[61]XIX.
U Zawratu.
W krąg granitowe stojąc olbrzymy
Milczącą zgrają,
Na barkach nagich, wśród wiecznéj zimy,
Niebo dźwigają.
Po wodociągach z brył lodowiska,
Dętych w arkady,
W martwe się sople krusząc, przebłyska
Wodospad blady.
[62]
Aż się w kotlinie szklannemi szyby
W śpiący staw zmieni —
Mchy tam zakrzepie udają, niby
Życie zieleni.
W tém dreszczu państwie, śniég mi na czoło
Płonące pruszy...
Dumam; prócz mnie tu nigdzie w koło
Żyjącéj duszy!
Orzeł się tylko na wichrach waży
W przestrzeni sinéj,
I cedr gdzieś w dole, Król, pośród straży
Kosodrzewiny.
Patrzę — u stóp mych w głębokiéj dali,
Między parowy,
Gra sobie w słońca promiennéj fali
Płat szafirowy.
— Cedrze! czy nieba strop się tam chyli
Z gór zawieruchą? —
A on mi na to: — Nie wiem. W téj chwili
Dumałem głucho. —
— Orle! czy wiosna zbiegła tam, czyli
Snów rajskich gońce? —
A on mi na to: — Nie wiem. W téj chwili
Patrzałem w słońce. —
[63]
I dłużéj, głos w te czczości grobowe
Słać, próżna praca!
Echo mi tylko własną mą mowę,
Grzmiąc, nazad zwraca.