[184]TYMOLEON Z KORYNYU.KORYNTU.
I.
Z Akrokoryntu cudnej przystani
Dziesięć naw płynie po wód otchłani.
A lud je żegna okrzykiem —
I błogosławiąc, bogom poleca:
„Niechaj wam niebo drogę oświeca
„W żegludze po morzu dzikiem“.
„Płyńcie, o bracia, do Syrakuzy,
„Twierdze tyrana obróćcie w gruzy,
„Niech prawa ludów nie targa!“
A Tymoleon tam na pokładzie
Rękę na sercu z przysięgą kładzie,
Że w hymn zamieni się skarga!
I odpłynęli i znikli w dali...
A do Koryntu wrócił ślad fali
I głośno bije o brzegi:
„Od Syrakuzy wiatr mię przynosi!
[185]
„Słuchaj, Koryncie! — fala wieść głosi —
„Zniszczone wrogów szeregi!“
„W Sycylii płoną dziś hekatomby,
„Sławę Koryntu rozgłoszą trąby;
„Dyoniz miastem nie włada!
„Tam Tymoleon — i z swobodnymi:
„Zwalczył tyrana na bratniej ziemi,
„A teraz w radzie zasiada“.
II.
Po Dyoniza zwalonym grodzie,
Wolnego ludu płyną powodzie,
Głos leci skrzydłem latawca:
„Sławmy, o bracia, Koryntu syna!“
A z rąk matczynych rwie się dziecina
Spojrzeć, gdzie ojciec, gdzie zbawca?!
Dziewice drogę ścielą kwiatami,
Echo o morza bije pieśniami:
W mieście weselne dziś gody.
Ha! czy widzicie Tymoleona?
Na jego skroni z laurów korona —
„Witaj, o mężu swobody!“
I w Syrakuzie starców gromada
Z palmami w ręku rynek obsiada —
[186]
Czyj głos do serca tak sięga?!
To Tymoleon, ludu obrońca,
Dzieło swobody wiedzie do końca:
Z ludem ustawy przysięga.
Patrzcie, jak cudna twarz bohatera!
O! jak swobodnie w niebo spoziera,
Że mu dotrzymał przymierza!
I łzą radości oko się rosi,
I serce łonem dumnie podnosi —
Bo serc tysiącem uderza!
III.
Czyjże to rydwan do Syrakuzy
Naród z hymnami ciągnie przez gruzy?...
Patrz! na nim starzec zgrzybiały...
Słodycz niebiańska krasi mu lica,
Choć oczy kryje wieczna ciemnica,
Co w boju słońcem pałały.
Młodzież uwieńcza rydwan bogaty
I kornie starca całuje szaty:
Miłość zwierciedli wzrok łzawy.
I biją głosy: „Tymoleonie!
„Ty żyjesz wiecznie we wdzięcznem łonie.
„Święte nam twoje ustawy!“
[187]
Starzec ku niebu obrócił lica,
Radość mu skronie blaskiem oświeca,
Rękę do serca przykłada.
Lecz nagle zadrżał... pobladły skronie...
Ha, nitka życia pękła mu w łonie:
Zabity szczęściem — upada!
Skwar mu na bojach wypalił oczy,
Łza z ciemnej rzęsy już się nie stoczy,
Skryła się — tam — za powieki...
A wdzięczność ludu wybawionego
Tak rozrzewniła wybawcę jego —
Że szczęśliw usnął na wieki!
Grobowiec stoi na rynku miasta,
Nad nim swobodnie palma wyrasta:
Tymoleona to szczątki.
Lud Syrakuzy, z wiosny powrotem,
Co rok tam płynie wesołym splotem,
Uwieczniać męża pamiątki.
1854.