołysałem!

Kędy ta skała siwym mchem brodata
O którą młode colo opierałem,
Gdy pierś pękała bólem w wiosny latał...
Z tej skałym patrzył jak w głąb serca mego,
W głąb twoją Wisło! co cicho płynęła...
I sam z naturą — dumę młodzieńczego
Sercam pieśń począł, co w fali ginęła!...
Kędyż zielone, skaliste twe brzegi,
Na które bieżąc w pierwszych dni poranku,
Ciskałem kwiaty w fale bez ustanku
Kwiaty wiosenne!...
Gdy stopniały śniegi!...
I po krach przeszkód skacząc myśl szalona
Wędzidłem gardząc — leciała bez granic,
W chaos przestworów świata uorlona,
I sercem czuła za tych, co posłannic
Nieba się mieniąc mianem, serc niemiały —
Dusze co w sobie — sobą skamieniały!...
O cicha moja Zwierzyniecka skało!
Tobiem poślubił pierwszej wiosny chwile,
Ku tobie myśli jak senne motyle
Co wieczór lecą … bo z tobą zostało
Tyle chwil drogich — co dzisiaj w twem łonie
Wyryte krzyża znakiem — twe ustronie
Ma dla mnie ciszę, której nic niezgłuszy
Bo wtenczas było — tak rano ... w mej duszy!...
W porywach tęsknot, jak w ciemnicy mroku
Stąpam szukając, co tam ... niegdyś — było,
Ciemnic, o których w snach duszy się śniło,
Lecz w mgłach oddali wszystko ginie oku!
Młodości moja! piorunie wiosenny,
Ty błysłaś jasna nad wszystkie pioruny —
l choć się rwałaś, gdy boleścią sienny
Skroń pochylałem — wzrokiem piłaś łóny,
I wiodłaś naprzód jak obłok promienny,
Straszna lecz piękna orlemi szponami
Rwąca swe trzewia i na srebrne stróny
Nadciągająca je z cichemi snami!

O! ty zostaniesz ze mną — o! i po mnie...
Będziesz mi gwieździć jak gwiazda potomnie...
Bo mi obecność siostrą ukochaną
Co kocham sercem — spokojnie wybraną,
W przyszłości w moją zmieni się kochankę —
I gdy obejmę na wieki niebiankę —
Ona się w przeszłość zmieni i do łona
Przygarnie mnie w ma matkę zamieniona,
Że mnie niewydrze jej piekieł potęga,
Na niej tęczowa zwiśnie wspomnień wstęga...
Tu skrą boleści rozgrzewałem ciemność!
Choć one palą boleścią pierś młodą,
Widzę dni jasne — czuję serc wzajemność,
Co jak klucz orłów płyną swą swobodą
Odzwierciedlone wiślanych fal wodą!...
O gdzież ta skała, siwym mchem brodata
Wisło! ta skała oderwana, głucha,
Z której w me przyszłe poglądając lata
Duch pierwszej piosnki słuchał ach! i słucha...
Po dziś dzień błyszczą piersi mojej skały,
Po dziś dzień szumią nadwiślańskie drzewa,
Lecz fale Wisły dawno poszumiały,
I na jej brzegu młodzieniec nieśpiewa!
Suną galary — i rybki złociste
Pluszczą igrając z łódką nowiu na fali,
A tam na kępie prastare, wieczyste,
Chorem topole nadwiślańskie w dali
Szumią i szumią tak łzawo i smętnie,
Jak głos przyjaźni w czasowej oddali!...
O wy topole prastare! wymowne,
Coście dziecinnym szumiały marzeniom,
Wasz cichy pacierz, gdy dusza namiętnie
Rozkołysana w sny wiosny czarowne
Stroiła arfę przeszłym pokoleniom,
 W twarz patrząc niemo i groźnie — a w górę
Ramiona niosła w przyszłość ... orlopióre!...
Topole moje!... Zwierzyniecki brzegu!...

Wy stare lipy! macierzyńskie święte
Smutkiem rozbioru wzrosłe i rozpięte,
I ty o dzwonie pęknięty, jak stróna
Co pękła w dziejów gromowym szeregu
Wśród piersi ludu — jako głos pioruna
Ochrypniętego ach! i bezserdeczna!
Pęknięto bolem ludu — jak lud wieczna!...
Tam dzwon na Tyńcu rozhowor wieczorny
Poczynał — z Bielan dzwon odrzekał rdzawo —
Aż ze Zwierzyńca baszt odbrzmiało łzawo
I dzwon Wawelu — w głos chrobry nieszporny
Rzucił na fale echem rozmodlonem
I skonał Skałki umierając dzwonem!...
A wtedy gwiazdy zadrżały w wód fali
W błękitach Wawel mglił się otulony —
I Zwierzyniecki klasztor coraz dalej
Niknął, gdym łódką sunął rozpędzony —
I już ostatni dzwonek Salwatora
U stóp Mogiły Kościuszki się tulił —
I Sikorniki szumiały z wieczora
A się perełką od góry rozczulił
Dzwonek po rosie świętej Bronisławy
I jak perełka — z rosą drżał tam łzawy,
Na kwiatach polnych i duszach niewinnych
Aż go piórkami aniołów dziecinnych —
Stróżów aniołów w niebo skrzydła niosły
A po nim kwiaty — i dusze tu rosły!...
O! każden z dzwonów twoich grodzie stary!...
Dzwoni mi serca w piersi akkordami —
I każden chwilę niesie wspomnieniami!...
I każden listek wy drzewa mi drogie!...
Coście nade mną jak sławy sztandary
Szumiały echem przeszłości w dni błogie!...
O! każden liść wasz brzęczący — złocony
Złotem księżyca — słyszę — — rozrzewniony!
Gdy dzwon pęknięty o Zwierzyńca skały
Rozbił swój dziki głos ... to pod lipami —
Piersią do ziemi padałem — piersiami

W krzyk jeden dziki — jak młodość samotna —
Czasem się głosy ducha odezwały —
I znów płynęła chwila niepowrotna
Jak młodość jasna — i młodości szały!...
O! płyń płyń Wisło!... słyszę Ciebie duszą
Jak płaczesz tam po Polski mej obszarach!...
Jęków twych żalu Cary niezagłuszą —
Bóg je Ci odda — w swych cudów bezmiarach!...
O! płyń, płyń Wisło!... i pod każdą chatą
Błogosław lud ten — z duszą z mąk bogatą,
Błogosław smutne tej ziemi młodzieńce —
Niech płoną jak twe świętojańskie wieńce
I niech czuwają, aż w godzinę czynu
Każdemu Polska zagrzmi: Powstań synu!...
Wtedy niech wstaną i miasta i sioła
I rozgorzałe jak piekło zapału —
Jak jedna trąba piersi archanioła
Ducha niech zbudzą olbrzymiemu ciało,
I gromów trzasku
Przy łón odblasku.
Niechaj łańcuchy kajdanów —
Ręką pokoleń męzką
Zwycięzką
Piorunująca
Pomst wołającą,
Potrzaskają o czoła miedziane tyranów!...

I jak dzwon męczeństw — w głos sumienia
Koronacyjnych arf ludu rozdźwiękiem,
Rozpychająca ciemność światła wdziękiem,
Wstań Polsko!... i wznieś dłoń na pokolenia;
Niech twe zwycięztwo grzmi w hymn przebaczenia,
I sprawiedliwa cudem twego cudu
Na koronacyę ludów — idź wśród ludu!...

Bo choć twa chwała nie jest z tego świata
Choć jako stróna na krzyżu rozpięta

Drgasz nad ludzkością w dzwon przebaczeń, święta —
Ludzkość twej chwały odblaskiem bogata
Twą męką dobra, jasna, odkupiona —
Z twem zmartwychwstaniem wstanie zduchowniona!...


Są chwile straszne, gdzie dusza człowieka
Tysiącem gromów i burz skołatana,
Cierpień ludzkości w swem wnętrzu docieka
I jak ptak błędny wśród puszczy na grobie
W ciemnościach sama i zamknięta w sobie
Ujrzy swych cierpień ludzkości szatana,
Co wbija ciernie do bolącej skroni —
Są chwilę w życiu — lecz biada każdemu!...
Kto się zagłębi — a nie wyjdzie z toni,
Gdzie biją źródła dobremu i złemu!
Matko naturo! z twojemi cudami,
Z twemi burzami i z twemi gwiazdami,
Wsparłaś skroń boską na mojem ramieniu,
Aż tobą szczęsny światami boleści
Przelecę z pieśnią tęskną w zachwyceniu!...
Aż grom się ludu miłością — rozpieści!...
Tyś siostrą dzisiaj z stroń namiętnym płaczem
Pieśni — której Bóg jedynym słuchaczem!...
............
Wisło!...
Ty jeszcze płyniesz — i twe lipy stare
Stoją. jak niegdyś wkoło chylonego krzyża —
Cmętarz wspomnień — rozkoszy razem gniazdo jare!...
Liście ich oblatują dziś, jesienne, suche,
Szepczą tajemne słowa tak smutne i głuche
Jak w tęsknocie sierocej śpiewa serce młode!
O! wyście ze mną chwile!... wyście nieminione!...
Wisło! o! Wisło moja! upłynioną wodę
Schwytałbym — czas oddając —
Chwile przetęsknione!...
Uskrzydloną myśl tobie posyłam daleki,

Wśród stron pustych, zdziczałą mą pieśnią samotny —,
Z pieśnią co popłynęła — w prąd swój niepowrotny,
Co z tobą i po tobie — będzie płynąć wieki!...

1854.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.