Trzej bracia (Grimm, 1929)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Bracia Grimm
Tytuł Trzej bracia
Pochodzenie Baśnie
Wydawca Wydawnictwo Księgarni F. Korna
Data wyd. 1929
Druk „LECH“
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz M. Rościszewski
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

TRZEJ BRACIA

Był raz człowiek, który miał trzech synów, a za całe mienie jeden dom, w którym mieszkał.
Każdy z synów chętnie by objął ten dom po jego śmierci, ale ojciec zarówno kochał jednego, jak i drugiego.
Sam nie wiedział, jak miał zrobić, ażeby żadnego nie skrzywdzić. Sprzedawać domu nie chciał, gdyż dom ten był jeszcze własnością jego przodków. Prawda, że mógł by był w ten sposób jednakowo synów obdzielić, ale przyszła mu inna myśl do głowy i rzecze:
— Idźcie w świat i zmierzcie się; niech każdy z was nauczy się jakiego rzemiosła, a gdy wrócicie, to ten, który wykaże najlepszy rezultat swej pracy, dom po mnie obejmie.
Synowie zgodzili się na to; starszy obrał sobie zawód kowala, średni golibrody, a najmłodszy fechmistrza, czyli szermierza.
Następnie oznaczyli czas, w którym mają się zejść z powrotem i puścili się w drogę.
Zdarzyło się tak, że każdy z nich dostał się do zdolnego majstra i mógł się dobrze w zawodzie swym wydoskonalić. Kowal musiał podkuwać konie króla i myślał sobie: „No, nic ci nie brakuje, będziesz miał dom!“
Golibroda oskrobywał zarost samym wybrednym panom i także twierdził, że dom będzie jego własnością.
Fechmistrz otrzymał niejedno cięcie, ale zaciskał zęby i wcale się nie zrażał, myśląc sobie:
„Jeżeli cię byle cięcie zrazi, to domu nigdy nie dostaniesz“.
Skoro więc termin oznaczony minął, bracia zeszli się znowu u ojca. Nie wiedzieli jednak, kiedy znajdą odpowiednią okazję do wykazania swoich talentów, siedzieli przeto razem i radzili.
Gdy tak siedzą, nagle tuż obok leci zając przez pole.
— Ach! — zawołał golibroda, — ten się zjawia jak na zawołanie.
Wziął kubek, mydło i rozbijał pianę dopóty, dopóki zając nie nadbiegł. Wtedy namydlił go w pełnym biegu i wygolił mu bródkę, nie zaciąwszy go ani razu.
— To mi się podoba! — rzekł ojciec Jeżeli tamci nie popiszą się lepiej, dom będzie twoim.
Niedługo trwało, aż tu w pełnym galopie jedzie jakiś pan powozem.
— No, teraz ojciec zobaczy, co ja umiem, — zawołał kowal. Skoczył za powozem, oderwał koniowi, pędzącemu galopem, wszystkie cztery podkowy i w pełnym biegu przybił mu cztery nowe.
— Ależ z ciebie zuch! — rzekł ojciec — wykonywasz swoje rzemiosło tak dobrze, jak twój brat swoje i doprawdy nie wiem, któremu z was dom oddać.
Na to ozwał się trzeci:
— Ojcze, pozwól i mnie się popisać!
A że właśnie deszcz zaczął padać, fechmistrz obnażył swoją szpadę i krzyżową sztuką jął nią manewrować nad swoją głową tak, że ani jedna kropla nań nie spadła, gdy zaś deszcz się powiększył i stał się wreszcie tak ulewnym, jak gdyby ktoś na niebie ceber opróżniał, jął machać szpadą coraz mocniej i pozostał najzupełniej suchym, jak gdyby siedział pod dachem.
Gdy ojciec to zobaczył, zdziwił się i rzekł:
— Tyś się najlepiej wykształcił i dom należy do ciebie!
Tamci obaj przystali na to, boć tak było poprzednio umówione, ale, że wszyscy trzej kochali się bardzo z sobą, zostali więc przeto razem, a każdy prowadził swoje rzemiosło.
Że zaś byli majstrami co się zowie, przeto zarabiali dużo pieniędzy.
I tak w zadowoleniu zobopólnem dożyli późnej starości, a gdy jeden zachorował i umarł, to dwaj pozostali tak się tem zmartwili, że także pochorowali się wkrótce i pomarli.
A ponieważ wszyscy trzej byli tak zręczni i tak się wzajem kochali, pochowano przeto razem we wspólnym grobie.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Bracia Grimm i tłumacza: Bolesław Londyński.