Ulicą i drogą/Leśna rozmowa

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Birkenmajer
Tytuł Leśna rozmowa
Pochodzenie Skroś listków drzewnych
Wydawca Księgarnia F. Hoesicka
Data wyd. 1928
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LEŚNA ROZMOWA


 
Gdyśmy szli lasu skrajem, wzdłuż poręby,
Byliśmy z sobą i ze słońcem sami,
Zgóry patrzyły na nas stare dęby
I dobrotliwie kiwały głowami.
 
Patrzyły na nas krzywe, smagłe sosny
I jedna drugej[1] — niby kuma kumie —
Złośliwy jakiś koncept czy zazdrosny,
Chyląc się, w cichym podawała szumie.

„Kuku!“ — wołały z lasu kukułeczki —
Dokądże, dokąd? czyście państwo głusi?“...
Szliśmy wprost siebie — śladem leśnej steczki —
Wierząc, że ona gdzieś prowadzić musi.
 
Pod stopą zrzędnie nam trzeszczał chróst łomki,
Krzak jakiś kłaniał się — niby w podzięce —
I uśmiechały się do nas poziomki
Słodkie, rumiane, jak usta dziewczęce.
 
Wiatr targał liście ciepłemi podmuchy,
Na głowy nasze rzucał cieniów plamy.
Zając nadstawiał czujnie długie słuchy,
Snać chcąc podsłuchać, o czem rozmawiamy.

Chciej ciekawości pozbyć się zbytecznej!
Chętnie, szaraczku, z rozmów ci się zwierzym:
Mówimy o tej jasności słonecznej
I o tym wietrze, rzeźwiącym a świeżym;

Mówim o kwiatach, co miodami pachną
I grają tęczą rozlicznych kolorów;
O tych obłokach, co smugą wielgachną
Zasłonią czasem toń modrych przestworów;
 
O gwarze ptaków i o muszek krociach,
Ponad mchów ścielą miękką, aksamitną;
O wystrzyganych przedziwnie paprociach,
Co raz do roku — choć nie wszystkim — kwitną...
 
Z słońcem, powietrzem i polem i lasem
Gwarzymy idąc we dwoje... i chyba
Niema w tem winy, jeżeli obcasem
Nieraz zdepcemy — pękatego grzyba...

1926








  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – drugiej.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Birkenmajer.