Tymon Ateńczyk (Shakespeare, tłum. Ulrich, 1895)/Przedmowa
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tymon Ateńczyk |
Podtytuł | Przedmowa |
Pochodzenie | Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare (Szekspira) w dwunastu tomach. Tom VIII |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1895 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Dramat ten, któremu trudno dać nazwę, jest prawdziwą zagadką. Czytając go, czujemy Szekspira w słowie, w myślach, w języku, barwie, ale go nie widać w budowie. Ten, co stworzył tak kunsztownie Leara, Macbetha, Otella, mógłże się zaspokoić luźnemi scenami, które zaledwie powiązane z sobą, stanowią Tymona?
Inaczej jednak ten dramat wyglądać nie mógł, będąc nie wizerunkiem akcyi cielesnej, ale duchownego przeobrażenia człowieka, z miłośnika ludzkości, przechodzącego w najzażartszą mizantropię. Dramat odegrywa się w duszy Tymona. Dzisiaj na scenie, niecierpliwi widzowie nasi, pomimo wszystkich piękności tej poezyi, nie dotrwaliby do połowy Tymona; podnosi to wysoce w oczach naszych publiczność angielską początku XVII w., iż dla niej moralne znaczenie takiej fantazyi dramatycznej mogło zastąpić ułomność układu, brak wszelkiego węzła, zupełne zaniedbanie głównych linii budowy, chociaż ściany jej wyrzeźbione są z największą sztuką.
Być bardzo może, iż Szekspira udział w Tymonie na przerobieniu, dodatkach i poprawkach tylko polegał; być może, iż odpis sztuki doszedł nas zepsuty; być może, iż mizantropia Ateńczyka, przypadająca do smaku angielskiemu spleenowi, skłoniła poetę do utworzenia tego dramatu w chwili, gdy on sam był w usposobieniu, jakie zdradzają niektóre jego sonety... wszystko być może, ale Tymon niewątpliwie jest dziełem jego w znacznej części.
Lecz idźmy naprzód do treści.
Plutarch, z którego Szekspir czerpał chętnie, w życiu Marka Antoniusza wspomina o tym Tymonie nawiasowo, przywodząc o nim niektóre anegdoty.
„Tymon, pisze, brzydził się wszelkiem towarzystwem ludzi, oprócz Alcybiadesa, młodego zuchwalca i napastnika, którego ugaszczał, a gdy się temu ktoś dziwił — „Lubię go, rzekł — bom tego pewien, że on kiedyś Ateńczykom dużo złego nabroi“.
„Gdy raz w Atenach obchodzono święto umarłych, a on przyjmował u siebie pewnego filozofa, Apemantusa, który mu był podobien z natury i obyczajów, a sposób życia jego naśladował. — Co za piękna uczta, począł Apemantus. — Prawda, odparł Tymon, piękna, gdyby ciebie tu nie było.
„Raz, gdy się lud zebrał na placu dla roztrząsania jakiejś sprawy, wstąpił na mównicę i rzekł:
— Panowie ateńscy, mam ja przy domu moim miejsceczko, na którem rośnie drzewo figowe, kilku się już na niem zdusiło, obwiesiwszy. Chce mi się ten plac zabudować; otóż przychodzę oznajmić o tem, że drzewo figowe ściąć muszę, aby ci, co sobie wisieć życzą, pospieszali“.
„Umarł w mieście Hales i pogrzebionym został nad brzegiem morza, w grobie, którego napis sam sobie ułożył:
„Tu ukończyłem nieszczęśliwe życie,
I tutaj mnie pogrzebano,
Źli ludzie złą śmiercią mrzyjcie,
Nie pytając, jak mnie zwano“.
Tyle tylko w Plutarchu o nim; u Lucyana Samosateńskiego powieść o Tymonie daleko jest bardziej szczegółową, i prędzejby przypuścić można, iż Szekspir z niej korzystał, gdyby już naówczas Lucyan był tłómaczony na język angielski.
U Lucyana Tymon, którego niewdzięczność ludzka, zdrada przyjaciół, doznane zawody uczyniły nieprzyjacielem rodzaju ludzkiego, udaje się na pustynię, wołając do Jowisza, aby to bezduszne plemię piorunami w proch obrócił. Jowisz właśnie zasypiał na Olimpie; obudzony tym wrzaskiem, wstał zły i kwaśny, pytając groźno, kto tam śmiał bluźnić tak głośno od góry Hymetu? Merkury, stojący na straży, tłómaczy, iż Tymon takie wrzaski wyprawia, ten sam Tymon, który niedawno sowite składał bogom ofiary i święta ich tak wspaniale obchodził. Jowisz spojrzawszy, ledwie w nędzarzu, który wśród pustej doliny ziemię motyką przewraca, poznać może dawniej tak wypieszczonego Ateńczyka. Merkury popiera sprawę podupadłego szlachcica i Jowisz gotówby piorun spuścić na niewdzięczników; ale ten się właśnie wyszczerbił, puszczony na Skeptyka Anaxagorasa. Piorun potrzebaby posyłać do reperacyi na Etnę do Wulkana, coby dużo czasu zabrało; właściwszem się więc Jowiszowi zdaje wyprawić do Tymona Plutusa, aby mu znowu naładował kieszenie. Plutus w złym humorze, odpowiada, że daremną jest rzeczą chcieć zbogacać taką „beczkę dziurawą“. Lecz Jowisz rozkazał, Plutus kulawy i ślepy, rusza, uczepiwszy się za połę płaszcza Merkurego. Wkrótce przybywają w okolice Hymetu i wchodzą w dolinę, nie zważając na krzyk i gniew Nędzy, która musi uciekać przed nimi, wraz z towarzyszami swymi: Pracą, Siłą, Zdrowiem i Cnotą. Tymon zobaczywszy przybywających, grozi im motyką. Następuje spór, gdyż Tymon nie chce tych bogactw, które już go raz nieszczęśliwym uczyniły. Plutus się tłómaczy, a Tymon skłania się wreszcie do posłuszeństwa woli bogow. Zaledwie posłańcy Jowiszowi zniknęli, z pod motyki Tymona tryska złoto. Wieść się rozchodzi, że Tymon skarb odkrył, starzy przyjaciele co najspieszniej powracają; pasożyt Gnathonides uśmiechnięty, nuci mu nowo ułożoną piosnkę do kielicha, Tymon go kamieniami odgania precz; pochlebca Philades przychodzi z ostrzeżeniem, aby na przyszłość lepiej wybierał przyjaciół, Tymon kijem po grzbiecie go żegna; orator Demea, który chciał wnieść do senatu prośbę, aby złoty posąg wystawiono Tymonowi, spodziewając się, że Tymon dziecię jego adoptować będzie, odchodzi także z porysowanym grzbietem. Za nimi idzie cynik Thrasyles z koźlą brodą i nawisłemi brwiami, który utrzymuje, że żyje tylko chlebem i wodą, a gardzi bogactwy. Ten radzi Tymonowi pozbyć się złota i rzucić je w rzekę lub do sakwy, którą naumyślnie, aby mu pomódz, przyniósł z sobą — nowe kije. Naostatek cała ludność Aten zbiega się z okrzykami, Tymon ucieka na górę Hymetu i odpędza napastników kamieniami. Forma Tymona, kunsztem nie dorównywająca innym dramatom poety, była powodem, iż, mimo umieszczenia go w wydaniu zbiorowem 1623, wielu krytyków nie chciało go przyznać Szekpirowi, widząc w nim tylko poprawiony i odświeżony utwór jakiegoś bezimiennego pisarza. Tego zdania jest Karol Knight w swem wydaniu: Pictorial edition of Shakesperare. Mikołaj Delius podjął się nawet wykazać szczegółowo te miejsca, których dotknął Szekspir, i te, które zostały z pierwotnego dramatu. Za całkowicie szekspirowską ma Delius scenę pierwszą aktu pierwszego, aż do pierwszych dowodów rozrzutności Tymona, w których już daje się słabszą rękę dostrzegać. Wystąpienie Apemantusa, sceny z Alcybiadesem, mogą być nietknięte przez poetę. Druga scena pozostała ze starszego dramatu, jakoteż pierwsza drugiego aktu, oprócz małych poprawek w mowie Senatora. Delius ze sceny drugiej tego aktu przypisuje tylko Szekspirowi rozmowę z marszałkiem dworu; kończące zaś akt drugi wiersze rymowane, należą do bezimiennego, którego styl i sposób pisania dobitniej jeszcze dają się czuć we trzech pierwszych scenach aktu trzeciego. Wystąpienie Tymona w scenie czwartej jest już znowu szekspirowskie, gdy w piątej scenie (Alcybiades przed senatem) niknie mistrzowska ręka, której też Delius nie przyznaje ani początku ani zakończenia sceny biesiadnej. Dopiero przemówienie Tymona:
May you a better feast never behold,
(Bodaj z was żaden, gębni przyjaciele i t. d.)
należy znowu niezaprzeczenie do Szekspira.
Dalej, coraz wyraźniejsze jest jego współpracownictwo: w monologu poczynającym akt czwarty; w niektórych ustępach drugiej sceny; w scenie trzeciej, gdzie oba style się łączą, wiersz biały jest szekspirowski, proza poprzednika; w następnym monologu, tylko apostrofa do złota jemu należy. W scenie ze złodziejami, wiersz biały zdaje się wskazywać Szekspira; dalej z trudnością przychodzi rozeznać cząstkowe poprawki.
Pierwsza scena piątego aktu od słów: „What a god’s gold“ (Cóż to za Bóg złoto?), aż do końca jest Szekspira; druga aż do rymowanego zakończenia; sceny trzecia i czwarta zdają się nietknięte; ostatnia zaś, aż do wystąpienia żołnierzy, kanwą została, jak była, ale szycie na niej mistrzowskie. Właściwe zakończenie pozostało dawne, i ze śmiercią Tymona Szekspir rzucił przerabianie. Takie jest zdanie Deliusa, oparte na niemal materyalnych poszlakach formy i stylu. Cała budowa uderza archaiczną swą naiwnością, nieszykownością jakąś i zaniedbaniem. Wiersz rymowany, wedle dawniejszego obyczaju, który Szekspir zmienił w biały, swobodny, zdaje się także naprowadzać na domysł, iż starą tę sztukę przerobił tylko poeta, treść jej znajdując sympatyczną. Że mizantropia Tymona mogła przypaść do jego usposobienia w pewnej życia dobie, na to dowodem jeden z Sonetów, którego damy ułomek:
Dość życia! znękan wołam śmierci i pokoju!
Dość patrzeć na zasługę, co się z nędzą zrosła,
Na ubóstwo zgłodniałe we błazeńskim stroju,
Na ufność, którą krzywa przysięga uniosła,
Na cześć złota, sromotnie chybiającą celu,
Cnotę dziewiczą daną w łup zwierzęcej chuci,
Prawe czyny wzgardzone wśród bezprawiów wielu.
Siły, które w nic przemoc kulawa obróci,
Sztukę, której niewola kaganiec nakłada,
Głupotę, co się w togę i biret przystraja i t. d.
Nie ten jeden ustęp znalazłby się w Sonetach, świadczący, że Szekspirowi nieraz żółcią zapłynęło serce i że mógł przez usta Tymona własne wypowiedzieć uczucie.
Tymon Ateńczyk na scenie nowością nie był. W Guilpin’a Skialetheia w r. 1598 o sztuce pod tym tytułem spotykamy wzmiankę, może o tej właśnie, którą z rękopismu 1600 roku wydał Dyce (1842) dla Shakespeare Society. Jack Drum, w swem Entertainment 1601, poświadcza popularność przedmiotu.
Godzi się też wspomnieć jako źródło, nowellę podobnej treści Paynter’a w jego Palace of Pleasure (Of the strange and beastly nature od Timon of Athens, enemy to mankind, with his death, burial and epitaph).
Data, w której Szekspir mógł opracować Tymona, rozmaicie jest podawaną; Malone odnosi ją do roku 1610, Drake i Chalmers, do pierwszych lat siedemnastego wieku; inni do ostatnich życia poety. B. Tschischwitz (Shakesp. Jahrb, IV Band) tekst ma za zepsuty i jemu nierówność stylu chce przypisać.